Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Argona

nie potrafię odejść od chłopaka

Polecane posty

Gość Argona

Bo kocham go. Bo chyba samotności boję się najbardziej ze wszystkiego. A jednak nasz związek daleki jest od ideału, nie mamy dla siebie czasu, nie mamy kiedy porozmawiać ze sobą porządnie. Chciałam z nim zamieszkać, ale to zmusiłoby go do pracy, a on jeszcze nie chce pracować, póki mieszka z rodzicami. Ja od kilku lat utrzymuję się sama pomimo studiów. Patrzę na niego i widzę kochanego, dobrego chłopaka, który jednak jest przy tym wygodny, uparty, nerwowy itd. Widzę, że mieszkanie ze mną nie jest wystarczającą zachętą, żeby opuścić rodzinny dom i poszukać jakiejś pracy. W głębi duszy boję się, że on wcale nie potrzebuje mojej obecności, tak jak ja jego. Wystarcza mu godzina, dwie dziennie. Dla mnie to o wiele za mało - zastanawiam się, czy to ja za dużo wymagam, czy może on nie traktuje mnie poważnie... Zaczynam się męczyć, chcę być z kimś, kto tęskni za mną, kocha ze mną rozmawiać, nie traktowałby mnie jak "odskocznię" (słowa chłopaka), tylko jak stały, niezbędny element codziennego życia. Tak więc biję się z myślami, nie chcę go zostawiać, ale zwyczajnie nie jestem szczęśliwa. Czy to wystarczający argument, żeby odejść?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja wlasnie wychodze z takiego związku i bardzo dobrze cie rozumiem .. Bardzo go kocham ale nie chce byc cale zycie planem B jest ciężko ale jakos ide do przodu ... ale wieczory w ciszy sa straszne bo wtedy nachodza mysli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Argona
Visha, a jak długo byliście ze sobą? My 1,5 roku. Domyślam się, że jest ciężko, właśnie boję się tego, że za jakiś czas zmądrzeję i stwierdzę, że podjęłam pochopną decyzję, ale będzie już za późno... Rozmawialiśmy już na ten temat mnóstwo razy, ale nic to nie dało. Nie chcę ciągle mieć pretensji, chcę po prostu być z nim, przeżywać wszystko wspólnie, cieszyć się sobą - bo chyba na tym polega związek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my bylismy razem 5 lat a od 2 obserwuje jak powoli sie odemnie oddala . coraz mniej rozmawiamy coraz rzadziej sie widujemy ... i coraz mniej interesuje go co ja robie nigdy nie znalazłam dowodów zdrady ale intuicja i poszlaki mi mowia ze cos bylo nie tak. z reszta wszystko jest na topiku http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3826763&start=150 eh szkoda gadac napisalam do niego w poniedzialek i od tamtej pory cisza wiec to chyba juz definytywny koniec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hgjghj
sluchaj ja postanowilam zamieszkac z chlopakiem po 6 miesiecznej znajomosci. a teraz jestesmy juz ze soba ponad rok i jest cudownie. na poczatku nie mogl znalesc pracy a teraz zarabia 2 razy wiecej niz ja. jestesmy szczesliwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Argona
Visha, widzę, że miałaś dziś ciężki dzień... Przytulam mocno!:) Miałam do czynienia kiedyś z "Zołzami" i, cokolwiek by nie mówić o rozwiązywaniu problemów za pomocą takich poradników, piszą tam prawdę - nie można całego życia organizować sobie wokół mężczyzny... Ale z drugiej strony nie można się godzić na, jak to ujęłaś, bycie planem B. Naprawdę nie wiem, co mam zrobić. Droga hgjghj - wiem, że się da. Sama pracuję, lekko nie było, zwłaszcza na początku, musiałam odrobić pańszczyznę w postaci barmanki, hostessy, sprzedawczyni itp. Ale pod koniec studiów można już łapać lepsze rzeczy. Ja to wszystko wiem, ale mój chłopak nie przyjmuje tego do wiadomości. On też chce ze mną zamieszkać, ale w jakiejś nieokreślonej bliżej przyszłości. Moim zdaniem mógłby już teraz, ale wybierając między wygodą a życiem ze mną, wybiera wygodę.. .:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmm no nie wiem a czy rodzice mieszkaja w tym samamy miescie co ty?. Bo wiesz ja sobie tez mieszkam z rodzicami bo mamy duzy dom i bezsensu byloby wydawac 1500 zl na wynajem mieszkania . no ale jezeli juz takowe masz .... nie wiem moze on chce jeszcze poszalec wiesz u rodzicow to sie nie musi tlumaczyc gdzie idzie itp a jak z toba zamieszka to wychodzenie bez ciebie bedzie jakos utrudnione

