Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość confused1111

czy jest/byl ktos z was w takim punkcie zwiazku...

Polecane posty

Gość confused1111

w ktorym ciagle ma sie nadzieje, ze brdzie tak jak kiedys chociaz nic w tym kierunku sie nie dzieje? jestem w zwiazku ponad 3 i pol roku, problemy byly od zawsze, klotnie co prawda o malo powazne rzeczy, ale zawsze wprowadzaly niepokoj i smutek, zawsze mocno staralismy sie o to, zeby przetrwac. od ponad 2 lat widzimy sie raz na miesiac (studia w innych miastach). zrywalismy kilka razy, nie ode mnie to wychodzilo, zawsze to trwalo bardzo krotko, raz tylko mielismy miesieczna przerwe. klotnie staja sie coraz gorsze, dawniej ciezko bylo sobie wyobrazic, ze kiedys bedziemy zwracac sie do siebie w taki sposob, ze beda taki sytuacje, klotnie dalej nie sa takie powazne, ale tyle ich bylo, ze to jest najwiekszym problemem. Ja chce dalej ciagnac ten zwiazek, ale nie wiem czy moja druga polowka tego chce, w ogole sie nie stara, o nic, nie odzywa sie, nie pyta czy sie zobaczymy, jesli zaczynam mowic o jakichs niepokojach zawwyczaj slysze: "znow zaczynasz?". nie mam wsparcia, poczucia, ze dba o to co czuje. nie wiem co robic dalej, wiele osob doradza mi by skonczyc ten zwiazek, ale ja po prostu nie potrafie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpusc sobie ten związek, to nie ma sensu, nigdy nie będzie tak jak kiedys, z czysta karta możesz wkroczyc tylko w nowa znajomość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zgadzam się. Odpuść. Po co Ci związek na odległość jeśli się nie potraficie dogadać? Skoro już kilka razy zrywaliście to chyba o czymś świadczy. Może wracacie bo przyzwyczajenie robi swoje? Ja jestem w związku na odległość ale facet czasami stara się bardziej niż ja. gdybym ja miała znosić kłótnie, wojny, rozstania tak jak Ty to już dawno podziękowałabym mu za związek i poszła szukać szczęścia gdzie indziej. Raz na miesiąc? ... Mało prawdopodobne by coś z tego było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość googo
wiesz ja mam taka sama sytuacje...jestem z chłopakiem prawie 5 lat i ciagle sie łudze ze moze cos sie zmieni ze znowu bedzie tak jak kiedys...ja go kocham i to bardzo ale coraz czesciej mysle ze miłosc to nie wszystko...nie potrafie od niego odejsc, zostac sama...nie wiem moze poprost sie boje, tylko czego????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
dla mnie to jest tak jakby nieosiagalne, nie potrafie sobie wyobrazic, ze nie jestesmy razem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
googo, dokladnie mam tak samo, nie wiem czego sie boje, czsem mam takie przeblyski, ze tylko sobie szkodze bedac ciagle w tym zwiazku, bo to co przezywam jest naprawde ciezkie, ale potem wszystko wraca, nie potrafie z tym skonczyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość googo
doskonale cie rozumiem...sa takie sytuacje ze po burzliwej kłotni nie widzimy sie pare dni, wtedy zastanawiam sie ze moze jednak to moja wina ze to zaczelam, ja sie czepiam, ja mam problem....kiedy probuje z nim porozmawiac ja mowie o czyms innym o o czyms innym chociaz na ten sam temat on nie potrafi słuchac tego co ja do niego mowie...nie potrafimy sie dogadac jakos porozumiec...czasami mam wrazenie ze mowie w innym jesyku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
tez siebie obwiniasz? skad ja to znam... nie wiem, wtedy czuje sie tak jakby lepiej, ze to moja wina, ze to przeze mnie, ze to ja jestem ta zla osoba i ze teraz ja powinnam wszystko naprawic, nie wiem dlaczego, ale wtedy czuje sie lepiej. czasami mysle ze to dlatego, zeby nie myslec, ze on juz nie chce sie dla mnie starac, odzyskac mnie, jesli pomysle, ze to ja cos schrzanilam to wtedy jest lzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość googo
