Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zniewolona

toksyczny związek? zniewolona

Polecane posty

Gość no to niezlehn
to bylo do mnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do autorki. Gdyby on się z Tobą nie chciał spotkać to zaraz byś dramatyzowałam, że kogoś ma, że nie chce Cie itd.... a jak facet jest zakochany, zazdrosny i chce spędzać z Tobą czas to też źle ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wez kobieto rozrozniaj
normalna zazdrosc od nienormalnego zwiazku,jak sama nazwa wskazuje toksycznego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czibiuska
oooo luduuuuu co tu duzo gadać widzicie to wszystko ale i tak macie nadzieje ze to sie zmieni...prosze was ..bo mi rece opadają..miałam takiego typa w dmu i wiem co to znaczy..teraz z biegiem czasu zastanawiam sie jak udało mi sie utrzymac kontakt ze znajomymi,dziwie sie ze mam ich nadal...a ty autorko nie patrz na to ze jego rodzina jest po twojej stronie ...bo jego rodzina spedziła z nim tyle czasu ile musiałą a teraz ty niby masz sie borykac reszte zycia? no wybacz ... nie rozumie gdzie sie tacy samolubni bo tylko tak to mozna nazwać samolubni,egoistyczni faceci rodzą... A gdzie partnerstwo?przyjazn?szacunek ????a o zrozumieniu to juz nie wspomne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kiedy ja byłam chora i powiedziałam swojemu ówczesnemu facetowi, że nie ma co sie spotykać akurat teraz, to i tak przyszedł :) Po drodze poszedł do apteki, pokonferował z panią aptekarką i zjawił sie u mnie z siatką z witaminami, gripexami i sokiem pomarańczowym. I chyba tak powinno być. A Ty , droga Autorko, kopnij tego swojego faceta w tyłek, tylko porządnie. Jestem w stanie zrozumieć egoizm i egocentryzm, ale takie coś to już jest nie do przyjęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paparapa
Mieszkam od 2 lat z facetem, od prawie 3 jestesmy razem, wlasciwie to los zmusil nas do zamieszkania razem, ale cieszylismy sie tym jak dzieci. Teraz jestem po prostu zmeczona, kocham go i mam wielki szacunek dla wszystkiego co dla mnie zrobil, lecz jest inaczej. Wraca do domu, wyrzuca z siebie wszelkie mozliwe pretensje i dopiero siada do obiadu. W momentach krytycznych jest obok, slucha, doradza, ale gdy przychodzi taki dzien jak co dzien, jest nieobecny. siada do komputera i nie ma go. po prostu go nie ma, nie zauwaza mnie, wogole nie poswieca mi uwagi. Ostatnio chcial na jakis wieczor umowic sie z kolega, kolega odmowił, ale gdy juz ja chcialam w ten sam wieczor z nim wyjsc, nagle okazalo sie ze nie mam czasu, pieniedzy i ochoty. Duzy wpływ na to wszystko może miec to, ze w ciagu 3 lat przytylam ponad 30 kg, ale nie powinien mnie za to karac, kiedy ten rozrost byl skutkiem zazywania tabletek antykoncepcyjnych, ktore wlasciwie bardziej bralam dla jego poczucia bezpieczeństwa w tych sprawach niz włąsnego. Nie ma rodziny i wlasciwie sama sie na niego zdalam, nie mam domu, ale to co zaoferował ( wspólne wynajecie mieszkania) nie było dla mnie głównie zabezpieczeniem finansowym, lecz radością bycia z kimś, komu by się chciało nieba przychylic. Teraz nie wiem co sie dzieje, juz dawno stracilam pewnosz siebie, a przeciez zwiazek powinien dowartosciowywac, slysze jaka jestem gruba i leniwa ( trudno po 10-12 h w pracy myslec jeszcze o cwiczeniach), a najczesciej slysze warczenie osoby, ktorej moja obecnosc, dzialalnosc i slowa sa nie na reke. Nie wiem co czuc, nie jestem kims kto pochopnie podejmuje decyzje, ale po prostu nie moge juz sama siebie zniesc, z radosnej dziewczyny stalam sie nudna, zrzedliwa, marudna i dociekliwa baba, która obawia sie zdrady fizycznej i obojetnosci emocjonalnej, a mam dopiero 22 lata. Prosze, pomozcie, juz nawet rozmowy nie pomagaja, dowiaduje sie w nich, ze mam tylko wymagania a nie daje nic od siebie, nie staram sie i tylko narzekam na niego. wiec juz nie rozmawiam, to nie odnosi skutku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to tylko jaaaa23
paparapa o kurcze nie mow tak ze bralas tabletki glownie dla swojego bo to czysta glupota, poza tym juz przy 20 kg za duzo, a nawet 10kg dlaczego Cie to nei zastanowilo i nie odstawilas tabletek? poza tym nawet jak sie bierze tabletki to kontrolujesz to ile zjesz. No niby zgadzam sie ze w idealnej milosci to on powinien Cie kochac mimo wszystko, ale to tylko mrzonki. W rzeczywistosci jest tak ze poped musi byc podstawny, nie podniecasz go i nie krecisz, zrob cos z tym to wroci zainteresowanie. moze byc tez tak ze on sie wstydzi z Toba pokazywac? no nie wiem, podpytaj go troche, powiedz zeby szczerze sie wypowiedzial na ten temat i ze sie nie obrazisz. tylko sie nie obrazaj :) Dbanie o siebie to podstawa i nie mowie tu o dbaniu dla partnera. Rob to dla siebie, przeciez 30kg za duzo to strasznie niezdrowo! Posluchaj mojej rady a bedzie o niebo lepiej- zajmij sie soba, daj sobie pare miesiecy na prace nad wlasna waga. Raczej te 10-12 godzin nie pracujesz fizycznie, wiec mimo ze jestes zmeczona (mysle ze do tego nadwaga tez sie przyczynia) to pocwicz troche, wyjdz na spacer, zapisz sie na basen. Jestes wartosciowa kobieta, ale sama temu przeczysz w ogole o siebie nie dbajac. Schudniesz to gwarantuje ze podskoczy Ci samoocena i samopoczucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paparapa
po pierwsze, nie napisalam ze mam problem z jedzeniem, przytylam poniewaz zachorowalam na tarczyce w wyniku brania zle dobranej ilosci hormonów po drugie, kiepsko doradzasz skoro skupiasz sie na popedzie ( którego mu nie brak) a nie widzisz, ze ja pytam jak poradzic sobie z problemem o naturze bardziej emocjonalnej niz fizycznej po trzecie- uwazam ze idealna milosc istnieje i zal mi wszystkich ktorzy w to nie wierza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Margaritta567
Moim zdaniem jedynym rozwiazaniem w tej sytuacji bedzie rozmowa..sczcera.. powiedz mu wszystko co lezy ci na sercu.. i oboje dojdzcie do porozumienia bo sama tutaj nic nie zdzialasz!! albo wyjedz gdzies na pare dni..odpocznijcie od siebie zatesknicie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upuppu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorko topiku