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Argona
No, całkiem możliwe, że dotykamy sedna. Po pierwsze kasa, a po drugie chęć zatrzymania swobody. Ja wynajmuję w tej chwili pokój, on mieszka z rodzicami. Prawie wszyscy moi znajomi nie pochodzą z tego miasta, więc im łatwiej, bo i tak muszą gdzieś mieszkać i jeśli są jakieś pary, to zwykle mieszkają razem. Ale tu już nie chodzi o to mieszkanie, bo miało być tylko sposobem na rozwiązanie problemu, którym jest to, że spotykamy się jak licealiści na bardzo krótko... Nie mam pojęcia, dokąd to wszystko zmierza :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Argona
A poza tym to nie moge go rzucić bo kto mnie będzie posuwał? Bez seksu nie potrafie życ, a chłopak mimo ze trochę niezaradny zyciowo to ma jednak porzadnego kutasa i potrafi mi dogodzić!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz ja powoli sie przekonuje ze kurcze zeby byc szczesliwa nie mozna rezygnowac nam z rzeczy na ktorych nam zalezy. jak bylam z poprzednim chlopakiem 4 lata mieszkalismy w tym samym miescie i widywalismy sie codziennie a ze daleko mieszkalismy od siebie to jeszcze nocny buziak na internecie byl prawie codziennie wiec jezeli dla ciebie za malo sie widujecie to wiesz sa tam faceci co chca sie codziennie widywac. Nie bede ci podpowiadala co masz zrobic bo do tego to dojdziesz sama ale widzisz ... ja jakos zyje moze nie najszczesliwsza ale ide do przodu wiec tez sobie poradzisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutka..
witam..widze dziewczyny, ze nie tylko ja mam ten problem..jestem z chlopakiem juz rok. Nasz zwiazek nie byl moze idealny, ale nie narzekalam bo nie bylo zle spotykalismy sie prawie codziennie owszem zdarzaly sie klotnie, ale zadne z nas nigdy nie pomyslalo o rozstaniu..jakis miesiac temu nagle wszystko sie zmienilo przestalismy sie spotykac tak czesto jak wczesniej, ostatnio widzielismy sie po dwoch tygodniach, teraz po tygodniu..gdy probuje porozmawiac z nim o tym on mowi ze mial ciezkie dni, ale juz jest ok..jednak tak nie jest. Coraz to wiecej czasu poswieca znajomym, zdarza mu sie czesto wyl telefon i w ogole mam wrazenie jakby mu juz nie zalezalo. Ja go bardzo kocham i naprawde mi na nim zalezy nie wyobrazam sobie tego, ze moglabym juz go nigdy nie zobaczyc..jednak ja sie mecze na chwile obecna, poniewaz szukam winy w sobie, ze byc moze ja czyms zawinilam, czesto wybucham placzem, gdy nie odbiera tel albo wyl. Nie wiem moze przesadzam, ale wiem, ze zazdrosc tez robi ze mna swoje..pomozcie mi podjac jakas decyzje..prosze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Argona
Ooo, ktoś wykopał mój topik :) Malutkaa... Ja się wahałam, bo mimo że nie spotykam się często ze swoim chłopakiem (tzn. często, ale na krótko), to jednak widzę, że on mnie kocha. Tyle że nie potrzebuje mojej obecności tak, jak ja jego. Ale u Ciebie... Jeśli wyłącza telefon, to ewidentnie chce się odgrodzić od Ciebie. Widzę dwie możliwości - może rzeczywiście ma jakiś poważny problem, ale chowa się z nim, jak to facet, nie ma w zwyczaju się wypłakiwać, albo po prostu nie chce już z Tobą utrzymywać kontaktu, ale brak mu jaj, żeby Ci to powiedzieć. Najlepiej zapytaj go wprost, o co chodzi - bo jeśli chodzi o Ciebie, to przecież szkoda Twojego czasu i zaangażowania na kogoś, kto o Ciebie nie dba i mu nie zależy. Może teraz tego nie widzisz, ale naprawdę szkoda czasu. Pozdrawiam! 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutka..
