Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość karmacomkaaa

Czy dostalyscie kiedys od zycia po dupie i wyszlo wam to na dobre?

Polecane posty

Gość karmacomkaaa

zdazaja sie w zyciu wielkie tragedie i nigdy nie maja one dobrych skutkow, wiadomo. Ale czy zdarzylo wam sie kiedys cos, co uwazalyscie kiedys za koniec swiata, a okazalo sie po latach wspaniala lekcja zycia, lub okolicznosci sprawily, ze tragedia zmienila sie w wielkie szczescie? WPISUJCIE TU SWOJE DOSWIADCZENIA Ja beda bardzo mlodziutka szalenczo sie zakochalam (w wieku 16 lat, a trwalo to do 18 roku zycia). Nie byla to jednak "dziecieca milostka". Przez ponad 2 lata, codziennie czulam sie po prostu jak w depresji, zylam od radosci po bezdenne nieszczescie - a wszystko zalezalo od tego jak "on" sie zachowa. On, rok starszy, bardzo inteligenty, znawca kultury, sztuki, muzyki, mlody artysta -> bardzo przystojny i bardzo tajemniczy. Ja zas, majac za kolegow licealnych informatykow czy "zabawowych imprezowiczow", poczulam sie jakby ktos walnal mnie mlotkiem. Totalnie poddalam sie temu czlowiekowi, a on potrafil to swietnie wykorzystac, byl, mozna powiedziec, mimo mlodego wieku mistrzem uwodzenia. Potrafil powiedziec mi, ze mnie kocha, by potem przez 2 tygodnie sie nie odzywac i nagle znow zaprosic na randke, czy szepnac mi do ucha cos niesamowitego... Ta dziwna znajomosc trwala 2 lata i najbardziej wyuzdana rzecza do ktorej podczas niej doszlo to ... trzymanie sie z 2 razy za rece i jeden pocalunek po pijaku... zabawne... :) W pewnym momencie nie wytrzymalam juz tego i zerwalam z nim znajomosc. Tego cierpienia nie dalo sie opisac, pamietam jak omawialismy wtedy w szkole "cierpienia mlodego wertera", to bylo to, dokladnie to, wielomiesieczny WELTSCHMERZ... Ale kiedy w koncu sie skonczylo, gdy po pojsciu juz na studia, przestalam myslec, wybilam go sobie z glowy, zrozumialam, ze jestem teraz niezwykle silna. On byl mozna powiedziec "ucielesnieniem wszelkiego uwodzenia i idealu dla kobiety, mistrzem sztuczek" Takze wszelkie kombinowania mezczyzn czy patologicznych facetow zaczelam wyczuwac na kilometr ... Zaczelam tez szukac czego innego u mezczyzny, nie "tysiaca emocji" ,tylko pewnych podstaw, dobrej, kochajacej duszy... I wiecie co... znalazlam... Niemalze 3 lata jestem ze swoim idealem. Nie jest to chlopak rzucajacy sie w oczy i nie jest bynajmniej casanova... ale ja zrozumialam, ze wcale NIE TO jest najwazniejsze i NIE TEGO SZUKALAM. Jestem obecnie bardzo szczesliwa i w duszy, dziekuje za ta lekcje, ze odbylam ja tak wczesnie. Teraz nigdy juz nie pozwole na brak szacunku wobec siebie, na "bawienie sie" i "gierki", po prostu wiem jakie sa konsekwencje i wiem, ze to nie jest normalne. Czuje sie silna. I przede wszystkim.... dostrzeglam wspanialego faceta, mojego obecnego mezczyzne, ktorego kocham calym sercem... a nie jestem pewna, czy z wiedza ktorej bym nie miala po "tamtej znajomosci" w ogole zwrocilabym na niego uwage... Wiecie co jest najsmieszniejsze? Ze ta moja "milosc sprzed lat", nagle po 5 latach braku kontaktu w zeszlym roku mnie odnalazla, spotkalismy sie na cole pogadac co u nas. Rozplakal sie przede mna (!!!) i powiedzial, ze zrobil najwiekszy blad swojego zycia, ze wtedy sie tak zachowywal. Ze caly czas mnie kocha (!!!) i od tego czasu nie mogl byc z zadna inna kobieta. Nawet nie mialam watpliowosci jak sie zachowac. Mimo sentymentu (wiadomo), pocieszylam go, ze na pewno jakas pozna, troche jeszcze pogadalismy, a ja pojechalam potem do moejgo obecnego ukochanego i spedzilismy razem cudowny wieczor. Zycie jest takie przewrotne... a to kiedys ja plakalam co dnia przez pare lat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak odeszłam od męża
pijaka to myslałam ze świat się zawali na mnie ..................teraz uważam że spokój ktory osiągnęłam dzieki temu to sukces