Po pierwsze: to nie miłość i to nie związek. Gdzie szacunek, gdzie akceptacja, gdzie wsparcie? To jakiś obraz związku w krzywym zwierciadle. Z związkach damsko-męskich obie strony odkrywają swoją emocjonalność, zdolność/niezdolność do uczuć wyższych, stopień panowania nad egoistycznymi popędami, dojrzałość emocjonalność. Jego miłość do jedna wielka ambiwalencja: kocham więc nie nawidzę. RTo ni miłość, to potrzeba zagarnięcia na własność, dominacji i kontroli. Im bardziej Cię kocham tym głębiej wbiję Ci nóż w plecy. Można go określić jako człowieka chorego emocjonalnie. Im więcej Tobie podobnych ofiar na jego drodze, tym dalej mu do wyzdrowienia. SMute jest też to, że w Tobie jest potencjał do bycia ofiarą... Myślę, że powinnaś się głęboko nad tym zastanowić, bo nie tylko jego emocjonalność jest odchylona, Twoja również. NIestety. Nie ma w Tobie przekonaia iż należy Ci się szacunek, miłość i wsparcie. I dopóki tego przekoania nie będzie, wciąż będziesz ofiarą kogoś takiego. Uświaom sobie, że szanująca się, zdrowa kobieta już dawno by się z nim rozstała. I pamiętaj jeszcze jedno, im bardziej będziesz mu ulegać, tym mniej Cię będzie szanował i tym gorzej traktował. Aż w końcu on sam Cię zostawi lub zdradzi, bo będzie Tobą gardził. Radzę, weź się za siebie, póki odpowiadasz tylko za własne życie, gorzej jak pojawią się dzieci. niebezpieczne symptomy poni¿ania: • wzbudzanie niepewnoœci, • projekcja zachowañ i uczuæ, • ocenianie, • manipulowanie, • podstêpny atak, • podwójny komunikat, • ucinanie rozmowy, • podbudowywanie i deprecjonowanie ofiary, • kreowanie sytuacji patowych. W przypadku większości osób, które robią coś złego, normalny proces przebiega następująco: 1. Robimy coś źle. 2. Czujemy się winni. 3. Przyjmujemy za to odpowiedzialność. 4. Odbywamy pokutę. To najbardziej terapeutyczny, funkcjonalny sposób radzenia sobie z błędami w naszym społeczeństwie i w naszym życiu. Jeśli oszukamy kogoś na kilka dolarów, czujemy się winni. Potem mówimy temu kogoś, że go oszukaliśmy, i oddajemy odliczoną kwotę. Proste. Czyste. Terapeutyczne. (Możesz też zmówić parę „zdrowasiek”, jeśli chcesz). Niektórym osobom takie postępowanie nie mieści się w charakterze. Być może tak długo już tkwią w błędzie, że nie mogą sobie pozwolić na jeszcze jeden błąd. Ich dysfunkcjonalne podejście jest takie: 1. Robią coś źle. 2. Nie mogą sobie pozwolić na poczucie winy, więc w zamian za to usprawiedliwiają to, co zrobili. 3. Nie mogą przyjąć odpowiedzialności, więc obwiniają ofiarę. 4. Nie mogą odpokutować za swoje czyny, więc przestają szanować ofiarę i poniżają ją we własnych oczach. Potem łatwiej jest im powtórzyć pierwszy krok. Przedstawiałem tę teorię wielu duchownym na moich zajęciach i otrzymywałem pozytywne informacje zwrotne. Metoda dysfunkcjonalna wydaje się zaczynać cykl, który trwa, dopóki ofiara nie wywalczy sobie szacunku, sprzeciwiając się oprawcy. Prześladowca może wtedy czuć się ukarany i cykl chwilowo zostaje przerwany (do następnego razu). Mówiąc bardziej szczegółowo, większość osób wie, co by się mogło wydarzyć, gdyby Józek skrzywdził Kazia: Kaziu miałby wtedy ochotę skrzywdzić Józka. To bardzo proste. Ktoś robi coś, żeby Cię skrzywdzić, a wtedy Ty chcesz zrobić coś, żeby się na nim odegrać za swoją krzywdę. Jednak większość osób nie jest świadoma następującej kolejności wydarzeń: 1. Józek krzywdzi Kazia (np. poniża go). 2. Kazio jest nieświadomy tego, że Józek go skrzywdził, ale czuje się źle. 3. Józek dostrzega, że Kazio czuje się źle, i widzi również, że nie zamierza odegrać się za swoją krzywdę. 4. Józek nie może sobie pozwolić na błąd (poczucie winy). Aby czuć, że postępuje właściwie, zaczyna wymyślać „rozsądne” powody zranienia Kazia. Józek może powiedzieć sobie: „No cóż, każdy, kto pozwoliłby się podeptać w taki sposób, zasługuje na takie traktowanie”. Albo może powiedzieć: „Tak to właśnie jest z tymi nic niewartymi ludźmi, zasługują na to, żeby ich podeptać”. 5. Gdy Józek usprawiedliwił już zranienie Kazia, będzie nadal go ranił na podstawie swoich wymyślonych wymówek. 6. Józek traci szacunek dla Kazia, ponieważ ten pozwala się tak traktować. Może to trwać, dopóki Kazio nie załamie się nerwowo albo — co gorsza — dopóki w końcu nie sprzeciwi się Józkowi i nie powie czegoś w stylu: „Słuchaj, do diabła! Nie mam zamiaru dłużej znosić takiego traktowania, ty @#*!”. Jeśli Kazio czuje się gorszy jako człowiek, może pozwolić Józkowi na takie traktowanie. Być może znasz kogoś, kogo uważasz za dobrego człowieka, a kto wytrzymuje z osobą, która zmienia jego życie w piekło. Zastanawiasz się, dlaczego on to znosi. Być może uważa, że nie jest wart, by być z kimś lepszym. Nie potrafi zaakceptować tego, że ktoś jest dla niego miły. Przyciągają go ludzie, którzy źle go traktują. Był w stanie poradzić sobie z poniżaniem — w końcu przetrwał, prawda? Ale jeśli usłyszy jakąś pochwałę albo ktoś obdarzy go uczuciem, nie będzie wiedział, co z tym zrobić. Osoba, która poniża, nie zawsze jest sk…. Pasywno- -agresywna ofiara może wykreować scenę, w której wygląda na to, że jest poniżana. Kazio mógłby wystawić się na złe traktowanie poprzez bycie słodkim do obrzydzenia i kulenie się w obecności Józka. Czy kiedykolwiek spotkałeś kogoś, kogo miałeś ochotę poniżyć? Ten ktoś mógłby wyglądać jak najmilsza osoba w mieście, ale często popełniała nieświadome, drobne „błędy”, bez brania za nie odpowiedzialności. Mógłby na przykład cały czas się spóźniać, a potem wymyślać najróżniejsze wymówki, płaszczyć się przed Tobą i sprawiać, że wyglądasz na ostatniego drania, ponieważ się na niego gniewasz. Ta osoba zawsze Cię przygnębia, a kontekstem interakcji z nią jest zawsze „popatrz, jakim jestem zerem”. Zazwyczaj nie mamy szacunku dla kogoś, kto nie ma szacunku dla siebie samego. Gdy gratulujesz takiej osobie, twierdzi, że nie ma powodu, bo nie potrafi mieć o sobie dobrego zdania. Może być świetną osobą, a jednak przyciąga poniżaczy jak magnes. Będzie woleć ciężkie chwile z kimś, kogo ogół uważa za drania, zamiast spokojnie żyć z kimś lepszym. Jeśli jesteś w związku z taką osobą, nastaw się na to, że będzie Ci próbowała ciągle udowadniać, jaka jest beznadziejna. Musi czuć, że „ma rację”, myśląc, że jest ofiarą. Będzie tak kreować różne sytuacje, żeby „prawda” wyszła na jaw. W przeszłości takiego człowieka był poniżacz… a teraz tkwi w jego umyśle i działa na jego szkodę. Ale uważaj — jego poczucie beznadziei uwielbia towarzystwo. Poniżacz kreuje kontekst, który głosi: „Nie masz