Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość

Klinika na Chałbińskiego

Polecane posty

Gość

Witam :) Szukam informacji o klinice we Wrocławiu przy ulicy Chałbińskiego :) Chodzi mi o poród, opiekę nad Mamusią i dzieckiem :) Dziękuje za wszelkie opinie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Haniu, masz farta kobieto :) Rodziłam tam na początku listopada :) Zaraz Ci wszystko napiszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
w takim razie czekam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na Chałubińskiego trafiłam 2 tyg. przed porodem - na patologię ciąży. Tam położne są SUPER, b. miłe, pogadają, pośmieją się, itd. Jeżeli chodzi o lekarzy, to jest jak w czeskim filmie, czyli nikt nic nie wie. Codziennie chodzi inny, pyta sie o tydzień ciąży, co dolega i idzie dalej. Wszelkie decyzje, jak zauważyłam, podejmuje w poniedziałki pani ordynator ;) Przy obchodach czasem są studenci, ale nie są dokuczliwi. Na porodówce są chyba 3 łóżka porodowe (obok jest też sala do porodów rodzinnych, z muzyką itd.). W sumie i sala ogólna i sala do porodów rodzinnych na ogół świecą pustkami, bo Chałubińskiego strasznie dużo dzieci rodzi się przez CC (btw z sali porodowej ma się piękny widok na salę operacyjną gdzie robią cesarki - wszystko widać :P). Przy sali porodowej jest łazienka z prysznicem, do dyspozycji są także piłki i materace. Położne siedzą w kantorku a rodząca robi co chce :) Można pić itp. Przy mnie były studentki, pokazały jak radzić sobie z piłkami - bardzo kochane istotki z nich i ogólnie to jestem zdania, że nie powinno się ich wyganiać - są wyjątkowo pomocne, dodają otuchy, trzymają za ręce, masują profesjonalnie plecy :) Położne są raczej OK. To znaczy jak rodząca panikuje, to i krzyknąć potrafią, ale normalnie to są miłe. Zauważyłam, że tam często stosuje się ochronę krocza - mnie się udało, a rodziłam pierwszy raz (rodziłam w pozycji kucznej). Na Dyrekcyjnej, jak dowiedziałam się od mojego lekarza prowadzącego, za ochronę krocza położna/lekarz dostaje po głowie - tam trzeba ciąć. Taki zwyczaj. Po porodzie kładą Cię na łóżku, przynoszą jedzonko, w tym czasie badają dziecko, i po kilku minutach przywożą je do karmienia - można przystawić do piersi i się potulić. Potem malca zabierają na salę dla noworodków, a mama ląduje na oddziale położniczym. Dziecko oczywiście można od razu mieć przy sobie, oni jednak dość intensywnie namawiają by dziecko było na noc na sali noworodków by mama wypoczęła i - UWAGA - lubią wówczas dziecko z butli dokarmić. Na oddziale położniczym dzień wygląda tak. O 6-7 pobudka - mierzenie temp itd. Potem wszystkie mamy zawożą dzieci na oddział noworodkowy na kąpiel i opatrzenie pępuszka. Następnie śniadanie i ok. 9-10 jedzie się znów na noworodkowy na badanie. Dodatkowo robią badania na słuch - owsiakowym sprzętem, i kontrolują zażółcenie skóry. Kąpią dzieci nad zlewem i obecność mamy nie jest mile widziana. O badaniach szczegółowo informują. Jak dziecko ma żółtaczkę, to jeździ na naświetlania, w cyklu całodobowym, tzn potrafią po malucha o 3 w nocy przyjechać. Gdy wszystko jest ok. to po 3 dobie wypuszczają. Dłuższe zatrzymania są zazwyczaj z powodu żółtaczki. Położne na położniczym nie są zbyt miłe, ale też na ogół nie ma się z nimi zbyt wiele do czynienia. Ja nawet słowa z nimi nie zamieniłam. Przychodzi bardzo przyjemna kobieta z poradni laktacyjnej i tłumaczy jak przystawiać malca, pomaga we wszystkich kłopotach - warto to wykorzystać. Na oddziale noworodkowym w dzień są takie zmanierowane babki, typu \"wszystkie rozumy zjadła\", w nocy zaś jakieś młodziutkie dziewczyny, bardzo miłe i pomocne. Ahh i jedzenie - na Chałubińskiego jedzenie jest tragiczne. Mięsa w kawałku nie doświadczysz. Same jakieś gluty w stylu marchwianka. Znajoma rodziła na Kamieńskiego i podobno tam jest mięso na okrągło, co by matka siły szybko odzyskiwała. A tu to taka jest dieta jak dla chorego na wątrobę... No i łóżka - teraz na położniczych jest tłok, szczególnie że teraz sie więcej cesarek robi, a babki po cesarkach na dłużej blokują łóżka... Bądź co bądź ja się pakowałam, a na moje miejsce już czekała w kącie pokoju następna mamuśka :) Podsumowując: da się przeżyć, żadnych rewelacji, ale też (o ile się nie jest bardzo roszczeniowym człowiekiem) nie ma jakiś wielkich problemów. Ja się cieszę, że poród poszedł dobrze, że nie byłam nacięta, że od razu po porodzie mogłam śmigać jak mały motorek, że maluszek był zdrowy, że wszystko poszło OK. To było moim celem - dobrze urodzić, i na Chałubińskiego to się udało - rodziłam po ludzku. A to że żarcie było niesmaczne czy położne na położniczym średnio uprzejme - sprawa dla mnie drugorzędna. Ja już ze szczęścia się metr nad ziemią unosiłam :) Na drugi raz też tam będę rodzić :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Dziękuję bardzo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×