Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość i co...

co dalej

Polecane posty

Gość i co...

Wiem, że ten temat powtarza się wielokrotnie...Muszę się z kimś podzielić tym, co czuję.Byłam 2 lata z facetem.Wielka miłość, ogień...Po 1,5 roku zamieszkaliśmy ze sobą.Zaczęło się psuć.Codzienność, kłótnie, brak zrozumienia.Spędzaliśmy razem 24 godziny na dobę-pracowaliśmy razem. Wyprowadził się, kupił mieszkanie.Walczyłam o nas pół roku. Bezskutecznie.Wahał się, nie wiedział, czy mnie kocha.Mówił, że za dużo się wydarzyło.Kilka razy spotkał się z inną Kilka bezsensownych kłamstw, wiele przykrych słów, incydent z szarpaniną .Zakończyliśmy to.Zamknęłam tamten etap.Czułam się oszukana.Poczułam, że nie znam człowieka, z którym byłam ponad 2 lata.I to człowieka, którego zdawałoby się miałam okazję dobrze poznać-przed związaniem się ponad rok już razem pracowaliśmy-jeden pokój, biurko obok biurka. Zdążyłam poznać kogoś innego-odezwała się przeszłość.Mówiłam, że nie wiem, czy chcę do tego wracać, że jakaś część mnie wypaliła się...Prosił, żebym dała mu czas pokazać, że wszystko się zmieniło.Że zrozumiał, kogo stracił...Spotykamy się od kilku miesięcy.Stara się, żebym o nim wszystko wiedziała-gdzie jest, skąd wraca, z kim i w jakiej sprawie jest umówiony, kiedy się nie widzimy...Mówi, że jest zdecydowany, że chce bym była jego żoną i matką jego dziecka.Chce założyć rodzinę.Chce, żebyśmy się zaręczyli, ale jak dotąd tego nie zrobił.Chce ślubu, ale za jakiś rok, półtora (tylko cywilny).Jest młodszy ode mnie o 3 lata, ma 28...A ja...czuję, że stoję w martwym punkcie.Kocham go, ale to nie jest tamto wielkie uczucie.To już nie jest \"wodospad\", to raczej \"szemrzący strumyk\". Świadomość, że mogłoby się to znowu rozpaść, to już nie rozpacz i załamanie się swiata, tylko duży żal.Nie znam tych emocji, są mi obce.WIem, że jeszcze mało czasu upłynęło, ale boję się, że on znowu nie będzie za jakiś czas pewien siebie i swoich uczuć, że znowu coś to popsuje.Boję się bardziej zaangażować, żeby nie przechodzić tego po raz drugi.Mówi, że podjął decyzję, ale póki co żadne czyny za tym nie idą.Nie boi się nieplanowanej ciąży-ba, nawet chciałby takiego scenariusza, bo \"to tylko przyspieszyłoby realizację planów\". Tyle, że ja nie chcę świadomości, że facet się ze mną żeni, bo jestem z nim w ciąży.Nie rozumiem go.Ciąża motywacją do szybszych zaręczyn i ślubu?Pogubiłam się.Próbowałam z nim rozmawiać.Mówi, że muszę sama podjąć decyzję, nie chce na mnie wpływać.Albo podejmę to ryzyko, albo nie.On jest zdecydowany, ze swojej strony podjął już decyzję.Powiecie pewnie-stara i głupia...Być może, ale uwierzcie, siedząc w tym i analizując przeszłośc i terażniejszość, można się pogubić.Co o tym sądzicie, jakie wrażenie wywiera ta sytuacja z boku, obiektywnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość **julka barburka**
kurde ale dużo napisałaś :) mysle że nie warto ryzykować tym bardziej że nie czujesz tego co kiedys wiązać sie na całe życie a jak on znowu zrobi sie taki jak kiedys ? musisz sama podjąć decyzje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i co...