racji. Nie masz racji”. A ofiara postrzega się jako ofiarę i nie chce przejąć odpowiedzialności za własne życie, więc mocno się stara, żeby udowodnić, że naprawdę jest ofiarą i „ma rację”. Ofiara będzie ciągle testować Twoją cierpliwość opowiadaniem o swoich życiowych niepowodzeniach. Tragiczne okoliczności, wciąż pijany mąż, dom zniszczony w pożarze, bezrobocie — za wszystko można obwinić kogoś innego. „Oni” znów to jej zrobili. Wyjaśni szczegółowo, że nic nie mogła na to poradzić. „Samochód zjechał z drogi i uderzył w drzewo” (a ona tylko przypadkiem siedziała pijana za kierownicą). Potem zabrali jej prawo jazdy, więc straciła pracę. Albo wyrzucili ją po sześciu miesiącach świetnej pracy, tylko dlatego że nie mogła przyjść do pracy. Bardzo zabiega o to, żebyś się z nią zgodził, bo wtedy będzie się czuć usprawiedliwiona w swoim odczuciu, że jest ofiarą. Taka osoba może nie doceniać niczego, co dla niej zrobisz, ponieważ czuje, że na to nie zasłużyła. Rzadko uda się ją zadowolić czy uszczęśliwić. Szczęście dla niej nie istnieje. Tacy ludzie są idealnymi małżonkami poniżaczy, ponieważ karmią się poczuciem nieszczęścia. Jeśli w życiu za dobrze im się układa, będą się starać wykreować niepowodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miłość jest ślepa
MIŁOŚĆ TO SZCZĘŚCIE I RADOŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! -zawsze bądz sobą!!!!! jeśli pozwolisz komuś sterować swoim życiem nigdy nie bedziesz szczęśliwa........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chlopak_zniewolonej
Dowiedziałem się od swojej dziewczyny o tym temacie i postanowiłem się do niego ustosunkować, ponieważ wiele osób określiło mnie mianem psychopatycznego chłopaka, który czerpie przyjemność z poniżania, kontrolowania oraz wyładowania własnych życiowych frustracji na innych osobach. Zabrakło trochę faktów, o których moja dziewczyna nie wspomniała. Łatwo się ocenia innych nie znając faktów, dlatego postanowiłem część z nich napisać, aby rozjaśnić sytuację jaka panuje w naszym związku. Forum kafeterii co prawda nie wydaje się najlepszym miejscem do tego, ale skoro moja dziewczyna tak wybrała, to ja nie widzę powodu do tego, żeby tego nie kontynuować. Kiedy zaczęliśmy się spotykać była w związku z innym chłopakiem, czego nie wiedziałem i dowiedziałem się o tym pół roku później, ponieważ zapomniała mi o tym powiedzieć. Przez pół roku okłamywała mnie na temat swojej przeszłości. Czym to się objawiało ? Np. tym, że robiła z siebie cnotkę, która uprawia seks tylko z facetami, których naprawdę kocha. Prawda okazała się nieco bardziej brutalna i wyszło na jaw między innymi to, że nie dość ze spotykała się z facetami na jedną noc, to potrafiła mi wmawiać przez pół roku, że to byli tylko koledzy i nic ich z nimi nie łączyło. Odpowiedzią na moje pytania, czy z nimi spała było jej obrażanie się na mnie z powodu tego, że zadaję jej takie głupie i nie mające żadnych podstaw pytania. Napisałem, że prawda wyszła na jaw. Zastanawiacie się czy mi o tym powiedziała ? Otóż nie. Poprosiła mnie o to, abym zrobił jej porządki na komputerze i w momencie robienia kopii zapasowej plików, dotarłem do archiwum gg, gdzie w pierwszej wiadomości w tymże archiwum, chwaliła się koleżance jaki to boski seks przeżyła z gościem kiedy zdradzała swojego poprzedniego chłopaka i zastanawiała się czy przypadkiem nie zaszła przy okazji z nim w ciąże i co będzie musiała powiedzieć swojemu chłopakowi, żeby uwierzył, że to może być jego dziecko. Kiedy pokazałem jej to archiwum i zapytałem się czy są jeszcze jakieś fakty z jej życia o których mi nie powiedziała, rozpłakała się i patrzać mi prosto w oczy zacząła mówić, że to było tylko raz - przypadkiem i nic podobnego do tego się nigdy nie wydarzyło. Niestety prawda znów okazała się dużo brutalniejsza ponieważ po tym jak pokazała mi swój pamiętnik dowiedziałem się o kolejnych kłamstwach na jej temat. Nie ma sensu chyba bardziej rozpisywać się na ten temat, ponieważ te fakty są wystarczające do tego, aby uzasadnić to, jak bardzo zdrzadziła moje zaufanie do niej. Zależy mi na tym, aby poznać opinię osób, które już w tym temacie się wypowiadały. Czy dalej tak bardzo krytycznie bedziecie odnosic się do mojej osoby po przeczytaniu tego wszystkiego ? Napiszę jeszcze dlaczego jestem tyranem i dlaczego tak często sie kłocimy : oczekuję tego, aby była ze mną szczera nawet jeżeli prawda nie jest miła. tego dalej czasami nie udaje mi się wyegzekwować i o niektórych sytuacjach dowiadują się sporo po czasie. Jeżeli nie chce powiedzieć mi prawdy i wiem, że coś ukrywa to nie jestem dla niej miły. Przyznaję się do tego, ale nie udało mi się znaleźć lepszego sposobu na to, żeby była ze mną szczera. Czekam na wasze odpowiedzi i ewentualnie pytania jeśli macie jakieś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uwolniona_gina
Kochane dziewczyny, jest 11 rano, piękna niedziela, zazwyczaj o tej porze uprawiam jogging, albo spędzam godziny na sali treningowej. Tym razem jest inaczej, siedzę tu i wertuję kaferetię, wyszukując słowo "toksyczny". Robię to po to, by zyskać siłę, bo 2 tygodnie po raz kolejny odeszłam od mężczyzny, który zamienił mnie, inteligentną, świetnie radzącą sobie w życiu, przebojową kobietę, w płaczące i bezradne dziecko, które nie ma siły przeciwstawić się krzyczącemu, pokazującemu fochy mężczyźnie (tu słowo mężczyzna zdecydowanie powinno być zastąpione innym, bo z mężczyzną ten ktoś niewiele ma wspólnego - niech będzie facet). Spiszę moją historię, tak jak robią to mojej poprzedniczki, bo wierzę, że to będzie dla mnie ukojeniem i lekarstwem. Będzie długo, za co przepraszam, gdyby jednak któraś z Was zechciała przeczytać, będzie mi miło. I może to którejś z Was pomoże. Gdyby któraś z Was, nie dotarła do końca, nie szkodzi. Pisanie będzie dla mnie lekarstwem. Etap I. Miłość od pierwszego wejrzenia. Poznaliśmy się 3 lata temu, to była miłość od pierwszego wrażenia, spotykaliśmy się codziennie, jemu też zależało na tym, żeby bardzo szybko namówić mnie na sex - tak więc też się stało. Na trzeciej randce został na noc. Wcześniej bardzo podkreślał, że sex jest bardzo dla niego ważny, że uwielbia to robić i że nie traktuje dziewczyn, jako łatwe. Wyznaje swobodę sexualną, i to same prawa mają kobiety, jak i mężczyźni. Przysyłał kwiaty, zabierał na kolacje, spacery, powiedział, po tygodniu, że kocha. Było cudownie.Bardzo szybko postanowiliśmy zamieszkać razem, po 4 miesiącach znajomości spakowałam swoje rzeczy i przewiozłam je do jego mieszkania. Miałam przyjechać do niego przed 23 grudnia, chciałam, aby nasze pierwsze święta spędzone były już naprawdę razem. Moje mieszkanie było puste. 