Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość przybrzeżna

Temat dla znających jeden tylko związek.

Polecane posty

Gość przybrzeżna

Miałam taki zamysł aby powstał tu pokoik dla kobiet tworzących jeden typ pod pewnym wględem - mianowicie dla kobiet które mają stałego partnera i są w trwałym związku a wcześniej nie miały żadnych doświadczeń z płcią przeciwną. Uważam że taki brak przeszłości w kontaktach z mężczyznami tworzy wspólną jakość - z jednej strony brak urazów, złych wspomnień, z drugiej brak porównania i niepewność czy to możliwe że to właśnie ten - i stąd może podobne u nas radości i niepokoje, i możemy je porównać, wymienić się poglądami, wspierać się na wzajem. Czy jesteśmy szczęściarami czy też osobami szczególnie zagubionymi i odseparowanymi od życia z powodu niewiedzy? Jak siebie odbieramy? Jak się czujemy się na co dzień tworząc pierwszy związek z nadzieją że to jedyny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ten topik tu sie nie utrzyma
;) Jest zbyt wysokich lotow jak na kafeterie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czasami żaluje że nie dane mi bylo posmakowac jak to jest z innym, wiec troche żaluje a z drugiej strony ciesze sie , jestem ufna, nikt mnie jeszcze nie skrzywdzil

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem ze stałym partnerem i nie załuje ze miałam innego przed nim bo mnie nie kusi ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przybrzeżna
Zacznę od siebie. Mam nadzieję że ktoś jeszcze się odezwie. Mam 31 lat i od kilku lat jestem w związku partnerskim z mężczyzną który bardzo mi odpowiada i planujemy ślub. Jest OK chociaż może nie bajkowo i nie tak jak sobie wyobrażałam. Miewam czasem jakieś wątpliwości ale uważam że one są wpisane w normalne rozważania nad czymś tak poważnym jak małżeństwo. Wcześniej nie miałam nawet przelotnie żadnej "sympatii" a tym bardziej partnera (dotyczy to więzi faktycznych, emocjonalnych, seksualnych) więc czasem niepokoję się że brak mi danych do oceniania związku w którym jestem. Innym razem cieszę się że nie mam żadnych złych wspomnień i mogę z nadzieją tworzyć związek jak i że nie muszę porównywać partnera do poprzednich obiektów uczuć. I tak nam staż leci a ja dumam... ;D Czy miewacie podobne rozterki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przybrzeżna
do osoby z 11:40 : kafeteria, jak ludzie w realu, potrafi zaskakiwać ;D zresztą zobaczymy co wyjdzie pogadać można :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przybrzeżna
Pewnie gdybym miała kogoś przed tym z którym jestem, też bym nie żałowała. W końcu nasze doświadczenia tworzą nas takimi jakimi jesteśmy, wzbogacają, uczą. Ale obecnie jak sobie pomyślę że można oddać wszystko jednej osobie, potem zawieść się i czuć na nowo miłość do kogoś kolejnego to mnie to przeraża i cieszę się że nie musiałam tak targać swoich uczuć. Ale może to rozsądniejsze, poznać różne miłości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kulturasłowa
hmn.. "Uważam że taki brak przeszłości w kontaktach z mężczyznami tworzy wspólną jakość - z jednej strony brak urazów, złych wspomnień" ..tak jakby to, że wcześniej miało się kogos z kim się rozstało było równoznaczne z tym, że ma się urazy i zle wspomnienia. po pierwsze można je miec i w pierwszym związku z innych powodów, po drugie jak się zakochuje na nowo i prawdziwie, dojrzale, to zle wspomnienia i urazy wypleniają się same w miarę czasu (poza jakimś hardcorami typu gwałt, molestowanie emocjonalne; nie mówie o kobiecych paranojach z byle powodu) ja myślę, że doświadczenie czyni mistrza - oczywiście inaczej myślałam podczas pierwszego związku:P że to ten jedyny, że jak cudnie, że do końca życia, że jakie to wyjątkowe. ale chyba większość tak ma. ostatecznie okazuje się, że najwazniejsza jest miłość oststnia, a nie pierwsza. mam parę przyjaciół, którzy od liceum są razem (dziś kończą studia) i razem mają zamiar żyć, jestem ciekawa, jak im sie uloży i trzymam za nich kciuki. ale ja bym nie dała rady. ja wolę szukac, sprawdzać. co nie znaczy, że nie wiadomo ile związkow za mną, żeby nie było:P fajny temat, autorko:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jozkowa
