Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Joluś_25

mieszkać z teściową pod jednym dachem?

Polecane posty

Gość jhfffffffffff
się wczułaś w rolę odrzuconej bratowej, pewnie też masz taki sposób na życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Viss
Ja na szczęsciejestem zbyt daleko od teściów by z nimi zmaieszkać, ale gdybym została w rodiznnym miescie nie zdecydowałabym sie na to. Mają malutkie 2 pokopjowe mieszkanko, gdzie jeden z pokoi połącozny jest z kuchnią. Co tydzień na niedzielę zwalają sie obie siostrzyczki mojego narzeczonego z mężami i każda z dwójka swoich pociech. Jedni non stop bez pytania podrzucają synka dziesięcioletniego na nocki, chcoiaż w domu zostaje siedemnastoletnia corka, ale ona nie moze sie nim zająć...Druga przychodzi i w tygodniu. Dziwi mnie to, bo ci ludzie objadają ich wręćz, a zrobienie obiadu dla takiego ludu co tydzień to nie sa grosze.żadna nic nie przynosi ze sobą, ani nie zaprasza rodzicow do siebie do domu...W mojej rodiznie do dziadkow sie wozilo ciatsa, koltety itp. Chyba bym, oszalala mieszkając z nimi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie moge sie nie wypowiedziec
Widzę, że dużo osób przejęło się opisaną przeze mnie sytuacją, bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi! Oczywiście, że nie możecie mieć pewności, że jestem brzydką, zakompleksioną osobą zazdroszczącą żonie brata (tylko nie bardzo wiem, czego?). Mnie kasa nie jest do szczęścia potrzebna. Rodzice "dorabiali się" gdy ja już byłam na świecie. Pamiętam zaciskanie pasa i to, że nie miałam wielu rzeczy, które miały koleżanki - ale NIGDY mi to nie przeszkadzało. Po prostu - u mnie w domu do kasy zawsze miało sie podejście "dobrze, jak jest, ale jak nie ma, i tak można być szczęśliwym". Moi rodzice dorobili się, ponieważ mieli świetny pomysł na interes, gdy demokratyczna gospodarka dopiero raczkowała. Nie poświęcali zabaw z nami na robienie kasy. Ja sama potrafię żyć oszczędnie (moi rodzice opłacają moje mieszkanie studenckie i.. tyle. Za co mam jeść, to już na mojej głowie. I dobrze robią, znam wartość pracy). Nie wydaje mi się, aby padło z mojej strony jakiekolwiek marudzenie, że "jej dali auto a mnie nie". Ja nawet nie miałabym gdzie parkować :P i uważam, że to jest sprawa moich rodziców, co robią ze swoimi pieniędzmi, tak długo, jak PANUJĄ nad tym, na co je przeznaczają. Oni już NIE panują. Brat i rodzice stracili w zasadzie możność decydowania o swoich finansach. Bratowa zawsze zasłaniając się "dziećmi" zaspokoi wszystkie swoje zachcianki. Ruda - uważam, że Twoja diagnoza jest najbardziej słuszna. Moi rodzice dali sobie wleźć na głowę. Nie reagowali, a w ich przypadku nie sprawdza się widać powiedzenie o "pokornym cielęciu", oni dali sobie to zrobić krzykiem. Pytacie, czemu nikt inny tak nie myśli? A kto powiedział, że tak jest?? Nawet moi rodzice zgadzają się z moim zdaniem! Moja mama w przypływie szczerości powiedziała mi, że wie, że bratowej kasa przewróciła w głowie, ale "co zrobisz". Ojciec też doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale jakby są.. zahipnotyzowani. Nic nie robią. I trzeba powiedzieć, że oszaleli na punkcie wnucząt. Oni naprawdę chyba zaczęli wierzyć, że te dzieci nie mogą jeść innych słodyczy, niż czekolada Kinder (jak kiedyś dałam im w prezencie najlepszą moim zdaniem czekoladę Terravita z nadzieniem mlecznym, to usłyszałam od bratowej: MOJE DZIECI NIE BĘDĄ JADŁY CZEGOŚ TAKIEGO!). Na serio uwierzyli, że powinny nosić wyłącznie ciuchy markowe (przez co nie mogą się zresztą bawić - mamusia pilnuje, żeby siedziały sztywno, a nie grzebały się w piasku), i na serio uwierzyli, że mogą chodzić wyłącznie do przedszkola najdroższego w okolicy (co zresztą wyszło na dobre najstarszemu, który miał koszmarne zaległości rozwojowe - jego mama z nim nie rozmawia, nie uczy go, nie czyta.. a nawet moczył się w nocy..) itd. I dają na wszystko. Co do spadku.. ciekawa sprawa. Kiedyś rozmawiałam z nimi o moim - przyszłym -ślubie z narzeczonym. I mówiłam, że raczej nieprędko zdecydujemy się na dzieci, bo najpierw zechcemy zapewnić im materialne