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinowy koktajl
Tak wlasnie bywa, ze cos baaardzo zlego wychodzi nam na dobre. Kilka lat temu dowiedzialam sie o zdradzie meza. Bylismy swietna para, tak mi sie przynajmniej wydawalo. Wiec przezylam szok. Dlugo to trwalo, ale potem doszlam do siebie, dalam mezowi "wolna reke", zadbalam o sebie, zwiazalam sie z innym mezczyna, zmienilam prace na duzo lepsza. Teraz, po kilku latach stwierdzam, ze tamta trauma zmienila mnie calkowicie, dodala mi pewnosci siebie i wyzwolila energie, o ktora siebie wczesniej nie podejrzewalam. I taka siebie lubie! Lubie sie bawic, smiac, lubie o siebie dbac. Mam troskliwego meza, probujacego odpokutowac grzechy, cudownego kochanka, kase...Zyc i nie umierac:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dominika5
Chyba rzecz polega na tym, zeby umiejętnie wyciagac wnioski własnie z tych niedobrych doswiadczen...i nigdy więcej nie dac sie wplątac w cos podobnego.... chyba kazdy ma takie niedobre historie... moja jest podobna do autorki postu...artysta, niebieski ptak, wykorzystujacy mlodziutka dziewczyne- tylko emocjonalnie, bo mimo mlodego wieku , wiedzialam, ze nie jest wart fizycznego oddania.... Po latach ..zobaczyłam go żebrzacego o zlotowke przy markecie....:) o irono losu...................:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dominika5
...hahaah...a tez , tez chciał troche pozebrac...:) A czy kazdy tak miał?..ja to pisze z perspektywy wielu-wielu lat, a nie przedwczorajszego zakochania... tamten zwiazek dal mi mocno po doopie i nauczył, ze nic nie jest dane na zawsze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do malinowy koktajl
"Mam troskliwego meza, probujacego odpokutowac grzechy, cudownego kochanka, kase...Zyc i nie umierac" I dupczę na boku, i żyję w kłamstwie, i świetny przykład daję dzieciom/dziecku. Z czego ty się laska cieszysz? Jak dla mnie to, co robisz, jest odrażające.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
karmacomka - zycie ci nie dalo po dupie, bo zycie nie bylo niczemu winne, sama z siebie zrobilas ofiare :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malinowa - tez sie rozczarowalam zakonczeniem.. myslalam ze popierdolilas męża :O a Ty znizylas sie do jego poziomu, a nawet zachowujesz sie duzo gorzej niz on

