Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość malwina jejejeje

OCENCIE MOJE OPOWIADANIE, TO DLA MNIE BARDZO WAZNE

Polecane posty

Gość malwina jejejeje

To jest tylko kawałek opowiadania, ale chcialabym, aby ocenil je ktos obcy dla mnie, poniewaz znajomi nie zawsze sa szczerzy! Mam 16lat, to nie moje pierwsze opowiadanie, ale pierwsze o ktorym mysle powaznie. "Siostry" Julia Werner zbiegła po schodach na parter tak szybko, jak tylko pozwalały jej na to krótkie nóżki. Uważała, żeby się nie potknąć i nie „wywinąć kozła”. O tak, siostra by się wściekła. Kiedy w końcu znalazła się na dole(bez żadnych złamań i potłuczeń), zaczęła się bacznie rozglądać. W pubie było ciemno- niewiele widziała, a gęsty dym papierosowy wcale jej nie pomagał. Podeszła bliżej baru i wtedy go zobaczyła. Jackson O’Connor siedział przy barze, popijając zimne piwo.No tak, pomyślała Julka, śmiejąc się w duchu, Jackson znowu pokłócił się z grzebieniem. I rzeczywiście; ciemnoblond włosy chłopaka sterczały w nieładzie. -Jackson! – Julka wskoczyła chłopakowi na kolana. -Witaj, księżniczko! Co dzisiaj porabiałaś? -Wujek Billy zabrał mnie dzisiaj na lody! – Jackson zaśmiał się. Bynajmniej nie rozbawił go fakt, że Julka wybrała się na lody. Raczej to, że Julka mieszkała w Polsce od wielu lat, a dwoje jej najlepszych przyjaciół to Amerykanie, a ona sama jest Hiszpanką. -Lody, powiadasz. A przedtem jadłaś śniadanie? – Julka z uśmiechem pokręciła przecząco głową. – O ile pamięć mnie nie myli, każda siedmiolatka na śniadanie powinna zjeść kanapki, płatki… i te inne pierdoły, znaczy cokolwiek dzieciaki jeszcze jedzą. -Gówno prawda! – zaśmiała się Julka. Jackson otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. -Kto cię nauczył takich brzydkich zwrotów?! -TY! -Nieprawda! – Julka uwiesiła się na szyi Jacksona. Jej śmiech nagle umilkł. -Wujek Billy mówi, że wyjedziemy z Katowic. – szepnęła smutno wprost do jego ucha – Za granicę… -Kim właściwie jest ten Billy? -To przyjaciel mój i mojej siostry. Billy Seem. -Julka! – rozległ się krzyk ze schodów. Julka odwróciła się gwałtownie. W ich stronę pędziła niska blondynka, ubrana w wytarte jeansy i wyblakłą czarną bluzę. – Zostaw moją siostrę! Zostaw ją w spokoju i odczep się!– wyrwała Julkę Jackson’owi i razem wyszły z pubu. * * * Jackson O’Connor spacerował bez celu po parku. Rozmyślał nad tym, co powiedziała mu dzisiaj Julka. Wyjeżdża. Bo tak „Wujek Billy” powiedział. Kim do cholery jest ten Billy?! Billy Seem, Billy Seem. Nie znał tego nazwiska. Ale Julka twierdzi,że to przyjaciel jej siostry. A właśnie, siostra Julki. Widywał ją już wiele razy-pracowała w pubie- ale nigdy nie poznał jej imienia. Wiedział o niej tylko tyle, że ma piętnaście lat i nikomu nie ufa, a i nie pozwala Julce ufać innym.A gdzie ich rodzice? Julka mówi, że mieszkają same w „starym, brzydkim bloku”.Ale przecież to niemożliwie! To jest bez wątpienia tajemnica, którą siostra Julki zazdrośnie strzeże. Jackson nie mógł(nie potrafił!) nawet wyobrazić sobie życia bez Julki. Poznał ją dwa lata temu, kiedy to jej siostra zaczęła pracować w jego ulubionym pubie. Szybko ją pokochał… jak rodzinę. I nie mógł znieść nędzy, w jakiej żyła. Była przesłodka, ale i niezdrowo chuda. Nosiła stare, znoszone