warunki, jakieś mieszkanie itp. Na to bratowa, natychmiast, i wcale nie żartem- - To bardzo dobrze! Moje wszystko odziedziczą. Jak Boga kocham. Tak powiedziała. Wszyscy zamarli, i ona próbowała to natychmiast obrócić w żart, ale średnio jej wyszło. Czym się zatem przejmuję? Chamstwem. W mojej rodzinie. I tym, że moja mama wygląda teraz jak.. nieszczęście. Zaniedbana, nie ma na nic siły. Nie wiem, dlaczego się zaniedbała - stać ją nawet na dojeżdżającego fryzjera. Myślę, że to po prostu brak sił, brak myślenia o sobie. Rodzice mieli w planach podróże na emeryturze. Kiedyś dużo jeździliśmy. A teraz od 7 lat nigdzie nie byli, poza domkiem letniskowym. Nie, nie narzekają. Tylko mnie boli serce. Są jacyś tacy.. inni. Zrezygnowani. Przez całe życie uczyli mnie, aby unikać ludzi o pewnym poziomie kulturalnym. A teraz sami z kimś takim utknęli. Są tacy jacyś.. zbici. Ale są już chyba za starzy, a wnuki są dla nich zbyt ważne, żeby ryzykować starcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie moge sie nie wypowiedziec
----> Acha, jeszcze jedno. Wcale nie uważam, że mojej bratowej można czegokolwiek zazdrościć. Ona jest wg mnie głęboko nieszczęśliwa. Gdybyście widziały, jaka była wściekła, gdy ta jedna jedyna koleżanka, co ją jeszcze ma, sprawiła sobie lepsze auto, niż ona dostała od teściów! Albo jak w autentycznej furii mówiła do mojego brata, że tamtej koleżanki mąż kupuje jej "nowe perfumy co miesiąc", a że wanna tej koleżanki ma "lepsze jacuzzi niż nasza" (czyli - moich rodziców). Uważam, że ona jest biedna, i nie mówię tego złośliwie. Jest w jakimś takim amoku. Jak na odlocie narkotykowym. Nie wiem, czy widziałam ją kiedyś autentycznie uśmiechniętą. Wciąz ma taki skrzywiony wyraz twarzy. I, może źle to zabrzmi, ale uważam, że ukrócenie jej WSZYSTKIM wyszłoby na dobre. także jej, a może ZWŁASZCZA jej. Kiedy brat przyprowadził ją po raz pierwszy, to była zupełnie inna kobieta. Skromna, może trochę przestraszona, bała się Malczewskiego na ścianie i innych takich rzeczy. To wszystko stało się, gdy była w pierwszej ciąży.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A nie macie czasem wrażenia, że tu nie chodzi o to czy będzie mi się dobrze mieszkać z teściami czy nie, czy się dużo wtrącają czy się nie wtrącają, ale o to że człowiek musi się nauczyć samodzielności. Zacytuję słowa z biblii bo mi spasowały do sytuacji \"Oto mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną\" czy jakoś tak, nie pamiętam dokładnie. Mieszkanie u rodziców zawsze będzie mieszkaniem na ich garnuszku jakby na to nie patrzeć, a to nigdy nie będzie samodzielnym życiem. Wiadomo że pod mostem nikt nie będzie mieszkać, żeby tylko nie mieszkać z rodzicami, ale małżeństwo powinno się uczyć życia ze sobą a nie ze sobą i jeszcze z kimś. Więc moje zdanie: Jak już mieszkać z rodzicami to jak najkrócej i jak najszybciej się starać przejść na swoje. Nie ze względu na wzajemne relacje ale na naukę samodzielności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a córcia pewnie pazerna zołza
jhfffffffffff nie, nie mam takiego sposobu na życie. ani nie żyję za pieniądze rodziców, ani za teściów, ani nie liczę na spadek. żyję za to czego sami we dwoje się dorabiamy. wstaję o piątej rano do pracy i wcale nie marzę o nieróbstwie w domu rodziców. po prostu często tu czytam o tym jak bratowe i córunie się nienawidzą. a tutaj raczej nie ma mowy o odrzuconej bratowej, bo tylko jedna osoba w rodzinie jej nie akceptuje. a przynajmniej tak uważałam dopóki nie przeczytałam kolejnego postu _nie mogę sie nie wypowiedzieć_

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ło matko z tymi pretensjami do męża to dobre :D :D :D prawie oplułam ekran :D Skoro do rodziców coś dociera to warto to wykorzystać, teraz chodzą jak konie w kieracie. Co do bratowej to zachłysnęła się bogactwem, ambicja poniosła ja na wyżyny i palma jej odbija- takie rzeczy w naturze występują. Nie wyobrażam sobie, żeby to trwało 30 lat....brrrrrrrrrr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie moge sie nie wypowiedziec