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak szczerze
ja tez mialam takiego cudownego chlopaka....to byly czasy "jeziora marzen",a on mial wlasnie takie denne teksty jak Dawson...ciagle gadal o problemach ktorych nie bylo,ze nasz zwiazek musi byc idelany,ze musimy do tego darzyc itd...poptrafil czlowikea zameczyc.bylo wiele sytuacji,ktorych nie chce mi sie opisywac,ale tez w pewnym moemencie szala sie przewazyla i go rzucilam...potrzebowalam 4 lat zeby sie podniesc....i rzeczywiscie,tak jak napisalas-szukalam juz w facecie czegos zupelnie innego.teraz mam spokoj psychiczny,teraznijeszy facet nie widzi problemu w niczym (no chyba,zebym go zdradzila,reszta nie ma znaczenia). mam jeszcze za soba zycie z ojcem alkoholikiem,ktory nie bral lekow,choc jest chory na stwardnienie rozsiane.mnie uderzyl "tylko" 2 razy...mame..hmmm...ciezsko zliczyc.nawet sie nie powstrzymal przed weselem mojego brata,w rezultacie mama miala siniaki nawet na twarzy...noz kurde nienawidze go!a najgorsze,ze ona nie chce odejsc...ma w glowie jakis dziwny cel i siedzi caly czas z nim.jedyna lekcja jaka mi po tym zostala-jak raz uderzy,to nie licz ,ze to sie zmieni i uciekaj...nie rob dzieci za szybko i nie badz nadmiernie dobra i uczynna.musisz byc troche egoistyczna inaczej facet cie zniszczy...i ze rodzina nie zawsze pomoze....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karmacomkaaa
Turquoise, zgadzam sie, na szczescie zrobilam z siebie ofiare jako podlotek. Z drugiej strony zycie dalo mi mimo wszystko po dupie bo nie wyposazylo mnie wtedy w pewne mechanizmy obronne :) Na szczescie "upgrade" mial miejsce podczas tej sytuacji i juz jestem po tuningu i wiem, ze dzieki temu nigdy nie napisze na kafe tematu "pomozcie, on mnie olewa' , albo "maz mnie zdradzil co robic"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinowy koktajl
Korzystam z zycia, po prostu, robie to co lubie i to, na co mam ochote. Wyluzujcie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
możmna to robic bedac fair, a Ty nie jestes fair malinowa. ja juz powiedzialam co o tym mysle. post wyzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do malinowy koktajl
Sorry, kobito, dokładnie, robisz to samo co ten mąż-gnojek. Nie mam dla ciebie za grosz szacunku. Ten gnojek pewnie dobrze zarabia, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do malinowy koktajl
Szkoda że nie masz ochoty na uporządkowanie życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do malinowy koktajl
I jeszcze się tych chwalisz, wydaje ci się to takie zajebiste? Mąż i dupczenie z kochankiem po kryjomu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do malinowy koktajl
Jakbyś się rozwiodła, stanęła na własnych nogach, znalazła nowego super faceta i wyszła za niego za mąż - byłoby się faktycznie czym chwalić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinowy koktajl
Temat topiku jest konkretny. Najwazniejsze, zeby z traumatycznych przezyc wyciagac wnioski. I nie popelnic drugi raz tych samych bledow. A bedzie ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinowy koktajl
Ok, widze temat sie rozwiznal, chociaz odbiega od zasadniczego. Wiec krotko. Ja MAM uporzadkowane zycie. Mam meza - partnera, super seks z przyjacielem, dzieci patrzace na zadowolona z zycia matke. Wiecej zarabia i to niby dlatego z nim zostalam? Skad takie dziwne przekonanie, i to niestety wsrod kobiet, ze kobieta jest z mezczyzna tylko dla kasy! To prymitywne. I nieprawdziwe. Feir? Tylko wobec kogo - siebie czy innych? Ja wybralam to pierwsze. Tego wlasnie nauczylo mnie zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niedziela...
tak rozstanie z facetem - zazdrosnikiem - dluga historia - myslalam ze sie swiat zawalil a tu sie okazalo ze ucieklam przed zmarnowaniem sobie zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
Twój mąż ma prawo do lojalnosci i prawdy tak samo jak i Ty masz takie prawo odgrywasz się na swoim mężu bo ktoś cię skrzywdził? to nie tak, malinowa... nie tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinowy koktajl
Nie, czarny kocie, to nie jest zemsta. To realizacja swoich potrzeb w sposob, w jaki sprawia mi to przyjemnosc. Lojalnosc, powiadasz? To swietna idea i nawet kiedys w nia wierzylam. A teraz wierze w siebie i w to, co moge dla siebie zrobic. I dopiero teraz wiem, ze to jest zdrowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na dobre wychodziło mi tylko wtedy, gdy dostawałam od życie po dupie z własnej winy. Wszelkie przykre zdarzenia losowe nie zabiły mnie, ale sprawiały, że traciłam chęć do życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
nie masz prawa krzywdzic meza w imie swoich chceci, swoich pragnien i swojego 'bo tak' krzywdzisz kogos, kto ci ufa, wierzy i kocha granica naszej wolnosci sa lzy drugiej osoby w pewnym stopniu jestes jak Twoj pierwszy mąz lekcja, ktora wynioslas z poprzedniego wniosku, nie jest taka: mam do wszystkiego prawo i wszystko mi sie nalezy, nawet kosztem innych... kazdy zyje swoim zyciem najlepiej jak potrafi - mysle jednak, ze warto pamietac, ze sa na swiecze rzeczy bardziej wartosciowe od mega orgazmow z przyjacielem :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinowy koktajl
Czarny kocie, chyba nieuwaznie czytales. Ja sie nie rozwiodlam z mezem, ktory mnie zdradzil. Przewartosciowalam jedynie zasady obowiazujace w naszym zwiazku. I to byla pierwsza lekcja, jaka wynioslam z tej historii. A druga - ze ja i moje potrzeby sa wazne. A trzecia - ze mam odwage je realizowac. Wiesz dlaczego to zrobilam? Bo glupota jest udawanie, ze nic sie nie stalo. Bo nalezalo sie zastanowic, dlaczego tak sie stalo. Bo okazalo sie, ze bylo mu to potrzebne. Bo okazalo sie, ze takze cos potrzebne jest mnie. Tak w duzym skrocie. Pewnie bys sie zdziwil, ale jestesmy dobrym, przyjaznym sobie zwiazkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wkurzonablondi
autorka ja mam to samo teraz tyle ze ja nie jestem z tym chloapkiem...tnz.kumpleujemy sie-znamy 6lat....i od 2 lat tak wlasnie jeste jak Ty piszesz....ze raz sie odzywa raz nie......pisze kiedy cche,potem oleje.....tez taki casanowa,przystojny,laski na niego leca...probuje zakonczyc ta znajomosc...ale kiedy to robie on i tak cos pisze:-( widze ze to nie ma sensu...bo on mnie nie szanuje.....nie liczy sie ze mna....gra w jakas gre....nie umiem sobie poradzic...mysle o nim choc wiem jaki jest:-( jak sie uwlonic od niego???prosze pomoz😭

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karmaniollla
Kiedy miałam 20 lat przeżyłam straszny zawód miłosny - facet nie tylko mnie nie chciał, ale jeszcze upokorzył. Strasznie to przeżyłam, potem się wkurzyłam, zmieniłam studia, żeby go nie widywać i schudłam 20 kilogramów, żeby mu pokazać (z grubaski zrobiła się laska ;)... Po pewnym czasie okazało się, że te drugie studia były moim powołaniem, a figura już mi została :-).Za to złośc do niego przeszła, potem go spotkałam kilka razy, faktycznie się zdziwił, że widzi mnie taką szczupłą, ładną i promienną, ale nie czułam jakiejś szczególnej chorej satysfakcji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×