ubrania, buty miała za ciasne. Za każdym razem, kiedy szedł do pubu zabierał ze sobą coś do jedzenia. Czasami udawało mu się jej coś dać, jednak najczęściej nie bywała z nim dużej niż dziesięć minut, gdyż jej siostra natychmiast ją zabierała. Usłyszał znajomy śmiech. Julka. Siedziała na huśtawce, a jej siostra ją bujała. Podejść? Zastanawiał się chwilę. W końcu ruszył w ich stronę. Kiedy tylko Julka go zauważyła, uśmiechnęła się szeroko i pomachała mu. Bez wahania odmachał. -Witaj, księżniczko. – Stanął dokładnie naprzeciw jej siostry. – Jestem Jackson – podał rękę dziewczynie, ta jednak nie odwzajemniła gestu. – Jackson O’Connor. Jestem przyjacielem Julii. – Dziewczyna prychnęła jak rozjuszona kotka. -A ja jestem jej siostrą i już ci mówiłam, żebyś się odczepił. -Chcę was tylko zaprosić na obiad. -Tak! – krzyknęła entuzjastycznie Julka, zeskakując z huśtawki i wskakując na ręce Jackson’owi. -Taki nudny dzień. – westchnął teatralnie. – Zapraszam do McDonald’s. Stawiam. W McDonald’s jak zwykle panował tłok. Jackson i siostry znaleźli jednak wolny stolik i czekali na kelnera(bądź kelnerkę), który przyniesie im ich zamówienie. Kiedy po dłuższej chwili otrzymali jedzenie, zaczęli jeść w całkowitym milczeniu. -I co, dobre Julciu? – zapytał wesoło Jackson, widząc jak Julka zajada się hamburgerem i popija to małą colą. Dziewczynka kiwnęła energicznie głową. – Jestem ciekaw jak masz na imię – zwrócił się do starszej siostry, starając się uśmiechać jak najserdeczniej i najszczerzej. – Wyjawiłem ci swoje, liczę na twoje imię w zamian. -Iness - odparła po dłuższej chwili. -Także nie jesteś Polką? Na Hiszpankę nie wyglądasz. -Jestem Polką. Iness to imię dopuszczalne w Polsce. – Jackson przytaknął ze zrozumieniem. Starsza siostra Polką, młodsza Hiszpanką. Ciekawe, jakiej narodowości są ich rodzice,pomyślał z lekkim rozbawieniem. – Musimy iść. Niedługo oddam ci pieniądze. –Wstała, Julka poszła za jej śladem. -Nie trzeba. -Na razie – rzuciła Iness, nawet na niego nie patrząc. -Pa – uśmiechnęła się Julka i obie wyszły. Jackson został sam(nie licząc innych klientów). Zawsze coś, pomyślał ponuro i także wyszedł. dziekuje bardzo jezeli ktos pragnie zwrocic uwage na obcojezyczne imiona, to uzasadnienie w dalszych rozdzialach :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwina jejejeje
:):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KASKA 009
Ciekawe aczkolwiek za krotkie by cos ocenic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ja P
przekombinowane... hiszpanka, która mieszka w polsce w aktowicach w starym bloku, bezrodziców (na razie), a jej dwoje najlepszych przyajciół to amerykanie... autorko, chyba naczytałaś się i naoglądałaś za dużo produkcyjniaków zza oceanu. styl lekko szwankuje chwilami. nie martw się, też tak pisałam, jak miałam 12 lat ;) pisz dalej, bo jednak jestem ciekawa, co dalej. i w jakim języku oni wszyscy rozmawiają?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwina jejejeje
