Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Polana na błękicie

Ile warte jest życie?

Polecane posty

Gość NoweOrangeGo
ja ci powiedziałam, żebyś poszła do hospicjum i żebyś się napracowała, żeby nie napisać nazapier.... aż Ci nóżki wyjdą z tyłeczka, a ręce z pleców. i lepiej nie będzie, nie napisałam, że będzie lepiej. prawdopodobnie nie poczujesz nić oprócz zmęczenia i tak będzie przez długie miesiące. ale wiem na 100% że po wielu miesiącach możesz znaleźć swoje odpowiedzi. wszystko dookoła być może nadal będzie tak samo chu...e jak jest teraz. może będzie lepiej lub gorzej. ale masz sporą szansę na to, że uzyskasz swoje odpowiedzi właśnie poprzez zapier... w hospicjum. dlaczego nie spróbujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja wierzę w życie po śmierci. I wiem, że tam jest lepiej. Nie wiem skąd ta wiara, że świat powinien być sprawiedliwy i że to Bóg ma nad tym czuwać. Po co ma to robić? Na tym świecie spedzisz góra siedemdziesiąt lat, to jak mgnienie oka w porównaniu z milionami lat spędzonymi po drugiej stronie. Życie tutaj można porównać do wizyty u dentysty - parę minut cierpiania i po wszystkim. Dlaczego Bóg ma dbać o to co sie z nami dziej przez ten niewielki i mało znaczący okres czasu? Chyba ważniejsze jest to co jest tam, bo będzie to trwało całą wieczność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pierdzielisz ze glowa mala
Dalabym ci kopa w dupe to bys sie wziela za jakas robote!! bo nudzisz sie najwyrazniej! Tak to jest jak ktos nie ma zainteresowan,pasji,hobby... zal..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mikkkiii
moim zdanie takie zdania co tu padły od autorki to w dużej mierze użalanie sie nad sobą i po części lenistwo nie sztuka usiąść i narzekać a pomysl jaką byś miała satysfakcje kiedy by Ci sie udało jakaś fajna praca poznanie kogoś interesującego?? tak tylko do tego trzeba chęci i silnej woli i wytrwałości jak sie ćoś nie uda to ponownie się podnieść i dalej próbować...no chyba że wolisz siedzieć i narzekać.Nikt nam w życiu nie powiedział że bedzie łatwo i z górki...mimo wszystko trzymam kciuki za Ciebie pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NoweOrangeGo
ps. i wcale nie sugeruję, że do tej pory nie pracowałaś wystarczająco ciężko albo coś w tym stylu. umycie podłogi tam... i umycie podłogi na takiej samej powierzchni w szkole na przykład... a wysiłek jak bardzo różny. choć fizycznie zdaje się, że to samo. nie wiem co uniwersalnego można napisać. bo dla mnie uniwersalne jest na chwilę obecną stwierdzenie, że życie jest do dupy. koniec kropka. moje też. jeszcze w niedzielną noc, dwa dni temu, miałam ohydną chęć zrobienia oczywistości. ja już nie mam nadziei. nie mam żadnego światełka w tunelu. nie wierzę, że będzie lepiej. w nic nie wierzę. to są moje uniwersalne prawdy na chwilę obecną. i nie wiem po co żyć... jedynie po to, żeby móc jakoś zareagować na ból gorszy niż własny. na ból bezsensowny jak cała reszta. tupnąć nogą. nie że coś zmienić, ale wyrazić swój sprzeciw w sposób pozytywny. po prostu dla idei o coś walczyć z góry wiedząc że się przegra. wyjść na boisko po prostu. skoro już jesteś w szatni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polana na błękicie
NoweOrange, nic nie mam do "naszego kraju", uważam, że jest całkiem fajny i w niczym nie gorszy od innych. Mam jakieśtam cele. Najbliższy - przeżyć do końca tygodnia za 20 złotych. Trochę dalszy - znaleźć pracę. Spełnienie tych dwóch celów mnie nie uratuje. Przeżyjemy, bo musimy, miliona na ulicy nie znajdę, a raczej jedyna praca na jaką mam szansę, to kasa w tesco, w związku z czym jakość mojego życia się znacząco nie poprawi, mam tylko nadzieję na trochę większy komfort finansowy. I właśnie dlatego nie mogę iśc do hospicjum - muszę zarabiać pieniądze, a tam musiałabym dojeżdżać, co mi nie tylko kasy nie da, ale jeszcze zabierze. W czasach liceum pracowałam z chorymi, niepełnosprawnymi ludźmi. Nie musisz mi mówić, jak do idiotki, z jakimi spostrzeżeniami i emocjami łączy się kontakt z kimś, kto umiera. Znałam chłopaka, na wózku, który się zabił. Myślę, że miał więcej niż ja - talent, rodzinę, która go kochała, komfort materialny i niepełnosprawność, która pozwalała mu tak często czuć się bohaterem. Ale wiem też, że nie zabił się z pwodu kalectwa, odczuwał pustkę i brak perspektyw i tu go rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polana na błękicie
