Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość anika30

saaaaamotność - życie w matni ograniczeń w głowie zsianych...

Polecane posty

Gość anika30
czy ktoś ma tak jak ja - 32 lata - dobra praca, własne mieszkanie; atrakcyjna, inteligentna i ciągle sama....sama.. dzień podobny do dnia, popołudnia przespane na tabletach, na noc znów... weekendy w łóżku przed netem, małe zakupy na przyszły tydzień. parę lat temu rzucił mnie facet.... odtąd już na nic nie czekam - wegetuję, nie potrafię zaufać, uwierzyć ludziom wokoło - nie mam już motywacji i siły by czegoś próbować - wielka miłośc, ciekawe życie, starania o lepszy - to już wszystko miałam. ...nie mam marzeń, celu, wszystko do bani... i ciągle coś tyka w głowie - może zegar biologiczny, strach przed samotnośvią...i jednocześnie chęć zachowania tego co - bo tak bezpiecznie...to już nie są przejściowe doły - ja tak już od paru ładnych lat. A może by się tak zabić - ilu ludziom z rodziny mogłabym materialnie pomóc oddając im to co mam...ale nie mam odwagi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gazeta wyborcza
Moze gdybys po rozstaniu z facetem szybciej wziela sie w garsc to teraz nie bylabys sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
masz samotność na własne życzenie co zrobisz z własnym życiem - twoja sprawa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anika30
co masz na myśli wziąć się w garść....dla mnie to jak żałoba po stracie kogoś bliskiego - nie umiałam udawać że nic się nie stło próbowałam, ale działało na krótko.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żałoba trwa jakiś czas- u ciebie to już raczej obsesja trwasz w marazmie bo tak ci wygodniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani_psycholozka
nie masz ani jednej osoby w twoim otoczeniu, z ktora moglabys gdzies wyjsc do ludzi? nie podobaja mi sie te "tablety" po ktorych przesypiasz popoludnia i noce. czy jestes pod opieka terapeuty? boi wydaje mi sie, ze powinnas poszukac profesjonalnej pomocy. piszesz o sobie, ze jestes atrakcyjna, masz wlasne mieszkanie wiec skad poczucie beznadziejnosci? ze nie jestes z nikim zwiazana? przeciez jestes mloda kobieta i jeszcze sporo dobrego przed toba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anika30
ike - łatwo powiedzieć... zdaję sobie z tego sprawę....i moja niemoc chociażby wyjścia z domu, nawiązania choćby krótkie rozmowy jeszcze badziej mnie dołuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to szukaj wsparcia, pomocy nikt nie podaruje ci ot tak nowego lepszego życia- o jego jakość musisz zawalczyć. i nie łatwo powiedzieć - też swoje powalczyłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anika30
nie jestem juź po opieką terapeuty.. byłam u wielu, ale coś mnie ciągle blokowało, nie potrafiłam się otworzyć, byłam na terapii kryzysowej u psychologów, psychanalityków.. niewiele i na krótko - więc w końcu trafiłam do psychiatry i tak się zaczęło psychtropy, antydepresanty - każdy sprawdzany na mnie jak na króliku doświadczalnym - no i uzlaeżniłam się - teraz to moje najlepsze przyjaciólki - są zawsze, kiedy ich potrzebuje... wsparcie rodziny.... nie umiem przyjąć - nie chcę im dokładać zmartwień - maska na twarz i już jestem szczęśliwą spełnioną kobietą. Tak chyba jest lepiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gazeta wyborcza
Ja rozumiem zal i cierpienie po odejsciu faceta, ale kurcze nie jestes pierwsza i ostatnia, ktora zostawol facet. Ja piec razy przezylam juz rozczarowania milosne i jakbym miala podarzac za twym tokiem myslenia to juz powinnam dawno temu popelnic samobojstwo. Owszem za kjazdym razem bardzo cierpialam, tesknilam, ale powoli tez potem sie podnosilam. I w koncu spotkalam tego jedynego. Dzis jestem szczesliwa mezatka. I tak postepuje wiekszosc ludzi. Cierpi, placze, ale potem podnosi sie i idzie dalej wyciagajac z tego nawet jakies wnioski. Bo ile mozna ryczec w poduszke? Na dluzzsza mete co to da? Co dadza ci jakies tabsy? Co osiagniesz przez to? nic. Najlatwiej sie pograzyc. Trudniej podniesc sie i zaczac pracowac nad soba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anika30