Dzięki :) Wiem, że sama radząc komuś w tej sytuacji, powiedziałabym to samo.Stojąc z boku jest się bardziej obiektywnym, emocje nie przysłaniają wielu rzeczy.Przez wzgląd na przeszłość, na wagę tego uczucia wtedy, boję się uciąć to.Boję się, że kiedyś powiem, że zmarnowałam szansę na miłość.Nie należę do osób, u których łatwo o powstanie uczucia.Cechuje mnie empatia w standardowych relacjach międzyludzkich.W uczuciach-odwtotnie.Być może dzieje się tak z powodu wzorca z dzieciństwa.Bardzo długo facet-kolega, był ok, ale sama myśl o facecie-partnerze wywoływała strach. Lęk przed skrzywdzeniem, przed powieleniem losu mamy. Doszłam do etapu, kiedy pogodziłam się z myślą, że tacy ludzie jak ja, po prostu nie umieją zaufać komuś na tyle, żeby pozwolić na zrodzenie się uczucia. Z nim pozwoliłam na to, bo, jak wcześniej pisałam, mieliśmy okazję poznać się jako koledzy w pracy.Nie było pióropusza, strojenia, jacy jesteśmy ah i oh..Poznawaliśmy się jak zwyczajni koledzy, poznawaliśmy swoje kłopoty, widzieliśmy, jak reagujemy w trudnych sytuacjach, jak rozwiązujemy konflikty w sferze zawodowej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i co...
Porąbana jestem. Gdyby to, co jest teraz działo się rok temu, byłabym najszczęśliwszą osobą.A teraz boję się.Z drugiej strony, wiem, że nigdy w życiu nie ma gwarancji na to, że uczucia się nie zmienią... Równie dobrze mogłabym poznać "księcia z bajki" a potem...Raz już to przerabiałam.Delikatny, taktowny, nadmiernie uprzejmy.Ciężko uwierzyć, że pytał, czy nie będzie mi przeszkadzać, że dziś pojdzie z kolegami na piwo.A potem..7 lat, których nikomu nie życzę.Manipulacja, leczenie swoich kompleksów moim kosztem, poniżanie.Do dziś nie jestem pewna, czy mój były mąż był bi czy homo.Nie wiem, po co się ze mną związał.Byłam głupia i naiwna.I chyba nadal jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i co...
Wiem, nudna jestem z tymi cholernymi wywodami, ale napiszcie proszę...mam totalnego doła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Ech-bedzie Ci trudno. Bardzo. Ja jestem młody. Może za młody żeby doradzac. Niewiele z zyciu przeżyłem-jakieś dziewczyny do których nic nie czulęm . młodziencze zauroczenia.... heh zakochałem sie raz. Prawdziwie. dla niej gotów byłem na wszystko-to był własnie wodospad... heh-rzuciła mnie. Zawalilem studia-bo to było tuz przed sesja. Potem matka zachorowała mi na raka. Ogólnie wszystko sie popsuło. Potem ona do mnie wróciła. Znów byłem szczesliwy ale obawy podobne do Twoich dreczyły mnie cały czas. Było to inne i dziwne. Nieufalem, Nie potrafiłem. Wiesz-ona bardzo sie starala a ja pozostawałem zimny... potem zaczeło sie psuc. Ja znów zaczalem sie meczyc... dzisiaj zerwałem. Przed 2 godzinami. Jest mi cholernie ciezko ale mysle ze tak bedie dla nas lepiej. W Twojej sytuacji-wszystko zalezy od was. Od tego na ile mu zalezy. Jesli masz watpliwości czy bedziesz z nim szczesliwa... nie zaczynaj-intuicja zwykle podpowiada nam dobre rzeczy-my jedynie nie zawsze jej słuchamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i co...