confused1111 nasze zachowanie jest poprostu chore i ja to wiem i podejrzewam ze ty takze....musimy cos z tym zrobic bo obydwie doskonale zdajemy sobie sprawe ze to do niczego nie prowadzi...do niczego dobrego, lepszego.....masz moze jakies propozycje??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
wiesz? jak tylko mysle o tym, ze musze zrobic jakis stanowczy krok to sie stresuje, boje sie ze ten krok bedzie zakonczeniem tego zwiazku. ale mam tez swiadomosc, ze taka decyzja nie byla by decyzja zla. mam swiadomosc tez tego, ze to co robie jest wlasnie chore, staram sie, robie wszystko, by to co bylo kiedys wrocilo, ale moze przez to ze sie tak staram jest coraz gorzej? moze on widzi, ze nie musi nic robic, bo to ja zawsze wszystko zalatwialam miedzy nami. myslalam o tym nie raz, ale z kolei wiem, ze jesli teraz przestane robic cokolwiek to on tymbardziej nic nie zrobi. mam odpowiedz na swoje pytania wprost przed oczami, ale mimo to nie widze ich, a raczej nie chce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość googo
rozumiem:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
a powiedz mi cos wiecej o swojej sytuacji? tez tak masz, ze tylko Ty sie starasz a on nie robi nic? ze jesli Ty nic nie zrobisz to on tez nie? jak jest u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość googo
u mnie sytuacja jest bardzi skomplikowana i zaplatana...tak naprawde nie wiem od czego mam zaczac...moze sprobuje tak...przez pierwsze 1,5 roku było cudownie, on był wspaniałym facetem troskliwym czułym poprostu cudownym i nagle zaczelo cos sie dziac, zaczal robic mi na zlosc, poprostu negował moje zdanie, zaczal stwarzac problemy i jak wiadomo zaczely sie klotnie jedne powazne inne nie...jestesmy zareczeni wiec z czasem kiedy juz bylo zle przeszla mi ochota na slub i inne rzeczy...po kazdej klotni on przychodził i przepraszal, blagal, płakał a ja głupia wybaczałam....tydzien było ok a pozniej od nowa to samo...on twierdzil ze przeciez juz tydzien jest ok i dawno sie nie klocilismy a ja wyolbrzymiam problem...teraz jest tak ze coraz mniej mamy tematów do rozmów, on opowiada mi o swojej pracy , kolegach, siłowni...jak ja chce sie przytulic on juz robi podchody do sexu a przeciez ja potrzebuje troche czułosci....poza tym codziennie wychodzimy do baru na piwo do jego kolegow...on ma prawo buc zmeczona a ja nie bo wtedy sa kłotnie" dlaczego ja taka jestem, dlaczego sie tak zachowuje" a on przychodzi z pracy do mnie włacza telewizor, albo spi...to jest chore!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
wlasnie, to samo, wyrzuca Ci cos, a nie widzi swoich zachowan, mam dokladnie to samo. Ja tak samo jak Ty chce, zeby czasem po prostu sie do mnie przytulil, mowie mu o tym, ale nie robi tego, nie rozumiem, czy to naprawde taka trudna i niewykonalna rzecz? Moj facet miesiac temu, po tej przerwie stwierdzil, ze zrozumial, ze czuje sie przy mnie jak w kajdankach, ze nie pozwalam mu byc soba i ze koniec z tym, a wiesz jak wyglada jego bycie soba? robienie mi glupich zartow i docinkow... dawniej jak to robil mowilam mu zeby przestal, zeby to zmienial bo przykro mi jest jak tak robi, przestal, a teraz znowu zaczal, bo chce "byc soba". Tez nie chce on przejmowac sie moimi nastrojami, smutkami, bo go to meczy, mowie ze ma tego dosc. Nie meczylam go nigdy moimi nastrojami, zawsze chaialam tylko porazmawiac o tym co mnie trapi, moze o tym co jego trapi, uwazalam ze to jest wazne w zwiazku, takie wsparcie psychiczne, poczucie, ze ta druga osoba chce Twojego spokoju, szczescia i dobrego samopoczucia. A powiedz mi, zastanawialas sie nad rozstaniem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