Kurde, za szybko piszecie... Gdyby to było takieproste - zabrać się do czegoś. I te gadki o tym, że mi się nudzi... Nie, nie nudzi mi się i ciągle próbuję. Np z tą pracą - będę szukała czegoś ciekawego, prejdę sto kilomerów i rozdam tysiąc CV. I nie przyjmą mnie. Przyjmą mnie w Tesco i będa traktować jak idiotkę i popychadło. Ja to wiem i godzę się z tym. Wiem, że tak będzie. Tylko nie widzę w tym sensu. Żyję bez sensu i bez potrzeby, po prostu... I o sens pytam, o sens... O radośc, czerpaną z najbardziej chujowego losu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krewetka królewska
ale przeciez cele plany i wogóle cale swoje życie tworzysz ty sama- wszystko zalezy od podejścia, czy dany dzień będzie udręką czy pasją- ktoś z boku może powiedzieć- ale ta osoba ma przejebane, a ty będziesz czuć się szczęśliwa, aa komuś innemu będą zazdrościć a on będzie czuć się jak ptak uwięziony w złotej klatce.... dlaczego ludzie walczą o życie? chyba dlatego, że właśnie widzą pozytywy w swojej egzystencji.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polana na błękicie
Ja się podnoszę i próbuję. Fizycznie. Wstaję co rano, choć nie bardzo mi się chce. Spelniam wszystkie swoje obowiązki i więcej, pomagam innym. Robię, co do mnie należy, choć wiem, że nie będę szczęśliwa... i nigdy nie obarczyłam nikogo moim życiem. Nie położyłam się na podłodze, nie podcięłam lekko żył z manifestem "proszę, ratujcie mnie, ja się już nie będe wysilać". Nie, ja się wysilam. Ale z góry wiem, że na marne. Nawet mam chorą satysfakcję, kiedy znowu coś się pieprzy. I nie mówcie mi, że mam złe podejście, podejście to bajka, zresztą ja stwarzam na zewnątr pozory zupełnie innego podejścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna pomarancza
polana ,ja mam podobnie,jestem z tobą? moze skoczymy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krewetka królewska
ale szczęście to nie jest coś co dostajesz z zewnatrz- szcęscie to jest stan umysłu.... np ja dzisiaj mogłam się wkurwiać, że muszę wstać o 6 rano i dojechać autobusem w miejsce X, bo mi pan Y zabrał samochód, a na drugi nas nie stać.... albo wstać i nacieszyć się świtem, ciszą i spokojem, tym że mogę poobserwowac ludzi w autobusie, pomóc staruszce wysiąść..... ja wybieram tą 2 opcję, uważam, że zycie jest za krótkie aby się wkurzać i dołować- lepiej się cieszyć tym co się ma- może stwierdzenie banalne- ale prawdziwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polana na błękicie
I w tym cały sekret? Żeby się cieszyć tym, co się ma, nawet jeśłi to żałośnie mało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeśli będziesz sie cieszyć z tego co masz i to zostanie ci odebrane. To sie nazywa "ironia losu"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mła-tła
"Np z tą pracą - będę szukała czegoś ciekawego, prejdę sto kilomerów i rozdam tysiąc CV. I nie przyjmą mnie. Przyjmą mnie w Tesco i będa traktować jak idiotkę i popychadło." No przepraszam, ale masz 20 lat ponoć, czyli studiów na 100% nie masz skończonych. Znasz jakieś języki obce? Masz jakieś umiejętności? JAKĄ fajną pracę chcesz dostać? Zaraz powiesz, "bo wiem, ze nic z tego" albo "na studia nie mam kasy" Pierwsze jest bez sensu, bo dopóki nie spróbujesz, NIE WIESZ. A drugie... do idź do Tesco! Zarób na studia, na kurs języka, na cokolwiek! Ja w czasie studiów doktoranckich pracowałam jako kelnerka, pomiatał mną, za przeproszeniem, pastuch bez wykształcenia, myłam kible, podłogę, uśmiechałam