...życie , pokręcenie w życiu uczuciowym...

Nie wiem czy ktoś ma ochote czytać i komentowac moja historie ...ale chce to komuś wkoncu opowiedzieć....Bylam z facetem 2lata bylo bardzo dobrze ale tylko na poczatku czulam ze to milosc pozniej sadze ze to bylo tylko przyzwyczajenie z mojej strony...On stal se strasznie zaborczy chcial sie codziennie spotykac ,a ja tez milam swoje zycie ,obowiazki...Stalo sie tak ze wyjechalam za granice na ok 3 miesiace ...On wtedy narobil strasznych problemow o ktorych dowiedzialam sie od obcych luzi...zerwalam z nim....Jemu caly czas zalezalo...pisal,dzwonil mowil ze kocha na zawsze!....Jednakze ja mialam okropny mentlik w glowie nie chcialam go oszukiwac a pozatym bylam zla ze mnie oszukal...od mojego powrotu minelo ok 4 miesiace on caly czas czeka i niby kocha...ale miedzy czasie hula po dyskotekach i sie niezle bawi ( ja z nim nigdy nie bylam na dyskotece- zawsze jakos nie bylo checi) ... pewnego razu ja poznalam innego chlopaka bardzo mily ,rozsadny i wogole ,ma duzo podobnych cech do mojego bylego...ale moj poblem polega na tym ze ja nadal mysle o tamtym i nie chce sie angazowac w nowy zwiazek , bo nie wiem tak naprawde co czuje ( z tym nowym chlopakiem -jestesmy na stopie kolegow)....Moze ktos byl w podobnie pokreconej sytulacji? i wie jak rozwiazac ten problem ,co zrobic zeby bylo dobrze? nie raniac nikogo...

Szczera rozmowa, i tyle!

ja juz wiele razy rozmawialam z nim ...ale to jest najgorsze ze dalej nie dochodze do konkretnych wnioskow...bo momentami chce sie mu rzucic na szyje a za chwile przypominaja mi sie stare urazy i nie wiem co robic...

Pewnie oboje macie jakieś opory. Trzeba się przełamać, aby ta druga strona zobaczyła, że ci zależy. W przeciwnym razie - błędne koło.