Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość SARA2009

JEDNO MARZENIE...

Polecane posty

witam wszystkich georgio - dzieki za wsparcie.ja wiem,ze mam juz synka, ale to nie jest adne pocieszenie.wieszjak bardzo boli kiedy nie moge dacmu rodzenstwa?on ma juz ponad 3 latka i czas najwyzszy by mial juz braciszka lub siostrzyczke.czuje sie tak jakby czas mnie gonil. ewikula - trzymam mocno za ciebie kciuki.ja jestem juzpo owulce.23 dc i narazie tempka 37.3, tak wiec tez czekam.nie nastawiam sie za bardzobo juz 8 miesiecy probowalismy i nic todlaczego wlasnie teraz mialoby sie udac? pozdrawiam wszystkich i zycze milych snow:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam WSZYSTKICH bardzo serdecznie :) Może na początek "powiem" coś o sobie :) A mianowicie na imię mi Ania i mam 23 lata, przeszło od roku jestem mężatką. Zaraz po ślubie z mężem zaczęliśmy starania o upragnionego Groszka, zajęło nam to jakieś 9 miesięcy. Zaszłam w ciążę dopiero wówczas jak sobie odpuściliśmy i powiedziałam mężowi, że dosyć tego - mam dość i idę do pracy. W kwietniu skończyłam studia, ale nieco wcześniej znalazłam pracę taką "na razie", jednak końcem kwietnia okazało się, że w marcu jak tylko się poddaliśmy, to akurat nam się udało :D Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem! :D Jakieś 3 tygodnie później okazało się, że mamy ciążę bliźniaczą i wtedy radości nie było końca. Postanowiłam popracować jeszcze troszkę i końcem maja poszłam na L4. Początkiem czerwca w 13 tygodniu ciąży dostałam krwotoku w Kościele i od razu z mężem pojechaliśmy na wizytę do innego ginekologa, bo "ten mój od jakiegoś czasu przestawał mi się coraz bardziej podobać". Ten nowy lekarz nam powiedział, że niestety jest już za późno by cokolwiek zrobić, ponieważ nasze dzieciaczki już nie żyją. Był to dla nas totalny szok i cios w samo serce :( Do tego powiedział, że w jamie macicy widzi coś jeszcze i to jest przyczyną śmierci naszych dzieci i z tego mogą być bardzo poważne problemy, a mianowicie mogą się nawet rozwinąć komórki nowotworowe (o ile już się nie rozwinęły). Natychmiastowo pokierował mnie do kliniki we Wrocławiu i już następnego dnia było po zabiegu i po wszystkim. Teraz jestem jakieś 11-12 tygodni po zabiegu. Od dwóch tygodni moje wyniki beta HCG rosną zamiast wykazywać tendencję spadkową i w piątek zapadła decyzja, a mianowicie to paskudne choróbsko, które jest przyczyną naszego nieszczęścia zaczęło przechodzić w chorobę przetrwałą i jedynym leczeniem na jakie to zareaguje jest chemioterapia. We wrześniu zaczynam pierwszy kurs. Ta choroba zdarza się niezmiernie rzadko, bo tylko 1-2 przypadki na 10-20 tys. ciąż i może się rozwijać tylko przy podziale komórki zarodka. U mnie w wyniku badania histopatologicznego nie stwierdzono komórek nowotworowych, jednakże chemia i tak jest mi teraz już potrzebna ze względu na rosnące wyniki beta HCG. Jestem taka wściekła na to życie, ale nie chcę się poddawać. Widząc WASZĄ heroiczną walkę o ten mały cud jestem pełna podziwu i nabieram pewności, że i nam się poszczęści, kiedy już tylko znowu dostaniemy "zielone światełko" :) Wszystkim SZCZĘŚLIWIE ZAFASOLKOWANYM życzę dużo zdrówka i szczęścia, dobrego samopoczucia w ciąży i lekkiego porodu :D A WSZYSTKIM SZCZĘŚLIWYM MAMUSIOM życzę pociechy z upragnionego CUDU i przede wszystkim zdrówka :D Oby się zdrowo chowało!!! :) Pozdrawiam serdecznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
malutka- czy to zaśniad groniasty cię dopadł? szalenie mi przykro z powodu dzieciaczków, los jest okrutny. życzę ci pomyślnej terapii. jesteś taka młodziutka, czeka cię wspaniałe macierzyństwo, jestem tego pewna. a o aniołkach nie zapomnij nigdy, one potzrebują pamięci. przytulam cię mocno. nadiewa- milutko mi się czyta twój wpis, rok temu przeżywałam to samo. nie wiem kiedy ten rok przeleciał! mój maluch potrafił spać 2 razy po 15 minut w ciągu dnia,dopiero w nocy mi odpuszczał spał słodko. ale i tak byłam wykończona, bo starałam się utrzymać status perfekcyjnej pani domu. po roku już wiem- to nie ma sensu! musiałybyśmy mieć ze dwa klony :) pozdrawiam cieplutko, aha karm piersią ile się da. kasik- tak, byłam stymulowana femarą. dla mnie ten lek to super sprawa. myślę tylko,że nie jest ci potrzebny, skoro na samym clo masz 2 pęcherzyki to do iui wystarczy. ja należę do grupy kobiet wyjątkowo opornych na clo. mogłabym 10 tabletek dziennie brać i nic. a w ogóle to bardzo drogi lek. taka polska paranoja, bo to lek na hormonalno zależnego raka piersi i jeśli przepisuje go onkolog to kosztuje parę złotych, a jeśli ginekolog na wspomaganie leczenia niepłodności to kosztuje 450! w dodatku w opakowaniu są 3 blistry po 10 tabletek i w moim mieście jest jedna jedyna apteka, która sprzedaje na blistry. (ostatnio zamówiłam w aptece internetowej, bo było taniej i sprzedali mi 10 tabl) dosia-trzymam kciuki za piątek u mnie stagnacja, oczekiwanie i głupkowatew latanie co chwilę do łazienki, żeby sprawdzić czy nie ma @. no i .. nie ma! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
inka czemu się nie odzywasz? wszystko u ciebie ok? daj znać jak styulacja i co tam w gamecie uradzili. pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewikula dokładnie tak - dopadł mnie zaśniad groniasty niecałkowity... można powiedzieć, że jestem już pogodzona z tym co nas spotkało, jednakże przerażają mnie skutki uboczne chemioterapii... Staram się być silna i robić dobrą minę do złej gry... Wiem jednak, że to wynik zaniedbania mojego pierwszego lekarza, bo można było to wykryć już 7-8 tygodniu ciąży i po prostu samej przyrody, ponieważ to jest czysty przypadek, że akurat na nas padło. W końcu to nie jest choroba genetyczna. Tak przynajmniej powiedzieli nam lekarze w klinice we Wrocławiu. O naszych małych Cudach NIGDY nie pozwolę nam zapomnieć, gdyż te 13 tygodni, które nosiłam je pod serduszkiem były dla mnie naprawdę wyjątkowym czasem radości i szczęścia nie do opisania!!! :) Teraz już mi przeszło, ale na początku nie mogłam patrzeć na kobiety w ciąży, bo od razu wpadałam w histerię i łzy lały mi się strumieniami po policzkach. Teraz jest już duuuużo lepiej, jednakże mam manię zaglądania do każdego wózka, a w każdej malutkiej, umorusanej i szeroko uśmiechającej się do mnie buźce widzę po prostu którąś z naszych pociech... Czy kiedyś się z tego wyleczę? Oby... Ewikula BARDZO DZIĘKUJĘ za Twoje słowa otuchy - znaczą one dla mnie bardzo wiele :) I życzę Tobie z całego serca spełnienia Twego najskrytszego i najgorętszego marzenia!!! :) Wiem, że na pewno zostaniesz MAMĄ!!! :D Wierzę w to tak samo, jak w to, że i ja nią kiedyś będę :) Przytulam, ściskam i całuski przesyłam :* P.S. Zaśniad jest niezmiernie rzadki, toteż skąd się domyśliłaś? Zazwyczaj lekarze o tym schorzeniu nie mówią... ja się o tym "czymś" dowiedziałam, kiedy dotknęło to mnie samej bezpośrednio. Może przeszłaś coś takiego paskudnego? (Przepraszam za tak niedyskretne i niedelikatne pytania i jak nie chcesz to nie odpowiadaj) Pozdrawiam bardzo serdecznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tylko na chwileczke bo musze zaraz wychodzić,ale jak przeczytałam historię Malutkiej86 to aż mi się gorąco zrobiło...Malutka-piszesz że zasniad to taka rzadka choroba, a ja ją też przeszłam niestety. Chyba na ok.3 stronie jest opis mojego "przypadku",może zbyt drastycznie opisałam całą chemioterapię,ale w sumie nie było tak źle,teraz jestem 2 lata po zakonczeniu chemii i wszytsko jest ok.Od roku możemy starać się o dziecko (choć na razie bezskutecznie). Dokładnie rozumiem Twój szok i złość że na tyle tysięcy ciąż spotkało to Ciebie. Ja później wszystko Ci wytłumacze i podpowiem jak przejść chemię w miarę dobrze,powiem Ci jakie leki brałam i jakie kursy chemii miałam,a pewno na początku dadzą Ci tą słabszą chemię-methotrexat (po tym nie wypadają włosy i w zasadzie nawet nie jest niedobrze,ja ją zniosłam ok,tylko ja od dziecka mam strasznie słabe żyły i był problem za każdym razem z wkłuciem wnflonu czy pobraniem krwi). Nic się nie martw, dasz radę. a ile masz bhcg teraz? Później zerknę w moje stare wyniki i napiszę Ci jak u mnie spadało. Powiem Ci też co warto jeść żeby krwinki było dobre po chemii. Teraz musze lecieć ale normlanie jestem w szoku...Nie myślałam że jeszcze kiedykolwiek spotkam się z ta chorobą...Bądź dzielna, współczuje straty dzieciątek, u mnie zaśniad został wykryty bardzo szybko i nawet nie wiem czy miałam jedno czy dwie zapłodnione komóreczki..Napiszę wieczorem,pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
słuchajcie, u mnie od rana pojawił się epizod plamienia:( co prawda tylko epizod i był to tylko zabarwiony na brązowo upław, ale i tak straciłam wiarę, sama już nie wiem co myśleć. w ogóle mam fatalny dzień, w nocy była okropna burza, nie mogłam spać. do mieszkania wpadł nam pasikonik i nasza kiciunia w nocy urządziła aferę, że chce go złapać. z rana te plamienia, coś mi na żołądku siedzi (to chyba skutek mojego sezonowego nałogu- wczoraj wyskubałam dwa słoneczniki) potem synek wpadł w godzinną histerię i wył a potem ze zmęczenia zasnął mi na rękach, i nie dostał drugiego śniadania, będzie mi marudził do końca dnia. nie mam żadnej odpowiedzi w sprawie pracy, a wysłałam chyba już dziesiątki cv. wszystko nie tak :( ale test jutro zrobię, czeka w łazience. malutka- jak zaszłam w pierwszą ciążę to kupiłam sobie książkę o ciąży właśnie i całą przeczytałam w dwa dni. pamiętam rozdział o zaśniadzie, bo byłam zszokowana, że takie paskudztwo istnieje. egz nie wiedziałam,że też miałaś zaśniad. tobie też współczuję. jedno w tym dobre, że pomożesz malutkiej przez leczenie przebrnąć trzymajcie się babeczki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inka1975
