Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość znalazlam na kafe

O dojrzałości...

Polecane posty

Gość znalazlam na kafe

Kiedy dziewczyna ma osiemnaście lub dwadzieścia lat, ogląda się za wszystkim dziećmi na ulicy, patrzy, jak matki karmią niemowlęta, i coś w niej krzyczy, że powinna robić teraz to samo. Jest jednak inaczej, nie ma dziecka ani rodziny. Przygotowuje się do zdawania egzaminu maturalnego lub chodzi na jakieś wykłady, które umożliwią jej potem znalezienie dobrej pracy. Po studiach okazuje się, że dobrej pracy nie ma, ale ona dalej ogląda się za dziećmi na ulicy. Instynktownie szuka towarzystwa młodych matek. Żeby zdobyć pracę, zapisuje się na dodatkowe kursy i rozpoczyna kolejne studia. Kiedy je kończy, zaczyna pracować na jakimś podrzędnym stanowisku w firmie konsultingowej. Przykłada się do pracy, dzięki czemu awansuje i na jakiś czas zapomina o dziecku. Zegar biologiczny jednaka tyka i gdzieś około trzydziestki ona ma już pewność, że chce mieć dziecko. Tylko z kim i jakim kosztem? Trzeba by porzucić pracę i zostać w domu, a kto zarobi na dom i na dziecko? Nie spotkała jeszcze odpowiedniego mężczyzny, wszyscy wydawali się jej nieodpowiedzialni i niedojrzali, tacy chłopcy. Oni nie nadają się do bycia ojcami, do tego potrzebny jest ktoś wyjątkowy. W końcu poznaje kogoś takiego, ma wtedy trzydzieści pięć lat, on jest rozwodnikiem, dobrze zarabiającym dyrektorem jakiejś spółki. Winna rozwodu była żona, która go nie rozumiała. Decydują się na ślub i na dziecko, które rodzi się dwa lata później, bo trzeba było poczekać ze spłatą kredytu, wiadomo, że człowiek nie może być przesadnie obciążony płatnościami, jeśli chce wychowywać potomka. Przy porodzie ona ma więc 37 lat. Dziecko rodzi się zdrowe, ale po powrocie do domu okazuje się, że on nie ma w ogóle czasu dla niej ani dla maleństwa, jest zapracowany, ciągle w drodze, ciągle gonią go interesy. Ona siedzi całymi dniami sama i choć kocha swoje dziecko, chciałaby wrócić do pracy, bo myśli, że tam znajdzie spełnienie. Czasami przypomina sobie, jak to było, kiedy przyglądała się młodym matkom, które karmiły swoje dzieci w parku. Teraz też widzi takie matki, one są od niej młodsze o piętnaście, siedemnaście lat; kiedy będą w jej wieku, ich dzieci będą kończyły ogólniak. Gdy sobie to uświadamia i patrzy na swoją kruszynę, chce jej się płakać. Najlepsze lata zostały za nią. Teraz jest już tylko obawa o maleństwo i myślenie o tym, jak to będzie, kiedy przyjedzie starość. - Jeśli dziś miałabym coś doradzać młodym dziewczynom - mówi Julia, 40 lat - powiedziałabym im, żeby nie marnowały czasu, żeby nie zawracały sobie głowy żadnymi studiami, kursami czy czymś podobnym, żeby urodziły dziecko, kiedy mają osiemnaście lub dziewiętnaście lat, i żyły szczęśliwie, ze swoim chłopakiem, który może i jest trochę niedojrzały, ale tak naprawdę kto w dzisiejszych czasach dojrzał do rodzicielstwa? Niechby sobie razem wychowywali to dziecko i zarabiali pieniądze gdzie popadnie, nie myśląc o głupstwach typu: przyszłość, emerytura, kariera. To wszystko jest nieważne. Nigdy bowiem nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, a nasze plany rewiduje przypadek lub opatrzność - jak kto woli. Kobieta spełnia się w rodzinie i nie da się tego zmienić. Można się tylko oszukiwać. Dziewczyny, które mają po dwadzieścia lat, tak bardzo pragną dziecka, że chciałyby je mieć z byle kim, niestety często w pobliżu nie ma nawet tego "byle kogo". Uważam, że naszym życiem nie rządzi zdrowy, naturalny rytm narodzin i śmierci, rządzą nim absurdalne zasady wymyślone nie wiadomo przez kogo. Żyjemy w rytmie spłacanych kredytów, w rytmie pensji, która przychodzi na konto co miesiąc, w rytmie urlopów, które trzeba gdzieś spędzić. Nie ma tu miejsca nie tylko na refleksję, ale i na nas samych. Oddaliśmy władzę nad sobą ciemnym siłom, których nie znamy. Piekło czy raj? Od dzieciństwa słyszymy, że zanim człowiek założy rodzinę, powinien skończyć studia i zostać kimś. Kończymy więc studia i dalej jesteśmy nikim, dalej jesteśmy na początku drogi, wszystko przed nami i tylko lat nam przybyło. Nie mamy żadnych doświadczeń, które pomogłyby nam odnaleźć się w życiu, ciągle zależymy od innych i to ci inni, często wbrew nam, decydują o naszym życiu. Nie potrafimy zdobyć się na samodzielność myślenia, bo przecież z góry wiadomo, jak ma się potoczyć nasze życie, nie ma tu miejsca na własne pomysły i eksperymenty. W wieku trzydzieści lat jesteśmy ciągle dziećmi, dorastamy gdzieś około czterdziestki, a kiedy przychodzi pięćdziesiątka, uważamy, że można zacząć życie od nowa, tyle że dla niektórych ono się właśnie kończy, bo natura jest nieubłagana. Nikt nie zwróci nam zmarnowanych lat, a czasu jest naprawdę niewiele. Sto lub sto pięćdziesiąt lat temu szesnastolatek był już dojrzałym mężczyzną, który decydował o swoim losie. Mógł zarabiać pieniądze i dowolnie je inwestować. Praca była ważnym elementem życia, ale pracowało się za pieniądze, a nie po to, żeby pracować i dożyć emerytury. Dziś szesnastolatkowie są istotami kompletnie ubezwłasnowolnionymi i często zachowują się tak, jakby pozbawiono ich mózgu. Nie potrafią odnaleźć się w grupie rówieśniczej, a co dopiero w sytuacji, w której musieliby zadbać o siebie. Nie potrafią żyć w naturalnym dla człowieka środowisku, gdzie panuje rywalizacja ekonomiczna, gdzie silniejszy i sprytniejszy pokonuje słabszego i miej rozgarniętego. - Miałem to szczęście - mówi Paweł - że uniknąłem takiej standaryzacji. Od kiedy tylko zacząłem samodzielnie myśleć, zacząłem także zarabiać pieniądze. Najpierw na budowie, potem w warsztacie samochodowym, potem wyjechałem za granicę. Mogłem pracować przez cały dzień, bo nie miałem zobowiązań. Kiedy odłożyłem już wystarczająco dużo pieniędzy, poszedłem na studia. Skończyłem je w wieku 28 lat, zrobiłem doktorat, prowadzę własną firmę w USA. Kiedy patrzę na moich kolegów, którzy dali się wrobić w schemat, jaki narzuca się młodym ludziom, robi mi się ich żal. To byli dobrzy uczniowie, prymusi, którzy zawsze dostawali same piątki, a ich życie było zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Najpierw uczyli się w liceum, potem na studiach, nierzadko bardzo prestiżowych, następnie, jeśli mieli taką możliwość, wyjeżdżali za granicę, a jeśli nie - zostawali w kraju. Mają po trzydzieści lat i próbują zarobić pieniądze. Niektórzy z nich są prawnikami i im się udaje, ale z lekarzami i innymi zawodami jest gorzej. Nie dogonią mnie nigdy. Doświadczenia, które zdobyłem przez lata pracy, nie da się niczym zastąpić. To jest prawdziwa dojrzałość i dorosłość - nie trzeba się bać życia i nie trzeba się bać zaczynać go wcześnie. Mit dzieciństwa Panuje powszechne przekonanie, że należy cieszyć się dzieciństwem, młodością i korzystać z tych lat pełnymi garściami. Jest to jedno z większych kulturowych oszustw, jakimi nas się karmi. Dzieci, które szybko dorastają i w wieku piętnastu lat mają poglądy często bardziej dojrzałe niż rodzice, są w pewnym momencie swego życia zmuszani przez jakieś niewidzialne siły do dobrowolnej infantylizacji. Podobno jest to związane z wiekiem. Skoro jednak tak jest teraz, to dlaczego nie zawsze tak było? Nie zawsze dzieciaki zaczynały zachowywać się, jakby ktoś uderzył je w głowę czymś ciężkim, nie zawsze w wieku szesnastu lat zaczynały słuchać durnowatych zespołów i zachlewać się na umór piwem. To podobno jest synonim dobrej zabawy. Zamiast dorosnąć i wziąć za siebie odpowiedzialność, człowiek staje się dziś bezrozumnym konsumentem, tak jakby płacił swoim życiem haracz, nie wiadomo komu; dopiero po tym okresie "zapłaty" zaczyna dojrzewać po raz drugi. - Kultura, w której żyjemy - mówi Rafał, socjolog - zakłada, że człowiek musi przejść jakąś inicjację. Kiedyś w cywilizacji Zachodu były nią pierwsze zarobione pieniądze, które wiązały się właśnie z osiągnięciem dojrzałości. Dziś jest to kompletnie strywializowane. Dojrzałość to absurdalny i do niczego niepotrzebny egzamin maturalny, to pierwsza wódka, pierwsza dziewczyna i pierwszy papieros. Młody człowiek, zamiast stać się dorosły, przechodzi przez bardzo długą fazę dojrzewania, w której właściwie tylko marnuje czas, niczego się nie uczy i niczego nie poznaje. Nie zarabia też na siebie, jest na utrzymaniu rodziców. Jest konsumentem, musi nim być, bo żyjemy w czasach konsumpcji. Owa konsumpcja dóbr - materialnych i kulturalnych albo quasi-kulturalnych - to właśnie jest haracz, jaki płacimy, tylko że potem nie otrzymujemy w zamian nic, dalej jesteśmy kukłami w czyichś rękach, dalej konsumujemy. W czasach, kiedy nie grozi nam śmierć z powodu nieznanych chorób, a przynajmniej nie w takim stopniu jak niegdyś, kiedy świat jest w miarę bezpieczny i stabilny, my wszystko co najlepsze odkładamy na później. Zamiast spełniać się rodzicielsko i zawodowo w młodym wieku, zamiast pracować, póki mamy siły, i zdobyć samodzielność, my wciąż na coś czekamy. Kiedy zaczynamy nadrabiać stracony czas, kiedy mamy dzieci i dorabiamy się pozycji i niezależności, bywa, że już jest za późno. Jedyna pociecha w tym, że czas ów nie został stracony z naszej winy. Oszukano nas, tak jak oszukuje się co dzień tysiące młodych ludzi. podpisuje sie pod tym:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jednym slowem, pojscie na studia dla kobiety jest tragiczna pomylka, jako ze zegar KAZDEJ zaczyna tykac jak skonczy 18 lat. A kazdy facet powinien nie opieprzac sie zdobywajac wyjsztalcenie tylko - ze zacytuje - zaczac zarabiac jak tylko zacznie myslec. podazajac tym tropem niedlugo bedziemy panstwem szczesliwych cwiercinteligentow ktorzy zarabiaja i plodza dzieci odkad a) skoncza lat 18, b) zaczna myslec. Dla mnie bomba. Trudno wybrac co najbardziej przemawia do mnie w powyzszym pseudonaukowym kazaniu - demagogia? generalizacja? czy calkowite zamkniecie na fakt ze rzeczywistosc jest jednak nieco inna niz przedstawiona wg autora??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znalazlam na kafe
szanta, nie zrozumialas glebi przekazu:P nie chodzi o to, zeby sie nie uczyc i plodzic dzieci po skonczeniu 18 lat, chodzi o to, ze robimy z dzieci kaleki, starajac sie wydluzyc im dziecinstwo. dobrze, ze dzieciaki powoli zaczynaja dorastac i dorabiaja sobie po szkole, gorzej, jak, zeby zarobic na "lepsze zycie" puszczaja sie na prawo i lewo... chodzi o to, ze ludzie znacznie szybciej dorastaja, niz my bysmy "prawnie" chcieli, na sile je ograniczamy, robimy z nich niedorozwiniete umyslowo sieroty. co z tego, ze skoncza 5 kierunkow, jak nie moga znalezc roboty, ludzie po zawodowce lepiej zarabiaja, niz wyksztalcone panie nauczycielki, lekarze itd... to jest smieszne, ale ci po zawodowce zasowaja od 16 roku zycia, zdobywaja to, co w dzisiejszych czasach niestety jest najbardziej cenione - doswiadczenie!!! pisze to ja, osoba po studiach, ktora nie moze znalezc pracy, bo mimo mgr nie mam nic do zaoferowania, zero doswiadczenia, a mam juz 25 lat!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzieki za wyjasnienie. najwyrazniej jednak mam problemy z pojeciem glebi przekazu, bo nadal mnie nei przekonuje. :p jak zreszta kazda wypowiedz przestawiajaca swiat w czarno-bialy sposob zgodnie z jakas jedyna sluszna ideologia. mnie ani sporej liczbie dobrze mi znanych osob studia nie przeszkodzily w zaden sposob ani w znalezieniu swietnej pracy, ani w zalozeniu rodziny, i jak slysze ze dziewczyna dusi w sobie (jedyny sluszny) zew natury (o, pardon, krzyk) i zamiast tego \"chodzi na jakies wyklady\" to mi sie scyzoryk w kieszeni otwiera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szanta, jednak nie zrozumiałaś :D a przecież to właśnie tu, na cafe często można usłyszeć zdanie: \"ja przecież dopiero niedawno sama przestałam być dzieckiem\" od 30 letnich kobiet... mnie to bawi, bo ja w wieku 20 lat byłam poważnym, dojrzałym człowiekiem - całkowicie samodzelnym i większość moich znajomych również musieliśmy być, bo były trochę inne czasy może, ale od dzieci się dużo wymagało a zobacz ile jest głosów na topikach dla młodych matek, że to gówniarstwo itp - każdy sądzi po sobie niestety zobacz jak duża część społeczeństwa wychowuje dzieci - dają im wszystko a nie wymagają nic - nie uczą samodzielności znam kilku ludzi, którzy 17 letnie dzieci odwożą do szkoły, bo mówią, że one same nie umieją pojechać tramwajem... mamusia nakarmi, wypierze, sprzątnie, da kieszonkowe, zawiezie gdzie trzeba a potem kupi samochód i da na benzynę i tak do 30 no ludzie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to chyba rzeczywiscie nie zrozumialam... Ale za bardzo mnie wkurzyl poczatek, i jakos sarkazm nie przemowil. Tak czy inaczej - dla mnie w wieku lat 20 ostatnia sprawa na swiecie byly dzieci - zaden zew, zadne wozki, zadne pieluchy, chcialam zyc normalnie i nie czulam sie w najmniejszym stopniu sklonna ani przez mgnienie oka myslec o zalozeniu rodziny. moim zdaniem, nie bylam tez do tego, w najmniejszym stopniu, dojrzala. A pojscie na studia ZANIM sie podejmie wszystkie obowiazki zwiazane z dziecmi jest moim zdaniem znakomitym pomyslem.... Pocwiczenie kory mozgowej na czyms innym niz najlepsze przepisy dla malucha rowniez. I NIE ZGADZAM sie z cala stanowczoscia ze stwierdzeniem, ze pojscie na studia = przechodzienie przez bardzo długą fazę dojrzewania, w której właściwie tylko marnuje sie czas, niczego się nie uczy i niczego nie poznaje. A to wlasnie moim zdaniem z przytoczonego artykulu wynika. I uwiezcie - za czesto tutaj mam okazje ogladac te kobiety, ktore wlasnie zgodnie z mysla przewodnia artykulu zdecydowaly sie na \"wszystko co najlpesze\" najpierw - i owo \"wszystko co najlepsze\" tak im zdominowalo zycie, ze na nic wiecej juz nie maja sily i ochoty, a ich najwieksza ambicja jest....paradoksalnie....sprawienie zeby wlasne dzieci za szybko tych dokladnie obowiazkow nie podejmowaly.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam 21 lat i 2 msc dzidzie i cieszę się z tego bo jestem szczęśliwa. W szkole uczyłam się bardzo dobrze, skończyłam ekonomik i też każdy mi mówił idź na studia ale mi się po prostu nie chciało;) Kiedy moje koleżanki chodziły na balety i kupowały ciuchy za kasę rodziców ja pracowałam na wieczorami w drukarni i miałam własną kase z której nie musiałam się rozliczać. Chłopak pracuje tak samo od skończenia szkoły, jest kierowcą z kat. C i zarabia ponad 3 tys. Ja pracowałam przed ciążą jako fakturzystka i miałam prawie 2 tys. Jak odchowam trochę moją młodą zamierzam wrócić do pracy.. Czy coś straciłam?? Owszem.. Imprezy których i tak mi nie brakuje:) Cieszę się za to że w wieku 21 lat mam to co inni osiągają o wiele później. Jedni powiedzą że szybko dorosłam i że straciłam młodość ale ja uważam że jestem tak samo młoda po ciąży jak i przed:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaluniaaaaa
catarinka jestes tu jescze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwsza część jest całkowicie bzdurna, prawdę mówiąc znałam tylko jedną osiemnastolatkę która chciała mieć dziecko, a i to było spowodowane tym, że pochodziła z rozbitej, patologicznej rodziny i jak najszybciej chciała wyrwać się i uciec w własne życie. Poza tym artykuł trąci mądrościami jehowych - że studia to jakiś durny wymysł który kobietę odciąga od jedynego słusznego rodzenia szóstki dzieci... Fragmenty takie jak to, że 18latki szukają towarzystwa młodych matek albo że oglądają się za dziecmi, to jakaś kpina.... w tym wieku dzieci jedynie irytują i śmierdza, a młode matki wydają się nudne bo gadają tylko o 'dzidziusiach.' "Kobieta spełnia się w rodzinie i nie da się tego zmienić. Można się tylko oszukiwać. Dziewczyny, które mają po dwadzieścia lat, tak bardzo pragną dziecka, że chciałyby je mieć z byle kim, niestety często w pobliżu nie ma nawet tego "byle kogo"." - ten fragment to też czysta propaganda i bzdury. Dlaczego w takim razie tak wiele nastolatek panicznie boi się że zajdzie w ciąże, usuwa je nielegalnie, czasem nawet popełnia samobójstwo... tak bardzo cieszy je perspektywa dzidzi? