Jestem męzatką, a kocham innego...

Co nie znaczy, ze nie kocham swojego męza - Mój mąz to wspaniały człowiek. Jestem szczęsliwą mężatką 2 lata, ale jest ktoś kogo nie potrafię wyrzucic tego kogoś ze swojego serca, ani głowy... Znaliśmy się z tym kimś jeszcze przed ślubem, iskrzylo, ale myslalam, ze to pojdzie w te diabły. A tu nic! Wiem, ze można mi tylko współczuc, ale mialam nadzieje, ze to głupie zauroczenie minie....Teraz mam wrazenie, ze jest jeszcze gorzej. Mój mąz jest dla mnie wszystkim , skąd wiec ta ambiwalencja uczuciowa??? I niech mi ktoś powie, ze zycie jest łatwe.........

Nie moge powiedziec, ze mialam podobna sytuacje, male wiem, ze dopoki nie (ze to tak brzydko nazwe) "sprobujesz", nie wyrzucisz go z glowy. I wiem, co czujesz, naprawde wiem. Zgadzam sie- zycie jest cholernie ciezkie ... NIe wiem co Ci poradzic. Mysle, ze wszystko zalezy od Ciebie i od tego jak do tego podejdziesz. Jesli naprawde zalezy Ci na mezu, to po prostu wyrzuc tego drugiego z pamieci. On i tak powroci ... ale nie bedzie go przynajmniej jakis czas, co pozwoli Ci ocenic czego tak naprawde chcesz. Powodzenia.

Dzięki za zrozumienie. Jest mi cholernie cieżko, czuje się ostatni dran, czasami nawet nie wiem jak sie czuje. Bo nawet jak zapomne o nim, to wiem ze wspomnienie o nim wróci....

to nie ma innych........kogo kochasz naprawde??? nie masz pelni szczesci zmezem, zadusi Cie z czasem ten zwiazek.

Nie zgadzam sie, ze jak kocha sie naprawde, to nie ma innych. Nieprawda. To jest zycie. Skad wiesz, co Cie spotka jutro?? Nie wiesz... To jest wlasnie to zasrane zycie. Ja wierze, ze sobie "taka sobie czarownica"poradzi. NIe ma sytuacji bez wyjscia ...

Ja jeszcze nie mam męża, ale wiem co to znaczy być zauroczonym kims innym, bo niby jestem w stałym związku, ale myślę o kimś jeszcze. I to prowadzi do strasznych wyrzutów sumienia...

witaj:) zapraszam na topic JA-MOJ nARZEZONY-MOJ PRZYJACIEL:)tam piszemy o takich\"problemach\";)

Zapraszam razem Kinią!