się do klientów, których miałam ochotę zamordować widelcem. Zaciskałam zęby i zarabiałam żeby COŚ ZMIENIĆ. Mówi, że miałam męża. Myślisz, ze miałam go w wieku 20 lat??? Miałam 27 lat jak wyszłam za mąż i 30 jak się rozwiodłam! Myślisz, ze urodę miałam jakąś wyjątkową? Guzik! Ale potem straciłam nawet to i wyglądałam jak potwór. Najłatwiej jest usiąść i marudzić. I pogrążać się w czarnowidztwie. Walka jest ciężka i grozi porażką. Ale dziewczyno, masz DWADZIEŚCIA LAT!!!! jakaś 1/4 życia za Tobą dopiero, a Ty już rzucasz ręcznik? Poddajesz się walkowerem? Rrrrany :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krewetka królewska
"żalośnie mało" wiesz, zależy z której strony patrzeć http://www.miczek.pl/rozne/wioska.html ...tak wiem to wymaga zmiany podejścia do życia, ale ty pytasz dlaczego niektórzy cieszą się każdym dniem, mimo, że twoim zdaniem nie powinni, więc tylko odpowiadam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polana na błękicie
Ale ja przecież pójdę do Tesco, co nie znaczy, że nie chciałabym pracować w księgarni albo jako kelnerka (tam mnie nie chca, bo mam za duży tyłek). I każdy dzień tej pracy będzie koszmarem. I dalej będę chciała umrzeć. Będę robiła wszystko to, czego ode mnie wymagacie czyli kopnę się w dupę i wezmę do roboty. I nawet będę pewnie udawała przed światem, że jest okay... Ale mimo, że sama wiem, że jestem młoda i może być jeszcze wszystko, to i tak gdyby, nie wiem, pojawił się przede mną ktoś i powiedział, ze jeśli chcę, to moge umrzeć, to chciałabym bez chwili wahania. Gdyby się okazało, ze jestem poważnie chora, to wypluwałabym tabletki, oszukiwała lekarza itd... Nie wiem, dlaczego. Nie ma we mnie chęci życia. Instynktu przetrwania, tak to się nazywa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krewetka królewska
eee tam ja jako 19sto latka przejechałam eutopę dosłownie bez grosza wkieszeni- byłam od tamtej pory na wielu wypadach- ale tamten jest nie do pobicia- chyba najlepsze mije wspomnienia wakacyjne- przygoda, praca, nowi ludzie.... nie odpowiada ci praca w biurze- szukaj innej- jak będzies robić to co lubisz, to nie będziesz tego odczuwac jako więzienie.... nie ma pracy w twoim mieście- szukaj w innym, nie ma w innym- szukaj za ganicą....nie chcesz mieć szefa, spróbuj własnej dziłalności (dziś jest o to łatwo bo i zus niższy i dotacje na poczetek dają) - wystarczy tylko chcieć i zacząć inaczej myśleć... ...nie czekać na wygraną w lotto tylko wziąć swoje zycie w własne ręce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja powinienem sie leczyć na serce, nie robię tego, tylko, że to nic nie daje - wciąż żyje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polana na błękicie
Krewetko, Ty miałaś za malo ogrniczeń w życiu chyba wiesz?? tez kocham gadki w stylu "patrz, on ma gorzej", ale jeszcze bardziej lubię gadki w stylu "rób, co chcesz, przecież możesz" nie, nie mogę. Przejedź Europę bez grosza w kieszeni - nie mogę się ruszyć z domu, który wraz z rodzicami jest na mojej głowie. Nie odpowiada Ci praca, poszukaj innej - póki co musze znaleźc pracę bardzo pilnie i nie wydać za dużo na jej szukanie czyli dojazdy i marudzenie. No i przedkładając zarobek nad satysfakcję. I właśnie będąc uwiązana i nie mogąc wziąć losu w swoje ręce szukam sensu. Sensu szukam, nie szczęścia, bo ono za daleko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość talerzyk nie wierzy
nareszcie ktoś to powiedział: życie nie ma sensu (jeszcze stsram się oszukiwać, że ma, ale coraz gorzej mi to wychodzi). Ja też uważam (jestem pewna), że nic dobrego mnie nie spotka. 22 lata, kończę studia, jestem chora i będę chora do końca życia, mój tata też jest chory do tego alkoholik, mama tak ciężko pracuje, że boję się że wyzionie ducha, jestem sama, moje studia to porażka, cierpię,na ciągły brak pieniędzy i mogłabym wymieniać w nieskończoność. Jedynym pozytywem jest to, że czuję wyższość (czy słusznie?) nad tymi pseudo szczęsliwymi, bo oni nie wiedzą, że ich życie nie ma sensu. Myślą, że kasa, pertner fajny samochód, grono przyjaciół jest tym czego ludzie potrzebują. Ludzie nic nie potrzebują! Tak naprawdę zastanawiam się nad sensem istnienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krewetka królewska