23 grudnia wracałam z pracy cała szczęśliwa, z wielką radością szłam na targ świąteczny kupić prezenty dla niego i dla całej mojej rodziny:) Telefon. To był ten pierwszy raz, kiedy pamiętam. "Nie możesz się teraz do mnie wprowadzić, może po świętach, pokłóciłem się teraz z moimi rodzicami i siostrą, jestem wkurwiony,....." Nie pamiętam, co wtedy powiedział jeszcze, ale zrobiło mi się strasznie przykro. Zrozumiałam, że on się wtedy z tego nie cieszył tak, jak ja, i byłe drobiazg może spowodować, że on zmieni zdanie. Jakoś się jednak stało, że przekonałam go, że moje rzeczy są już u niego, że i tak będę się wprowadzać, więc zostaję. Wstawałam wcześniej niż on do pracy, kilka godzin wcześniej. Rano, żeby go nie budzić, poświęcałam tylko 20 minut na przygotowanie się odo pracy, po ciemku, szybciutko, nie miałam tam swojego miejsca, gdzie mogłabym poprzymierzać ubrania, zrobić cokolwiek. On zaczął mieć problemy w pracy, pokłócił się ze swoim wspólnikiem, problemy wynikały z zaniedbań jego wspólnika. Skrytykowałam więc go, i to był błąd, bo to przecież był jego przyjaciel, i jakim prawem ja wypowiadam o nim jakieś złe słowa! A ja przecież chciałam tylko dla niego dobrze, chciałam stać po jego stronie, przeciwko złemu wspólnikowi. Strasznie się wtedy na mnie zdenerwował, wyszłam z domu i chodziłam przez godzinę sama po ulicach, usiłując opanować moje zdenerwowanie. Jak wróciłam, to nie było lepiej, oberwało mi się, że jestem głupia, bo chodzę sama po nocy. Później dowiedziałam się, że on nie wierzy w miłość, bo przecież zawsze można kogoś przestać kochać, poznać kogoś innego, nie ma czegoś takiego jak miłość na całe życie, nie można nikomu nic obiecać, a małżeństwo to już jest największa głupota, no może ewentualnie można kogoś poślubić, jak się z nim jest 10 lat i ma się absolutną pewność. Dzieci też nie wchodzą w rachubę. To jego podejście zaczęło mnie poważnie zastanawiać, czy z tego coś będzie, bo przecież ja wierzę w szczęście, w życie razem, wspieranie się w trudnych chwilach, w ulotne radości dnia codziennego. Ale dobrych chwil było też dużo, więc trwałam przy nim. Zaprzyjaźniłam się z jego mamą, z całą jego rodziną. On nigdy moich rodziców nie odwiedził, bo o czym miałby z nimi rozmawiać? Minęły 4 miesiące. Rozchorowałam się, on przeniósł się do drugiego pokoju, żeby się nie zarazić. Czułam się wtedy bardzo źle, a jeszcze bardziej dlatego, że wcale nie otrzymałam żadnej opieki, byłam tylko wołana do drugiego pokoju na sex, sex który wtedy przestał zawierać jakiekolwiek uczucia z jego strony i czułam się po tym źle (nie mówiąc, że jestem chora). Kolejne dni były bardzo zimne, on prawie nie odzywał się do mnie, a ja nie wiedziałam, co się dzieje, bo przecież nie zrobiłam nic złego, a on traktuje mnie tak, jakbym mu przeszkadzała, nie chce rozmawiać ze mną? Dotknął mnie dziwnie palcem, taki dotyk, osoby, która wcale nie jest ci bliska? Zapytałam się, co sie dzieje. Powiedział, ze nic. No jak to, przecież widzę, że jest coś nie tak, jesteśmy ze sobą, więc rozmawiajmy ze sobą, chcę wiedzieć, jeżeli coś jest nie tak? Zabrał mnie na przejażdżkę, wywiózł mnie za miasto. Tam powiedział, że nie układa mu się w życiu zawodowym. "Ale nie tylko z mojego życia zawodowego jestem niezadowolony, z prywatnego też, już Cię nie kocham". Jak to? To niemożliwe? To jest nienormalne! Tydzień temu mi mówił, że mnie kocha? Jedliśmy naleśniki w naszej ulubionej knajpce? A teraz mnie nie kocha. Chciałam wtedy umrzeć, nigdy nie czułam takiego bólu. Niestety byliśmy daleko i musiałam spędzić całą drogę razem w samochodzie, to były dla mnie tortury, chciałam prowadzić, nacisnąć na gaz, albo uciekać jak najszybciej. Tak bardzo go kochałam, nigdy wcześniej nikt nie był dla mnie tak bliski. I co? Wysiedliśmy z samochodu, nie weszłam z nim do domu. Pobiegłam do mieszkania moich rodziców. Następnego dnia, gdy go nie było zorganizowałam przy pomocy moich przyjaciół ekipę przeprowadzkową. Przeniosłam się do rodziców, którzy widzieli jak płaczę i cierpię. Przestałam jeść, przez wiele dni piłam tylko szklankę soku pomarańczowego jak czułam wielki ścisk w żołądku, ale nie byłam w stanie nic przegryźć. Cały mój czas spędzałam z przyjaciółkami na treningach, żeby tylko nie myśleć. Bardzo schudłam. Ale wszystko pewnie wróciłoby do równowagi, gdybym wtedy zakończyła to definitywnie i nie pozwoliła się tak traktować, bo to był dopiero przedsmak mojego cierpienia. Etap 2. On chce zostać moim przyjacielem. Troszczy się o mnie. Wtrąca się w moje życie. Zaczęliśmy sypiać ze sobą. Pokłóciłam się z rodzicami, którzy byli niezadowoleni z tego, że dalej utrzymuję z nim kontakt. Musiałam się wyprowadzić do niego, bo przecież jest moim przyjacielem. Cały czas cierpiałam, to był najgorszy okres w moim życiu, kiedy stałam się tylko dziewczyną do łóżka. Moje mieszkanie było wynajęte, więc nie miałam się gdzie podziać. Moi lokatorzy się jednak wyprowadzili, więc wprowadziłam się z powrotem do siebie. Jeszcze jakiś czas się z nim spotykałam, ale w końcu za dużo mnie to kosztowało nerwów, więc postanowiłam, że to koniec naszej znajomości, Wykupiłam wycieczkę zagraniczną, i postanowiłam pojechać sama na wczasy, które miały mi pomóc, uwolnić się od niego i zapomnieć.Udało się.2 tygodnie a ja nie wysłałam żadnego smsma, raz mi się tylko śnił, okropny sen, że był w łóżku z inną dziewczyną , a ja to wszystko widziałam. Na wakacjach poznałam mężczyznę, letni romans, skutecznie pozwolił mi wybić moją dawną miłość z głowy. Wszystko się zmieniło. Byłam sama i szczęśliwa. Nawet koledzy w pracy mówili, że wreszcie jestem sobą, że jestem zupełnie inną osobą. Ogromna różnica, na plus. Etap III. Popełniłem straszliwy błąd. Bardzo Cię kocham i chcę wrócić do Ciebie. Gdy osiągnęłam już duchową równowagę, spotkałam go raz w mieście. Powiedziałam tylko cześć i poszłam dalej. Byłam wtedy piękna, zadbana, szczęśliwa i spokojna. On też to zauważył. Zaczęły się maile, smsy, prośby i nalegania, żebym się z nim spotkała. Nie