rozmawiaja w jezyku polskim, gdyz mieszkaja w polsce.eklejam drugi rozdzial, w ktorym zmieniam juz na stale czas wypowiedzi( mialam co do tego wahania) "Udany dzień" Budzę się, słysząc głośny kaszel z sąsiedniego łóżka. Spoglądam na zniszczony zegarek naręczny, leżący na małym stoliczku nocnym. Piąta trzydzieści rano. Za oknem jest już jasno, do pomieszczenia wpadają pierwsze promienie słońca, dzięki czemu klitka wydaje się mniej ponura, niż wieczorem. Przecieram zaspane oczy i przez chwilę zastanawiam się, czemu właściwie się obudziłam. Szybko sobie przypominam, kiedy Julka znowu zaczyna kaszleć. Kaszel suchy, czy mokry? Nie potrafię powiedzieć. Wychodzę z łóżka i kieruję do łazienki. Jestem śpiąca, najchętniej wróciłabym do łóżka, jednak nie miało to sensu, bo za trzydzieści minut i tak musiałabym wstawać. Muszę posprzątać w pubie, później go otworzyć i zacząć obsługiwać klientów. Oby nie przyplątał się do Julki ten Jackson O’Connor. -Iness, Iness… - Budzi się Julia, siłując się z kaszlem. –Gardło… - znowu kaszlnięcie. Podchodzę do siostry i przykładam jej rękę do czoła. Całe szczęście, nie ma gorączki. Ale syrop na kaszel trzeba będzie kupić. Za co? Julka przykrywa się kołdra po same czoło i znowu zasypia. Jej to dobrze. Idę do kuchni, zaglądam do szafek i lodówki. Pusto. Patrzę na zegarek;szósta. Zakładam go na rękę, kieruję się do łazienki i biorę zimny prysznic.Namydlając się, myślę. Wychodzę i, nie wycierając się nawet, wkładam wczorajsze ciuchy. Koszulka przykleja mi się do ciała. Jasne włosy związuję w kucyka.Biegnę do sypialni, z szafeczki nocnej wyjmuję złoty medalik – jedynka pamiątka po moich zmarłych rodzicach. Chowam go do kieszeni i o szóstej dziesięć schodzę na dół do pubu. Sprzątam pośpiesznie i niedokładnie. Po ogarnięciu wychodzę z pubu, zamykając drzwi na klucz. Oby tylko Julka się nie obudziła. Biegnę uliczką pełną małych sklepów do jubilera. -Dzień dobry – mówię zdyszana do faceta za ladą. -Witam, w czym mogę pomóc? – rozciąga usta w niemiłym uśmiechu, jego siwe wąsy zdają się mu wtórować. Wyciągam z kieszeni spodni drobny medalik, kładę go na blacie i staram się uśmiechnąć. -Chcę to sprzedać. – Facet dokładnie ogląda medalik przez śmieszny przyrząd powiększający, sprawdza coś w notesiku, cmoka i ściąga brwi. -Kradziony? -Nie, odziedziczony. – Facet kiwnął powoli głową. -Dwieście złoty. -Trzysta. -Dwieściepięćdziesiąt, to mój ostatnie słowo. – Uśmiecham się zadowolona. Nie wystarczy na długo, ale zawsze lepsze dwie i pół stówy w kieszeni niż kilka miedziaków. Pospiesznie wracam do pubu. Pracuję dzisiaj do czternastej. Później pójdę z Julką do sklepu i po syrop. * * * -Julka! – Krzyczę do siostry, która bawi się na schodach. –Kończę! Góra! – Julka kiwa głową i biegnie na górę do naszego mieszkania. O ile można to tak nazwać. – Idziemy na zakupy – oznajmiam, gdy jestem już na górze i przebieram się z fartuszka kelnerki w ciuchy codzienne. Spodnie czy spódnice?Jeansy czy szorty? Decyduję się na jasne jeansy i czarny t-shirt. Wyglądają chyba najporządniej ze wszystkich moich ubrań. Reszta jest już znoszona i wyblakła. Wkładam adidasy na małe stopy Julki. Są przyciasne. Obie nie odzywamy się do siebie. Ciszę przerywa tylko kasłanie Julki. * * * W Tesco jak zwykle panuje duży ruch. Ludzie chodzą z wózkami i koszykami, wrzucając do nich mnóstwo najróżniejszych produktów, które i tak po tygodniu trafią nietknięte do zamrażalki. Julka pcha najmniejszy wózeczek –to chyba jej ulubiony element zakupów. Chodzimy między półkami. Wrzucam dowózka co tańsze konserwy, pakowaną szynkę, dużo makaronu i ryżu, całą zgrzewkę mleka i kilka zupek oraz sosów z proszku. Dorzucam jeszcze dwa batony „Grześki”w czekoladzie i idziemy do kasy. Po Tesco idziemy do warzywniaka po jakieś owoce i warzywa, a w końcu do apteki po niedrogi syrop na kaszel. W domu zajadamy się wafelkami. Udany dzień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczerze mowiac to nie wiem