Nie boisz się, że przegapisz to, co w Twoim życiu było takie ważne? Nie boisz się, że nigdy nikogo tak nie pokochasz, a za ileś lat stwierdzisz, że jednak to była miłość Twojego życia, że każdą kolejną osobę będziesz z nią porównywał i to już zawsze będzie "nie to"...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Rok próbowalem ja zapomniec. Gdy wróciła to.. frunąłem nad ziemią. Ale.. gdy z nią jestem... poczatkowo było cudownie... czułem sie niesamowicie, czułem jak jej zalezy, czułem że jestem dla niej wazny... potem-przekłądanie spotkan, wszystko nagle stało sie wazniejsze, potem przyjazd kolegi (tłumaczenie ze to tylko kolega, ze powinienem zaufac) orzyjazd sie przedłuzał a ona nie potrafiła znalesc dla mnie czasu bo kolega... heh-gdy komus zalezy to zawsze znajdzie okazje zeby zobaczyc sie z druga osoba. Wszsycy do okoła zaceli mi powtarzac ze jestem frajerem, któego dziewczyna traktuje jak smiecia... że znów pusci mnie kantem , że wystarczyło by przyjechał kolega a juz o mnie zapomnialą i zaczeła traktowac jakbym nie istaniał...obiecujac ze jak sobie pojedize znów sie spotkamy. Coś we mnie pekło. Meska duma i inne pierdoły, to ze meczyłem sie po nocach nie spiac i myslac dlaczego ona mówi ze chce ze mna byc a tak olewa. Skończyłem to dzisiaj. W tej chwili jeszcze czuję gniew, poxniej pewnie bedzie mi źle ale rozum mówi mi że tak bedzie lepiej. Wiem że kazda kolejna dziewczyne bede porównywał z nia. Ze bede sie długo meczył bo to chyba była miłośc zycia... ale tak bedzie chyba mi lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i co...
W Twojej sytuacji chyba masz rację.Może gdy Cię straciła, zobaczyła ile znaczyłeś, ale po odzyskaniu znowu zapomniała...Tak czasem bywa.W męskim wydaniu nazywa się to chęcią sprawdzenia, czy nadal można kogoś mieć.Durne, ale tak bywa.Są ludzie, którzy doceniają to, co mieli dopiero wtedy, gdy to stracą. I jedni doceniają fakt, że udało się im kogoś odzyskać, inni-na nowo przestają dbać o związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i co...
U mnie na razie tak się nie dzieje, ale boję się, że włożę w to całe serce, a potem przyjdzie taki właśnie finał.Tamto rozstanie zbyt wiele mnie kosztowało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Też sie tego bałem. Wiesz-te same obawy. I możliwe ze to co zrobiłem dzisiaj było niepotrzebne. Może wyolbrzymiłem problem-ona uważa że ja za bardzo przejąłęm sie tym co mówili mi inni, że za bardzo zazdrsony jestem, że sam tworze problemy tam gdzie ich nie ma bo to tylko kolega jest. Ze ona mi ufa i ja powinienem zaufac jej... cóż-tak bardzo balem sie ze sytuacja sie powtórzy, że ja oddam jej serce i znów zostane skrzywdzony ze... postanowiłem sam to skonczyc-watpliwosci nie dawały mi normalnie zyc i cieszyc sie z tego co mam. W każdej sytuacji doszukiwalem sie najczarniejszych barw... jak jakiś psychopatyczny idiota. Jeśli uważasz ze potrafisz to wytrzymać mozesz spróbowac. Ja skonczylem bo mialem dośc samego swojejgo zachowania... tego jak przezywałem takie głupoty jak nieodpisanie na smsa (głupie strasznie i zupełnie nie w moim stulu a tu zachowywalem sie jak w paranoi). Teraz zapomnie i bede zyc dalej. Ale... chyba conajmniej przez rok wole być sam. Musze odpoczac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frajdosława
twój facet,to ASEKURANT:chce ślubu,ale nie teraz i tylko cywilny,chce dziecka,ale nie teraz......chciał byc z Tobą,rozmyślił się,teraz wraca.bleeee.....zostawia sobie taką furteczkę,przez którą w razie czego zawsze można uciec.Ja bym juz nie zaufała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i co...
