Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość rozoozoz

A może nie ma już lepszego?

Polecane posty

Gość rozoozoz

Mam blisko 30 lat. Pierwszy raz zakochałam się mając 15 lat. Miłostka ta szybko się rozpadła - bez mojego większego żalu. Potem był kolejny chłopak i kolejny. Coś mi się nie podobało to zrywałam, dopingowana słowami znajomych i rodziny "eee tam, życie przed tobą, znajdzie się lepszy, nie ten to inny, tego kwiatu to pół światu". Potem studiowałam, potem pracowałam a zajęcia które wykonywałam umożliwiały mi poznawianie wielu nowych ludzi, wielu mężczyzn. Dochodze do wniosku że własciwie nie ma nikogo idealnego. Niby często to piszecie tu na kafe "nie ma ideałów". Ale równie często piszecie "rzuć go". Własnie na innym topiku opisałam swój (Raczej nieduży) problem z chłopakiem i pojawiły się głosy "olej go, nie ten to inny". A jesli lepszych nie ma? Od 15 lat szukam swojego ideału i nie ma. W każdym facecie coś mnie denerwuje, coś muszę "na siłę" znosić. A wg rad większości kafeteriuszy - takich powinno się rzucąc, w rezultacie - być samą. Ja rozumiem że na świecie są miliardy mężczyzn, ale czy to znaczy że mam szukać całe życie? Zmieniać i zmieniać aż w wieku 70 lat, wykrzywiona artretyzmem i reumatyzmem na widok niebieskookiego 80-latka mam doznać olśnienia "to ten!"? No więc jako młodziutka dziewczyna urywałam związki, nie rozpaczalam długo nawet gdy byłam porzucana. Potem zaczęło mi się zmieniać bo zaczęłam tracić nadzieję. OBecnie dochodzę do jednego wniosku: nie warto podejmować tak szybko decyzji o rozstaniu. NIE MA TEGO LEPSZEGO! NIE MA! Sporo dziewczyn idzie przez życie mamione obietnicami że LEPSZY się w koncu trafi, i wciąż nie trafia. No chyba że komuś naprawdę dobrze jest w pojedynkę (chociaz nie wierzę), to moze faktycznie zrywać związki jeden za drugim. Podsumowując. Więcej pokory. Więcej kompromisów. Więcej wyrozumiałości. Jeśli liczysz że spotkasz w koncu swój ideał to po prostu umrzesz samotnie. Bo prawda jest niestety okrutna: jeśli nie chcesz być samotna to musisz godzić się na to co masz (pomijam tu damskich bokserów, zdradzaczy itd). A do kafeteryjnych doradzaczek: nie piszcie pochopnie że ma rzucać, olewać itd....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ujadający Piesek Leszek
Należy się umieć wycofać ze związku jeśli partner jest patologiczny lub nieuczciwy. Jeśli jest uczciwy i nie jest psychopata to zawsze warto sie stara. Niemniej lekko licząc połowa zrozpaczonych wpisów typu "co robić dłużej już nie wytrzymam" kwalifikuje sie pod pierwsza kategorie :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cudowna wypowiedz! Musisz byc wspaniala, emocjonalnie dojrzala kobieta. Ja tez juz zaczynam pojmowac sens zwiazku- ze nie musi byc idealnie wrecz przeciwnie. Gdy wszystko jest zbyt dobrze wkrada sie nuda, stagnacja. O zwiazek trzeba chciec i potrafic walczyc. Zawsze sie pojawia jakas wada, jakies "cos", co nam nie pasuje, zawsze pojawiaja sie predzej czy pozniej watpliwosci czy to ona/on ten/ta jedyna na cale zycie... Ale tym lwasnie objawia sie prawdziwa milosc i nasza wartosc jako ludzi, ze potrafimy pewne rzeczy zaakceptowac. Sami nie jestemy idealami, chocby nam sie tak zdawalo- nas tez ktos musi znosic i musimy zdawac sobie sprawe z tego ze czasem w porownaniu z marzeniem partnera tez mozemy wypadac blado... Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
świeżo po ślubie, kiedy rozmawiałam z matką koleżanki (z któą nota bene nie utrzymuję właściwie kontaktu) i opowiadałam, że jestem trochę zmęczona, domowe obowiązki, życie z drugim człowiekiem - wiadomo to usłyszałam - pierwszy raz usłyszałam od kogoś te mądre słowa - "tak juz mamy, my - kobiety, że musimy się wszystkim zajmować". i nie byo w tych słowach żalu, goryczy, tylko prawda: to kobieta trzyma dom w ryzach, wszystkim się zajmuje, organizuje, pamięta... wszędzie słyszałam "nie daj się", "nie pozwól sobą rządzić", "wychowaj go"... a ta kobieta wprost powiedziała, że tak juz jest, taka nasza dola. i, nawet mając świadomość, że bywa inaczej, to były naprawdę jedne z najszczerszych słów jakie usłyszałam od kogoś bliskiego w tej sprawie... i w jakimś sensie przyniosło mi to spokój. bo czy ktokolwiek, z kim spędzamy życie, z kim mieszkamy, byłby w stanie być ideałem? czy z kimkolwiek da się wytrzymać lata bez choćby jednorazowego zadania sobie pytania "czy to był dobry wybór"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfgdfgd
Słuchajcie..... prawda jest taka że związek to są głównie problemy. Inne pojęcie mają tylko egzaltowane nastolatki. Ludzie się wiążą ze sobą z kilku powodów: nie tylko dlatego że zakochali się w sobie i chcą się mieć na codzień, ale tez z czysto biologicznych i psychologicznych (żeby się rozmnazać, mieć rodzinę, mieć "większą" ilość osob do kochania i na których mozna polegać) jak również ekonomicznych (bo we dwoje łatwiej np. wynająć coś, lub "złożyć" się na dom). Ale nie zapominajmy że to jednak dwie rózne osoby, dwa różne światy. No i w imię tych powyższych aspektów ludzie po prostu godzą się na niedociągnięcia. Tak naprawdę często cierpią (nie wiem... kłócą się, sprzeczają, mają rózne zdania, sprawiają sobie przykrość), ale żyją dla tych dobrych chwil. Jakiś pisarz napisał że miłość to głównie cierpienie. I coś w tym jest. Jeśli nie masz ukochanego - nie kłócisz się, nie tęsknisz, nie jestes zazdrosna, nie analizujesz tego "co on miał na mysli" itd itd.... Słowem - masz bardziej wolną i mniej zestresowaną głowę. A jednak ludzie uparcie dążą do związków. No ale dążę do tego, że ludzie którzy sądzą że związek będzie łągodny, bez stresów, bez spięć, że będą zgadzać się we wszystkim - bardzo się zawiodą. Albo nie spotkają nikogo takiego, albo zerwą każdy jeden związek, bo będą czuli się rozczarowani. I ja także uwazam że na kafe ZBYT często daje się rady aby kogoś rzucić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olejzpierwszego
ja tam idealnej dupy nie znalazlem... wiec moje zdanie o szparkach ktore kazdego chca rzucac jest jedno: cipki sie czuja lepiej jak kogos rzuca - sadza ze sa lepsze - huj ze same w sexie sa do bani i pod innymi wzgledami tez... rzucaja bo sie chcha dowartosciowac a to przewaznei durne pipy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dfgdfgd - napisane więcej niż mądrze... nie zaprzeczysz jednak że do pewnych rzeczy w życiu trzeba po prostu dojść samemu... chyba że ma się bardzo mądrych nauczycieli, ale w takiej sytuacji trzeba jeszcze potrafić ich słuchać... związek to jeszcze jedna dodatkowa kwestia - umieć rezygnować z części siebie samego/ej dla części wspólnej - nas, nieprawdaż?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to macie jakiś problem
Żaden z moich związków nigdy nie był "cierpieniem", liczba dobrych i pięknych chwil ZNACZNIE przewyższała jakieś zgrzyty, i nie musiałam nigdy wmawiać sobie że "każdy ma jakieś wady, musze to przeboleć bo nic lepszego nie znajde", zeby byc absolutnie zafascynowaną i zachwyconą facetem, z którym się spotykam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozoozoz
Moje słowa któe za chwile przeczytacie zabrzmią gorzko i zupełnie beznadziejnie. Oczywiście - mam czasami pewne problemy z moim obecnym facetem. Albo powie coś nie tak, albo zachowa się nie tak, albo się pokłócimy, a każde uważa że ma racje. Gdyby to było 10 lat temu - bez problemu urwałabym związek, wiedząc (czy też mając nadzieję) że i tak trafi się LEPSZY. A tego związku nie zrywam. Trwam w nim i po prostu przymykam oko. I teraz najbrutalniejsza część mojej wypowiedzi. Wiecie dlaczego nie zrywam tego związku? Wcale nie dlatego że dojrzałam, że zrozumiałam że trzeba wybaczać czy inne pierdoły - bo to mnie tak samo denerwuje jak wtedy gdy miałam 18 lat. Po prostu nie chcę być sama, nie chcę umrzeć samotnie, chcę założyć rodzinę i nie boję się do tego przyznać. Zrozumiałam że po prostu inaczej się nie da. Pogodziłam się z tym. Nie ma ideałów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozoozoz
Aha. No i oczywiscie dlatego że go kocham. :) Pominęłam najwazniejsze. Ale tamtych tez kochałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i co z tego? źle Ci z tym, że umiesz przyznać sie sama przed sobą do panicznego strachu przed kolejnymi i kolejnymi urodzinami w pustych czterech ścianach? wielki szacunek dla Ciebie Koleżanko - za tą szczerość - nie wiem jak inni ocenią ale wg mnie możesz być z siebie dumna... i tyle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktos tam napisal cos o cierpieniu w ziwazku. Ja w swoim nie cierpie bynajmniej. Kocham szalenczo, romantycznie, wariacko, ale tez i mądrze i wyrozumiale...Moj mezczyzna jest cudowny, wspanialy, ale NIE JEST IDEALEM i kompromis czasem sie przydaje. Zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozoozoz
To jest po prostu jakiegoś rodzaju rezygnacja, z dziecięcych marzeń i planów o księciu. Życie te marzenia zweryfikowało. Kocham swojego faceta i uważam że jest fantastyczny. Czasami jednak tak mnie wkurwia ;) że mam go dość - i jak pisałam - gdyby to było parę lat wstecz to po prostu bym go zostawiła. I gdybym niektóre z tych kłótni opisała tu teraz, to wiele osób napisałoby mi że mam rzucić faceta. To byłby najbardziej nierozsądny wybór z mozliwych. Z prostej przyczyny. Z kolejnym nie byłoby inaczej i wciąż powielałabym ten sam schemat. Trzeba się w końcu zatrzymać. Teraz, gdy przeżyłam już tyle lat w poszukiwaniu mężczyzny idealnego i wiem że coś takiego zwyczajnie nie istnieje, a gdy staję przed wyborem: małżeństwo, związek, dzieci, spokojna starość przy boku rodziny, od czasu do czasu kłótnie od których aż głowa boli, a spędzenie życia samotnie na mrzonkach o tym że przecież lepszy się trafi - z cała świadomością wybieram to pierwsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuula
kochasz go,ale pewnie nie powiesz,że to właśnie ten na którego całe życie czekałaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozoozoz
"kochasz go,ale pewnie nie powiesz,że to właśnie ten na którego całe życie czekałaś." Widzisz... ja mam dość inne poglądy niż te o których napisałaś. Ja nie wierzę w przeznaczenie. Nie umniejszam znaczenia moich byłych miłości. Każdego z moich ex kochałam i przy kazdym uważałam że to Ten (gdybym tak nie uwazala, to nie byłabym z nimi wtedy, prawda?). Nie lubię gdy kobiety mówią "wtedy tamtych nie kochałam, ale teraz tego kocham" bo nie dość że to kłamstwo (bo gdyby obecny stał się byłym, a pojawiłby się nastepny to znowu mówiłaby że wtedy tak naprawdę nie kochala, a dopiero teraz), to obraża samą siebie mówiąc że wtedy była w związkach w których czuła jakieś "głupoty", a nie prawdziwe uczucie. Suma sumarum - kocham go, uważam że to Ten (ale to nie jest wyznacznik niczego, bo uważałam tak w każdym związku), kłócimy się nawet niezbyt często, porównując do innych par, bo jakieś 1-2 razy w miesiącu. Różnica jest taka że wczesniej, pod wpływem złości przy kłótni bym po prostu odeszła i już nie wróciła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofe rma
rozoozoz widzę że twoja miłość jest wielka a ten twój facet to naprawdę szczęściarz. pogratulować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofe rma
nie tak jak ja :D ta cholerna kafeteria uparła się żeby wstawić spację przed przecinkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytaliscie ten watek...? http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3846847 jestem absolutnie wstrzasnieta. My sie z moim kochanym czasem sprzeczamy, czasem sie zastawiam czy to na pewno ten....i wiecie co? Jak przeczytalam ten watek poczulam tak wielki przyplyw milosci do niego...Wystarczy sobie uzmyslowic mozliwosc naglej straty...nie wiedzialabym jak bez niego zyc...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozoozoz
"Zresztą jakimi wadami... jeśli kochasz naprawdę to wady staję się zaletami." No własnie to nie jest prawda. Nie można czekać na kogoś kto będzie miał same zalety, a najgorsze wady będą uroczymi znakami szczególnymi. No własnie o tym cały czas piszę. Wady się widzi, one są. Tylko trzeba przejść nad nimi do porządku dziennego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sztandar w błocie
Moje pytanie - czy to wszystko oznacza, że należy zrezygnować z jakichkolwiek oczekiwań ? Założyłem sobie, że jedyną interesującą niewiastą dla mnie może być tylko ta, która będzie kimś ogólnie rzecz biorąc wartościowym pod względem moralno-umysłowym, choć może mieć przy tym sporo wad takich jak nałogi czy skłonność np. do lenistwa, huśtawek nastrojów, histerii itp. ? Jakie jest wasze zdanie, czy takie oczekiwania są nierealistyczne ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozoozoz
Przeczytałam tamten topik, jest straszny. :( Wstrząsnął mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
uwazam ze nie znalazlas tego jedynego,jak przez cale zycie szukasz,jak bys naprawde kockala to bys nie rezygnowala tak szybko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zgadzam się z Tobą, autorko. kiedyś mi się wydawało, że związek to nieustanne porywy serca, a każde złe słowo czy niewłaściwe zachowanie raniło mnie do żywego, rozpaczałam i rozstawałam się. Teraz jest inaczej, spokojniej. Mój obecny facet ma wady i widzę je wyraźnie, ale umiem też dostrzegać jego zalety i doceniać je i cieszyć się z tego, co mam. Dziś rano też była nieprzyjemna sytuacja, byłam smutna, ale już nie histeryzuję i nie chcę od razu zrywać. myślę, że wieczorem porozmawiamy i wyjaśnimy sobie wszystko. bo na tym polega związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×