mam 30 lat i czuję, że najlepsze chwile są już za mną - Ika, żeby walczyć, trzeba wiedzieć o co...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan_prezydent
o co walczyc? o siebie! zycie naprawde jest piekne, kiedy ostatni raz patrzylas w niebo i myslals, ze ono jest piekne i niebieskie, ze slonce swieci, ze morze szumi... wez rower i wyjedz za miasto, poczuj wiatr na twarzy, zmecz sie, poczuj swoje cialo daj odetchnac psyche

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anika30
gazeta wyborcza - nie chcę się zabić przez faceta - ta historia choć piękna jest już tylko wspomnieniem. Ja po prostu nie radzę sobie ze sobą, nie mam motywacji do dalszego trwania w tym maraźmie, nie wierzę w lepsze jutro, a życie na pokaz nudzi mnie i potwornie męczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak to o co NIE PODOBA CI SIĘ TWOJE ŻYCIE- inaczej by cię tu nie było- walczysz o takie które ci się spodoba- proste i logiczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anika30
pan- prezydent - doceniam piękno przyrody ale może są miejsca gdzie jest jeszcze piękniej - jeśli nie to i tak tu pewnie wrócę znowu... ćwiczę w domu wylewam z siebie siódme poty - masz rację pomaga, ale na krótko, następnego dnia jest to samo....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
anika też mam 30 lat mnie facet bił, znecal sie na demna, wyzywal od roznych- też myslałam że nigdy przenigdy nikomu nie zaufam- kiedy na poważnie zaczęłam spotykac się z moim obecnym meżem, chwilami mdlałam ze strachu, miałam napady paniki- ale bardzo bardzo chciałam być szczęsliwa i jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gazeta wyborcza
Walcz o to bys miala motywacje do zycia. Zajmij sie czyms co rozbudzi twoja pasje. Zacznij podrozowac np a noz w podrozy spotkasz kogos interesujacego? Zacznij moze uczyc sie jezykow obcych. albo zapisz sie do wolontariatu by pomoc innym. Jak zobaczysz ile jest chorych dzieci czy doroslych ktore walcza o kazdy dzien to moze "twoje problemy" wydadza ci sie przesadzone. Jest wiele rzeczy, ktore mozesz zrobic tylko trzeba tego chciec. Trzeba wyjsc do ludzi - banalne, ale prawdziwe i najbardziej trudne do zrealizowania, bo to oznacza przemoc sie. Narzekac jest bardzo latwo --trudniejsze wstac do ludzi. Ale tylko w taki sposob mozesz zyskac motywacje do zycia, poznac nowych znajomych i kto wie tego jedynego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anika30
ike - nie rozumiem.... jestem tu dlatego,zeby zobaczyć co o tym inni myślą jak to wygląda z boku, poza tym i tak bym tu siedziała dzisiaj...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie chce cię obrazić mówiąc jak to wygląda z boku bo ponoc mam wredny charakter dla kafeteriuszy ale nie wygląda to dobrze ja nie wierzę w lekarzy, prochy i psychologów widze co zrobili ci "medrcy" z moim byłym mężem. zgodzę się z przedmówczynią- musisz znalesc sobie pasje i cel- musisz czuć , że bardzo chcesz być szczesliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anika30
boję się wychodzić do ludzi - wiem, że to irracjonalne,ale taka byłam od dziecka....dlatego też siedzę w domu...i czekam... ja już nawet na nic nie czekam.. i nie żalę sie tutaj...tak po prostu nagle postanowiłam widzieć mnie oczami innych... dzięki za rady... znam je, wiem, zę pewnie byłyby pomocne, ale coś mnie powstrzymuje ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gazeta wyborcza
