nie chce mi się żyć...mam dość tej samotnośći, brak bliskośći...

do dupy z tym wszystkim... ot takie wegetowanie...ehh

znam to :O

chyba pojde pod smietnik by poderwac jakiegos bywalca tych okolic

nie wiem co zrobić... jestem tatalnie rozmontowaną osoba mam niecałe 20 lat ehh

tylu chlopcow mnie juz od kilku lat uzywalo a teraz zostalam sama

jestem facetem.. wiem, że podobam się niektórym kobietom, mówią, że nawet jestem ciacho...patrzą się na mnie jednoznacznie... a ja nic nie robie...a potem bije się w pierś i przeklinam sam na siebie, że nic nie zrobiłem,że nic nie zadziałałem, a mogłem i prawdopodonie dostałbym jej numer tel... kur*** co za bezdraność...a młodość przejdzie przez palce jak nic z tym nie zrobie... jak sobie pomóc?

? Prawie trzydziecha na karku i nigdy nawet dziewczyny nie miałem.

nawet nie wiem jak zacząć nad sobą pracować...co robić? chyba pójde na jakaś impreze do pubu...ale za bardzo nie lubei tam chodzić i nie chce poznać jakiejś głupiej barbie... ehhh jedynie biblioteka hehe

musze uwazac na nadgarstki

Wlasciwie to stwierdzam, ze dziewczyny wcale mnie nie pociagaja. wole facetow. szczegolnie pociaga mnie taki czarny student z mozambiku. ma taka wielka pale. siedze caly czas w domu i mysle jakby to bylo gdyby mi ja wsadzil do odbytu.