ja z moim mezem jestem od 16-tego roku zycia, pobralismy sie jak mialam 20 lat... jest roznie - raz na wozie, raz pod wozem... zdarzylo sie, ze zawiodlam sie na nim jak cholera - wybaczylam, przeszlismy bardzo wiele dobrych i zlych momentow w swoim zyciu... teraz ogolnie jest w miare dobrze w miedzyczasie poznawalam wielu facetow, ktorzy byli "chetni", moja ciekawosc tego innego byla ogromna, ale w rezultacie stwierdzilam - po co? dlaczego mialabym robic mojemu mezowi przykrosc? dlaczego mialabym komplikowac nam zycie? nie ma sensu! nie czuje sie zle z tym, ze nie mialam wielu innych przed mezem, po prostu przyjmuje to takim jakie jest, to nie jest koniec swiata, tym bardziej, ze z mezem jest mi ok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przybrzeżna
Zarunia... wiesz co mnie niekiedy dręczy? Czytuję tutaj jak dziewczyny piszą że świata poza swoim facetem nie widziały ale rozpadł się im związek, weszły w nowy i dopiero teraz widzą że ten nowy to prawdziwa miłość. A mój związek nie jest jakiś idealny. Może więc coś tracę? A może trzeba wcześniej oberwać po sercu, po nadziei, żeby docenić co się ma? Od razu zastrzegam: ja nie narzekam na mój związek. Piszę tylko o pewnych wewnętrznych niepokojach (które się pojawiają gdy kolejny seks nie dał mi tego co mi się marzy, czy gdy partner straszy mnie swoimi humorami itd itp ;D). Chciałam jednak raczej zobaczyć ile dziewczym jest w podobnej sytuacji i jak ją odbierają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naglębokąwodę
hej, bardzo ciekawy temacik.. coś jakby dla mnie, ponieważ ja również jestem z moim pierwszym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naglębokąwodę
przybrzeżna ja mam podobne rozterki, naprawdę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zazwyczaj w pierwszym związku kobiety duzo łatwiej godzą się z tym, że \"nie jest idealnie\" i traktuja to jako normę, nie wiedząc, że może być inaczej. ok, to jest jakas tam norma, ale myśle, że żeby ją wypracować, trzeba kilka razy ją wybadać. dlatego tutaj szacunek dla tych, które poznaly ją odrazu i sie nie pomyliły:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja wam powiem, ze jestem z facetem od 4 miesiecy i jeszcze nigdy czegos takiego nie przezywalam!!! nazywajcie to jak chcecie- rozowe okulary, zauroczenie :) ja wiem, ze to cos wiecej niz jakies tam inne milostki... tak naprawde to moj pierwszy facet z ktorym laczy mnie prawie wszystko- mowie prawie, bo oczywiscie sa rzeczy, w ktorych mam zupelnie odmienne zdanie :) mam 19 lat i na dzien dzisiejszy moge powiedziec, ze kocham i nie chce nikogo innego... mam nadzieje, ze milosc nie wygasa... bo jesli tak.... to z cala pewnoscia ja rowniez zgasne... pozdrawiam wszystkie szczesliwie zakochane forumowiczki :) a topik bardzo fajny i mam nadzieje, ze sie utzryma- bede tu zagladala :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jozkowa
przybrzezna --> wiesz, moze i cos tracimy, bo nie doswiadczylysmy tej "innosci" i mozliwosci wyboru, porownania... ale nie powinno sie podchodzic w ten sposob do sprawy, bo sie zadreczysz patrz pozytywnie na Wasz zwiazek i Wasza przyszlosc! mysle sobie, ze moze mnie kiedys tez to spotka, ze rozstane sie z mezem i zwiaze z innym (i bedzie mi lepiej niz teraz), ale jesli teraz miedzy mna i obecnym partnerem jest w porzadku to dlaczego mialabym to burzyc? niedawno obchodzilismy 10-ta rocznice slubu :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szatanskaszatyna
Czesc dziewczyny. Ja jestem w 1szym powaznym zwiazku, wczesniej mialam chlopaka przez miesiac ale to nie bylo cos co mozna bylo nazwac zwiazkiem :). Od ponad roku jestem z moim partnerem i jest cudownie pod kazdym wzgledem :). pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naglębokąwodę
ale czy na pewno za pierwszym razem kobieta godzi się na to że nie jest tak jak być powinno? że jest coś źle? a może to zależy od dojrzałości obydwu stron, od wzajemnego zrozumienia? czasem jak wspominam nasz początek, to nie było różowo , kłóciliśmy się i takie tam.. i myślę,że gdybym miała wcześniej jakieś doświadczenia nieciekawe, to może i bym zakończyła ta znajomość a tak dałam szansę i teraz jest dobrze1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przybrzeżna