---> a córcia pewnie... Napiszę to tak jasno, jak potrafię. Bratowa zraziła do siebie wszystkich. Swoją rodzinę, bo już nie jest dla niej dość dobra. Swoje koleżanki, które zdążyłam poznać - z tego samego powodu. Moją rodzinę w większej części. To nie są głupi ludzie i widzą, co się dzieje. Siostra mojej mamy próbowała z nią rozmawiać - nie za moją namową. Moja mama się popłakała, ale nic się nie zmieniło. Oczywiście nie jestem w stanie niczego udowodnić. Mogłam nawet całą tą historię wyssać z palca, gdybym miała jakąś chorą wyobraźnię. Ale to jest Kafeteria. Tu nikt nie może niczego udowodnić, trzeba po prostu założyć, że ludzie piszą - choć po części - prawdę. Inaczej Kafeteria nie ma sensu. Nie zarzucaj mi pazerności, bo pieniądze moich rodziców to ostatnia rzecz, na której mi zależy. Jestem pewna, że sama potrafię zarobić tyle, ile będzie mi potrzebne do szczęścia. Ruda - ja rozumiem co piszesz o regulacji spadkowej.. i Weselna Tropicielka.. ale to jakieś takie trochę dla mnie.. dziwne. Jakbym zniżała się do poziomu tej chytruski. Myślę, że rodzice mnie "nie skrzywdzą"... i chyba na tym zaufaniu poprzestanę. Z tym, że mi żyjących rodziców właśnie żal. A nie tego, co będzie po ich śmierci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
>>>>A nie macie czasem wrażenia, że tu nie chodzi o to czy będzie mi się dobrze mieszkać z teściami czy nie, czy się dużo wtrącają czy się nie wtrącają, ale o to że człowiek musi się nauczyć samodzielności. Tu jest sedno :) o tym cytacie mówił nam ksiądz na naukach, wryłam go sobie w mózg i powtarzam mojej mamie kiedy ona mi mówi o wspólnym mieszkaniu :) Przedstawiła mi wizję- ona bedzie nam gotować, zajmować dziećmi (na razie potencjalnymi) my będziemy mieć czas dla siebie i na dojazdy do pracy -jakieś 80 km w jedną stronę :O Nie, dziękuję bardzo- moja rodzina- moje obiadki, nawet mniej smaczne (cóż, dopiero się uczę :) ) nasze metody wychowawcze, wrezcie jak bałagan- to też nasz. >>>>Z tym, że mi żyjących rodziców właśnie żal. A nie tego, co będzie po ich śmierci. Ja rozumiem :) Z tymi spadkami to w odpowiedzi na "nie należy się wtrącać, to wyłącznie ich sprawa". Chodziło mi o to, że nie tylko ich. Ale na siłe pomóc też się nie da.....to bardzo delikatna sytuacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajowy temaciiiik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dejzi, wszedzie piszesz o tym, ze mlodzi nie maja kasy na mieszkanie w wielkim miescie. Ale... tak bylo zawsze. I ludzie sobie jakos radzili. A jak sie nie postawi na rozwoj, to mozna zapomniec o dobrze platnym zawodzie. Nie wierze, po prostu nie wierze, ze jezeli ktos ma szczere checi, i determinacje w dzialaniu, nie dostanie dobrze platej pracy. Ludzie zakladaja firmy majac tysiaka w kieszeni, tak rosna milionerzy. Wiesz, ze jest latwiej samemu zarobic 10mln niz je wygrac w Lotto? A wracajac do problemu- Moze byloby lepeij, gdyby ojciec wyplacal synowi pensje na tyle wysoka, by ten mogl spokojnie oplacic kredyt na dom/mieszkanie? Rodzice rzeczywiscie powinni sie postawic, i zmusic ich do wyprowadzki. Albo zabrac tipsiarze wszystkie zrodla kasy (tesciowa, tesc, maz) i niech idzie po pracy. Przeciez jak wspominalas, dzieci chodza juz do przedszkola, tak? Nie wiem, moze zasugerowac jej, ze firma bankrutuje (badz tez sa duze straty) i potrzebuja jej rak do pracy. Ona na pewno cos umie robic, chociaz niech kawe ludziom nalewa. A jak sie zbuntuje i znowu zajdzie w ciaze, to powiedziec jej ze ciaza to nie choroba i niech siedzi w biurze, wyslac ja na przymusowy kurs administracyjny, albo jakikolwiek zwiazany z dzialalnoscia firmy i niech zarabia na siebie. Hmm... ja tak fantazuje, ale to bedzie niemozliwe do wdrozenia w zycie :-O Jedyna opcja - porozmawiac ze wszystkimi, ktorzy maja takie samo zdanie jak Ty, po czym pojsc \"w kupie\" rozzmawiac z rodzicami. Wowczas nie wyjdzie na to, ze \"zazdrosna corka chce wykiwac bratowa\", tylko ze wieksze grono widzi problem w rodzinie, ktory trzeba rozwiazac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uppppppppppppppppppppppppppppp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×