wiedziałam co robić, postanowiłam spotkać się raz, nie była to przemyślana decyzja. W kinie byłam z nim szczęśliwa, cały czas rozmawialiśmy, on głaskał mnie po ręce. Było tak miło. Poszliśmy na kolację. On powiedział, ze chce wrócić i zapytał, czy jestem w stanie mu dać jeszcze jedną szansę. Zwodziłam go, bo nie wiedziałam co odpowiedzieć. Powidział mi, że wcale nie przestał mnie kochać, że wtedy tak tylko powiedział, żeby mi było łatwiej, że on miał dużo problemów i dlatego tak wszystko wyszło. I przez ten czas był cały czas sam, z nikim się nie spotykał. Zgodziłam się. On powiedział, że chce już być ze mną na zawsze, mieć trójkę dzieci i już się nigdy nie rozstaniemy. Jak tylko przespałam się z nim pierwszy raz, usłyszałam, ze musi mi cos powiedziec, ze to nie byla prawda, że się z nikim nie spotykał, bo spotykał się z jedną dziewczyną, ale to był tylko czysty sex i nic więcej. To był dla mnie szok, bo to była jego kolezanka, z ktora widywal sie tez, gdy bylismy ze soba w zwiazku. Kolejne rozczarowanie, ale nie moglam sie juz wycofac. On wprowadził się do mnie. Zaczęło się moje piekło. Tym razem było naprawdę źle, w moje imieniny nie miał czasu się ze mną spotkać, później rzucił mi jakieś kwiatki i powiedział, ze powinnam się cieszyć, bo jego byle nic nie dostawaly, ze on traktuje mnie jak ksiezniczke. Potem byly tysiace awantur i pretensji, ciche godziny, bo caly czas powtarzal, ze on jest taki dobry, bo nie obraza sie na dni, tylko po paru godzinach mu przechodzi. Co drugi dzień piekło, z tego okresu chyba pamiętam najmniej dobrych chwil, głownie awantury. Wtedy tez, szukając siły i ocalenia, mojego ubezpieczenia, ze on mnie bardziej nie zrani, niż ja mogę zranić jego, znalazłam rozwiązanie. Przespałam się z moim kolegą, bo cały czas nie ufalam mojemu facetowi. Nigdy nie myslalam, ze bylabym sklonna do czegos takiego, przecież zawsze wyznawałam zasady szczerości, szacunku do partnera. Ale ten na to nie zasługiwał, i gdyby chciał mnie zdradzić i zranić, bo ciągle nie mogłam zapomnieć o tamtym kłamstwie, to ja zranię go bardziej. Później zaczęłam się po kryjomu spotykać z innym mężczyzną, było tylko kilka kolacji. Nic więcej. Nie chciałam znowu zrobić nic głupiego. Szybko to zakończyłam. Nasz związek też chciałam w końcu zakończyć, bo juz nie mialam sily, zyc w wiecznym napieciu i stresie z czlowiekiem, do ktorego nie udalo mi się odbudowac zaufania, po tym jak mnie oklamal. Etap IV. Ucieczka. Znalazłam prace w innym mieście. To miało być radykalne cięcie. Zmiana otoczenia, znajomych, niemożliwość widywania jego. Rozwiązanie idealne. Niestety jak się okazało nie na długo, bo zaczął do mnie wydzwaniać, mówić jak to bardzo mnie kocha, że czemu taka jestem, czemu nie chce z nim rozmawiać, ze przecież jesteśmy przyjaciółmi, że jak on mnie zostawił, to się mną interesował i opiekował, a ja teraz nie chce, ze jestem oziębła, że go unikam, zamiast go teraz wspierać. Napisał pięknego maila o milosci, obiecal, ze za rok się pobierzemy, ze bedziemy mieli dzieci, ze on pozna moich rodzicow. Pojechalismy razem na wakacje, wakacje, ktore byly pieklem, bo on byl bardzo zazdrosny, robil mi awantury, a ja nie mialam gdzie uciec. Rano byly przeprosiny. Z niczego nie byl zadowolony, zle miejsce wybralam, nie podoba mu sie, wymyslił, ze pojedzie na 2 tygodnie do innej miejscowości,a potem wróci jak się turnus będzie konczył i wrócimy do domu. Płaczem go wybłagałam, żeby został. Nie pamiętam ani jednej dobrej chwili z tego urlopu. A on dlugo jeszcze narzekał, jakie beznadziejne miejsce to było. Potem spotykaliśmy się tylko w weekendy, bo mieszkaliśmy teraz już w innych miastach. I było naprawdę dobrze, sprzątał mieszkanie na mój przyjazd, robił kolacje, było wspaniale. Oprócz małych tylko problemow i sprzeczek, ktore jak on powtarzal kazda para musi mieć. Powiedział, ze nienawidzi moich rodziców, bo o mnie nie dbają i nie zamierza się z nimi spotykać, dzieci już nie chciał mieć, natomiast ślub możemy przełożyć na za parę lat, bo on ma teraz bardzo dużo problemów w pracy, same długi, więc nie może teraz o tym myśleć. Nie może się nawet zaręczyć, bo to bardzo zły okres w jego życiu, i nie chce, żeby mu się kojarzyło to z tym złym okresem, jak wszystko bedzie dobrze z zyciu zawodowym, to pomyslimy o naszym. Etap V. Ucieczka jeszcze dalej. Poprosilam szefa, żeby przeniósł mnie na jakiś czas, na rok, do naszego brytyjskiego oddziału, żeby poduczyć się angielskiego, dokształcić się. I tak oto jestem tu, na wyspach, bo jakaś wielka siła pcha mnie jak najdalej od rodzinnego miasta. Mieliśmy się odwiedzać dość często, są tanie linie. On chciał przyjechać prawie od razu, ale ja mieszkalam w hptelu, wiec za bardzo nie bylo mozliwosci. Nie znam tu nikogo, wiec zapisalam sie na forum dla Polakow. Powiedziałam mu o tym, strasznie sie zdenerwował, zaczął na mnie krzyczeć, że nie chce żebym szukała sobie tu chłopaka! Musiałam wykasować swój profil pozostając bez znajomych. Potem kupił sobie kamerkę, żebyśmy mogli rozmawiać i oczywiście uprawiać cyber-sex. Ale ja nie chciałam. Kiedyś, w Warszawie, też nie bardzo czerpałam przyjemność z naszych zbliżeń (moje ciało miało jakąś dziwną alergiczną reakcję na niego) to powiedział mi, żebym uważała, bo on widzi, że mi się to nie podoba, i że nie chcę z nim uprawiać sexu, a sex jest dla niego najważniejszy, więc muszę coś zrobić , bo on jest jak każdy normalny facet, i będzie sobie szukał źródeł zaspokojenia gdzie indziej. O ile nic nie zrobię, to tak właśnie się stanie. Co do cyber -sexu, to też puściły mi nerwy. Nie miałam ochoty, bo czułam się do czegoś zmuszana. Dowiedziałam się wtedy, że on ma już tego wszystkiego dość, że ile można czekać, że ja jestem taka sama jak wszystkie inne dziewczyny, bo jak on jest taki wspaniały to ja mam go gdzieś, więc powinien mnie zacząć inaczej traktować. Rozryczałam się. Niby powiedział przepraszam, ale potem się z tego wycofał, bo powiedział, ze nie uważa, żeby nie miał racji i żeby powiedział, cokolwiek źle. Bo sex jest najwazniejszy dla niego i bez niego, jego zycie nie miałoby sensu. Przyjechał do mnie. Kochaliśmy się tylko 3 razy, byłam strasznie nieszcześliwa, a moje ciało dalej wykazywało tą alergiczną reakcję, która nie pozwalała mi się do niego przytulić , ani go pocałować. Taka ogromna wewnętrzna blokada. Nie mogłam