Nie poożadam go.

Jest przystojnym, zaradnym meżczyzna. Czuły, troskliwy i lubi uprawiac seks. Do niczego mnie nie zmusza - zawsze dba by bylo mi dobrze.. A jednak..nie pożadam go..od jakiegos czasu. By mi sie chcialo to napierw albo musze sie napic albo jakas scene rozbierana. Kiedys bylam niczym wulkan seksu. A teraz..on czuje sie odrzucony. Jestem zla na siebie,ze sie zmienilam w tych sprawach. W dodatku nie ruszaja mnie jego czule slowka w czasie seksu. Chce by mnie ostro "zerżnał". Tylko wtedy mam 100% satysfakcje. Jest mi z tym wszystkim bardzo źle..

to powiedz mu o swoich fantazjach :P

On wie o moich upodobaniach.. Czasem je spelnia a czasem nie. Ale przeciez nie mozna wymagac by facet co noc traktowal Cie jak "kawałek mięsa" .. Codziennie sobie obiecuje spojrzec na niego inaczej. Zobaczyc w nim to co widzialam kiedys.. Taki juz moj los. Albo bierzesz sobie za meza drania..i masz elektryzujacay seks..albo czlowieka spokojnego..i masz czule słowka..

tak moze masz racje gorzej jak przy draniu sex odpływa kiedy jestes blisko 40tki :P dziwi mnie tylko ze po 10 miesiącach nagle się to zmienia :O wczesniej było oki a teraz juz nie?:O

Wszystko zaczelo sie zmieniac jak zmienilam otoczenie, prace. Doszly nowe obowiazki i... Dziwie sie jednak,ze po 10 miesiacach powoli pzrestaje miec ochote na seks. Tymbardziej,ze jak pisalam..maz sie naprawde stara. Dlatego chce sie nauczyc na nowo go pożadac..czy jest tu ktos w podobnej sytuacji?