wiesz, głupio się tak licytować kto maiał trudniejsze życie- w sumie ci napisałam, bo moja mam też na raka chruje jest po 3 operacjach, tato nagle zmarł na serce, od 17stego roku zycie jestem na własnym utrzymaniu własciwie bo mama ma III grupę, mogę dalej bo to nie koniec między innymi jeszcze wpadkę zaliczyłam :D wierz mi wiem co to ograniczenie, własnie, aby je pokonać zaciska się zeby i próbuje do skutku.... ale w sumie nawet nie o to chodzi, chodzi o PODEJŚCIE, zawsze masz dwie opcje albo być zdołowaną albo szczęsliwą- ja po prostu wybieram ta drugą nie zaleznie od tego co by sie działo.... a w podróż o której pisałam pojechałam dosłownie ze szczoteczką do zębów i jednymi majtkami na zmianę.... pracowaliśmy przy zbiorze owoców- najfajniejsze były brzoskwinie, przy remoncie, w sklepie jako pomocnicy, krowy diliśmy u rolnika i pomagalismy przy serach- niesamowite były... czasem coś zahandlowalismy, spiewaliśmy na rynakach miast- spaliśmy alo pod namiotem albo u ludzi u których pracowalismy, albo w hostelach (luksusik) zwiedziłam tak Niemcy, Francje, Danie, Austrie- jeździlismy oczywiście na stopa ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A masz jakichs przyjaciol
Dalsza rodzine? zwierzatko? hobby jakies?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NoweOrangeGo
przeczytałam to wszystko... i nie rozumiem. 1. kasa w tesco. bycie popychadłem itp. - szkoła życia. ale, do cholery, skąd możesz wiedzieć, że nic cię lepszego nie czeka? skąd wiesz, że nie zakochasz się w magazynierze czy dostawcy, no skąd? bezsensowne czarnowidztwo, które ma wielką szansę przekształcić się w tzw. samospełniającą się przepowiednię. czyli - i tu skrót myślowy - cokolwiek się zdarzy będziesz to mieć niejako na własne życzenie. 2. poza tym kasa w tesco nawet z pensją nieco wyższą niż minimalna (i to jest nasz kraj właśnie) to dopiero początek. chyba że planujesz tam tkwić do emerytury, skoro nic lepszego cię nie spotka. obecni dyrektorzy sklepów często zaczynali od takiego stanowiska. no ale raczej nie będziesz dyrektorem, przecież nic dobrego ciebie nie spotka... itp. itd.itp.itd. 3. ok, rozumiem, musisz zarabiać, więc większość czasu będziesz spędzała w tesco. i rozniesiesz 1000 cv, ale to i tak nic nie da. cholera, rzeczywiście. NIC CIĘ NIE CZEKA. rzeczywiście, kompletna beznadzieja. nic, tylko... 4. co do wielkiego tyłka, który uniemożliwia ci podjęcie pracy w zawodzie kelnerki... to mógłby być twój cel. i efekty byś widziała stopniowo. masz internet - jest dobrze - kopalnia wiedzy dietetycznej. z tesco jesteś w stanie w ciągu pół roku, w najgorszym wypadku roku, przenieść się do restauracji. przynajmniej będziesz dostawać napiwki. no ale po co Ci jakiekolwiek pomysły. pomarudźmy razem przez kolejne 40 wpisów w topicu. ponarzekajmy, życie na pewno dzięki temu będzie trochę bardziej znośne. no bo lepsze nie będzie, to już ustaliłyśmy. PS. pesymizmu można się oduczyć. z pesymizmu można zrezygnować. wystarczy chcieć. trochę samodyscypliny i życie może nabrać kolorów. niektórzy z nas wychodzili i wychodzą z większych bagien niż twoje. niektórzy pracują na te kolory w życiu latami. po prostu musisz dokonać wyboru. jeśli zdecydujesz, że chcesz być szczęśliwa... łatwo nie będzie. ale tym większe będzie szczęście, gdy je odnajdziesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pesymiści są wśród nas
