Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość karmacomkaaa

Dlaczego rzucacie sie na kochanki, a nie na zdradzajacych fiutkow!!!???

Polecane posty

Gość Visions
I. Do: a ja powiem lepiej Problemy, o których piszesz, przed którymi staje mężczyzna, są jak najbardziej realne, ale moim zdaniem sedno sprawy to przejście przez mężczyznę ze sfery roztrząsań nad tymi problemami (-> brak konkretnych działań IRL) do *konkretnych działań* właśnie (-> dokonanie się zdrady + dalsze postępowanie w tym kierunku). I tu są tylko dwie możliwości (o różnych odcieniach), które zależą od tego, co facet stawia wyżej - czy 1) normatywną moralność, czy 2) mniej lub bardziej hedonistyczne uczucia, często wsparte wspomnianą już wyżej postawą "mieć ciastko i zjeść ciastko". W pierwszym przypadku facet wydobędzie z siebie siłę, żeby możliwie szybko rozstać się z kochanką. Co więcej, jest spora szansa, że w ogóle nie dopuści do "kochankowania". W drugim przypadku będzie kontynuował farsę, jaką jest działanie na dwa fronty. Jego "prawo", jego sumienie. Ale nie róbmy z emocji i uczuć wybielacza dla moralnej porażki, do której mężczyzna dochodzi w drugim z wymienionych przypadków. I do tego zmierzam, bo tego dotyczył wyjściowy temat ("Dlaczego rzucacie sie na kochanki, a nie na zdradzajacych fiutkow!!!???"). ;) Nietrudno zgadnąć, po czyjej stronie stoję. II. Do: Była sobie żona > czasem mężczyzna musi dokonać wyboru pomiędzy własnymi dziećmi a ukochaną kobietą. i ja się nie dziwię, że zajmuje to dłużej niż kilka dni. A jeśli zajmuje więcej niż rok bądź kilka lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja powiem lepiej
Czasami facet kocha i kochankę i dzieci i dlatego ciężko mu jest wybrać między nimi. Z jednej strony chciałby być z kochanką, z drugiej strony z dziećmi. Nie jest to hedonizm, ale szczere uczucie. Dlatego podjęcie decyzji zajmuje mu trochę czasu. Cięzko jest mu zakończyć romans, cięzko jest podjęć decyzję o odejściu od dzieci. W końcu facet dochodzi do wniosku że nie może tej sytuacji ciągnąć w nieskończoność. Musi wybrać, czy zostawić dzieci czy kochankę. Kochanka jest dorosła (czasami jest nadal młoda), poradzi sobie i ułozy sobie życie na nowo, a dzieci bez ojca sobie nie poradzą. Wybór jest prosty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja powiem lepiej
Z resztą, dla rodzica dzieci są zawsze najważniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ty Wiolinka masz problem z
Sporo po czasie, ale nadal będzie a'propos, więc odpiszę :D a ja powiem lepiej- nie jest moim problemem to, że czuję sie niezastąpioną żoną :D Juz dawno nauczyłam się, że nie należy opierać świata na mężczyźnie, wtedy nie zwali się gdy jego zabraknie :) Złota myśl- niestety jedynie przez mnie zaadaptowana :D ale warta przemyslenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Była sobie żona
Visions: A jeśli zajmuje więcej niż rok bądź kilka lat? Hmmm, a Tobie ile czasu zajęłoby podjęcie takiej decyzji? Hipotetyczna sytuacja, która jednak w rzeczywistości zdarza się nader często: w małżeństwie jest Ci źle, chcesz się rozstać, ale dzieci - małe, potrzebują Cię, kochasz je... więc sobie trwasz, bo wybierając między wolnością a byciem z dziećmi na codzień, wybierasz bycie z dziećmi, to oczywiste, prawda? poznajesz kogoś, z kim dobrze się rozumiesz - na razie bez podłoża seksualnego. ot, po prostu jest ktoś, z kim w końcu możesz rozmawiać, powierzyć swoje troski. na męża nie możesz liczyć. próbujesz, ale sama wiesz, chcieć i starać się muszą dwie strony. więc odpuszczasz i tkwisz po prostu w małżeństwie formalnym. czasem jakaś impreza w rodzinie, sporadyczny seks, bo jednak potrzeby są, ale bez euforii... więc jest tamten mężczyzna, rozmawiacie... po pewnym czasie on zaczyna zauważać twoją nową fryzurę, nowy ciuch...mówi Ci, że pięknie wyglądasz, zauważa, kiedy masz kiepski nastrój, czasem przyniesie Ci jakiś drobiazg... generalnie okazuje zainteresowanie, widzi w Tobie kogoś, kim dla męża nie jesteś od lat - KOBIETĘ. przerywasz to. wracasz do kompletnej szarości dni. może jeszcze się szarpiesz, próbujesz zrobić coś, aby z mężem się ułożyło, ale on nawet nie dostrzega problemu. a Ty przecież ŻYJESZ! patrzysz w lustro i widzisz, że mija uroda, skóra traci jędrność, piersi zaczynają opadać... czy jeszcze będziesz dla kogoś piękna i pociągająca? czy będziesz dla kogoś kimś więcej niż wielofunkcyjnym sprzętem sprzątająco-gotująco-piorąco-wychowującym? przecież JESTEŚ! przecież jest ON! tęsknisz za tym spojrzeniem, pod którym piękniejesz... więc wracasz... i okazuje się, że jest wspaniale... w każdym aspekcie... i wiesz już, że to jest to, że chcesz z tym mężczyzną spędzić resztę życia. kochasz, jesteś kochana. zaczynasz myśleć o rozwodzie i... stop. ściana. dzieci. wiesz, ze w razie rozwodu sąd zadecyduje o tym, że dzieci zostają z ojcem, a Ty będziesz miała wydzielone weekendy w miesiącu, że jak mężowi coś "odbije", nie zobaczysz dzieci przez kilka tygodni (wystarczy, że mąż powie, że dzieci są chore i po sprawie), wiesz, że być może, z zemsty, mąż będzie utrudniał Ci kontakty z dziećmi, że będzie je nastawiał przeciwko Tobie. decyzja. 