kulturasłowa: Dzięki za miłe słowa na temat topiku i dzięki za uwagi. Ja siłą rzeczy używam uproszczeń żeby zarysować problem i takim uproszczeniem jest przyjęcie że byłe związki wiążą się z jakimiś negatywnymi emocjami (choćby rozczarowania) i to ma na nas jakiś wpływ. Właśnie jeśli chodzi o mnie to sądzę że dobrze jest poznawać uczucia i życie tak jak ty ale... ja się zawsze bałam i wciąż bałabym się. Pewnie więc coś straciłam i przed czymś się uchroniłam zarazem ;D. No bo w końcu wszystkiego mieć się nie da - zarówno nie wystawiać się na urazy jak i mieć doświadcznie w uczuciach - i ja osobiście wolę dostosować swoje życie edo swoich możliwości niż sprawdzać te swoje możliwości czyli ile mogę znieść. Jozkowa, no mi się właśnie wydaje że warto doceniać spokój psychiczny i nie szkodzić drugiej osobie. Na tym można tyle zbudować... W każdym razie ty to chyba możesz wierzyć w przeznaczenie ;). Odpowiada ci twój mąż pod każdym względem? Dobrze ci z nim?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"ja wiem, ze to cos wiecej niz jakies tam inne milostki...\" he he, ciesz się ciesz, najfajniejsze chwile łapiesz. gratuluję która z nas tego nie przechodziła...kilka razy:P a potem przy rozstaniu te chore akcje, że \"to był inny związek niż wszystkie, nikt mnie nie kochał jak on, to było wyjatkowe\" :P a prawda jest taka, że miłośc miłością, ale schemat jest. warto go powielać, żeby szczegóły jego poznawać, bo to rozwija. tak myślę. bo mnie rozwija przynajmniej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przybrzeżna
Hehe... tyle się napisałam i wcięło mi wszystko przy próbie wysłania (serwis na moment padł, zauważyłyście?). W każdym razie wczytuję się i masa tu pozytywnych uwag. Na pewno przebija taki sens że warto wierzyć w swój związek i jednocześnie wiedzieć że jak się nie uda, to nie jest on jedyną dobrą rzeczą jaka ma nas spotkać :D. Ja czułam się w swoim dobrze chociaż w niego nie wierzyłam - a jest coraz lepiej, jak u nagłębokąwodę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jozkowa
przybrzezna --> tak, dobrze mi z nim, nie zawsze jest idealnie, ale nie narzekam... boli mnie troche to, ze maz ma malo czasu dla nas (dlugo pracuje) i nie zawsze docenia to, co ma (wspaniala zona ;-) i syn) poza tym jest ok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jozkowa
ano kafe ostatnio szwankuje :-O juz nie zlicze ile mi postow zezarlo! 😠

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niunia....
Jestem od niedawna po slubie z jedynym mezczyzna mojego zycia i poki co jestem szczesliwa i zadowolona:-). Byly kiedys ciezsze chwile, teraz tez zdarza sie, ze sie spieramy, ale wydaje mi sie to normalne, przeciez nie jestesmy identyczni;-). Mialam tez watpliwosci przed slubem, bo wiadomo chcialabym zeby to byl zawsze ten jeden jedyny, a to bardzo powazna decyzja. Czasami tez sie zastanawiam jakby to bylo z innym, ale przeciez to tez bylby mezczyzna i zawsze mogloby byc gorzej;-), a mojego meza kocham i daje mi wszystko czego potrzebuje, wiec tak rozwiewam moje watpliwosci. Co do urazow, to ja mialam ogolny problem zeby zaufac jakiemukolwiek mezczyznie i bardzo sie ciesze, ze sie przemoglam, ale to skutek pewnych przezyc rodzinnych. Mysle, ze to duze szczescie zostac ze swoja pierwsza miloscia, a najwieksze jak tak samo bedziemy pisac za lat 10, 20, ...;-). Moze faktycznie wtedy bardziej nam zalezy, bardziej sie staramy o zwiazek, bo chcemy zeby zawsze tak zostalo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmn szczęście jest szczęściem bez względu na to, czy facet jest tym pierwszym, czy drugim, czy piątym, tylko na to, czy jest ostatnim i czy jest z nim nam dobrze. dla mnie staranie sie dla idei - \"bo to pierwszy\" - jest staraniem się dla idei mało ważnej. mamy sie starac, bo kogoś kochamy i jesteśmy kochane i mamy to wiedziec, a nie wymyślać sobie ideologie, które w gruncie rzeczy nic nie znaczą. podchodzi mi to pod ten typowo babski schemat myślenia o tym, jak to trzeba sie starać (i to często w dodatku cierpiąc), bo to ten jedyny, szczególny, wyjątkowy, bo tak nas kocha, bo nikt inny...o nie nie, zakrzywianie rzeczywistości. mamy sie starać, bo my kochamy, bo on kocha, bo też sie stara i bo warto. reszta to konstrukty naszej wyobraźni. tak myślę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jozkowa
kulturaslowa --> no i to jest odpowiednie podejscie do sprawy! :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
he he dzieki ale wypracowałam je dopiero po ostatnim zakończonym niedawno związku, gdy przegięłam z tymi wszytkimi ideologiami:P teraz juz wiem, co ma się liczyć. powracając do tematu - stąd mój podziw dla tych, co znają tylko jeden związek i są szczęśliwe. ja tam czuję, że z moją niestabilną naturą to trochę ich jeszcze przede mną:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fdfg
fajnie macie, ja bym chciala miec tylko jednego faceta na cale zycie... ale niestety to bardzo ciezkie. trafilam na jednego, myslalam ze to ten, a on okazal sie zuoelnie kims innym. i juz sie skonczylo niestety. cięzko trafic za pierwszym razem na tą wlasciwą osobę, ten komu sie to uda ma duze szczescie. wyprobowywanie kilku facetow jakos mnie nie bawi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie podchodzę do tematu nowych związków jak do zabawy. one mają mnie nie bawić (nie w sensie dobrej zabawy, to ma być:)) ale przede wszytkim uczyć. każdy nieudany zwiążek, to było takie kolokwium. czekam na egzamin, ktorym będzie facet chcący spędzic ze mną całe zycie. nie ma co podchodzić do tego jak do dramatu i zazdrościć innym, bo wstrzelili się w swoje ideały za pierwszym razem, nie rozumiem tego, takie szukanie problemów i kolejnych elementów, dzięki którym można sobie ponarzekać. (babskie, zbędne, nie do usprawiedliwienia:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przybrzeżna
hmmm... mąż który dużo pracuje to chyba właśnie taki który docenia rodzinę i chce dużo im dać... hihi... śmieję się bo u mnie wśród bliskich są wyłącznie mężczyźni niepracoholicy ;D Trochę już tu się wspominało o codziennych sprawach ale jak wam się układa na co dzień? Bo wiecie... ja jestem sobą zaskoczona. Nie nuży mnie ciągłe bycie z nim (a byłam zdeklarowaną samotniczką). Nauczyłam się i lubię gotować. Robię mu kanapki do pracy(!). Umiemy współpracować, dawać sobie uczucie. Nawet codzienność mnie cieszy a rutyna... daje przyjemność(!). Tylko... boję się macierzyństwa (a uwaga, mam te wspomniane 31 lat). I tak właśnie się zastanawiam - w ramach gdybania - czy gdybym już od dawna próbowała życia w związach, spełniała się emocjonalnie, wciąż spodziewała czegoś po nowym związku i tęskniła za rozwijaniem partnerstwa, to czy nie byłabym bardziej przygotowana na dziecko (gdybym już raz czy drugi kochała tak że mówiłoby się o dziecku a potem nic w tego - może pełniej tkwiłabym w tej rzeczywistości gdy już dziecko się szykuje a tak mam wrażenie że problem dziecka mnie nie dotyczy)? Sorry że nie wyszło mi jaśniej ;P. Bo może dlatego nie jestem jeszcze gotowa na dziecko - że tworzenie pary jest dla mnie czymś świeżym (trzy lata razem to niemało ale i tak dopiero start w ten etap życia)?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja z moim mężem jestem od 16 roku życia. on starszy doświadczony. ja niewinna :D wszystkiego mnie uczył, tzn pokazywał mi świat rozkoszy, choć miał kobiety przede mną twierdzi, że żałuje, bo to ze mną jest mu najlepiej i chciałby cofnąć czas i mieć mnie jako jedyną swoją kobietę. mówi, że odkrywał świat zmysłów ze mną na nowo. czy żałuję, że jest jedyny i nigdy nie miałam innego? nie żałuję. jest mi z nim bardzo dobrze zarówno jako z partnerem życiowym jak i kochankiem. a czy myślałam kiedyś o innych? owszem, kto nie myśli, kto nie miewa fantazji... taka już nasza natura ludzka :) ale czy zdecydowałabym się spróbować czegoś innego? NIE! jeśli jest dobrze i mam wszystko czego mi trzeba to po co szukać czegoś innego tylko dlatego, że to mogłoby się okazać lepsze... a wcale nie musi fajny topik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×