łądnie napsiane dosc ciekawie ale pare poprawek mozna wniesc sadze Ja sie nie znam jest to moja subiektywna ocena tylko ..Ale ta Julka ile ona ma wlasciwie lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwina jejejeje
julka ma 7 lat....te rozne narodowosci...w kolejnych notkach to wszystko sie wyjasnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwina jejejeje
"Choroba" Siedzę jak struta nad miską płatków z mlekiem. Czekam, aż obudzi się Julka. Jak to jest, że takie dziecko potrafi spać nawet do dwunastej. Julia nie pracuje, a nawet nie chodzi do szkoły! Co prawda uczę ją pisać i liczyć z książek dla pierwszoklasistów, ale chyba nie męczy ją to na tyle, że musi kłaść się o dwudziestej, a o dwunastej rano wstawać? O! Obudziła się! Nareszcie. O godzinę wcześniej, niż przewidywałam. Jak widmo przechodzi koło mnie do łazienki. Jak ona od tygodnia jest blada! A przecież… to latynoska, a teraz cerę ma jasną jak prześcieradło. Wyszła. -Kochanie, dobrze się czujesz? – Julka niemrawo kiwa głową. Siada naprzeciw mnie i podwija rękawki czerwonej piżamy. Wstaję od stołu i przygotowuję Julce płatki w jej ulubionej miseczce w Śpiącą Królewnę. Dostała ją od Jacksona O’Connora. Julia je bardzo powoli, co chwila ziewa. – Śniłaś mi się, wiesz? – Mała uśmiecha się słabo.- Byłaś w dużej stodole. Ubrana byłaś w śliczną, białą sukienkę. Jak księżniczka z bajki. Wspięłaś się po wielkiej drabinie w górę, na a’la poddasze. Były tam troje drzwi. Pierwsze z napisem „sortis”, drugie z napisem „inimicus”, a trzecie z napisem „spes”. Czy wiesz, Julka, co oznaczają te słowa? – Julka kręci przecząco głową. – Nic ci się nie kojarzy? -Nie. – Uśmiecham się do niej. -Jedz. – Dotykam wierzchem dłoni jej policzka. Przeraźliwie zimny. Oj, jest źle. * * * Z Julką za rękę szybkim tempem idziemy chodnikiem, omijając ludzi i co jakiś czas rzucając krótkie „przepraszam”, gdy kogoś niechcąco popchnę. Dopadam budkę telefoniczną, wkładam kartę z kilkoma impulsami, Julkę wypycham na zewnątrz i wybieram numer Billy’ego. -Tak? – słyszę miły, męski głos. -Potrzebuję pieniędzy i lekarza. Julka jest chora. – Billy śmieje się, jakby była to pogawędka najbliższych przyjaciół, a ja właśnie rzuciłam niezły dowcip. Ale Billy nie jest moim przyjacielem, a ja wcale nie żartuję. -Czekaj na swoją wypłatę. -Wypłatę? Nie płacisz mi od dwóch miesięcy! Julia jest chora, nie wiem, co jej dokładnie jest Jedzenie się kończy, trzeba kupić nowe ciuchy, buty, kurtkę na jesień. Obiecywałeś nam pomóc, w zamian pracuję w twoim pubie! – krzyczę do słuchawki, prawie bliska płaczu. Billy nie odzywa się. -Wyślę do was lekarza. Dzisiaj. O pieniądzach się pomyśli – mówi w końcu. Z ulgą przymykam oczy. -Dzięki – odłączam się. * * * Siedzę niespokojna w kuchni. Julka razem z lekarzem są w pokoju. Już wcześniej lekarz pobrał Julce krew. Dzielnie znosiła ból, chociaż