Mnie po ktoryms z rozstan (zostalam wtedy naprawde bardzo skrzywdzona prawie wykorzystana) pomoglo pojscie do kosciola i modlitwa. Nie bylo to pojscie na msze czy do spowiedzi ale takie samo z siebie. I modlitwa tez byla moimi slowami bez klepania "ojcze nasz". Po prostu wyszeptalam jak sie okropnie czuje, jak mi przykro, jak bardzo czuje sie skrzywdzona. Chwilami milczalam, plakalam jak bobr, ale oczyscilo mnie to i po wyjsciu poczulam sie, ze jakos to bedzie. Ze czasem trzeba troche pocierpiec by docenic potem to co sie ma. Nie jestem bardzo praktykujaca katoliczka tzn nie zawsze chodze regulsrnie do kosciola, ale wierze ze modlitwa moze dac wiecej niz pojscie do psychiatry czy psychologa, podobnie jak ike nie wierze za bardzo w ich instytucje tym bardziej, ze sie za to grubo placi zeby zostac wysluchanym. a mnie zalezy na pogadaniu od serca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anika30
a co to znaczy być szczęśliwą? szczęście to piękna acz ulotna sprawa..... ja też już nie wierze w psychologów i psychiatrów - w nich zwłaszcza - ale leki działają ja mam swoje małe szczęście tez ulotne ale od razu i na życzenie, bez walki ia więc i bez satysfakcji. wiem, wiem... uzależnienie, skutki uboczne - ale jakie to ma znaczenie, kiedy nie ma po co i dla kogo żyć....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anika30
do pewnego momentu w moim życiu byłam bardzo wierząca - praktykująca też - ale dla mnie liczyło się właśnie to co piszesz - szczera rozmowa z Bogiem. Poztem było nieudane małżeństwo,picie, bicie itp - no i rozwód - czyli jakby nie było wyłączenie z Kościoła pod pewnymi względami... dlaczego, za co, czy to aby zgodne z naukami Jezusa, co na to Bóg - te myśli kołatały mi sie po głowie wiele bezsennych nocy...dziś trudno mi się modlic, ale robię to czasami - ogólnie pod względem religijnym to mam niezły mętlik w głowie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gazeta wyborcza
Szczescie trzeba odnalesc samemu w sobie i zeby byc szczesliwym to trzeba tez na to zapracowac. Ty z jednej strony piszesz o tym braku celu w twym zyciu, marazmie, tabletkach eccc, niby sie zalisz i chcesz to zmienic ale w momencie gdy ci zostaje podawane praktyczne rady stwierdzasz ze ty nigdy do ludzi nie wychodzilas, wolisz stac z boku, w domu, naszprycowana prochami. Wiec czego ty dziewczyno od nas chcesz? Wybor jest twoj. Albo sie podniesiesz z twojego marazmu i zaczniesz cos robic konkretnego by zmienic swoja sytuacje albo po prostu przegrasz swoje zycie. Jak pisalam wybor jest twoj. Pisalam tez, ze najlatwiej jest uzalac sie nad swym losem i pisac "bo ja taka jestem i nic na to nie poradze". Za to trudniej jest wyjsc z tej skorupy i zawalczyc o to, by miec ucieche i pozytek z zycia. Ja ci w kolko nie bede o tym pisala bo mnie to juz nudzi. Nie jestes pierwsza i ostatnia porzucona przez faceta. Ja i wiekszosc kafeteriuszy przez to przechodzila lub przechodzi. Placz, smutek do ktotegos momentu jest ok, ale potem sorry to juz tylko lenistwo i uzalanie sie nad samym soba. Szczescie od tak do ciebie nie zapuka. Sama musisz o nie zawalczyc jak chcesz. a jak nie chcesz to dalej tkwij w marazmie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anika: byłam kiedyś chyba w podobnym stanie. Nie wiem, co Ci radzić. Czuję u Ciebie taki marazm, taką beznadziejną pustkę i zero motywacji do wyjścia z tego. Ja z tego wyszłam, mam cele, pasje, zaczynam czuć że zyję. Jak Ci pomóc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ANANENNNKA
anika30 PODAJ MI SWÓJ MAIL ( MOŻE BYC ZAŁOŻNY TYLKO NA POTRZEBY NASZEJ ROZMOWY) MAM TO SAMO TABLETKI STRACH BÓL PORZUCENIE I TEZ JESYEM ATRAKCYJNA, CHYBA....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ANANENNNKA
I TAK- TO JEST W GŁOWIE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×