Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 88766

co cie nie zabije to cie wzmocni - bzdura!

Polecane posty

Gość 88766

Co za bzdurne powiedzenie! powinno być co cię nie zabije to cię osłabi Dla przykładu - złamane serce z wiekiem wcale nie boli mniej! Jako dziewczyna odważniej zrywałam związki oraz z większą godnością przyjmowałam gdy ktoś mnie zostawiał. Teraz mam 25 lat i po pierwsze boję się zaczynać czegoś od nowa (czy to jest wzmocnienie?), a po drugie - panicznie boję się samotności, bo pamiętam jak ją przeżywałam i nie ma w tym nic fajbnego ani wzmacniającego. Każdy kolejny zawód miłosny mnie OSŁABIA a nie wzmacnia! Nie chodzi tylko o związki... po każdej zmarnowanej przyjaźni czy znajomości mam to samo uczucie. Skąd się w ogole wzielo to przysłowie? Jeśli komuś na wojnie obcięli nogę, to był silniejszy? :O Uznaję więc że wymyślono je dla marnego pocieszenia skrzywdzonych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może nie do końca się wyleczyłaś z tej swojej byłej miłości ?? ja po jednym facecie cierpiałam strasznie długo... ponad 2 lata. przez depresję zawaliłam jeden rok na studiach. wiedziałam, że sama przez to nie przebrnę... zgłosiłam się do psychologa. 5 miesięcy terapii zdecydowanie pomogło. teraz kończę studia, została mi tylko obrona :) mam faceta... skrzywdzenia boję się tak samo jak zawsze... zawsze są obawy. ale nie czuję się słabsza...wręcz przeciwnie. Odbiłam się. Moi rodzice się załamali w pewnym momencie, że przez stany depresyjne, które trwały naprawde całą wieczność niemalże... że nie skończę studiów. Ja w pewnym momencie też się zawahałam. Bałam się związać z facetem. Przemogłam się. Fakt, że nam się nie udało, ale nie uważam, że była to moja wina i mojego kiedyś złamanego serca.... Teraz jestem z kimś, kto także miał ciężkie związki za sobą. Ale jesteśmy. Nie powiem, że kocham go mocniej, czy słabiej jak wtedy, bo ja już nie pamiętam jak kochałam wtedy.... Wiem, że kocham, chociaż gdy K. pare lat temu wstecz stwierdził że nasz związek nei ma sensu... czułam że serce mi pęka, i pękało..fizycznym bólem... przez kilka tygodni. Z perspektywy czasu wszystko wydaje się inne, i tak łatwo o tym mówić... Żeby było lepiej, trzeba znaleźć inna drogę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pewnie cię wzmocni, zdobędziesz nowe doświadczenia i tak dalej o ile któraś porażka z rzędu nie popsuje ci podejścia do życia, emocji, nie nabawisz się lęków... tylko jakoś konstruktywnie to wykorzystasz 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez posłuże się moim poprzednim związkiem. Wyszłam z niego poobijana. Teraz wiem, jakich błędów nie wolno nam popełniac będąc z kims. Każde nowe bolesne doświadczenie sprawia, że pomimo morza wylanych łez stajemy sie odporniejsi, silniejsi. Czasem sama sie dziwię ile człowiek jest w stanie znieść..... Tak więc ja jestem za stwierdzeniem, że \"co nas nie zabije, to wzmocni\":)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smukly niedziewic
jedna seta cie nie zabije ale druga napewno nie wzmocni, jakis intelektualny idiota to wymyslil a cala reszta powtarza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żadna bzdura może jak ktoś jest słaby, to nie ma czego wzmacniać ale normalnie stabilnego psychicznie i umiejącego wyciągać logiczne wnioski człowieka niepowodzenia wzmacniają, i to na wiele sposobów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, że to najprawdziwsza prawda, każda trauma wzmacnia, a najbardziej ta ostatnia, na chwilę przed śmiercią . Wzmacnia lęk, niechęć, nienawiść, brak zaufania, niewiarę w siebie, niewiarę w innych, niewiarę, że będzie lepiej. Wzmacnia niewrażliwość własną, na uczucia innych, cynizm, egoizm, pogardę dla innych, poczucie niższości, odporność na przeżywanie wzruszeń. Wzmacnia przekonanie, że wszyscy faceci to... i wszystkie kobiety to... Wzmocni twoje przekonanie, że najlepszym rozwiązaniem jest założyć sobie petlę na szyję... 😡