aha, jeszcze nawiazujac do tego co pisalas o swoim zwiazku. Moj facet ma tak samo, neguje moje zdanie, nie wiem, juz chyba sobie zakodowal tak, ze cokolwiek nie powiem to on musi objac przeciwne stanowisko... Albo jak ze mna zrywal, to potem prosil, zebysmy zaczeli jescze raz, mowil ze chce byc ze mna, ze nie wyobraza sobie zycia beze mnie, ze zrobi dla mnie wszystko, ale po kilku dniach okazywalo sie, ze to byly niestety tylko puste slowa... ja ja ciagle w nie wierzylam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość googo
czy ty czesem nie jestes moim odbicie w lustrze:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
hehe, ciekawe, ze mamy identycznie ;) oczywiscie nie zazdroszcze Ci tej sytuacji z oczywistego wzgledu, ze mam tak samo i wiem jak to boli, ale ciesze sie, ze znalazl sie ktos kto mie w pelni rozumie :) ale co dalej? myslalas nad jakims rozwiazaniem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość googo
ja powoli ucze sie zyc bez niego...wyszłam z zalozenia ze skoro jest to ok ale jezeli go nie ma to tez musze jakos zyc...jest mi juz troche łatwiej ale caly czas licze na to ze moze jednak jeszcze cos sie zmieni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
hmmm, teraz juz nie rozumiem, jestescie razem? pisalas wczesniej, ze jestescie zareczeni. Tak czy inaczej domyslam sie jakie to musi byc ciezkie, ja jeszcze do tego nie doszlam, ze ucze sie zyc bez niego. Pewnie ciagle masz nadzieje, ze on zrobi jakis wazny krok, zaskoczy Cie czyms czego zawsze chcialas. Ja tak wlasnie mam. Chcialabym, zeby tym razem to on odezwal sie pierwszy i zeby to on robil wszystko zeby znow bylo dobrze... ale chyba to juz nie nastapi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość googo
jestesmy razem, i jestesmy zareczeni...ucze sie zyc bez niego tzn. kiedy go nie ma bo np. jest w pracy czy ma inne plany, staram sie zyc jak bez niego, powoli oswajac sie z tym. Wtedy wychodze na spacer z kolezankami , na zakupy, staram sie zyc tak jak przed nim. A kiedy przychodzi to jest i jest tak jak zawsze...rozumiesz o co mi chodzi???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
rozumiem, ale czy Ty dazysz do tego by sie z nim rozstac i jakos ulatwic sobie to rozstanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
googo, musze juz leciec, mam nadzieje, ze watek sie nie urwie i ze jeszcze popiszemy, moze jutro, jesli bede. moze poradzimy sobie razem z naszymi pomotanymi sytuacjami ;) trzymaj sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość googo
staram sie żeby było mi troche lzej, bo zdaje sobie sprawe że ten zwiazek to ze tak brzydko to ujme "bgno, ktore mnie coraz bardziej wciaga" jezeli czegos z tym nie zrobie to wiem ze bede w tym tkwic do konca, a ja wcale nie chce tak zyc. Chce byc szczesliwa, dlatego pok teraz mam jeszcze troche sily musze cos z tym zrobic...jest zle wiec licze na to ze gorzej juz nie bedzie,musi byc tylko lepiej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confused1111
wlasnie chyba nie zostaje nic innego jak pogodzic sie z tym i po prostu zyc dalej, jest wiele wartosciowych facetow, ktorzy docenia nas, ktorzy beda sie starac, walczyc, ktorzy uszczsliwa nas, nie warto ciagle ogladac sie za siebie i myslec jak to kiedys bylo, bo to juz nie wroci, jesli nie wrocilo mimo staran i uplywu czasu, to juz nie ma sensu tego ciagnac. Ja teraz czekam na odpowiedni moment by to zakonczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×