się przełamać. Om to widział, więc kazał mi się zastanowić, bo on nie chce być z kimś, kto go nie kocha, bo zasługuje na więcej. Etap VI. Alergia. I już nie umiem Cię kochać. Potem od razu ja pojechałam do Polski. Spotkałam się ze znajomymi i z rodzicami, z moją chrzestną matką, chciałam się jeszcze spotkać z moimi dwoma przyjaciółkami, ale nie dałam, rady, bo...się bałam. On zrobił mi straszliwą awanturę o to, że byłam u moich rodziców 3 godziny (w końcu nie widziałam ich tylko 2 miesiące), zresztą awantury o ich odwiedziny powtarzały się bardzo często, że godzina to już jest za długo, oczywiście że powinnam utrzymywać z nimi kontakt, ale nie mogę poświęcać jego czasu dla nich, czyli nie mogę ich odwiedzać. A sex był też tylko 2 razy i on tego nie zniesie. Odeszłam.Wróciłam do UK jako kobieta wolna. I wiem, że już nigdy się nie dam w to wciągnąć. Nie pozwoli mi na to nawet moje ciało, które ze wszystkich sił protestuje przed tym człowiekiem. Jednakże, czy to jest koniec? Nie jest łatwo uciec i się wyzwolić, czasem trzeba zmienić miasto, kraj, a to jeszcze nie wystarcza. Jeszcze muszę mu oddać pieniądze, które mi cyklicznie pożyczał, jeszcze w jego mieszkaniu są moje rzeczy, które muszę zabrać (moja mama powiedziała, ze je zabierze, byle bym mogla uwolnic sie od tego czlowieka), jeszcze on uważa, że jesteśmy przyjaciółmi, a wczoraj jeszcze do mnie dzwonił, mówiąc ile mam u niego długu, i że jego problemy finansowe sie niedlugo rozwiaże, że jakbym poczekała jeszcze parę miesięcy, to on by sobie wszystko poukładał, bo w jego glowie wszystko poukladane jest tak, że on był dla mnie wspaniały, że każde pary mają kłótnie, że to jest naturalne, że ja jestem przewrażliwiona i mam dziecinne podejście do życia, a on jest starszy i wie wszystko lepiej, że jakbym poczekała, on nie wie ile, to wsyzstko by sie ułozyło, on chce wyjechac z Poslki bo tam nie ma życia, że pieniadze są najważniejsze, i samam to powinnam wiedzieć, bo mam tyle długów, że jak wrócę do Polski, to będę głupia, bardzo gupia, a ja chcę wrócić, więc ...jestem głupia. I zupełnie wszystko to moja wina jest. Ale oczywiście, on mnie rozumie, że ja nie chciałam być z człowiekiem, z tyloma problemami finansowymi. Tyle, że mi przecież nigdy nie chodziło o pieniądze, tylko o sposób, w jaki byłam traktowana, poniżana, szantażowana zdradami. Ale on nigdy tego nie zrozumie. I mężczyźni tacy jak on nie zrozumieją tego nigdy. I nigdy się nie zmienią, chociaż nauczą się robić kolacje, czasem posprzątają mieszkanie. To będzie zawsze ten sam facet, narzucający swoją wolę, krytykujący cię za to jak się ubierasz, niezadowolony z wszystkiego, obrażony, nie umiejący cieszyć się z drobiazgów i wmawiający Ci, że to wszystko Twoja wina, bo Ty mu nie wierzysz, bo jesteś taką straszliwą pesymistką, ale przecież jesteś też najlepszą kobietą i ja Cię tak strasznie kocham....Uwierz w nas, bądź ze mną, nigdy tak dobrze nie traktowałem żadnej kobiety. Niewdzięczna!!!! Pozdrawiam. Bez złudzeń, że on się kiedyś zmieni!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uwolniona_gina
Przespałam się z moim kolegą, bo cały czas nie ufalam mojemu facetowi. Nigdy nie myslalam, ze bylabym sklonna do czegos takiego, przecież zawsze wyznawałam zasady szczerości, szacunku do partnera. Ale ten na to nie zasługiwał, i gdyby chciał mnie zdradzić i zranić, bo ciągle nie mogłam zapomnieć o tamtym kłamstwie, to ja zranię go bardziej. Później zaczęłam się po kryjomu spotykać z innym mężczyzną, było tylko kilka kolacji. Nic więcej. Nie chciałam znowu zrobić nic głupiego. Szybko to zakończyłam. Nasz związek też chciałam w końcu zakończyć, bo juz nie mialam sily, zyc w wiecznym napieciu i stresie z czlowiekiem, do ktorego nie udalo mi się odbudowac zaufania, po tym jak mnie oklamal. Etap IV. Ucieczka. Znalazłam prace w innym mieście. To miało być radykalne cięcie. Zmiana otoczenia, znajomych, niemożliwość widywania jego. Rozwiązanie idealne. Niestety jak się okazało nie na długo, bo zaczął do mnie wydzwaniać, mówić jak to bardzo mnie kocha, że czemu taka jestem, czemu nie chce z nim rozmawiać, ze przecież jesteśmy przyjaciółmi, że jak on mnie zostawił, to się mną interesował i opiekował, a ja teraz nie chce, ze jestem oziębła, że go unikam, zamiast go teraz wspierać. Napisał pięknego maila o milosci, obiecal, ze za rok się pobierzemy, ze bedziemy mieli dzieci, ze on pozna moich rodzicow. Pojechalismy razem na wakacje, wakacje, ktore byly pieklem, bo on byl bardzo zazdrosny, robil mi awantury, a ja nie mialam gdzie uciec. Rano byly przeprosiny. Z niczego nie byl zadowolony, zle miejsce wybralam, nie podoba mu sie, wymyslił, ze pojedzie na 2 tygodnie do innej miejscowości,a potem wróci jak się turnus będzie konczył i wrócimy do domu. Płaczem go wybłagałam, żeby został. Nie pamiętam ani jednej dobrej chwili z tego urlopu. A on dlugo jeszcze narzekał, jakie beznadziejne miejsce to było. Potem spotykaliśmy się tylko w weekendy, bo mieszkaliśmy teraz już w innych miastach. I było naprawdę dobrze, sprzątał mieszkanie na mój przyjazd, robił kolacje, było wspaniale. Oprócz małych tylko problemow i sprzeczek, ktore jak on powtarzal kazda para musi mieć. Powiedział, ze nienawidzi moich rodziców, bo o mnie nie dbają i nie zamierza się z nimi spotykać, dzieci już nie chciał mieć, natomiast ślub możemy przełożyć na za parę lat, bo on ma teraz bardzo dużo problemów w pracy, same długi, więc nie może teraz o tym myśleć. Nie może się nawet zaręczyć, bo to bardzo zły okres w jego życiu, i nie chce, żeby mu się kojarzyło to z tym złym okresem, jak wszystko bedzie dobrze z zyciu zawodowym, to pomyslimy o naszym. Etap V. Ucieczka jeszcze dalej. Poprosilam szefa, żeby przeniósł mnie na jakiś czas, na rok, do naszego brytyjskiego oddziału, żeby poduczyć się angielskiego, dokształcić się. I tak oto jestem tu, na wyspach, bo jakaś wielka siła pcha mnie jak najdalej od rodzinnego miasta. Mieliśmy się odwiedzać dość często, są tanie linie. On chciał przyjechać prawie od razu, ale ja mieszkalam w hptelu, wiec za bardzo nie bylo mozliwosci. Nie znam tu nikogo, wiec zapisalam sie na forum dla Polakow. Powiedziałam mu o tym, strasznie sie zdenerwował, zaczął na mnie krzyczeć, że nie chce żebym szukała sobie tu chłopaka! Musiałam wykasować swój profil pozostając bez znajomych. Potem kupił sobie kamerkę, żebyśmy mogli rozmawiać i oczywiście uprawiać cyber-sex. Ale ja nie chciałam. Kiedyś, w Warszawie, też nie bardzo czerpałam przyjemność z naszych zbliżeń (moje ciało miało jakąś dziwną alergiczną reakcję na niego) to powiedział mi, żebym uważała, bo on widzi, że mi się to nie podoba, i że nie chcę z nim uprawiać sexu, a sex jest dla niego najważniejszy, więc muszę coś zrobić , bo on jest jak każdy normalny facet, i będzie sobie szukał źródeł zaspokojenia gdzie indziej. O ile nic nie zrobię, to tak właśnie się stanie. Co do cyber -sexu, to też puściły mi nerwy. Nie miałam ochoty, bo czułam się do czegoś zmuszana. Dowiedziałam się wtedy, że on ma już tego wszystkiego dość, że ile można czekać, że ja jestem taka sama jak wszystkie inne dziewczyny, bo jak on jest taki wspaniały to ja mam go gdzieś, więc powinien mnie zacząć inaczej traktować. Rozryczałam się. Niby powiedział przepraszam, ale potem się z tego wycofał, bo powiedział, ze nie uważa, żeby nie miał racji i żeby powiedział, cokolwiek źle. Bo sex jest najwazniejszy dla niego i bez niego, jego zycie nie miałoby sensu. Przyjechał do mnie. Kochaliśmy się tylko 3 razy, byłam strasznie nieszcześliwa, a moje ciało dalej wykazywało tą alergiczną reakcję, która nie pozwalała mi się do niego przytulić , ani go pocałować. Taka ogromna wewnętrzna blokada. Nie mogłam się przełamać. Om to widział, więc kazał mi się zastanowić, bo on nie chce być z kimś, kto go nie kocha, bo zasługuje na więcej. Etap VI. Alergia. I już nie umiem Cię kochać. Potem od razu ja pojechałam do Polski. Spotkałam się ze znajomymi i z rodzicami, z moją chrzestną matką, chciałam się jeszcze spotkać z moimi dwoma przyjaciółkami, ale nie dałam, rady, bo...się bałam. On zrobił mi straszliwą awanturę o to, że byłam u moich rodziców 3 godziny (w końcu nie widziałam ich tylko 2 miesiące), zresztą awantury o ich odwiedziny powtarzały się bardzo często, że godzina to już jest za długo, oczywiście że powinnam utrzymywać z nimi kontakt, ale nie mogę poświęcać jego czasu dla nich, czyli nie mogę ich odwiedzać. A sex był też tylko 2 razy i on tego nie zniesie. Odeszłam.Wróciłam do UK jako kobieta wolna. I wiem, że już nigdy się nie dam w to wciągnąć. Nie pozwoli mi na to nawet moje ciało, które ze wszystkich sił protestuje przed tym człowiekiem. Jednakże, czy to jest koniec? Nie jest łatwo uciec i się wyzwolić, czasem trzeba zmienić miasto, kraj, a to jeszcze nie wystarcza. Jeszcze muszę mu oddać pieniądze, które mi cyklicznie pożyczał, jeszcze w jego mieszkaniu są moje rzeczy, które muszę zabrać (moja mama powiedziała, ze je zabierze, byle bym mogla uwolnic sie od tego czlowieka), jeszcze on uważa, że jesteśmy przyjaciółmi, a wczoraj jeszcze do mnie dzwonił, mówiąc ile mam u niego długu, i że jego problemy finansowe sie niedlugo rozwiaże, że jakbym poczekała jeszcze parę miesięcy, to on by sobie wszystko poukładał, bo w jego glowie wszystko poukladane jest tak, że on był dla mnie wspaniały, że każde pary mają kłótnie, że to jest naturalne, że ja jestem przewrażliwiona i mam dziecinne podejście do życia, a on jest starszy i wie wszystko lepiej, że jakbym poczekała, on nie wie ile, to wsyzstko by sie ułozyło, on chce wyjechac z Poslki bo tam nie ma życia, że pieniadze są najważniejsze, i samam to powinnam wiedzieć, bo mam tyle długów, że jak wrócę do Polski, to będę głupia, bardzo gupia, a ja chcę wrócić, więc ...jestem głupia. I zupełnie wszystko to moja wina jest. Ale oczywiście, on mnie rozumie, że ja nie chciałam być z człowiekiem, z tyloma problemami finansowymi. Tyle, że mi przecież nigdy nie chodziło o pieniądze, tylko o sposób, w jaki byłam traktowana, poniżana, szantażowana zdradami. Ale on nigdy tego nie zrozumie. I mężczyźni tacy jak on nie zrozumieją tego nigdy. I nigdy się nie zmienią, chociaż nauczą się robić kolacje, czasem posprzątają mieszkanie. To będzie zawsze ten sam facet, narzucający swoją wolę, krytykujący cię za to jak się ubierasz, niezadowolony z wszystkiego, obrażony, nie umiejący cieszyć się z drobiazgów i wmawiający Ci, że to wszystko Twoja wina, bo Ty mu nie wierzysz, bo jesteś taką straszliwą pesymistką, ale przecież jesteś też najlepszą kobietą i ja Cię tak strasznie kocham....Uwierz w nas, bądź ze mną, nigdy tak dobrze nie traktowałem żadnej kobiety. Niewdzięczna!!!! Pozdrawiam. Bez złudzeń, że on się kiedyś zmieni!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uwolniona_gina
Do zniewolonej i do jej chłopaka. Po tylu przejściach, które miałam, mogę wam łatwo doradzić proste i oczywiste rozwiązanie. Zakładając, że każde z Was mówi prawdę, opierając się nie tylko na moich doświadczeniach, ale też na doświadczeniach moich znajomych, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, a więc bardzo obiektywnie. Jeżeli ona Cię zdradzała, a Ty chłopaku sobie z tym teraz nie radzisz, przeszukujesz gg i pamiętniki, to tu nie ma zaufania, i tego się już nie odbuduje. Chociażby Ona niewiadomo co zrobiła, nie poradzi się nic, stłuczone naczynie zawsze będzie mieć pęknięcia i rysy, i ona już nie będzie Twoją ukochaną dziewczyną, tylko dziewczyną, którą musisz obgadywać na forum i skarżyć się na nią innym! A może ona miała jakiś powód, żeby to zrobić, a może nie miała? Do dziewczyny: piszesz tyle złych rzeczy na swojego chlopaka, że on krzyczy! A człowiek krzyczy wtedy, gdy jest bezsilny, może nie umie sobie poradzić z Twoimi zdradami, może mu zależało na Tobie, a teraz nie wie co ma zrobic, bo juz mu nic nie pozostalo do zrobienia. A może rzeczywiście ma coś z toksycznego faceta i nic się z tym nie zrobi? W każdym razie, dopóki jedno będzie nadawało na drugie na forum i przesyłało sobie linki, w których składacie na siebie zarzuty, zamiast ze sobą szczerze porozawiać, to nic się z tym nie zrobi. Nie tędy droga. A moim zdaniem, nie będzie lepiej i jeżeli żadne z Was nie czuje się dobrze w tym związku, to czasem sobie trzeba odpuścić, zanim zmarnuje się sobie i drugiej osobie 10, 20 lat. Odejść trudno, ale miłość nie tak powinna wyglądać. Powinna być prosta, i obie strony powinny dążyć do szczęścia drugiej osoby. Jeżeli tak nie jest, to to nie ma sensu (chyba, że jesteśmy masochistami)!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uwolniona_gina
