Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Joannica

Smutna prawda

Polecane posty

Gość Joannica

Powiem ci wszystko, jak się patrzy, Choć mało w dalszym ciągu. Starutki starzyk tkwił usiadłszy Na bramki górnym drągu. “Kim jesteś - pytam - wiekowy człecze I czym zarabiasz na życie?” Odpowiedź jego na to mi ciecze Przez łeb jak woda w sicie. Odrzekł: “Motyle zbieram, panie, Gdy zdrzemną się w pszenicy I paszteciki z nich baranie Sprzedaję na ulicy Żeglarzom, co żeglują w burzy Po wściekłym oceanie: I stąd zarobek mam nieduży Na chleb, i co łaska, mój panie.” Lecz ja powziąłem plan, że baczki Przebarwię na zielono I kupię wachlarz rozmiaru trzepaczki, By na nie się nie gapiono. Więc nie znajdując odpowiedzi Krzyknąłem: “Mów, pleciugo, Niech tylko starzyk mi nie bredzi!” I buch go w łeb maczugą. W łagodnych słowach podjął bajdę I rzekł: “Wyruszam w drogę, A kiedy górski potok znajdę, Zażegam w nim pożogę I z tego robi się do fryzur Miksturę oleistą, A ja za cały mój trud niemały Mam dwa i pół pensa na czysto.” Lecz ja myślałem o sposobie, Jak by tu żyć z łomotów, I co dzień tłuszcz na swej osobie Odkładać byłem gotów. Wytrząsłem go więc, aż posiniał, I znowu pytam: “Za czyjeż Pieniądze pijesz, czym się parasz I z czego w ogóle żyjesz?” On na to: “Łowię oczy wątłusza, Gdzie wrzos rozkwita dziki, I w ciemną noc, gdy mrok i głusza, Przerabiam je na guziki. A te sprzedaję nie za złoty I nie za srebrny pieniądz, Lecz za miedziany, na pół pensa Dziewięć guzików tych ceniąc. Czasem ukopię trochę bułek, Wyłożę lep na kraby Lub zbieram koła od dwukółek Ze wzgórz, gdzie więzy i graby. W ten oto sposób (tutaj mrugnął) Gromadzę swe majętności: I bardzo rad - zakończył dziad - Wypiję zdrowie waszmości.” Tu poduch dałem starowinie, Bom wpadł na pomysł prosty, Jak przez wygotowanie w winie Przed rdzą ochraniać mosty. Podziękowałem mu serdecznie Za żywy udział w rozmowie, A zwłaszcza za to, że tak grzecznie Chciał wypić moje zdrowie. I teraz, gdy przez roztargnienie Wpakuję palce w klej, Lub prawą nogę pcham niestrudzenie W but z lewej nogi mej, Albo na stopę mi spadnie szyna I rąbnie, jak się patrzy, Płaczę, bo mi to przypomina, Jak ów znajomy starowina Z łagodną tworzę cherubina, Z mową, co z wolna się zacina, O włosach bardziej siwych niż cyna, O twarzy wrony czy pingwina, Z okiem, co węglik przypomina, Którego rozpacz, zda się, przygina, Który kołysał się jak trzcina Wydając cichy bełkot kretyna, Jakby miał w gębie kawał blina, Chrypiał jak żubr lub inna zwierzyna W ten wieczór letni, biedaczyna, Na bramce sobie usiadłszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gołębia Małżonka
Biedny dziad :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×