musiałam trzymać ją za rękę. Później poszłam do kuchni zrobić herbaty, ale do pokoju już nie wróciłam. -Ekhem – lekarz odchrząknięciem informuje mnie o swoim pojawieniu. – Jutro przyjdą wyniki. – kiwam głową, żegnam się z lekarzem i wracam do Julki. Śpi. * * * -Mam złe wiadomości. Julia choruje na niedokrwistość sideropeniczną. -Czyli? – pytam głupio lekarza. -Anemia spowodowana niedoborem żelaza. Należy zmienić dietę Julii. Powinna jeść produkty pełnowartościowe, które dostarczają dużo białka, tłuszczu, węglowodanów, witamin, składników mineralnych. Czyli np. ciemne pieczywo, kasze, warzywa, zwłaszcza strączkowe, chude mięso, wątróbka, chude wędliny, ale tylko jako dodatek. Prócz tego zalecam kupienie jakichś witamin: witamina C, żelazo… - Zapisuję to wszystko na kartkę. Kiedy lekarz wychodzi, na końcu spisanej nowej diety Julki, dużymi literami piszę „NIE MAM NA TO FORSY”

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozwolę sobie na ocenę, bo sama też piszę, a mam 18 lat. druga część znacznie lepsza od pierwszej. Jak dla mnie trochę za bardzo "porozrywana" akcja, zdania króciutkie, proste, ale domyślam się, że w ten sposób chciałaś uczynić opowiadanie bardziej dynamicznym:) Niektóre momenty naprawdę niezłe (kaszel mokry? suchy? albo te grześki), niektóre troszkę słabsze (w tej pierwszej części McDonald i wg mnie dialogi troszeczkę za bardzo "sloganowe", no i ci znajomi z Ameryki , rodzice z hiszpanii- a dla mnie przede wszysttkim Brazylią w tym pierwszym rozdziale powiało). Jak na 14 lat nieźle. Próbuj dalej. Wymyślaj. A! I narracja ciekawa, szczególnie w ostatnim fragmencie, bo z perspektywy siostry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwina jejejeje
„Ucieczka” Ktoś puka do drzwi. Która to godzina? Patrzę na zegarek.Jedenasta wieczorem. Idę otworzyć. Na progu stoi nie kto inny, jak Billy Seem. -Cześć – wita się z uśmiechem. Stoję osłupiała. Po chwili jednak odzyskuję zdolność ruchu i mowy. -Jak miło, żeś postanowił nas odwiedzić. – mówię bez cienia wesołości. -To nic takiego – odpowiada chłopak i wchodzi do środka.Podchodzi do łóżka, gdzie śpi Julka. -Nie budź jej. – mówię natychmiast. – Pogadajmy w cztery oczy. – idę do kuchni, a Billy za mną. Siadam przy stole i wskazuję Billy’emu miejsce naprzeciw mnie. Chłopak siada i z uśmiechem spogląda na mnie wyczekująco. Patrzę mu prosto w oczy, chociaż jest to trudne. Jego czarne oczy przeszywają mnie na wylot. Jestem zdenerwowana. – Po co przyszedłeś? -Zdaje się, że macie problemy finansowe. – wybucham śmiechem. Nie do wiary! Wpędza nas w ruinę, ale jemu się tylko zdaje! -Miło, że o nas pomyślałeś. Tak, zdaje się, że nie mamy pieniędzy. Nie dałeś nam ani grosza od trzech miesięcy. Sprzedałam wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. A ty… -Sama tego chciałaś. – Przerywa mi w pół zdania. Już nie uśmiecha się tak parszywie. Tylko groźnie. – To ty uciekłaś z kraju, porywając Julię. To ty zgodziłaś się pracować dla mnie w pubie. To ty przyjęłaś moja pomoc i zamieszkałaś w tym mieszkaniu. To wszystko zrobiłaś ty. -Nie tak się umawialiśmy… Miałeś mi pomagać! -A teraz przez ciebie nie macie, co jeść, a Julia choruje. –Łzy cisną mi się do oczu… Nie wiem, co powiedzieć. Nie czuję się winna, bo ja nic złego nie