Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zakreconaaa00121

milosc wygasa ale zostaje przywiązanie, co robić?

Polecane posty

Gość zakreconaaa00121

czuje od pewnego czasu ze w moim zwiazku 4 letnim wygasło to coś, jednak ta swiadomosc ze nie bedzie do mnie przyjezdzal ze nie bedziemy razem spedzac czasu jest dla mnie po prostu okropna, wydaje mi sie ze sie przywiazalam i sam ten fakt sprawia ze mysle w kolko, a moze to naprawde jest ta prawdziwa milosc ze tylko to chwilowe, ale chwilowe gdyby bylo nie trwalo by pol roku? mozecie mi cos doradzic czy ktos byl w takiej sytuacji, czy dac szanse jeszcze temu zwiazku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam to doskonale
wiesz ze mialam zakladac podobny temat?l;) czuje to samo,z taka roznica ze my jestesmy niecale cztery lata ze soba,no pare miesiecy brakuje,powiem ci ze czuje to samo,powiedz ile masz lat? i potrafisz uchwycic moment od jakiego tak sie stalo ze czujesz raczej tylko juz przyzwyczajenie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakreconaaa00121
sama nie wiem co czuje, jak sie klocimy i on chce wyjsc z domu to go zatrzymuje, a pozniej sie zastawiam po co to naprawde zrobilam, i wiem ze epiej by bylo gdyby jednak pojechal i bysmy o sobie zapomnieli, po prsotu widze jak mi zaczyna juz robić na złość jaki jest chamski dla mnie, on tylko potrafi wymagać cos ode mnie a wedlug niego on sam jest chodzącym idealem i on nic nie musi zmieniac hehe dziwne prawda?:) teraz wlasnie spi sobie niedaleko mnie w lozku a ja patrze na niego i tak jakos mnie odpycha, nie mam ochoty nawet isc spac:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakreconaaa00121
a odkad sie zaczelo, nie wiem, chyba tak stopniowo narastlo, ani nie zdradzamy sie wzajemnie ani nie wychodzimy gdzies osobno, tylko zawsze razem, wiec nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chetka sporaaa
o kurcze,to co ja moge na to powiedziec?tylko to ze moge sie pod tym podpisac,ja czuje po prostu to samo,on stal sie dla mnie ordynarny,do tego doszlo jakies czasem wyzywanie podczas klotni,dlugie milczenie ktore bylo spowodowane klotnia oczywiscie no i oczywiscie tylko z mojego powodu bo przeciez to tylko moja wina a on reaguje tak a nie inaczej bo to ja go sprowokowalam,powiem ci ze jestem z nim ale czuje do niego wlasnie taki jakby wstret tak jak ty to opisalas,jakas taka niechec,mam ochote z niego kpic i sie z niego nasmiewac,zauwazylam ze drazni mnie jego dotyk,jego pocalunki,juz o czyms wiecej nie wspominajac...powoli dochodze do wniosku ze ja mecze sie z tym czlowiekiem,a wiesz co jest najgorsze?ze on tego nie widzi,on nie widzi tego jak jest,tego ze ja gasne,mowie mu o tym ale on jest mnie tak pewien ze wciaz wierzy ze cokolwiek on by nie zrobil to ja i tak nie odejde... powoli mysle ze pora aby odejsc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ffoczka
Mam ten sam problem tylko ja już jestem prawie 5 lat po slubie, mam 25 lat, mieszkamy razem, razem wychodzimy ale ja ciągle myślę o tym jak fajnie byłoby byc samemu. Miłość mineła na 100T% a zostało przyzwyczajenie do siebie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinga86
to samo, założyłam podobny temat. Jest to pocieszające, że wiele kobiet jest w tej samej sytuacji. Jednak potrzebuje rady, jak poprawić te relacje w związku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam to doskonale
ten nick chetna spora to bylam ja ale nie wiem czemu mi wskoczyl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam to doskonale
jak poprawic relacje?to zalezy od sytuacji,co bylo u ciebie powodem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinga86
sytuacja jest taka, że zawsze jak się kłócimy to ja po kłótni wyciągam rękę do zgody, on wie że się starać nie musi, bo ja zawsze pierwsza przyjdę. Nigdzie razem nie wychodzimy. Sam chodzi z kolegami, tłumaczy, że facet musi od czasu do czasu, pomija fakt, że koledzy zabierają swoje dziewczyny, tylko on siedzi beze mnie. jak się widzimy to najczęściej oglądamy do późna tv, nawet się nie odzywamy i idziemy spać. Wiem, że potrafi być inny, czasem nawet wyjawia tę swoją inną naturę, fajnego faceta, który dba o swoją kobietę. Jednak kiedy zorientuje się, że taki jest to zaraz robi się inny, takie zachowanie, kiedy facet dba o kobietę i jest romantyczny uważa za śmieszność i że facet jest wtedy pantoflem. dlatego unika takiego zachowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam to doskonale
no to tak jak pisalam mam to samo,moj tez juz sie przyzwyczail do tego ze po klotni to zawsze ja sie odzywam,a on jak raz sie odezwal to wiesz jaka byla reakcja?rzucal sie jeszcze,wielce oburzony ze jak ja wogole smialam sie tyle nie odzywac:D to bylo juz etap gdy spadly mi te rozowe okularki i az parsknelam smiechem,kiedys bylam inna i przez to nauczylam go niepotrzebnie pewnych reakcji,a teraz do niego nie dociera ze stalam sie inna,ze sie zmienilam.a co do twojej sytuacji,masz wiele opcji do wyboru,to zalezy jaki to typ faceta,albo zazdrosc,albo byc nieugieta i milczec tak dlugo az on sie nie odezwie a wtedy pamietaj ze przewage ma ta osoba ktora milczala,tak wiec mozesz byc oobjetna,oschla,daj mu to odczuc niech wie ze nie jestes zabawka i ze nie ma tak ze sobie milczy ile chce a jak wraca to tyi tak jestes taka sama kochajaca i dobra,nie ma tak,potrafisz na cos takiego pojsc?uwierz ja sprobowalam juz wszelkich metod i chetnie poslusze pomoca ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinga86