I jeszcze jedno. Teraz przeczytałam o tym, co napisała autorca topicu, o profilu osoby poniżanej, ofiary. To wszystko też jest prawda. Ofiarą może stać się osoba, która ma niskie poczucie własnej wartości. Oczywiście wszystko tu może wystąpić w różnych stopniach zaawansowania. Ja nie umiałam uniknąć sytuacji, w których byłam poniżana, pojawiały się właśnie takie sytuacje patowe, w których kompletnie nie miałam co powiedzieć, nie wiedziałam co zrobić i byłam bezradna. To w połączeniu z oprawcą ofiary może prowadzić tylko do tragedii. Przyznaje się, kiedy go poznałam, byłam w dość kiepskim stanie psychicznym, kilka wcześniejszych niepowodzeń miłosnych, zakończenie długiego (udanego i bez toksycznych relacji) związku, nadmiar obowiązków, wyprowadzka od rodziców, a także kumulowane wcześniej problemy z rodzinnego domu, brak akceptacji przez rodziców, poniżanie mnie i siostry przez ojca, to wszystko doprowadziło mnie do depresji. Depresji, którą leczyć musiałam już lekarstwami, gdyż kompletnie przestało mi zależeć na swoim życiu. Kiedy już zaczynałam wychodzić z tego stanu, pojawił się on, powtarzający zachowania mojego ojca... Nie jestem jednak typem ofiary, którą przedstawiła autorka topicu w swojej wypowiedzi. Mam udane życie, przyjaciół, hobby, pasję. Byłam najlepszą uczennicą. Mam powodzenie u mężczyzn. To do mnie koledzy zwracają się z prośbą o pomoc, poradę, czy rozmowę. Wierzę, że z tego wielkiego kryzysu da się wyjść, wierzę, że jest to już przeszłość. Wiem, że jestem młoda, ładna i mądra. I nigdy już nie pozwolę, żeby ktokolwiek mnie źle traktował. Wierzę, że jeżeli się kiedyś zakocham, to nasza miłość będzie prosta, czysta, bez manipulacji. Wiem, że jeżeli pojawiłyby się nieprzyjazne i złe symptomy, potrafiłabym zakończyć taki związek bez mrugnięcia okiem. Wierzę też, że moja alergia na manipulantów ostrzeże mnie wcześniej, na tyle, że nie zbliżę się nawet do takiego człowieka. Może dlatego to wszystko było potrzebne? By móc w końcu uświadomić sobie, jak wartościową osobą jestem, zupełnie jak każda inna kobieta, której jedyne co potrzebne jest do szczęścia to siła i świadomość. Świadomość swojej wartości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaxxx
Chyba jestem w toksycznym związku... On ciągle mnie rani... A ja jestem od niego uzależniona i nie potrafię odejsć... Kiedy chcę powiedzieć "koniec" przypomniają mi się wszystkie piękne chwile, jego uśmiech, oczy, głos, pocałunki, odtyk i nie potrafię... Pomimo tego, że zabrania mi spotykać się z przyjaciółmi, wychodzić, poniża mnie... Nie potrafię odejść, pomimo tego, że jest więcej złych niż dobrych momentów w naszym związku... Nie mam już sił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O, tak! I pamiętaj, cokolwiek zrobisz nie tak, nawet najdrobniejszy błąd, rozdmucha do wielkości słonia. ZAWSZE będzie winił TYLKO Ciebie, on ZAWSZE będzie miał rację. Znam to…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jovitkaaa
bebe_ odezwij sie - mądrze mówisz!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość galaxoo
Mysle ze lepiej jak odpuscisz z nim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _sally_
tak czytam cały wątek i mam chyba podobny problem... Jestesmy razem nie długo, raptem kilka miesięcy, prawie rok. Po jakiś dwóch miesiącach związku rozstalismy się, oczywiscie niby z mojej winy, choć ja nie widziałam winy w sobie, w ogole nie widzialam powodu do tego ,zeby się rozstac. Przezywalam to strasznie. Mimo 'rozstania' spotykalismy się, były czule słowka, przytulanki... sex, za kazdym razem miałam wrazenie, że juz jest wszystko w porządku. Jednak po wszystkim wmawiał mi ,że mam to czego chciałam i ,ze nie jestesmy razem. Uwierzyłam w to ,że to moja wina, że mogłam zareagować inaczej. Podczas tych spotkan mialam wrazenie, ze wszystko bedzie jak dawniej, ale... czulam się tylko jak jakas szmata, czulam się wykorzystana. Pewnego razu powiedziałam sobie dosc, odpuscilam. Przestalam się odzywac, już nawet zaczełało mi przechodzić. I nagle bum! Odezwał się, jak gdyby nigdy nic. Niewinna rozmowa przez telefon. Cieszyłam się jak głupia. Potem spotkanie, jedno, kolejne i znowu zaczelismy byc parą. Byłam taka szczęśliwa. Wszystko zaczeło sie układać. Pojawił się pierwszy foch z jego strony, w sumie o błahostkę, ale ja wziełam to bardzo do siebie, czułam się winna i od tamtej pory robiłam wszystko ,żeby było dobrze, żeby nie dawać mu powodu do obrażenia się. Po jakiś 4 miesiącach całej znajomosci zamieszkalismy ze sobą. To on wprowadził się do mnie. Na początku było wszystko ok. Starałam się jak mogłam. Sniadania, obiadki, kolacje, na bierząco pranie wyprane, wszystko posprzątane. wszystko było idealnie. A on? Kompletnie w niczym mi nie pomagał. Nie oczekiwałam od niego nie wiadomo jakiej pomocy, ale chociaż włozenie talerza do zlewu po obiedzie, czy kubka po kawie. Jeśli juz zdarzyło mi się mu delikatnie, nie dosłownie zwrocic uwagę - obrazał się - wychodził z domu. A ja jak głupia za kazdym razem płaszczyłam się przed nim, mówiąc mu jak to ja go nie kocham, jak mi na nim zalezy, a on ? a on nic!!! Wracał po paru godzinach dalej obrazony, rano robił mi dosłownie łaskę, że zje sniadanie. Masakra jakaś! Przy każdej sprzeczce od razu go przepraszałam, robiłam wszystko żeby załagodzić sytuację. Doszło do tego, że w chwili obecnej boję się go poprosić o jakąkolwiek pomoc, że się obrazi, że wyjdzie i mnie zostawi. Przy nieco większym nieporozumieniu zaczyna się pakować, oddawać mi klucze. Ja zaczynam histeryzować, że go kocham, że dlaczego mi to robi, żeby został itd. On bez słowa wychodzi, tak jakby miał mnie gdzieś. Po jakimś czasie od jego wyjścia zaczynają sie telefony, że mam to czego chciałam ,że on nie chce być dla mnie udręką, że on to rozumie itp. Tylko ja się naprawdę staram cały czas!!! Robię wszystko, żeby było jak najlepiej, żeby nie miał nic mi do zarzucenia. a on wątpi w moją miłość. Tak bardzo go kocham i tak mi na nim zależy. Juz nie mam siły. Nie wiem co mam robić. Nie rozumiem jego zachowania. Jest mi tak przykro, że on mnie tak traktuje. Czasami jest taki kochany, mówi mi ,że mnie kocha , że jestem najlepsza itp. a za chwile zachowuje się tak jakby miał mnie kompletnie gdzieś. Czuję się taka zagubiona. Nie wiem co mam robić :( Czuję, że powinnam olać tą znajomosc, ale nie potrafie, za bardzo go kocham... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×