zrobiłam. Chciałam być po prostu wolna i dążyłam do tego, niewiedząc, że w przyszłości przyjdzie mi za to zapłacić. -Ty draniu. – syczę przez zaciśnięte zęby. -Nie ładnie! Bo nie dostaniesz pieniędzy. -Kiedyś się od ciebie uwolnimy, a wtedy… - nim zdążam dokończyć,Billy zrywa się ze swojego krzesła i boleśnie chwyta mnie za podbródek. -A wtedy co? Co mi zrobisz? Zabijesz mnie? Ja mogę to zrobić w każdej chwili; zarżnąć ciebie i twoją siostrzyczkę. – Łzy ciurkiem spływają po moich policzkach na jego dłonie. -Cześć wujku! – Julka wesoła wbiega do kuchni. Gdy spostrzega, że płaczę, z jej twarzy znika uśmiech. Billy natychmiast mnie puszcza i uśmiecha się do małej. -Hey, Julciu! Ja i Iness… Iness wpadło coś do oka,sprawdzałem tylko… prawda? – Patrzy na mnie znacząco z dziwnym błyskiem w oczach. Kiwam głową, nawet nie starając się wytrzeć łez. Julka nie jest dzieckiem, potrafi zorientować się w sytuacji. Billy głaszcze Julkę po głowie i wychodzi. Chowam twarz w dłoniach i cicho łkam. Julia podchodzi do mnie i przytula.Ona również płacze. -Chcę do mamy… - szepce mi do ucha. -Tak, ja też. – odpowiadam i całuję ją w czoło. * * * -Wszystko wzięłaś? Książki, ubrania, witaminy? -Tak, Iness. Spokojnie. – Julka zapina swój różowy plecak i moją niewielką torbę podróżną. Dobrze, że mamy niewiele rzeczy, bo z większą ilością ubrań czy pamiątek byśmy się nie zabrały. Od wizyty Billy’ego minęły trzy dni. Jeszcze tamtego wieczora obmyśliłyśmy plan ucieczki. Mamy zniknąć przed otwarciem pubu. Nie mamy ani grosza, więc Julka zaproponowała, żeby pożyczyć pieniądze od O’Connora. Nie mamy innego wyjścia. Julia wie, gdzie on mieszka, bo podał kiedyś jej adres, by w razie kłopotów do niego przyszła.Dzięki Bogu, nigdy tego nie zrobiła! -Idziemy. – cicho wychodzimy z mieszkanka. Ja, tachając ze sobą torbę, Julka-plecak. Przechodzimy przez pub. Nie oglądamy się za siebie,chcemy być wolne. * * * Stoimy przed ładnym domkiem jednorodzinnym. To jest dom O’Connora? Musi mieć sporo grosza przy sobie! Julka już biegnie przez zielony ogródek i dopada drzwi. Puka trzykrotnie. Idę szybko za nią. Drzwi otwierają się, ale nie stoi w nich Jackson O’Connor, tylko piękna, brązowooka brunetka. -Cześć – mówi miłym, dziewczęcym głosem. -Szukamy Jackson’a O’Connora. – Dziewczyna uśmiecha się pięknie. -To mój brat. Nie ma go teraz, ale będzie za godzinę. Może wejdziecie i na niego poczekacie? -Nie, przyjdziemy później. – kręcę przecząco głową. -Ale nie wygłupiaj się! Jestem Hayden. Wchodźcie, zaparzę herbaty. – Uśmiech Hayden nie pozwala mi odmówić. Wchodzimy do środka.Dziewczyna prowadzi nas do salonu. Salon jest duży i jasny. Siadamy na białej kanapie. Hayden znika gdzieś w kuchni, by po chwili wrócić z trzema kubkami herbaty na tacy. Jest ładnie ubrana i ciemno opalona. Ma na sobie białą,zwiewną sukieneczkę, a we włosy wpiętą kokardę. Gdy sobie uświadamiam, że ja mam na sobie stare, krótkie spodenki i wyblakły t-shirt, to robi mi się nieswojo. – Miałam tylko różaną, mam nadzieję, że lubicie. – uśmiecham się delikatnie w odpowiedzi. – Jak masz na imię? – zwraca się do Julki. Jula uśmiecha się szeroko. -Julia! – mówi. -Ślicznie. A ty? -Iness – odpowiadam. Hayden kiwa głową i siada obok Julki.Zapada cisza. Sączę powoli herbatę, Julia