Raz udało mi się wytrzymać i nie odezwać. Tydzień wytrzymał. Po tygodniu zadzwonił, a następnego dnia już o 6 rano był pod moim oknem. Tylko wtedy były jakieś emocje. Teraz jak coś jest nie tak podchodzimy do tego na zimno. Tłumaczymy sobie, że jesteśmy ze sobą tyle, że nie wypada kłócić się o głupoty i dalej życie razem wygląda jak wyglądało. A dwa lata temu, po burzliwych kłótniach wychodziło gorące słońce i miłość rozkwitała. Może miłość już przekwitła...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam to doskonale
hehe to sie ciesze,a teraz usiadz dobrze i trzymaj sie siedzenia bo spadniesz:D mowisz twoj wytrzymal tydzien?wiesz ile moj wytrzymal? uwaga....trzy miesiace:D:D super co? glupial bylam ze wrocilam,teraz czasem wogole to sie zastnawiam czy oon mnie kocha no ale tak czy siak to juz postanowilam ze zrywam .a co do ciebie...hmm...a ile razem jestescie?nie wiem czy pisalam ale wole sie spytac...czy przekwitlam,wiesz ja zawsze mowie jedno ze w zwiazku sa trzy etapy,jest etap zauroczenia ten taki slodki i niewinny gdy sie poznajecie i najbardziej pragniecie,potem nastepuje etap przywiazania,najglebszej milosci,to wlasnie na tym etapie tak naprawde poznaje sie ta druga osobe,i ostatni etap to po prostu uzaleznienie od siebie,ale takie silne i na zawsze i zwykle kazdy zwiazek poprzestaje na tym drugi etapie nie dochodzac do tego trzeciego,a czemu?bo nie moga sie porozumiec,bo pojawiaja sie klotnie,sprzeczki nieporozumienia,bo jedno nie ustapi drugiemu.tak szczerze odpowiedz sobie nie musisz tu ale sobie,czy kochasz tego czlowieka?wczuj sie w siebie i pomysl jakie ma zalety,za co go pokochalas,za co z nim bylas,czy te cechy ma nadal?czy wyobrazasz sobie z nim przyszlosc? ja mialam taka godzinr zadumy i doszlam do wniosku ze to jednak nie to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yy
Jesteśmy razem 4 lata. Nie wiem czy jestem w stanie odpowiedzieć sobie na te pytania. Ale spróbuję. Prześpię się i na \"trzeźwo\" spróbuję na nie odpowiedzieć, bo wieczorami zawsze człowiek spogląda na pewne sprawy inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinga86
wyżej to ja kinga, nie wiem co ta za yy mi się wrąbało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam to doskonale
no to tak jak mi ten jakis inny nick,zajrzyj jutro,ciekawa jestem jak potocza sie twoje sprawy:) powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Truskaweczka...
Jak tak czytam te wypowiedzi to przypomina mi sie moj zwiazek jakis rok temu.... Jestesmy razem ponad 4 lata dla niego zostawilam swojego byłego faceta, oszalelismy na swoim punkcie. Prze 1,5 roku bylo super, to \"cos\" działało, z czasem jednak wkradła sie rutyna, przyzwyczajenie, nie wiem co jeszcze. Kochałam go i nadal kocham ale brakowalo tego wszystkiego co jest na początku związku uniesienia i przyslowiowych motylków w brzuchu na jego widok. Z czasem było gorzej, zaczelismy sie kłocic, docinac i prowokować. Zastanawiałam sie co dalej czy to ma sens.... ? Życie samo przynioslo odpowiedz na moje pytanie.... Miał wypadek, trafił do szpitala, był nieprzytomny i nie wiedziałam czy wyjdzie z tego. Wtedy uswiadomilam sobie jak bardzo bardzo go kocham i nie wyobrazam sobie zycia bez niego... on jest calym moim światem. Wyszedł z tego i wszystko sie zmienilo , znowu stalismy sie sobie bliscy jak nigdy dotąd. Czasami wydaje nam sie ze to rutyna, ze nie ma sensu dalej tego ciagnać ale prawdziwa milośc przejdzie to jestem tego pewna wiadomo z czasem za 20-30 lat bycia razem nie ma juz tego uniesienia (chociaz moze?) są klopoty, zmartwienia zycia codziennego to normlane ale nie mozna rezygnowac i poddwawac się. Ja sie ciesze ze mialam szanse sie o tym przekoanc :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pakoss
nie sa wazne motylki w brzuchu czy uniesienia jak ze starych romansow tylko poczucie bezpieczenstwa, pewnosc ze chce sie z tym a nie innym czlowiekiem przezyc cale zycie i nieumiejetnosc wyobrazenia sobie jak by moje zycie wygladalo bez niego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Truskaweczka...
Nie wazne kto pierwszy wyciaga reke do zgody czy to ma jakieś znaczenie? Wazne jest to kim dla siebie jestescie, czy mozecie na siebie liczyc. My juz o tym wiemy... Przeszlismy cieżkie chwile ale razem i nic tego juz nie zmieni. A jak pomysle sobie ze moglabym go juz nie uslyszec, nie dotkąc nawet nie pokłócic się - bo nie oszukujmy sie klotnie sie zdazaja kazdemu i beda sie zdazac normalne, to nie koniec swiata - to mi sie robi słabo. Walczcie o swoja milość bo warto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×