Cześć dziewczyny!! Przepraszam że się nie odzywałam tyle czasu ale czułam się gorzej a poza tym mnóstwo roboty miałam do zrobienia a że pracuję w kilku miejscach to ostatnio nie wiem jak się nazywam.. Przepraszam, teraz szybko przeczytałam co u Was i mam zamiar i wielką ochotę odpisać do każdej z Was na spokojnie i dłużej, szczególnie Ewikula i Egz. !! Dziewczyny tak w ogóle to jesteście kochana ze pamiętacie, piszecie i i trzymacie kciuki, dziękuję Wam bardzo mocno. Obiecuje że do Was dwóch napisze niedługo dłużej ok.?? Wiec kochani, dziś wpadłam tylko na chwile ( a telefon dzwon i i ludzie czekają) żeby Wam powiedzieć co i jak na placu boju, a jutro popisze z Wami bo się stęskniłam! Wiec chyba ostatnio pisałam na początku tygodnia. Sytuacja jest taka ze jak wiecie jestem w trakcie stymulacji, począwszy od zeszłej soboty ( kiedy to z Ewikulą byłyśmy tuż, tuż;-)) co dwa dni jeździmy z mężem do Łodzi. Wiadomo, schemat: usg, estradiol, potem wizyta u profa, mojego prowadzącego. Wiec na protokole krótkim brałam od początku cyklu decapaptyl ( ¾ ampułki ) , i gonal F po 150 jednostek ( cąła ampułka). Pisałam Wam chyba ze po pierwszej, drugiej (sobota) wizycie okazało się ze organizm reaguje bez szału, w końcu to już kolejne in vitro. Dwa jajniki ruszyły z miejsca ( fajnie, bo lewy zawsze był bierny), ale komórki malutkie, po 6, 7 mm, endometrium też małe bo 5,5 mm a estradiol tylko 65. Lekarz zwiększył mi gonal na 300 jednostek i w poniedziałek komórki miały po 7,8 mm endo 7,5 mm, a estradiol skoczył na 450. W środę komórki miały po 10-12 mm, endo 8,5 mm , a estradiol skoczył na 850. Więc lekarz od usg powiedział (ewikula – wiesz który) powiedział ze idzie to wolno, ale idzie… No więc biegiem do profa i wiecie co? Powiedział ze zastanawiał się nad przerwaniem całej akcji bo te komórki już powinny być powyżej 15 mm ale ten estradiol mnie ratuje… myślałam ze mi serce stanie, dziewczyny kolejne 4 lub 5 miesięcy czekania, normalnie w łeb można sobie strzelić.. Wiec działamy dalej, prof. kazał codziennie brać dalej decapeptyl ( 3/4 ampułki ) do tego 4 ampułki gonalu F, do tego jakiś lek o nazwie Luveris ( cała ampułka). W sumie wyszło tego ładnych kilka zastrzyków dziennie…. Oczywiście ponieważ potrzebuję więcej zastrzyków do stymulacji niż standardy przewidują, to musieliśmy je wczoraj wykupić w Matce Polce i pykło 1.600, zł … te ceny nas osłabiają normalnie… Potem biegiem do laboratorium na zastrzyk, dziś już tez mąż mi zrobił ( normalnie fachura) , jutro to samo…. teraz jadę do kliniki w sobotę, oblukamy wszystko i chyba punkcja będzie w poniedziałek…. Tak mówi prof..powiem wam ze się boję, czy coś z tego będzie, to nie idzie już tak gładko jak przy pierwszym In vitro, organizm jest oporny… boje się czy w ogóle dojdzie do punkcji, transferu…. powiem Wam że po tych wszystkich zastrzykach nie czuję się najlepiej i boje że to tak duże dawki, mam metal w ustach.. czy któraś z was wie co do za tek ten Luveris? Słuchajcie cieszę się ze w ogóle akcja trwa, bo mógł być koniec wczoraj, ale modlę się teraz żeby tylko wykształciła się choć jedna komórka a jak więcej to już w ogóle super.. Wiec w robocie ledwo siedzę, a pracy mam full, musze podgonić, bo potem po transferze chce naprawdę zwolnic. Nie ryzykować… Dziewczyny, do każdej mam słówko, teraz przeczytałam ze Dosia jutro podchodzi do punkcji, kochana u Ciebie wszystko idzie książkowo, zobaczysz dasz radę, jutro będę mocno ściskać kciuki za Ciebie!!!! Pisz jak poszło, kochana jak się cieszę ze finał już bliski, buźka;-) reszta dziewczyn. Do jutra, przepraszam ale mam dziś naprawdę full roboty, musze lecieć..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alicja 77
Ineczko - będzie dobrze, nie martw się. Ja trzymam za ciebie kciukasy, a w poniedziałek nie puszczę ani na chwilę :) Trzymaj sie kochana, jesteś dzielną babką :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dosia30
no cześć, ja powoli zaczynam sie bać. ale ten strach jest taki...jakby to powiedzieć, raczej czuje sie podekscytowana niż wystraszona. Dziwne. Wczoraj przed pólnoca pojechaliśmy z meżem do pielegniarki na zastrzyk z pregnylu. Już niedługo, tuż, tuż. Wczoraj wstapiłam sobie jeszcze do kościółka pomdlic sie do Matki Boskiej i jak tak sobie kleczałam to nagle na przeciwko siebie zobaczyłam wiszący różaniec-ktos chyba zostawił. No to zmówiłam pare dziesiątek zdrowasiek. Mam nadzieje ze to koniec zmartwien i trosk, ze los sie w końcu do nas uśmiechnie, a mielismy za soba ciężka drogę. Mam nadzieje ze juz więcej nic złego nas nie spotka. Inka , u ciebie troche idzie powoli, no ale skoro na ostatnim usg miałas pęcherzyki 12mm i endo ładnie urosło, to nie ma obaw, wszystko zmierza w dobrym kierunku. Twoja stymulacja przebiega zupełnie inaczej niż moja. U mnie było tak: -21 d.c jjednorazowy zastrzyk z diphereliny 3,75 -@ -9 d.c usg kontrolne, estradiol 8.j, pierwszy zastrzyk fostimonu -po 9 dniach stymulacji zastrzyk pregnylu W zasadzie ta cała stymulacja przebiega u mnie lightowo. Myślałam ze bede brała więcej leków, a tu tylko sam fostimon i nic więcej. No tylko dzis rano zaaplikowałam sobie globulke z antybiotykiem zapobiegawczo i jutro na noc. Zastanawiam sie jak mam sie przygotowac do tej punkcji, oprócz tego ze mam byc na czczo to czy powinnam ze soba cos zabrac? Doradzcie mi. Ewikula, a może zrób test juz dzis. Malutka, bardzo mi przykro ze przezyłas cos tak okropnego, ale jest tutaj z nami egz, która podzieli sie z tobą podobnymi doświadczeniami. Trzymajcie kciuki dziewczyny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no hej wam! na poczatku MALUTKA nie chce ci wspolczuc bo to wygladaloby jakbys byla spisana na straty a tak nie jest.kazdy ma szanse na swoje malenstwo, tylko trzeba w to gleboko wierzyc.ja naprawde znam wiele ciezkich przypadkow, ktore konczyly sie szczesliwym zakonczeniem ze swoim dzidziusiem w recach.ja wiem dobrze, ze ty beziesz w ciazy.jestes jeszcze mloda i twoj organizm jest bardzo silny by zwalczac rozne choroby.tutaj na pewno znajdziesz wsparcie.ja tez jestem to nowa i naprawde czuje sie juz jak w rodzinie.dziewczyny sa wspaniale.zreszta sama zobaczysz. u mnie dzis 25 dc.poki co temperaturka wysoka ponad 37.1, piersi strasznie bola i szyjka macicy jest jakas dziwna.normalnie po owulce byla nisko i twarda a teraz jest wysoko i jakas miekka, ale zamknieta.nie wiem jak to opisac.ale u mnie to pewnie te hormony szaleja i robia metlik w ciele. trzymam mocno kciuki za wszystkie kobietki ktore czeka wkrotce zabieg lub ktore czekaja wlasnie na upragnione II kreseczki.pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość georgio
Witam dziewczyny!! Dosia30-a więc już blisko,coraz bliżej.A więc do punkcji zabierz ze sobą szlafrok lub pidżamkę no i oczywiście klapeczki.Na pewno po zabiegu pośpisz przynajmniej z godzinkę.Myślę że wodę do picia to ci zapewnią,jeśli nie to zabierz ze sobą bo na pewno będzie po zabiegu suszyć.Jutro o11 myślami będe z wami i znajde czas aby zmówić chociaż krótką modlitwę za powodzenie.Na pewno wszystko będzie dobrze. Malutka86-przytulam cię goraco.Zobaczysz zwalczysz te choróbsko a my tobie w tym pomozemy. inka1975-Najważniejsze że komóreczki rosną .Będzie dobrze.Na pewno nie jedną da się pobrać.poniedzialek juz blisko i nareszcie skączysz brac te silne leki,bo faktycznie masz ich bardzo dużo i nic dziwnego że tak się czujesz.Trzymam kciuki. Pozdrawiam serdecznie wszystkie dziewczyny.3majcie się .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Inka-kochana cieszę się że się odezwałaś pracusiu:) Trzymam kciuki za Ciebie i Twoje komóreczki,najważniejszy jest efekt końcowy-wystarczy jedna żeby mały brzdąc zamieszkał w Twoim brzuchu,nie martw się,myśl pozytywnie!! Uda się-zobaczysz!No i potem koniecznie staraj się mniej pracować,albo w pracy udawaj że pracujesz:) Będzie dobrze!!! Dosia-wyobrażam sobie jak się dziś denerwujesz...Jejku,to już jutro.Ale ja o Ciebie jestem spokojna,dasz radę a nastawienie miałaś przez cały czas pozytywne więc jestem pewna że już niedługo będziesz nam tu super nowiny obwieszczać:) Daj znać jak już będziesz się w miarę dobrze czuła,ale jak jutro po zabiegu od razu zalegniesz w wyrku i nie będziesz siadać do kompa to oczywiście zrozumiemy. Trzymam kciuki!!! Malutka86- jeśli jesteś zainteresowana żebym tutaj opisywała Ci jak to jest z tą chemioterapią to daj znać. Służę pomocą. Trzymaj się! ewikula-skoro to były tylko upławy i w dodatku brązowe to może to jest to plamienia implantacyjne? Bądź dobrej myśli...A co do szukania pracy-teraz jest ciężko,każdy się kryzysem wykręca. Ale prędzej czy później coś na pewno znajdziesz. czekam z niecierpliwością jutro na wyniki testu!!Trzymam kciuki! Alicja- witaj:) Wy jeszcze ten cykl staracie się naturalnie? Ja w sobotę idę do kliniki i zobaczymy jakie zaproponują mi stymulacje do ostatniej IUI. nowa81-już 25dc,temp. super, oby się udało!!!! georgio-pozdrawiam:) A ja dziś dostałam @..:( Niby do przewidzenia po tych plamieniach ale wiecie jak to jest,zawsze jakaś tam iskierka się tli..Ale jestem bardzo zdeterminowana żeby w końcu od lekarza dowiedzieć się coś na temat tych plamień i w sumie cieszę się na IUI,zawsze to ciut zwiększa szanse.. Kolorowych snów!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam WSZYSTKICH na samym wstępie :) Droga Egz30 moje wyniki beta HCG zaraz po zabiegu wyłyżeczkowania całej jamy macicy były różne, gdyż najpierw wykazywały tendencję wzrostową i sięgały wartości nawet i powyżej 300 tys. W dniu wyjścia z kliniki miałam już tylko 2414 jednostek, jednakże 4 dni po wyjściu moje wyniki znów podskoczyły do powyżej 10 tys. Po dwóch dniach zrobiłam kolejny wynik i "kamień spadł mi z serca", bo zaczęły spadać. Mój najniższy wynik (sprzed dwóch tygodni) wynosił 119 jednostek. Teraz zaczęło się najgorsze, bo moje wyniki sukcesywnie się zwiększają, a jeszcze tydzień temu miałam 234 jednostki i się łudziłam, że może jeszcze samo wszystko jakoś się unormuje. Jednak dzisiejszy wynik rozwiał moje wątpliwości, gdyż podskoczył do góry i teraz wynosi 445 jednostek. Także od razu po odebraniu wyniku zadzwoniłam do swojego lekarza i powiedział, że: "termin 9 września jest jednak aktualny i trzeba będzie rozpocząć chemioterapię." Po prostu zobaczymy jak to wszystko teraz będzie... jestem dobrej myśli - mam wsparcie męża, moich rodziców i moich 3 nieźle pokręconych sióstr... MUSZĘ przez to przejść, ot i tyle... Droga Egz30 zaśniad jest bardzo rzadki, a mianowicie występuje z częstotliwością 1 - 2 przypadki na 10 - 20 tys. ciąż. O tej paskudnej chorobie wiem już tyle, że mam wrażenie, że niedługo nie będę miała gdzie nowej wiedzy ze szkoły upychać ;) JESTEM CI BARDZO WDZIĘCZNA ZA TWOJĄ POMOC I BARDZO BYM CHCIAŁA DOWIEDZIEĆ SIĘ JESZCZE WIĘCEJ OD CIEBIE :) Jakbyś mogła, to bardzo bym prosiła, abyś mi podpowiedziała, jakie leki może powinnam dodatkowo brać i jaką dietkę stosować, aby mieć zadowalające wyniki :) A co tam u Was Dziewczynki i oczywiście Chłopaki? Jak się czujecie? Jak wyniki? Przepraszam Was bardzo, ale mam wrażenie, że Was nieco swoją osobą i swoim przypadkiem zamęczam... Wybaczcie proszę!!! :* Ściskam WSZYSTKICH gorąco!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MALUTKA nikogo nie zadreczasz.my wlasnie po to tu jestemsy, by wspierac sie nawzajemw tym ciezkich dla nas chwilach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nowa81 dziękuję za miłe słowa i za udzielone mi wsparcie :) Jest to dla mnie bardzo ważne teraz... DZIĘKUJĘ!!! :) Pozdrawiam serdecznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malutka-ja wiem że zaśniad to bardzo rzadka choroba,dlatego tak się zdziwiłam że spotykam tu kogoś kto to przeszedł,zresztą mam też znajomą która też z tym paskudztwem walczyła i ma teraz dziecko:) To jest dla mnie najlepszy przykład że można z tego wyjść i zapomnieć. Napiszę Ci dziś w skrócie,bo w zasadzie już się kładę spać. Ja miałam4 cykle methotrexatu na początek i w zasadzie one powinny Ci pomóc bo Twoja beta nie jest zbyt wysoka (nie pamiętam już jaka u mnie była jak zaczynałam chemię,ale jutro sprawdzę) i dlatego trzeba szybko zacząć chemię żeby paskudztwo zwalczyć póki jest nie duże. Mi beta spadła po pierwszym zabiegu wyłyżeczkowania a potem wzrosła i lekarze skierowali mnie na kolejne łyżeczkowanie bo myśleli chyba kretyni że to można od tak wyciąć i z głowy. Teraz sobie myślę że te drugie łyżeczkowanie nie bylo potrzebne tylko od razu na chemię powinnam iść,a tak niepotrzebna ingerencja w organizm.Po tym drugim łyżeczkowaniu chemia ładnie spadała,chodziłam co tydz na kontrolne USG bhcg i było ok.Aż na pewnej wizycie na usg okazało się że zaśniad za bardzo się wgryza w ścianę macicy i lekarz podjął od razu decyzję o chemii. Ten lek methotrexat może być w postaci zastrzyków ale ja miałam jako kroplówkę. Jednego dnia mały woreczek methotrexatu a na drugim dzień był jakiś lek osłonowy. I tak na zmianę. Nie pamiętam ile taki jeden cykl trwał.Chyba ok tydz,potem parę dni przerwy ( i wtedy wypuszczali mnie do domu).Potem robiłam bhcg,morfologię i próby wątrobowe i znowu do szpitala. Na początku bhcg spadało szybko ale potem się u mnie zatrzymało,na usg też kiepsko,więc dostałam tą mocniejszą chemię "emaco",nie będę ukrywać że ona dała mi bardzo we znaki:( Wymiotowałam,nie mogłam jeść,schudłam ponad 10kg,przy 164cm wzrostu ważyłam 48kg,potworny ból mieśni i stawów, no i najgorsza strata włosów..:( Ale to się bardzo rzadko zdarza żeby dawali tą mocniejszą chemię. Najczęściej ten methotrexat pomaga,a ja go wcale nie odczułam,włosy nie wypadały,nie miałam mdłości (a nawet jak je masz to dostaje się leki żeby były mniejsze).No i na pewno będziesz miała w trakcie leczenia silne krwawienie,tzn.nie cały czas ale mi chyba po trzecim kursie przyszło,taki krwotok,ze szok. Ale to dobrze,to znaczy że macica się oczyszcza,im szybciej to dostaniesz tym lepiej.Moja koleżanka też miala dosc szybko to krwawienie i wogole szybko skonczyla chemie,miała tylko methotrexat,6 kursów. Generalnie sam pobyt na oddziale chemioterapii nie jest łatwy,tyle tragedii dokoła:( Ale ja zaprzyjaźniłam się tam ze świetną dziewczyną (do tej pory mamy kontakt), razem miałyśmy kursy chemii,oglądałyśmy filmy,plotkowałyśmy i podchodziłyśmy do tego w miarę na wesoło.Miałyśmy nawet swoje nazwy na szpitalne leki i pielęgniarki (CUDOWNE apropos!). Był też fantastyczny ksiądz,codziennie nas odwiedzal,opowiadal kawały:) Malutka,jestem pewna że uda Ci się tylko z methotrexatem i szybko to Twoje leczenie zleci. Teraz co do diety-w czasie chemii staraj się jeść lekkostrawne produkty bo i taki leki strasznie obciążają wątrobę. Przede wszystkim tzreba pić sok z buraczków i jeść jak najwięcej buraczków- na krwinki. Ja przez rok po skonczeniu chemii nie mogłam na nie patrzeć i na sam widok miałam mdłości. Ale póki je możesz jeść to jedź jak najwięcej. Warto też jeść grejfruty, czerwone mięso (np.tatar ale z dobrego mięsa) z natką pietruszki-mnóstwo żelaza.Dużo owoców i przede wszytskim już trakcie chemii dużo płynów bo rozcieńczają lekarstwa i tak ich nie czuć. I tak wyniki krwi pogorszą się po chemii ale dzięki tej dietce na pewno szybko wrócą do normy.Poza tym jeśli ma się słabe wyniki krwi to mogą nie dopuścić cię do nowego kursu chemii a jak już sie zacznie to warto by bylo jak najszybciej skonczyc.W czasie leczenia spada też odporność więc unikaj kontaktu z chorymi osobami,pij zapobiegawczo mleko z miodem i czosnkiem.Ja smarowalam sobie też maścią żyły i ręce żeby można było łatwo pobrać krew (pobierają codziennie!) i wbić wenflon. Ja się tego bardziej bałam niż samej chemii, na sam widok pielęgniarki która o 6 rano przychodziła na pobranie krwi to miałam łzy w oczach:( I tylko jedna dawała radę! Mnie żyły strasznie bolały,ale ja mam cienkie od zawsze więc u Ciebie nie musi tak być. Miałam jeszcze dużo przykrych objawów i ale to przy tej cięższej chemii (ema-co) więc nie będę ci tu ich opisywać. Moja mama wyszukiwała różne sposoby by mi ulżyć,pytała znajomych, rodzinę i bardzo mi pomogła (nie wiedziałam że okład z liści kapusty może zdziałać takie cuda na bolesne mięśnie!). W ogóle wsparcie rodziny i przyjaciół to podstawa udanego leczenia!! moja mama brała wolne w pracy,kombinowała ze zwolnieniem byle tylko ze mną siedzieć (a mieszka 200km ode mnie),moja siostra i mąż zaraz po pracy czy przed do mnie przyjeżdżali i rozśmieszali na różne sposoby:)Wszystko żebym tylko o tym wszytskim nie myślała.... Sam oddział onkologiczny w nasyzm szpitalu był wyposażony super.TV,DVD z zestawem filmów,gazety itp. Już nie pamiętam co jeszczce może okazać się dla Ciebie istotne. Wiem,że bhcg musi spaść do

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mniej niż 1.2 i wtedy i tak dostaje się dodatkowe dwa kursy chemii tak na wszelki wypadek. Zrobią Ci też na pewno rtg płuc i jak możesz to zrób też usg jamy brzusznej,żeby zobaczyć czy tam jest czyściutko. Uff,miało być krótko,ale się rozpisałam...Przykre wspomnienia wróciły,ale powiem Ci Malutka że mi ta choroba wbrew pozorom dużo dała,dużo nauczyła. Przede wszytskim pokory wobec losu i radości z drobnych rzeczy. Nawet nie pomyślałabym że taką radość mi da zjedzenie śniadania i nie zwymiotowanie go.Pójście na spacer bez obawy że zaraz się przeziębię albo wiatr zwieje mi chustkę z łysej głowy. Na prawdę jak wyzdrowiałam i skonczyłam ostatnią chemię to byłam najszczęśliwszą osobą na świecie! Nie myślałam o tym "dlaczego ja",nie miałam żalu że znowu mnie coś przykrego spotkało tylko dziękowałam Bogu że z tego wyszłam. Tak jak to mówią- najlepszy przepis na szczęście to zabrać człowiekowi wszystko co ma, a potem oddać namiastkę tego co miał wcześniej a człowiek i tak oszaleje z radości:) Malutka życzę Ci żebyś jak najszybciej zakończyła to chemioterapię i jak najszybciej potem o tym zapomniała. Bądź dzielna i nie nazywaj zaśniadu nowotworem,nie używaj tego słowa,traktuj to jak jakiegoś intruza którego musisz szybko sprzątnąć z organizmu. Trzymam za Ciebie kciuki!!!!!!Nawet się nie obejrzysz jak już będzies po wszystkim,pisz tu do nas,będziemy Ci pomagać,będzie dobrze-zobaczysz, pa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie kochani plamienie się nasila i wydaje mi się, że @ blisko. bólu brzucha nie czuję, ale to dlatego,że mi we łbie łupie cały dzień i żadem ból z tym nie wygra. jestem dzisiaj wykończona, muszę się szybko spać położyć. a tescik rano zrobię, tak dla pewności, chociaż na fajerwerki już nie liczę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla mnie ta cała sytuacja jest niczym jakiś najczarniejszy koszmar, z którego bardzo, ale to bardzo chcę się obudzić... w tutaj psikus - nie mogę, bo jest to brutalna rzeczywistość... Nigdy nie byłam szczególnie masywna, ani wysoka - mam 159 cm wzrostu i przed ciążą ważyłam zaledwie 43 kg, teraz po zabiegu i przy tym ciągłym pilnowaniu mnie z jedzeniem osiągnęłam maksymalną wagę - 46,7 kg :D W ciąży bardzo szybko traciłam na wadze, bo strasznie źle się czułam - miałam mdłości i wszystko mnie odrzucało zapachem, także zjechałam do jakichś ok. 40 kg. Od jakiegoś czasu staram się bardziej dbać o siebie i już nawet zaczęłam pić sok z buraków. Nigdy jakoś specjalnie tłusto nie jadłam, bo od dziecka mam problemy z żołądkiem - cierpię na wrodzony refluks żołądkowo - przełykowy i dieta lekkostrawna nie jest mi obca... także nie przerażają mnie ograniczenia w jedzeniu, ale boję się tych nadżerek w jamie ustnej i tych zmian grzybiczych, bólu rąk i mięśni, częstego kłucia... włosy i tak pójdę obciąć przed szpitalem, aby nie było mi żal tak w razie co, z resztą włosy nie trawa i nawet w zimie rosną ;) Kiedyś słyszałam, że: "dziecko nigdy nie pojawia się w nieodpowiednim momencie, tylko czasami dorośli nie potrafią się z tego faktu cieszyć" (chodzi mi tutaj o te wszystkie nieplanowane wpadki i późniejsze biadolenie, że to nie jest dobry czas i takie tam) Ja bym tera wszystko oddała, aby mieć moje Kruszynki z powrotem - byłabym teraz jakoś na końcówce 25 tygodnia... ale pocieszam się, że to wszystko jeszcze przede mną, tak samo, jak i przed WAMI wszystkimi Dziewczynki!!! :) Pozdrówka serdeczne i buziaki słodkie na dobranoc :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak was dzisiaj poczytałam to aż sie popłakałam w kilku momentach... malutka i egz, zaśniad i chemia to jak jakaś straszna historia... z chemią potrafię się troszkę wczuć, bo moja babcia przechodziła ja po usunięciu piersi, a teraz moja teściowa przechodzi po usunięciu tarczycy, a i tak niektórych guzów nie mogli pousuwać bo się powrastały lub były w zbyt neuralgicznych miejscach... ale obydwie wielkie kobitki zniosły tą chemię bardzo dobrze i tak jak napisała egz wzmocniło je to psychicznie i nauczyło na nowo postrzegać życie i świat dookoła... jednak jest mi przykro że wy takie młode musicie/musiałyście przez to przechodzic :( ewikula ja jeszcze cały czas mocno trzymam kciuki i wierzę że jutrzejszy test wykaże dwie kreseczki (ja kiedyś pisałam, ze moja mama jak była ze mną w ciąży to na pooczątku miała normalnie okres tylko mniej obfity, a ja jestem)... inka musi się udać, i wyniki jak na razie idą w dobrym kierunku, na pewno kilka komóreczek pięknie wyrośnie i uda się je pobrać i zapłodnić, i już niebawem będzie się w Tobie rozwijało nowe życie :) dosia a Ty już jutro będziesz miała pobierane komóreczki, trzymam kciukasy by były jak najlepszej jakości i jak najwięcej :) nowa za Ciebie też trzymam aby były dwie kreseczki na teście :) georgio Ty to jesteś prawdziwy facet, który zawsze umie pocieszyć kazdą z nas - bardzo sie ciesze że z nami jesteś :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć dziewczęta test negatywny :(, zaraz po tescie nadciągnęła @ z siłą wodospadu. ja oczywiście widzę na teście ledwie widoczną drugą kreseczkę, mój mąż jej oczywiście nie widzi. i wiecie co myślę? do zapłodnienia na pewno doszło, tylko coś później poszło nie tak, bo nigdy tak póżno okresu nie dostałam po odstawieniu luteiny. zawsze @ była na trzeci dzień, teraz pojawiła się szóstego. wyjątkowo bolesny ten okres, musiałam po męża zadzwonić,żeby zwolnił się z pracy, bo aż mi się słabo robiło, nie byłabym w stanie zająć się dzieckiem. no i teraz przyszedł czas drzemki synka a mój m też sobie drzemkę urządził (eh, faceci...). na mnie powoli nospa działa to i do was mogę napisać. egz-jestem twoją fanką, jesteś fantastyczna i podziwu godna :) dosia- zapomniałam ci wczoraj doradzić co zabrać na punkcję, to już nie ma znaczenia teraz. ale myślę o tobie i nie mogę doczekać się twojego wpisu dzisiaj. ineczko- ciebie też mam w głowie, przypomnij mi kiedy punkcja? nowa81- opis twojej szyjki wskazuje na wczesną ciążę! jeśli jest wysoko i trochę cofnięta do jednej ściany pochwy i w dotyku przypomina jakby rozlatującą się galaretkę (sorki za opis, ja mam takie skojarzenie akurat) to może być ciąża. a u ciebie jeszcze temperatura wysoka, no no no, tu się może kończą smutki :) w ogóle wszystkim wam polecam książeczkę dr e. wójcik "naturalne planowanie rodziny", wyd rubikon. widziałam ostatnio na allegro. super opis cyklu i charakterystycznych zmian w ciele kobiety w czasie owulacji. co prawda jest skierowana do kobiet chcących ciąży uniknąć, ale mnie bardzo pomogła. ja po przeczytaniu tej książeczki nie mogę uwierzyć, że kobiety, które regularnie owulują same nie wiedzą kiedy to się dzieje! to takie oczywiste po lekturze. mnie jeszcze dziś czeka wypad do szpitala matki polki, tam jest apteka gdzie sprzedają mój lek na "części", potrzebuję na jutro rano. zaczynam od nowa :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dosia30
No cześć, Malutka trzymam kciuki za ciebie. Nie denerwuj sie, badz silna. Strach to jest nic innego jak lęk przed nieznanym. Kiedy juz zaczniesz chemie przestaniesz sie bać. Najgorzej jest tuz przed jakims traumatycznym wydarzeniem. A ja juz po punkcji, o rany!!ale było śmiesznie. Oczywiście strach był, zwłaszcza jak jechalismy do kliniki. Najpierw pani biolog przeprowadziła ze mną wywiad, a potem przyszedł anesteziolog zeby załozyc wenflon. Potem słyszałam jak sobie gadali i czekałam az poda mi narkoze. Za chwilke anesteziolog mówi do mnie pani Doroto budzimy sie. a mi sie tak strasznie chciało spac i pytam , no a kiedy bedzie zabieh i narkoza. a on: już po.... No jak to po, przeciez jest jeszcze przed... zgłupiałam. Potem zanieśli mnie do pokoju gdzie czekał juz mąz, wyglądałam koszmarnie i tak sie tez czułam. Przez to ze kazali mi wstać, zwymiotowałam. Miałam siedziec, albo nawet wstac wtedy szybciej miałam dojść do siebie. miałam cały czas kręćki w głowie i problemy z mówieniem, bo cos tam bełkotałam. bolało mnie podbrzusze, wiec anesteziolog jeszcze mi cos tam podał przeciwbólowego. Po pół godz. pojechalismy do domku i przespałam pare godzin. Teraz czuje sie ok. Mamy 13 komórek!!!!!!!!! jutro mam dzwonic czy sie podzieliły i na kiedy transferek. Trzynmajcie kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość georgio
Witam!! Dosia30-13 komórek!!Rekord świata!!No to pięknie się spisałaś.Zuch dziewczyna.Oby jak najwięcej dalo się zapłodnić.Trzymam kciuki. Ja za bardzo czasu nie mam aby się rozpisywać dzisiaj bo wyjeżdżamy z żoną na ostatni wakacyjny weekend.Pozdrawiam was bardzo gorąco.Pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasik33
Dosia- 13 komoreczek to wspanialy rezultat,teraz to juz z gorki,najwazniejsze ,ze punkcja za toba i za chwile nie obejrzysz sie a twoje marzenie sie spelni tego ci zycze z calego serca jak i zreszta wszystkim starajacym sie dziewczynom Malutka 86 -zycze szybkiego powrotu do zdrowia i jeszcze szybego zaciazowania;bedzie dobrze Ewikula -strasznie mi przykro,ze znowu cie spotkalo rozczarowanie,ale trzeba dalej walczyc do skutku ja ide we wtorek na usg i mam nadzieje,ze beda ze dwa pecherzyki i moze sie dowiem kiedy iui pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć wszystkim! Ja dziś zaliczyłam brutalny powrót do rzeczywistości po wakacjach..Jeszcze dobrze nie zaczęłam pracy a już mam dość:( Ale co robić, dopóki w totka nie wygram trzeba pracować.A że gram w totka średnio raz na rok to dorobienie się milionów i rzucenie pracy zajmie mi pewnie trochę więcej czasu:) ewikula-bardzo mi przykro z powodu @ :( Może rzeczywiście doszło do zapłodnienia tylko komóreczka się z jakiegos powodu nie utrzymała:( Przykro mi,ale jednocześnie pozytywny jest sam fakt że najprawdopodobniej byłaś w ciąży (o czym świadczy opóźnienie @ i to że jest taka obfita, no i ta blada kreseczka na teście) ,to oznacza że organizm jest na ciążę gotowy i może następnym razem się uda.Trzymam za Ciebie bardzo mocno kciuki!!Najważniejsze to się nie poddawać! I bardzo Ci dziękuję za miłe słowa:) Nie zasłużone,ale bardzo miłe:) Pozdrawiam cieplutko! Dosia-WOW!!Ale jesteś dzielna kobita! Nie dość że wyprodukowałaś tyle komórek to jeszcze tak dobrze zniosłaś punkcję! Jejku,jesteś tak blisko celu:) Jestem pewna że się uda!:) Teraz odpoczywaj,zaciskam kciukasy! Ewikula-za Ciebie też trzymam kciuki,daj znać kiedy IUI! Georgio-korzystaj z pogody i wypoczywaj bo za jakieś 8 m-cy dzidzia Wam już nie pozwoli się wysypiać:) Inka-myślę o Tobie i zaciskam kciuki!! sportsmenka-pozdrawiam Cię serdecznie:) Malutka-trzymaj się i jakby coś pytaj,zobaczysz że nie będzie tak źle!Szybko zleci i zaraz o tym zapomnisz! Kurcze,musze spadać bo mój mąż zaraz mnie zostawi i sam na grilla pójdzie:)Pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej wszystkim ja dzwonilam dzis do swojego lekarza.w tym cyklu wyniki krwi byly super.jajeczkowanie bylo pelno para.mam nadzieje, ze moze tymrazem sie udalo, bo jesli nie to musze isc na hsg.chca sprawdzic droznosc moich jajowodow.czy ktos z was byl na takim badaniu? ewikula bardzo mi przykro z powodu @, wiem jak sie czujesz, bo pewnie sama sie tak pewnie bede czuc za pare dni, ale ja staram sie nie poddawac.mam nadzieje, ze wkrotce sie uda. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry WSZYSTKIM :) Coś po prostu ostatnio gorzej sypiam... chyba przez to, że się tak troszkę mocniej niż wszystkim innym kiedykolwiek przejmuję - chodzi mi o tą całą chemię... to ciągłe myślenie spędza mi normalnie sen z powiek... :O Do tego dzisiaj się z moim M poprztykałam i odreagowuję robiąc WIELKIE PORZĄDKI w mieszkaniu, o! Nie wiem czy Wam mówiłam, ale dostałam się na drugi stopień studiów i zaczynam od października robić zaocznie magisterkę :) Muszę czymś myśli zająć, a nauka mi całkiem nieźle zawsze szła... Najważniejsze to się nie poddawać!!! Mam tyle marzeń i planów, które bardzo bym chciała kiedyś zrealizować... Początkowo studia sobie odpuściłam, bo byłam w ciąży i chciałam się dzieciaczkom całkowicie poświęcić, ale teraz... co mi szkodzi - na zjazdy będę się wybierać między kursami chemii najwyżej, ot i tyle :) Trzeba przyjąć z pokorą to co los akurat nam przynosi... choć czasami się z tym nie zgadzamy, to i tak nie mamy na to wpływu... Dziewczynki i Chłopaki ;) Zobaczycie, że już wkrótce na pewno będziecie trzymać w swoich ramionkach swoje upragnione pociechy!!! :D Ja bardzo w WAS WSZYSTKICH wierzę i modlę się o ten mały cud dla każdej i każdego z nas :) Zatem pozostaje się nie poddawać!!! :* Buziaki słodkie przesyłam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×