Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Znużona polityką

Życie uczuciowe a naciski bezpieki-co o tym myslicie???

Polecane posty

Gość Znużona polityką

"Boni miał trudną sytuację osobistą" Oceniając fakt podpisania przez Michała Boniego deklaracji współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, trzeba pamiętać o całym kontekście sytuacji - jego ówczesnej trudnej sytuacji osobistej - powiedział w środę PAP legendarny działacz "Solidarności" Zbigniew Bujak. - Czy dużo jest ludzi, którzy zagrożeni tym, że będzie im odebrane dziecko zdołałoby odmówić SB - pytał Bujak. Dodał, że "nie wolno takich heroicznych postaw wymagać od ludzi i ich oczekiwać". Według Bujaka ciągle trzeba pamiętać o tym, jak funkcjonują systemy totalitarne. - W mechanizmach zarządzania służbami zawsze są wykorzystywane kwestie romansów, czy dzieci - zaznaczył. Bujak powiedział, że przyznanie się do faktu podpisania deklaracji dla SB było bardzo ważne i "problemem jest, że Boni wówczas nie powiedział o tym najbliższym". Z drugiej strony zaznaczył, że przyznanie się do tego faktu oznaczałoby dla Boniego ujawnienie wielu spraw z życia osobistego. - Dlatego w takich sytuacjach jestem skłonny tłumaczyć to na korzyść ludzi - dodał Bujak. Zauważył również, że nie jest dobrze, że taki epizod sprzed ponad 20 lat zaczyna odgrywać kluczową rolę do oceny, czy Boni nadaje się na ministra. Jak dodał, do takiej oceny "warto przede wszystkim brać pod uwagę zupełnie inne rzeczy". W opinii Bujaka, dobrze jednak, że Boni publicznie powiedział o fakcie podpisania deklaracji dla SB, gdyż "w atmosferze sprawdzania różnych elementów życiorysu trzeba o takich rzeczach mówić, aby przecinać różne ataki". Boni, wymieniany jako kandydat na ministra pracy, wyznał, że w 1985 roku, pod groźbą szantażu, podpisał deklarację współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Opowiadał, że pod koniec sierpnia 1985 r. do mieszkania jego przyszłej żony w związku z jej działalnością opozycyjną weszła Służba Bezpieczeństwa. On sam szantażowany, poddany presji związanej z zagrożeniem, "że trzyletnia dziewczynka trafi do milicyjnej izby dziecka" podpisał dokumenty. - Ponieważ byłem w innym formalnym związku, będę narażony na plotki i informację o zdradzie małżeńskiej, po rozwiezieniu nas w różne miejsca, przy szantażu podjąłem decyzję, bojąc się, podpisania deklaracji współpracy z SB - mówił Boni. Jak powiedział, SB nagabywała go od końca 1987 roku, przez cały 1988 do początku 1989 r. Zapewnił, że ani razu nikogo nie naraził na żadne niebezpieczeństwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Były takie czasy że
odkrycie zdrady małżeńskiej dyskwalifikowało polityka. Nie dlatego, że polityce mieli być święci. Dlatego, że mieli być niepodatni na naciski :P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dakowski potwierdza
- Od 1987 roku wiedzieliśmy, że Boni na nas donosił. Zaczęły wtedy wpadać nasze offsety, czyli tajne drukarnie - mówi portalowi tvn24.pl prof. Mirosław Dakowski, który w latach 80. prowadził wraz z Andrzej Urbańskim (obecnie szefem TVP) podziemne wydawnictwo. Michał Boni był tam redaktorem. - Ja współpracowałem na szczęście tylko z Andrzejem Urbańskim i dzięki temu Michał na mnie nie mógł donosić. Natomiast później jedna z kobiet z naszego środowiska, o bardzo twardym charakterze, wydusiła z Michała (Boni) przyznanie się, że na nas donosił - opowiada nam Dakowski. Dodaje, że wydobyli z niego to wyznanie w 1987 roku. Według relacji profesora, zaczęli szukać ubeckiej "wtyczki" w swoich szeregach, gdy bezpieka nakryła kolejno kilka "podziemnych" maszyn drukarskich, na których powstawała bibuła. - Wtedy, naciskany o wpadki z offsetami, Boni przyznał się, że jest agentem i donosi na nas do ubecji - opowiada tvn24.pl Dakowski. Dodaje, że po przyznaniu się Boniego "odcięli się od niego". - Wpadki z drukarniami zdarzały się nadal, ale było ich mniej - mówi tvn24.pl Dakowski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tako rzecze Korwin Mikke
Ja się nie zgadzam się z ideą "potępiania" czy wręcz "karania" kapusiów bezpieki. Kapusie (jak i np. szambiarze) są potrzebni - tyle, że nie cieszą się powodzeniem na rynku matrymonialnym, na przykład. Oceniać np. p.Michała Boniego winni ci, na których donosił - i tyle; ani mnie, ani państwu nie powinno być nic do tego. Chodzi tylko o to, by to ujawnić. Po co? Po to, by jutro jakiś oficer ABW (BND, FSB, CIA) nie mógł powiedzieć do kapusia będącego obecnie np. senatorem: "Jutro jest ważna ustawa; zagłosuj Pan za nią, bo jeśli nie, to ujawnimy, że..." I jeszcze druga sprawa: p.Boni płacze, że został do kapowania zmuszony szantażem. Mam w tej sprawie dokładnie odwrotne zdanie, niż te wszystkie baby (w spodniach, w spodniach!) udające polityków. Otóż gdyby p.Boni z przekonania poszedł do SB i powiedział: "Chcę walczyć o socjalizm, chcę jako TW donosić na Wrogów L**u!" - to byłby moim wrogiem, ale miałbym dlań pewien rodzaj szacunku. Gdyby jeszcze przyszedł teraz i powiedział szczerze: "Zostałem przekonany, że socjalizm jest złym pomysłem. Gotów jestem walczyć o Wolność, Kapitalizm, Liberalizm!" - to bym Go przyjął tak, jak chrześcijanie przyjęli św.Pawła (znanego uprzednio jako Szaweł, tępiciel chrześcijan). Natomiast jeśli p.Boni został kapusiem, bo Go szantażowano, to nie nadaje się On na żadne stanowisko państwowe - bo skąd ja mogę wiedzieć, czy znów Go ktoś czymś nie zaszantażuje - i On "będzie musiał", biedaczek, znów służyć jakimś Ciemnym Mocom?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×