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, że to najprawdziwsza prawda, każda trauma wzmacnia, a najbardziej ta ostatnia, na chwilę przed śmiercią . Wzmacnia lęk, niechęć, nienawiść, brak zaufania, niewiarę w siebie, niewiarę w innych, niewiarę, że będzie lepiej. Wzmacnia niewrażliwość własną, na uczucia innych, cynizm, egoizm, pogardę dla innych, poczucie niższości, odporność na przeżywanie wzruszeń. Wzmacnia przekonanie, że wszyscy faceci to... i wszystkie kobiety to... Wzmocni twoje przekonanie, że najlepszym rozwiązaniem jest założyć sobie pętlę na szyję... 😡

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, że to najprawdziwsza prawda, każda trauma wzmacnia, a najbardziej ta ostatnia, na chwilę przed śmiercią . Wzmacnia lęk, niechęć, nienawiść, brak zaufania, niewiarę w siebie, niewiarę w innych, niewiarę, że będzie lepiej. Wzmacnia niewrażliwość własną, na uczucia innych, cynizm, egoizm, pogardę dla innych, poczucie niższości, odporność na przeżywanie wzruszeń. Wzmacnia przekonanie, że wszyscy faceci to... i wszystkie kobiety to... Wzmocni twoje przekonanie, że najlepszym rozwiązaniem jest założyć sobie petlę na szyję... 😡

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no pewnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pojmiesz sens tego stwierdzenia, ale za klika lat dopiero... 25 lat, to jest najcięższy z okresów u kobiet z mojego doświadczenia ... tak z moich doświadczeń kobiet w tym wieku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
przysłowie jest prawdziwe :) dzięki przebytej chorobie bardziej doceniam życie, dzięki problemom w pracy jestem bardziej pewna siebie i umiem walczyć o swoje, z wszystkich związków, przyjaźni wyniosłam doświadczenie, które wykorzystuję w obecnym związku :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fifinka
Do mnie też długo nie dochodziło o co chodzi w tym powiedzeniu. A teraz myślę, że jest tam dużo prawdy. Przede wszystkim chodzi o podejscie do wielu spraw, o dystans. Może jeszcze za mało przeszłaś w życiu, może jesteś młoda, bardzo emocjonalnie do wszystkiego podchodzisz. Ale bardziej chodzi o wysuwanie wniosków z przeszłości. Ty piszesz o związkach i miłości. Z każdego wychodzi się ze szwankiem. Gdybyś wchodziła w związki z rosądku to i rozsądniej byś wszystko po przeanalizowała przemyślała. Ale gdy w grę wchodzą uczucia nigdy już tak nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja sie zgadzam z tym twierdzeniem...dopiero, jak czlowieka życie naprawdę pokopie, poharata na wszelkie możliwe sposoby, to docenia się je, jego najmniejsze z radości i najsmutniejsze ze smutków..tak, docenia, bo umiejętność przeżywania emocji jest tak naprawdę największym ludzkim darem. i po kazdej katastrofie (a było ich sporo), wiem, że jestem silniejsza. Skąd to wiem? Bo ŻYJĘ...chociaż myślałam, że po czymś tam żyć sie nie da. Wiem, że mam więcej siły, niż podejrzewałam, że umiem dać sobie radę z rozmaitymi tragediami. Tylko fakt, do tego, aby dojść do takich wniosków, potrzeba czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Winko Klasztorne
88766 tak zgadzm się z Tobą. Choć nie miałam złych doświadczeń życiowych jednak wiem, że mnie niepowodzenie by nie wzmocniło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ersg
a czy uwazacie że facecika który wciąż dostaje kosze od kobiet - one go wzmocnią?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O tak, choroby, które nie zabiją, szczególnie wzmacniają. Aids, WZW, czyli żółtaczka, rak, zawał serca, udar mózgu, po którym jest się na wózku albo roślinką i cały szereg innych. W zasadzie...to każda choroba wzmacnia, każda zdrada zwiększa radość życia i wiarę z partnera i siłę, by znieść następną. Tak się zastanawiam, czy życzenia dużo sił, dużo wzmocnienia byłyby na miejscu w kontekście tych rozważań. Pewnie jak dla kogo. Życzę zatem zdrowia, a nie wzmacniających chorób ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ersg
no własnie, ja tez nie wierzę że po zdradzie wychodzisz z tego mocniejsza, silniejsza i bardziej odporna. Wręcz przeciwnie - masz uraz, boisz się powtórki z rozrywki. Też uważam że jakiś idiota wymyslił to powiedzenie. Poczytajcie topiki kobiet które zostały zdradzone i postanowiły wybaczyc - one są silniejsze? HAhahaha. One sa na granicy samobójstwa, bo nie umieją sobie z tym poradzic, nawet po wielu latach. I nawet gdy odejdą to w kolejnym związku będą miały traume, bedą się bały tego samego bardziej niż osoba która nigdy nie została zdradzona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ok, nie mówiłam o rozmaitych dolegliwościach fizycznych i fizycznym wzmacnianiu. Wyłącznie o sile ducha. Mialam takiego wujka...wspaniały, niesamowicie pogodny facet, dla którego nie było przeszkód ani złych dróg, zawsze otwarty na innych...mówił, ze przed wojną to byle g...doprowadzało go do rozpaczy, ale po tym, jak przeszedł przez obóz koncentracyjny i przeżył, to wszelkie problemy są dla niego co najwyżej drobnymi niegdogodnościami. I jeżeli chodzi o osoby niepełnosprawne, z ktorymi mialam bardzo dużo do czynienia, to my, zdrowi i sprawni mozemy im tylko pozazdrościć siły i wiary...tej, która jest w stanie niemalże góry przenosić. Co nie oznacza, że mamy im zazdrościć braku sprawności (dodaję, żeby nie było wątpliwości).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naaaaaaaaaaaa
to masz pecha, mnie przezycia wzmacniają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sraly muchy bedzie wiosna
co cie nie zabije to cie wzmocni twierdzi ksiadz dyrektor RM , i mohery w to wierza, ale to jest wiara i znia sie nie dyskutuje, a normalnym ludziom kolo du.py lataja takie bzdety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 88766