1. życie w emocjonalnej pustce "dla dzieci", które za 10 lat odejdą do swojego życia, a Ty zostaniesz sama z obcym człowiekiem nazywanym mężem, bez szans na ułożenie sobie życia, stara, zgorzkniała... 2. odejście do mężczyzny, którego kochasz i ryzyko utraty dzieci jak szybko podejmiesz decyzję?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karmacomkaaa
Coz, zakladajac ten temat chcialam , zeby kobiety raczej sie zjednoczyly miast rzucaly sobie do oczu. To co mnie przeraza, to traktowanie faceta jak jakiegos Bozka, czy Skarbu, ktory moze sobie bez problemu skakac w bok jak mu malzenstwo nie wychodzi i tu... w tym temacie czesto podajecie dziewczyny argumenty, ze "kobieta w zly sposob podchodzi do faceta i to dlatego on ja zdradza" i, ze "sama sobie winna" To mi przypomina niestety archaiczna argumentacje gdy jest zgwalcona wyzywajaco ubrana nastolatka ktora wraca z dyskoteki. Sama sobie winna bo gdyby sie tak nie ubrala, gwalciciel by sie na nia nie rzucil. Bzdura dziewczyny. Facet UNO-ma mozg, nie tylko penisa (o dziwo) , jesli ma zone - nie ma zdradzac I KONIEC. Tak przysiegal, niech tak czyni. Jesli jest taka zla ta hetera i taka z niej rozlazla matka polka, to niech sie rozwioda cholera jasna!!! o co chodzi z tym, ze z jednej strony ja oklamuje + nienawidzi (podobno, jak wciska kochance), a z drugiej strony "nie moze wziasc rozwodu bo costam". A po drugie, czy to tylko kobieta ma dbac o zwiazek i pilnowac faceta jak dziecko by przypadkiem sie za innymi nie ogladal? Ja jestem zwolenniczka teorii, ze facet ma mozg , umie myslec (w koncu 80% profesorow to FACECI), jak widzi, ze w zwiazku sie psuje to niech do jasnej ciasnej tez stara sie to naprawic, a nie latac za innymi spodniczkami bo zona nie dopilnowala!!! Dziewczyny, sa teraz dla nas ciezkie czasy, spoleczna presja i wymagania: zrob kariere, wychowaj dziecko i przy tym wszystkim pieknie wygladaj i usmiechaj sie. A oprocz tego z waszej argumetnacji wynika: pilnuj faceta, zeby sobie innej nie przygruchal. Po co sobie ten ostatni obowiazek na glowe klasc? Wystarczy poznac porzadnego, szczerego , fajnego faceta-przyjaciela, ktory w sytuacjach kryzysu bedzie rozmawial i staral sie naprawic problem w zwiazku a nie sie puszczac na prawo i lewo. AMEN! Tak, jestem feministka :) ale w pozytywnym tego slowa znaczeniu, po prostu wierze w nasza plec i mam dosc wywyzszania we wszelkich dziedzinach facetow!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość negra
Odkąd pamiętam zawsze potępiałam kochanki. Być może dlatego, że jako dziecko ciągle widywałam ojca z kolejnymi paniami bujającego się na miescie i moją mamę, której strach nie pozwalał go zostawic. Ale ja nie o tym... Teraz, kilka lat pożniej to ja jestem TĄ DRUGĄ. Od początku wiedziałam, że ma dziewczynę jednak nie przeszkadzało mi to. Gdy go pierwszy raz zobaczyłam wiedziałam, że będzie nas cos łączyło. Ciągnęło nas do siebie. Chcielismy jak najczesciej byc kolo siebie, jakieś spojrzenia, glupie rozmowy itd... Flirtowalismy przez kilka miesiecy i w koncu stalo sie. SPedzilismy razem noc i oboje stwirdzilismy ze jest to najlepszy seks w naszym zyciu. Od tego czasu minąl rok i ta historia dalej trwa. On jest z nią, razem na imprezy, wakacje, weekendy, a ja?? Mnie ma wystarczyc kilka godz w tyg kiedy uda mu sie wyrwac z pracy. Niezliczona ilość razy chciałam to skonczyc, ale nie potrafie. Wiem, że to nie tylko seks, ale tez przyjazn. Mozemy sobie wszystko powiedziec, czesto gadamy godzinami, a mimo wszystko on jej nie zostawi. Mam wyrzuty sumienia , że nie jestem fair w stosunku do jakiejs dziewczyny i stawiam sie w jej sytuacji, ale z drugiej strony zastanawiam sie czy gdyby on byla na moim miejscu i wiedziala, ze z tym facetem moze byc szczesliwa to nie walczylaby o niego tak jak ja to robie. Tlumacze sobie, że nie sa malzenstwem nawet razem nie mieszkaja wiec jeszcze nic takiego sie nie stalo i jeszcze byc moze bedziemy razem. Tylko dlaczego tak się łudzę??.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×