Juz sama nie wiem jak do tego podchodzic..przeszlismy duzo jego wyjazd potem moj wyjazd i nie zwatpilam w niego ani razu. On nadal zapewnia, ze chce ze mna byc, ze kocha itp. Swoje zachowanie tlumaczy tym, ze on tez potrzebuje sie choc przez chwile spotkac z kumplami..ale uwierz mi ja jestem tak zazdrosna, ze wszedzie gdzie on nie pojdzie to ja juz sobie wkrecam korbe, ze pewnie sie umowil z jakas laska i mnie zdradza..nie ufam mu sama nie wiem dlaczego nigdy w sumie nawet go nie przylapalam na tego typu akcji..myslalam zeby dac mu troche czasu ja tez przystopuje z kontrola bede tylko pisac ze kocham tesknie itp zobaczymy do konca miesiaca czy cos sie zmienilo..boje sie, ze bede musiala odejsc..ale ostatnia szanse musze dac zeby potem nie zalowac, ze nie probowalam naprawic czegos co moglo miec przyszlosc..dzieki ze sa jeszcze dziewczyny, z ktorymi mozna porozmawiac na te tematy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niewiemjuzco
jestescie mlodzi. Studiujecie. Moze warto jeszcze poczekac. studia to okres gdy vzlowiek dorosleje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emulkaa
Dziewczyny, widzę że nie tylko ja mam taki problem. Jestem z chłopakiem już prawie 3 lata (obecnie mam 23) Przez ten cały czas bycia razem wiele się zmieniło. I na plus i na minus. Plusy sa takie, że zaczeliśmy inaczej myśleć, bardziej dojrzale, przyszłościowo. Ale minusów jest więcej, m.in zmieniło się jego zabieganie o mnie. czuję się przy nim jak stara baba, której się nie docenia, która nie jest atrakcyjna i w ogóle :( A przecież tak nie jest. Ale on nie daje mi odczuć, że jestem dla niego kimś wyjątkowym. Coraz rzadziej się widujemy. Wcześniej to inicjowałam wszelkie spotkania, może to go przyzwyczaiło? Nie wiem, ale zauważyłam, że obwiniam siebie, a praktycznie to tylko ja wciąż starałam się, żeby w naszym związku było dobrze. To ja zabiegałam o różne spotkania, wyjścia i wypady. Może to był błąd? A może to taki typ charakteru. Praktycznie żadnego komplementu, żadnego miłego zaskoczenia, brak ciepłych słów, ale mimo to daje mi znaki, że chce ze mną być. I ja go kocham,a le ja się przy nim męczę, obwiniam siebie, chodzę smutna i zdołowana. Chcę znów przeżywać w sercu wiosnę. Dlatego dałam mu teraz czas. Jeśli się nie odezwie wkrótce- wiem, że mu na mnie nie zależy. Bo czy tak zachowuje się zakochany chłopak? Na pewno nie. Gdy patrzę na inne moje koleżanki to widzę, że miłosć może być inna, piękna. U nas wszystko powoli wygasa, pierw z jego strony, teraz i z mojej. Bo ile się można narzucać, to się robi aż nieprzyjemne, dla niego- ale i dla mnie. Kobietki, nie poddawajcie się. Na pewno czeka na nas gdzieś ten wymarzony, albo przynajmniej ktoś, kto będzie o nas zabiegał, dla kogo będziemy naprawdę ważne. P.S Jestem ciekawa co teraz u Was w związkach się dzieje? czy rozstałyście się z tymi chłopakami, czy coś zmieniło się na lepsze? Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
emulkaa Po prostu przyzwyczail sie ze zawsze znajdujesz dla niego czas i zabiegasz o spotkania. Powinnas przestac inicjowac spotkania i pozwolic robic to jemu. Jesli nie bedzie to masz racje nie zalezy mu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emulkaa
ankasasanka Masz rację. Ale czasem też niewiadomo co tym chłopom chodzi po głowie. Nie odzywałs ię tydzień ( co prawda pokłóciliśmy się i go obraziłam i to porządnie, ale to z nerwów, bo wcześniej on bardzo mnie zranił) ale w końcu odezwałs ię pierwszy do nmie, że chce się spotkać. Ogólnie ostatnio ma strasznego lenia, zaniedbał nawet lekarza, więc czego ja miałam się spodziewać heh ;) No i ostatnio jak się z nim spotkałam wyraźnie dawał mi do zrozuminia, że jest ze mną i nie ma zamiaru kończyć tego. Powiedziałam mu wreszcie co mi nie pasi u niego i napisałam list (ponoć to terapetyczne takie- że się żale wypisuje i przekazuje tej osobie). Głupio było mi dawać mu ten list, bo akurat byliśmy już pogodzeni, ale dałam i on to tak oględnie przeczytał no i nawet nie skomentował. Ale ja chciałam, żeby tylko wiedział. W tym liscie napisałam mu, że jestem dziewczyną i inaczej reaguję na pewne bodźce niż on, że ejstem bardziej wrażliwa i żeby przynajmniej zdał sobie z tego sprawę, że wszystko bardziej dotkliwie przeżywam, każdą naszą kłótnię itp itd. Nie wiemczy to pomoże- do następnej kłótni na pewno :) Ahh, czasem życie jest trudne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dsaadssda
1. chlopak ma problem, to woli sam go rozwiązać - a nie radzić sie kobiecie która i tak nic nie pomoże, a jeszcze będzie sie dopytywała (mężczyzna sam musi sobie poradzić z problemami-trochę to trwa, ale w końcu się rozwiąże-to nie wasza wina) 2. mam co prawda mały staż (ok. roku z dziewczyną), ale nie wszystkie spotkania musiały być udane- czasem nie chciało mi się rozmawiać, czasem spotkać, raz na jakiś czas dobrze było wyjść z kolegami na piwo 3. a może te wasze problemy to wypalenie w związku czy coś? trudno jest z kimś być kilka lat, tym bardziej zamieszkać razem(tego sie strasznie boje) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emulkaa
prawdę piszesz dsaads..., ale ja z, ale ja np mam takie koleżanki, które zupełnie inacej przechodzą to wszystko i w porównaniu do nich, czuję, że mój chłopak to nie jest ten właściwy, (bo może rzeczywiście nie jest). Już 3 lata razem, że tak powiem po różnych kłótniach, rozstaniach na krócej i dłużej. I ten bieg czasu spowodował, że ta miłosc wygasła nieco z jego strony (bo ja nadal jestem gotowa do różnych poświęceń itp itd) a z jego strony już tego tak nie widać. Muszę się o wiele rzeczy dopraszać, bo sam to ja nie wiem, a kiedyś było inaczej (ale to na początku znajomości; potrafił na mnie wyczekiwać po zajęciach, kiedy ja jeszcze miałam itp, a teraz - żadnej miłej niespodzianki), ale też on nie chce odejść. Po prostu nuda jest w naszym związku, Coś jakby "znudził się mną"? a mi też nie jest z tym miło.. ehh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia199026
Z chłopakiem jestem od dwóch lat. (Nie jestem jakąś głupią nastolatką..). [ja-18 on-21] Pomijając to, że już na początku naszego związku niejednokrotnie pokazał na co go stać swoim szczeniackim zachowaniem. Wybaczałam. Zapominałam wszystko. Teraz ..raczej.. jest "dobrze", z tym, że np. on ma prawo rozmawiać z kim tylko zechce, ja należąc (niegdyś) do bardzo gadatliwych i towarzyskich dziewczyn, musiałam się zmienić całkowicie... Nawet, gdy jego znajomy coś mnie zapyta, muszę mu odburknąć, żadnego uśmiechu, żadnej tolerancji w jego stosunku, bo znów będzie akcja, że ja z nim kręcę.. Ze wszystkiego muszę się tłumaczyć... Na owych dyskotekach nie mogę się na nikogo popatrzyć, podczas, gdy on patrzy na wszystkie \"mało porządne\"... Bardzo źle się z tym czuję... A gdy delikatnie zwrócę mu uwagę, że ja stoję obok niego- on krzyczy do mnie, przeklina, szarpie.. Niejednokrotnie miałam sińce na ciele po tych szarpaninach.. Co chwilę sprawdza mi tel. Ja jego nie mogę dotknąć, chociaż wierzę mu, że z nikim nie pisze. Ale dlaczego on mnie tak traktuje...? To bardzo boli... Największy ból mi sprawia to, że na następny dzień po incydencie on jest bardzo miły, przytula mnie, mówi że nie chce stracić, że Kocha... Ostatnim razem znów wybraliśmy się na dyskotekę, miałam na sobie bluzkę \"bez pleców\", kurtkę zostawiłam w samochodzie koleżanki. Podczas gdy wyszliśmy z imprezy samochodu nie było, poprosiłam go, aby dał mi jedną z dwóch bluz, które miał na sobie, byłam po silnej grypie (nie wyleczonej do konca), on nie dal, stwierdzil, ze jemu bedzie zimno.... i jeszcze nie daj Boże kataru się nabawi. Przez następne 40 minut marzłam skulona pod dyskoteką i wysłuchiwałam jaka to ja jestem cyt. \"pierd***ięta\" bo chcę od niego bluzę... Jego kolega zaproponował, że ściągnie z siebie jedyną koszukę jaką ma, żeby mnie okryć, musiałam odmówić, mimo to i tak byłam wyzywana za to, że już kręcę z nim.... nazajutrz rano znów przytulał, przepraszał.....Ale nawet nie zauwazył, ze grypa powróciła, dostałam gorączki, martwił się jedynie o to, że on kataru dostał po tej imprezie.... Przez cały związek nie zdradziłam go nigdy, zawsze szłam mu na rękę... To on zawsze się bawił, kłamał... Mimo to, nie chcę go stracić, nie boję się samotności, nie jestem brzydką dziewczyną, na jego miejsce czeka nie jeden, ale ja chcę jego.... Szkoda mi tych dwóch lat... To tylko kawałek tego, co się dzieje w moim związku.. Może 2 lata to nie jest to dużo, ale z nim były wszystkie pierwsze razy.. Nie chcę rozpoczynać nowego związku od początku.. Kocham go.... Co zrobić....? Pomóżcie mi..........:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emulkaa
Przepraszam Cie najmocniej za szczerość, ale Ty jesteś GŁUPIA. Przeczytaj to co napisałaś i pomyśl, ze napisała to Twoja przyjacióła i co byś jej poradziła. Wiem, że rządzą Tobą emocje, uczucia itp, ale czy chcesz, żeby tak Cię traktował dok ońca życia? Bo chyba nie myślisz, że to się zmieni?? hm? Zastanów się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mbbb
emulkaa jedyna roznica jest to ze on pisze zawsze ze chce sie spotkac. Ale co na tch spotkaniach .. tv ogladamy. ;/ Nie to co kiedys... Jest mi z tym zle ;/ . Jestem atrakcyjna dziewczyna , inni chlopcy to doceniaja. Nawet jego koledzy mowia mi wiecej komplementow niz on. A jego smsy do mnie : "ok" "o 15" "ta" "spoko" ... etc Juz nie wiem co myslec ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emulkaa
Ale dziewczyno, czy Ty widzisz z kim sie zadajesz??? Sama się nie szanujesz. Jeśli naprawdę masz do siebie szacunek to weź rzuć tego idiotę w diabły. Zobaczysz, że za jakiś czas nikt się nie będzie Ciebie litował. Każdy Ci powie "widzialy gały co brały", a on się nie zmieni.. no chyba że na gorsze. Weź wyłącz uczucia, a pozwól zadecydować coś rozumowi swemu, dzięki temu będziesz szczęśliwsza, gwarantuję Ci to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kawał faceta
jak tak dalej będzie to w końcu, kiedyś, może niedługo zbierzecie w sobie tyle odwagi i siły na to by odejść...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meeeg
A mnie właśnie zostawił :( spotykaliśmy się od półtora roku, przez 2 pierwsze tygodnie byliśmy parą o czym twierdził, że do siebie nie pasujemy. Ok, ale póżniej dalej dzwonił, pisał - zaczęliśmy sie ponownie spotykać ale już na innej stopie. W pewnym momencie byliśmy nierozłączni... ale on nadal mocno twierdził, że nie jesteśmy parą. Wszystkie wieczory, wyjazdy, imprezy, spotkania ze znajomymi - wszędzie razem. Cżęsto zdawałam wcześniej egzminy, żebyśmy mogli gdzieś pojechać na weekend bo np. zaprosili go znajomi i on chce jechać ze mną. Półtora roku strasznej zażyłości, mojego wielkiego uczucia i jego obojętności. A dzisiaj mi pisze, że nie ma sensu, żebyśmy się dalej oszukiwali i że pomimo upływu czasu nic się w nim nie zmienia. Że nie ma tego czegoś i że nie powinniśmy się już spotykać. Strasznie go kocham, nad życie. A on poprostu odchodzi... nie umiem go zatrzymać, nie chcę, nie kocha mnie. Jak można być z kimś tyle czasu tak blisko i mówić że się nic nie czuje. Niepotrzebnie się w to wciągnęłam. Złamał mi serce, ale pewnie na jego jedno słowo bym poleciała, tak jak to było zawsze... zawsze małgoś biegła na każde zawołanie. Powiedziałam, że już nie wróce skoro tak zadecydował... ale wierze, że zatęskni i sam zechce wrócić. To źle? Pomóżcie przetrwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
>jak można być z kimś tyle czasu tak blisko i mówić że się nic nie czuje. czyżbys sie poczuła workiem na sperme ?:) >Niepotrzebnie się w to wciągnęłam. na własne zyczenie.. > Złamał mi serce, ale pewnie na jego jedno słowo bym poleciała > tak jak to było zawsze... zawsze małgoś biegła na każde zawołanie. no gosiu sama sobie je złamałas. wiedziałas jaki układ zapropnował tylko ludziłas sie nadzieja ze moze jednak cie pokocha... nie badz na jego zawołanie, nie potwarzaj tego błedu 2 raz. >Powiedziałam, że już nie wróce skoro tak zadecydował... ale wierze, > że zatęskni i sam zechce wrócić. To źle? Pomóżcie przetrwać. to bardzo źle, bo ta nadzieje nie pozwoli Ci sie od niego oderwac... odpuść, on zadecydował juz dawno temu kim dla niego jestes, czas to zrozumiec i przestać sie krzywdzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maly ksiaze w zasadzie napisal to co ja chcialam napisac :P Z drugiej strony jednak czasami czlowiek popelnia bledy i zachowuje sie nieracjonalnie.. Mysli ze bedzie kochac za dwoje a potem jakos to sie ulozy.. Czasami cos sie zmienia,ale czesto jednak okazuje sie ze nasze nadzieje byly zludne. Gdybys chciala pogadac Malgosiu to moj mail jest widoczny ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
FallenAngel: widac myslimy podobnie ;P ale nie uciekajcie mi z dyskusja na maila:P tez chce pogadac ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×