vivirra - ok, ale mi chodziło o przykłady z naszego, teraźniejszego, codziennego zycia. Tak, wierzę w to że obóz koncetracyjny doda siły ducha. wierzę też w to, że gdyby uprowadzili cię terroryści z Iraku i wszystko dobrze by się skończylo - doceniałabyś życie. Ale mówimy o naszych zwykłych sprawach. Naprawdę uważasz że np. zdrada ukochanego cię wzmocni? Albo zdrada najlepszego przyjaciela? Utrata pracy? Z tym zdrowiem to też nie tak do końca. Jasne, są osoby które wyciągają wnioski ze swoich chorób, ale uważam że jest ich mniej niż więcej. Mój wujek przezył zawał, miał rzucić papierosy - do teraz kopci. Nawet ja, po niemiłej anginie ropnej obiecałam sobie wiele rzeczy (czapka w zimie itd) i na obietnicach się skończylo). W tym przypadku nie chodzi już o osłabienie/wzmocnienie ale ZAPOMNIENIE o niemiłych przeżyciach. albo inny przykład. Na pewno chodziłaś do szkoły ;) co bardziej Cię motywowało - szóstki czy jedynki? Moim zdaniem szablon jest prosty: dostałaś z czegoś szóstkę - uwierzyłaś że jesteś dobra i chcesz nadal to udowadniać. A np. miałaś same jedynki z jakiegoś przedmiotu do doszłaś do wniosku że jesteś do niczego i jedyne na czym ci zależało to wyjść chociaż na mierną. Do szóstek nie startowałaś . Jesli przygotujesz swojemu facetowi pieczeń rzymską, a on powie że jest niedobra, zrobisz ją znów za kilka dni i on nadal potwierdzi że jest niedobra, to czy: a.) będziesz próbować do skutku karmiąc go codziennie tą samą niedobrą pieczenią, bo przecież niepowodzenia wzmacniają b.) dojdziesz do wniosku że nie potrafisz zrobić akurat tego i zajmiesz się czymś innym? to są przykłady na potwierdzenie mojej teorii z 1 postu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdrada...i faceta i przyjaciółki : tak, wzmocniło, nauczyłam się tego, że moje szczęście (nie fart, tylko bycie szczęśliwą) nie zależy od innych osób tylko ode mnie. śmierć osób, które były dla mnie ważne: patrz wyżej. Kiedy chodziłam do szkoły, to nie było szostek i jedynek, tylko stara skala ocen i najbardziej mnie motywowały czwórki :P A jeżeli facetowi nie odpowiada moja kuchnia ( bo w tym przykładzie z pieczenią nie było tego, co ja o niej myślę, może mi ona smakuje, a facet ma inne upodobania), to niech sam gotuje, a ja zajmę sie ocenianiem jego dokonań. I jeżeli mnie teraz ktos oskarży o egocentryzm do kwadratu, to bdzie miał rację :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kapitan Kloss Hans
przyznaje, jest to robienie dobrej miny do zlej gry, i chyba najbardziej trafne: marna pociecha dla krzywdzonych ludzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no dobrze to wam napiszę
że mnie akurat cieżkie przeżycie wzmocnilo. Gdy myślałam, że swiat mi sie konczy bo mnie facet olewał, zniknął z życia itp. Czepialam sie różnych sposobów, łącznie z basenem, PM itd. pomogło. Wyszłam na prostą. Co wiecej, zobaczyłam, jakie mam szczeście, ze to sie potoczyło tak a nie inaczej. Bo ja dla niego byłam wtedy w stanie zaryzykowac wszystko, łącznie z utratą tzw. dobrego imienia. NA SZCZĘŚCIE dla mnie okazał się totalnym dupkiem. Dziekuję mu za to, dziekuję Bogu, że mnie uchronił przed popełnieniem drugiego najwiekszego głupstwa w moim życiu. Oczywiscie, jak to zwykle bywa, po jakimś czasie chciał odnowic kontakt. Pogonilam gada. Teraz jestem ostrożniejsza, nie angażuję się na 100%, wiem, czego chcę i czego szukam. Namiastki mnie nie interesują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 88766
Nie. Moim zdaniem przykłady które podajecie dają do zrozumienia - stało się coś złego i PRZEZYŁAM. A, jasne. To jest logiczne. Człowiek zniesie więcej niż się mu wydaje. Przeżyje, w końcu wyjdzie na prostą i nie ma co z tym dyskutować. Ale inną rzeczą jest WZMOCNIENIE. Nie wzmacnia i już. Ktoś kogo wyrzucą z dobrej pracy.... raz, drugi i trzeci... nadal będzie myślał "jestem super, ja to dopiero jestem wzmocniony i silny! ale się nauczyłem!"? Nie. Obniży sobie poprzeczkę, straci wiarę w to że jest tak dobry jak myślał wcześniej. No... po prostu nie zaprzeczysz. Śliczne i poprawne politycznie jest mówienie że kopy od zycia dają siłę.... Bzdury. Sama napisałaś że motywowały cię czwórki. Tak, zawsze pochwała, nagroda, uznanie, szczęście jest bardziej motywujące niż nagana, porażka, nieszczęście itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czwórki były porażką :P ale jeżeli wyrzucają mnie z kolejnej pracy, to powinnam raczej nie załamać się, usiąść i rozplakać, tylko zrobić coś ze sobą. Pójść na jakiś kurs, do szkoły, zastanowić się, czy ja sie nadaję do tej pracy, jaką sobie wymarzyłam i w ktorej ponosze ciągłe porażki... jeżeli coś zrobię, to mam jakiekolwiek szanse, że coś w końcu wyjdzie. bo twierdzenie, że porażki osłabiają, jest bardzo często (nie zawsze) parawanem dla twierdzenia \"nie ma sensu nic robić\". A przeżycie więcej, niż się wydawało, ze mozna przeżyć, już daje siłę, do walki z następnymi przeciwnościami. Inaczej..to najlepiej od razu położyć się do trumny, przecież i tak ta cała walka nie ma sensu, bo konczy sie smiercią (jedyny pewnik).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×