Tak jak optymiście nie można obrzydzić trwale życia, tak pesymiście nie można pomóc w dostrzezeniu uroków tego padołu. to tak , jak z talentem artystycznym albo zdolnościami matematycznymi. Czlowiek sie z tym rodzi. Każdy może być pewny, że wcześniej czy później przytrafi mu się coś strasznego, a życie, poza wymiarem religijnym, też nie ma żadnego sensu. I, odpowiadając na pytanie autorki tematu, ile jest warte, trzeba powiedzieć, że niewiele. Ludzie umierają, a wszechświat trwa i ma się całkiem dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polana na błękicie
Wybaccie, spałam. NoweOrange - nie wiem, czy jestem pesymistką. Raczej realistką. Bo, widzisz, jeszcze niedawno bylam zajebistą optymistką. Śmiałam się do ludzi i świata jak głupi do sera, w najgorszej sytuacji widziałam dobre strony i wierzyłam w lepsze jutro. I co? Ojciec ciągle pił, a przestał tylko dlatego, że zachorował i picie by go zabiło - dalej są w domu awantury, bo nie może pić i dalej nie daje kasy, bo potrzebuje na leki, a resztą sobie składa na koncie i chyba po śmierci mu to będzie potrzebne. Ale nic, to nie jest taka straszna tragedia, masa ludzi przeżywa podobne dramaty. Dalej. Nigdy nie dogadywałam ię z matką, ale na dobrą sprawę jest ona jedyną bliską mi osobą. Ciągle wierzyłam, że jak będę miła i fajna, to ona nie będzie już dla mnie taka zimn i oschła. I co? Dalej jest, a co gorsze zachorowała, w związku z czym cierpi bardzo, a kasy mamy jeszcze mniej iż dotychczas. Ale nic, to przecież też niczego nie przekreśla, przede mną jest całe życie, może być fajne, idę na studia (to było przed chorobą mamyu, teraz bym się tak nie wygłupiła). I co? I ucząc się solidnie zawaliłam maturę. Na studia poszłam, ale inne, nie te wymarzone. Ale nic, sporo osób mówiło, że te studia sa dla mnie stworzone, pójdę, może będzie dobrze, może życie mnie zaskoczy? I tak, studia są całkiem fajne, widzę dla siebie na nich przyszłość. I co? I muszę je rzucić w cholerę, bo nie mamy kasy. W międzyczasie - jestem taka samotna, ale to nic, w końcu ktoś mnie pokocha. O, ten Marek. Jeju, jak on się we mnie wgapia! I jak rozmawiamy, to kończymy nawzajem nasze myśli, tak się świetnie rozumiemy. I chemia jest. I na tych samych koncertach się spotykamy, jak już będziemy razem, to będzie zajebiście. Ale o, co się dzieje? Marek całuje się z Dominiką? Zajebiście. Ale nic, na facetach świat się nie kończy, studia przerwę na rok, przynajmniej go nie będę widziała, odłożę pieniądze, może sobie znajdę fajną pracę, to zdobędę doświadczenie zawodowe, poznam nowych ludzi, świetnie mi to zrobi. Na początek praca na wakacje, może do października sie coś zmieni. I łażę z CV przez tydzień, uśmiecham się do wszystkich, zgłaszam się do każdej możliwej agencji pracy tymczasowej, w końcu ląduję w najgorszym sklepie w mieście, za 4/godz. Przez dwa miesiące mam 6 dni wolnego, zarabiam po 800 złotych, na dojazdy kazdego miesiąca wydaję 250. Po dwóch miesiącach dośc, bo w domu jest masa pracy, musze mieć trochę wolnego. W sumie nie było źle, harówa była taka, że schudłam. Byli ze mnie szalenie zadowoleni, co z tego, że mną pomiatali i mnie wykorzystywali? Szkoła życia... Do tego dochodzi jeszcze masa małych i mniejszych rozczarowań codziennych. W tym miesiącu jednakże miałam czas na przemyślenia. I doszłam do wniosku, że nie opłaca się liczyć na poprawę losu, bo tej poprawy nie będzie, nie w tym życiu. Pomyślałam sobie - dno, starałam się, wierzyłam - wszystko było nie tak, to przestanę wierzyć, przynajmniej się nie rozczaruję, w każdym razie życie nie ma sensu. Ale rozejrzałam się wokół, zobaczyłam tych chorych, biednych, starych ludzi, którzy ciągle chcą żyć. Pomyślałam sobie - ale po co, dlaczego? I z tym pytaniem otworzyłam wątek. Dzięki za odpowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NoweOrangeGo
Polana daj maila - albo napisz na mojego na getme@o2.pl znam to wszystko o czym piszesz... been there, done that... ale zmieniam ile moge, choc brak mi sil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zycie jest warte
4,60zł - dwa piwa :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Soldaten
Jesteście nienormalni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×