studzi, dmuchając, a Hayden włącza telewizor(pewno, by „zagłuszyć ciszę”). Pół godziny później drzwi frontowe otwierają się i do salonu wchodzi troje ludzi. Jednym z nich jest Jackson. Pozostała dwójka to kobieta i mężczyzna, oboje koło czterdziestki. Julka już zrywa się z kanapy, ale przytrzymuje ją na miejscu. Gdy Jackson nas zauważa, nie ukrywa zdziwienia. -Cześć – uśmiecha się do Julki. – Zaraz przyjdę, tylko pomogę rodzicom wypakować zakupy. – Więc to jego rodzice. Dziwne, że taki podejrzany typek ma normalną rodzinę, chodzi z nimi na zakupy i je obiad. Witam się z państwem O’Connor standardowym „Dzień dobry”. Nie wiem, czemu nie lubię Jacksona. Ma w sobie coś odpychającego. Coś, co nie pozwala mi mu ufać czy nawet lubić. Ma jakąś tajemnicę. Jackson wraca po dziesięciu minutach. Zaprasza mnie i Julkę do swojego pokoju. Idziemy na górę. Pokój O’Connora nie jest duży, ale przestronny. Niebieskie ściany,ciemna kanapa, komputer, odtwarzacz, spora szafa, jakaś kolekcja miniaturowych samochodów. Pokój jak każdy inny… Chłopak wskazuje nam miejsce na kanapie. -Chcemy pożyczyć od ciebie pieniądze. Sporo – mówię bez owijania w bawełnę. – Niestety nie będziemy mogły ci ich oddać. -Ile? – patrzę niepewnie na Julkę, ta z uśmiechem kiwa głową. -Dwa tysiące – Jackson przeszywa mnie wzrokiem. -A po co, jeśli mogę wiedzieć, wam tyle pieniędzy? -Wyjeżdżamy z Katowic. Nie mamy pieniędzy na bilety,jedzenie, pokój w motelu. – odpowiadam zgodnie z prawdą. Wyjedziemy i już gonie zobaczymy. -Uciekacie z domu? -Nie mamy domu – mówi cicho Julka. Patrzy z nadzieją na Jacksona.Ta ich „przyjaźń”… -Możecie u nas pomieszkać jakiś czas. -TAK! – krzyczy Julka. -Nie! – mówię stanowczo. -Słuchaj, Iness. Julka mówiła mi, że nie macie rodziców, że jakiś Billy dał wam mieszkanie. – spoglądam groźnie na Julkę. – Jeżeli macie jakieś kłopoty, to chcę wam pomóc. -Nie mamy żadnych kłopotów – mówię ostro -Więc, czemu uciekacie z miasta? -Kto powiedział, że uciekamy? Po prostu znudziły nam się Katowice i postanowiłyśmy się wyprowadzić. -Taki wyjazd się planuje i wcześniej odkłada pieniądze, anie pożycza. Poza tym, to nie WY postanowiłyście się wyprowadzić, tylko TY,prawda Julcia? – Julka nieśmiało kiwa głową. No tak, ona woli zostać przy O’Connorze. Ja jednak puszczam tę uwagę mimo uszu. -A czemuś nagle takie miłosierdzie nam okazujesz? -Chcę być przy Julii, a ona przy mnie. – odpowiada, jakby to miało zakończyć sprawę. – Poza tym sama jej nie ochronisz. – Oj, temat z szedł na niebezpieczne tory! -Julka, idź do Hayden i poproś ją, żeby zrobiła mi jeszcze herbaty. – mówię do siostry. Jula wychodzi posłusznie, jednak na pewno nie pójdzie do Hayden po herbatę. Dobrze wie, co to aluzja. -Masz piętnaście lat, nie możesz wiele zrobić. – kontynuuje Jackson – Choćbyś uciekła na drugi koniec Polski i tak tam nie przeżyjesz bez pracy, jedzenia, ubrań i domu. – W duchu przyznaję mu racje. Ale czy mam inne wyjście? – Ja i Hayden pomożemy ci. -Boję się tobie zaufać. -Zaufanie póki co jest nieważne. Oboje chcemy dobra Julii,czy tak? – przytakuję. – Więc przynajmniej spróbujmy. – Znowu przytakuję. Niech ci będzie O’Connor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bdfggb
odswiezam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×