Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Polecane posty

Napiasałam to na innym wątku, ale skopiowałam tutaj, bo być może ktoś chcaiłyb się podzielić swoimi doświadczeniami na ten temat. Najbardziej interesuje mnie, jak psychicznie sobie z tym radzicie i jakie macie pokojowe rozwiązania. A może jest na forum jakas tesciowa, która chciałaby sie wypowiedzieć? Mieszkamy z teściami. Zanim się wprowadziliśmy to myślałam sobie, że oni mieszkają na górze, my na dole, 2 zupełnie oddzielne mieszkania, to będziemy mieć swoją prywatność. Nietety tak nie jest, ciągle czuję ich oddech na sobie. Nie jest mi z tym lekko, oni nie są żli, mimo to teściowa mnie często rusza, jeśli chodzi o dziecko. Mam ten sam problem co wy, ona twierdzi że dziecko nawet jęknąć nie może, wieć jak tylko zapiszczy - na ręce. Sama ją w koncu noszę, gdy teściowa jest w domu, bo boję się, że zaraz przyleci. I boli mnie to bo robię to wbrew sobie, bo jestem zdania, że lepiej dla dziecka, jak sobie troche popelza, umie sie sama pobawic przez jakis czas, czasami sie smieje, czasem marudzi, jak w zyciu. Rozmawiałam z tesciową, prosiłam, zeby nie przylatywala za kaxdym razem, gdy mala zaplacze, bo ja wtedy sie stresuje i nie moge sie spokojnie zastanowic czego ode mnie dziecko chce. Obraziła się. Pozniej faktycznie nie przychodzila, ale teraz znowu wszystko powoli wraca do normy... Ze swojej strony bardzo sie staram. Wiem, że ona uwielbia moja corke, wiec pozwalam by z nia spedzila codziennie powiedzmy godzine sam na sam, w taki sposob jak ona chce. No przeciez krzywdy jej nie zrobi, a moja corka ja lubi. Korzystam z jej pomocy, jak udzielam korepetycji, to ona się nią zajmuje, wiec nie chce być niewdzięczna i nie czepiam się o wszystko, bo przeciez mi pomaga. Poza tym zalezy mi bardzo, żeby była mila atmosfera w domu. Ale jak robi cos z czym sie moja matczyna intuicja kategorycznie nie zgadza, protestuje, albo wysyłam meza do niej, zeby jej wytłumaczył. Jako tako to wiec funkcjonuje, jednak bardzo bym chciała, żebyśmy mogli mieszkac osobno, niestety nie mamy gdzie. Przyznaję, że mieszkanie u nich ma wiele plusów - duzo miejsca, ogródek, pomoc w razie czego, ale wpienia mnie troche, jak coś komuś marudzę na ten temat, to wszyscy sie rozplywaja, że przeciez ja sie mam u nich tak dobrze- piekny duzy dom, mieszkanie za grosze, pomoc itp. A mi nie na tym zalezy, do bolu kocham prywatnosc i niezaleznosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mieliśmy propozycję mieszkania u teściowej po ślubie, za uzbieraną kasę ze ślubu mieliśmy sobie wyremontować 200m strych. Zrezygnowaliśmy na rzecz wynajmowanego mieszkania w Walii,gdzie tylko mąż pracuję (ja zajmuję sie dzieckiem), sam wyjazd opłaty związane z mieszkaniem itp pochłonął całą kasę z wesela plus musieliśmy się zapożyczyć. W obecnej sytuacji żyjemy z dnia na dzień, z długiem do spłacenia i brakiem możliwości powrotu do Polski bo nie mamy kasy na mieszkanie w PL. Ale i tak uważam że mamy lepiej niż pod wspólnym dachem z teściową grr która by sie wpier.. we wszystko co robię (tak jak było do tej pory, jej zdaniem wszystko co robiłam było źle).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karenina
Rozumiem Cię - nie jest źle, a nawet jest dobrze, jednak coś nie gra. Mieszkasz ze wspaniałymim ludźmi, ale... No właśnie. Zawsze będzie jakieś "ale" bo nie jestes u siebie. Ja mam szczęście mieszkać z mężem osobno.Czekamy na dziecko. Teściów mam dobrych - to mądrzy ludzie. Od jakiegos czasu, jak bumerang wraca temat wspólnego mieszkania. Chcą nas namówić na zamieszkanie w bliźniaku. Zapewniaja, że wszystko będzie osobno. Odmówiliśmy, bo z całym szacunkiem jaki dla nich mamy - to się nie uda. Nie sprawdzę się w wiecznym schodzeniu sobie z drogi i grzecznych rozmowach na drażliwe tematy. Dlatego powiem jedno - rozumiem. I współczuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję dziewczyny, mam nadzieję, że będę mieć jeszcze swój dom. Jakbyśmy sie mocno sprężyli, to mogłabym się na chama wyprowadzic do jakieś kawalerki, ale było by to za dużym kosztem dla mnie dziecka i męża. Więc jeszcze nie teraz, nie tracę jednak nadziei.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×