Co do cywilnego.Tu nie chodzi o niego-a o mnie.Ten facet, o którym pisałam, że tkwiłam w czymś 7 lat. To było małżeństwo.Dzięki pomocy paru osób udało mi się z tego wyrwać.Miałam z nim ślub kościelny, więc dlatego pisałam u o cywilnym. To moja wina, że głupia w wieku 21 lat wyszłam za mąż.Facet był super, książę z bajki.Ja w domu-mama płacząca, bez odwagi na odejście.Przemoc, policja.Urzekł mnie, był inny.Delikatny.Nie był facetem, widziałam w nim bratnią duszę.Nie było w nim tej ciemnej strony-samca.To było dziwne.A ja-głupiutkie dziecko.Po jakimś czasie oświadczył mi się. Nie było żadnych zbliżeń.Po kilku miesiącach od zaręczyn, w końcu ja nie wytrzymałam-zainicjowałam zbliżenie, w końcu mieliśmy za 10 miesięcy się pobrać, wszytko było ustalone.Sądziłam, że to była delikatność z jego strony.Po ślubie-wymigiwał się: zmęczony, jest za późno (21-sza)...Potem zaczęło się, że on nie chce częściej niż raz na miesiąc czy póltora...Chora zazdrość, łapanie za nóż-zabiję się, i tak mnie kiedyś zostawisz.Koleżanki-są głupie, nie zasługujesz na takie idiotki.Potem zwrot w drugą stronę.Obrażanie się, niechęć do jakiejkolwiek rozmowy.Gadanie do mojej rodziny "mógłbym być sam, nie przeszkadza mi to, samemu jest lepiej" Dalsze tłumaczenia-schudłaś, nie pociągasz mnie.Kiedy wracaliśmy z pracy jadąc samochodem powiedział "zobacz, takie d... mi się podobają" pokazując na dziewczynę na chodniku.Wieczorne picie, zamykanie się w pokoju.Kilka razy na rauszu odbierając jakieś telefony od kolegów powiedział "cześć kotuś".Tłumaczył potem, że się przejęzyczył.Na imprezie wyciągał kumpla na spacer w nocy.Wracał po 2 godzinach.Tłumaczył mi, że moja praca jest nic nie warta (administracja publiczna), że g...zarabiam (miałam wtedy jakieś 150 zł mniej od niego).Potem ja dostałam podwyżkę, on naganę...Pocieszałam, tłumaczyłam, że to nie ma znaczenia.Zaczął się na mnie wyżywać.Po 7 latach rozeszliśmy się. Kiedyś moje koleżanki z pracy zobaczyły go.Stwierdziły, że takie małżeństwo powinno być karalne.Nie czuję się sexbombą, ale nigdy nie miałam opinii brzydkiej czy niezgrabnej dziewczyny.Mój ex, nie należał do przystojnych facetów, ale nigdy to mnie nie interesowało. I to on zjechał mi poczucie własnej wartości do zera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i co...
po takich doświadczeniach naprawdę można się bać.Uwierzcie mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość starszawy taki
i co... spytam prozaicznie: który to facet w twoim życiu? Jeżeli w odpowiedzi będzie cyfra nie wieksza niz 2, to maja rada jest nastepujaca: Dziewczyno poznawaj mężczyzn bo im wiecej ich blizej poznasz tym łatwiej Ci będzie podjac decyzję zwiazku. Nigdy nie wiąż sie na stałe z facetem pierwszym! Bo po latch nastąpi "otwarcie oczu"! Jak chcesz wiecej mojej opinii to napisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i co...
masz rację.Mój ex mąż był moim pierwszym facetem.Owszem, wcześniej spotykałam się z chłopakami.Ale nigdy nie umiałam zdobyć się na jakiekolwiek zaufanie, a takie ot sobie gadki męczyły mnie i nudziły.Nie chciałam marnować czyjegoś i swojego czasu.Z reguły kończyłam spotykanie się po miesiącu, dwóch.Zresztą, moi rówieśnicy byli w moim odczuciu trochę "infantylni".Jestem jedynaczką, wychowywałam się w otoczeniu dorosłych.I te nieudolne amory, stroszenie pórek....eeeh. I strach...Żeby nie trafić tak jak moja mama.Przez długi czas nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie zauważała żadnych dziwnych symptomów przed ślubem. Później wykształciło się we mnie przekonanie, że "przed" nic się nie da zobaczyć.I że ja mogę mieć tak samo. Ten obecny, jest drugą osobą, której w życiu pozwoliłam do siebie dotrzeć i sama zaufałam.Nie należę do osób, które idą przez życie i próbują-nie tym razem, to innym.Sparzona, zamykam się na drogę, która mnie zraniła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×