Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nie z tego świata

jakie piekło nosisz w sobie?

Polecane posty

Gość nie z tego świata

Jedni powiedzą prowokacja, inni może zrozumieją, a może nie, zazdroszczę ludziom tym "normalnym", którzy mimo że przeżywają tragedię potrafią dalej żyć, podnieść się, nawet nie wiecie jaki los na loterii wygraliście, ja jestem jakoś idiotycznie pokręcona, tak bardzo już tym wszystkim zmęczona, nie mam siły. Wiele było wątków o kobietach które nie chcą mieć dzieci, ja też nie chcę, nie dlatego ze ic nie lubie, ale dlatego ze mam obsesje na punkcie tego że stracę swoich bliskich: męża i mamę, wiem że jeśli tak się stanie- że to nie ja odejdę pierwsza oszaleje po stracie któregoś z nich i nie będę chciała żyć, dlatego tak nie chcę mieć dzieci bo bałabym się co z nimi będzie gdyby nas brakło, tacy ludzie jak ja nie powinni mieć dzieci, a nawet psa. Musze przyznać że trochę się te moje chore obsesyjne lęki, fobie, całe to szaleństwo uciszyło...i dostałam psa jakiś czas temu, wspaniałego wariata o którym tak marzyłam i wszystko wróciło, to absurdalne, ale czuje się jak w pułapce bo nie mogę pozbyć się myśli że jeśli by coś się stało moim bliskim nie będę mogła ze sobą skończyć ze sobą przez wzgląd na psa, nawet pojęcia nie macie jak ta moja obsesja potrafi człowieka doprowadzać do szaleństwa, ile można prze innymi udawać że wszystko w porządku, że jest cudownie, nikomu nawet się nie śni co mną targa, dlaczego nie mogę żyć jak normalni ludzie, co ciekawe wszyscy mnie mają za kogoś komu można się ze wszystkiego zwierzyć, ale jednocześnie ja nie mam komu się wyżalić bo nikt tak naprawdę nie jest w stanie mnie zrozumieć, a dlaczego? bo ludzie nie mają takich chorych problemów, a te moje doprowadzają mnie do obłędu, nie wiem ile tak pociągnę i czy nie skończę w wariatkowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to są zaburzenia psychiczne, fobie bardzo bardzo częste a Twój przypadek jest pprawie książkowym. Proponuję CI udać się do psychologa bo wiem jak bardzo może uprzykrzać Ci to życie. Niech psycholog zrobi z Tobą sesję, powiedz o swoim problemie mężowi i może nawet niech pójdzie z Tobą. Wierz m i takie coś bardzo Ci pomoże. Sama mam coś troszke podobnego mam obsesyjny strach przed hmm jakby to określić śmiercią. Chodzi o to że panicznie boje sie jeździć samochodem, gdy jedziemy obserwuję wszystko dookoła, widząc TIRa przed nami wyobrażam sobie ze się przewraca i nas przygniata, widząc tuunel oczami wyobraźni widze jak się wali. Stoimy na moście i mam migawkę widząc jak wpada do rzeki. To jest obsesyjne. I wiesz czemu sę boję? Boję się o to że stracę to co mam, że mam cudownego mężczyznę szczęście i że chcę sie tym jeszcze nacieszyc. Gdy jedzie do pracy musi mi się meldować czy dojechał bo inaczej wariuję. Może to nawet nie jest strach przed śmiercią ale np wypadkiem który sprawi ze strace to co mam. To naprawdę cieżko wytłumaczyć, i jeszcze cieżej z tym żyć... Lęki zaczełam mieć od momentu gdy zobaczyliśmy pewien wypadek, dy byliśmy pierwsi przy umierającym mężczyćnie. Niepojęte było dla mnie jak w jednym momencie można poprostu umrzec. Nie wiem moze to był początek - teraz tylko pogłębiam się w to wszystko... jest coraz gorzej. we wrzesniu jedziemy zagranicę - chyba wezmę coś na uspokojenie by przetrwać jazdę samochodem.... chetnie o tym wszystkim z Tobą porozmawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie z tego świata
kotku jeśli pozwolisz zapisze sobie Twój adres, mój mąż jako jedyny wie o tym ale przestałam go zamęczać bo sam choruje i nie chce mu jeszcze więcej trosk przysparzać, bardzo boję się o niego, to dokładnie to o czym mówisz strach przed stratą, trudno powiedzieć kiedy i dlaczego się to u mnie zaczęło, może dlatego ze moja mama całe życie była sama, a ja sama przeraźliwie być sama nie chcę, nie mam jej siły, może dlatego że mój mąż zawsze chorował, a teraz jest naprawdę kiepsko i każdego dnia się boję ze go stracę, tak samo boję się o mamę i teraz ten psiak ( większość ludzi nie bałaby się o to co z tanie się z ich psem gdy ich braknie-nawet o tym nie myślą, koszmar że to wszystko wróciło...) byłam u psychooga, neurologa u psychiatry nikt mi nie pomógł, sama to w sobie zwalczyłam, a teraz kiedy przyszła odpowiedzialność za psa wszystko wróciło po kilu latach z taką mocą że siedzę i rozpaczam nad tym wszystkim, bo chciałbym jaki i zapewne Ty żyć zwyczajnym życiem i nie myśleć, nie gnębić się tak, nie pastwić nad sobą bo i tak nie mam na to wpływu, mam dzisiaj mega wielki kryzys bardzo się boje, dziękuje że się odezwałaś, wszystkiego dobrego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście że pozwolę :). Przykro mi z powodu Twojego męża mam nadzieję że szybko wróci do zdrowia i tego wam życzę :). To dziwne i straszne jak zwykły strach potrafi uprzykrzyć nam życie. Z tego co widzę to jesteśmy tu chyba jedyne, które borykamy się z tym problemem. Zastanawia mnie ile to wszystko trwa u Ciebie i czy pamiętasz początki. Zastanawia mnie czy ma to u Ciebie podobny przebieg jak u mnie, powraca falami - raz lepiej raz gorzej. U mnie zaczęło się powoli ok rok temu, apogeum przeszłam marzec - maj gdy wsiadając do samochodu płakałam ze strachu - a przecież musiałam się przemieszczać. To nie odnosi się tylko do samochodów ale też autobusów, wind, mostów, drzew - praktycznie wszystkiego. Dziś miałam nawet małe spięcie z moim mężczyzną, gdy jechaliśmy czegoś się wystraszyłam - uznał że sądzę że jest złym kierowcą a to nie prawda. Ufam mu gdy siedzi za kółkiem, mając mnie obok stara się uważać szczególnie - tyle że ja nie ufam innym kierowcom na drodze. Ciężko to wszystko wytłumaczyć. Sama już nie wiem do kogo mogłabym zwrócić się o pomoc... Mam nadzieję ze taka rozmowa cos nam da. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×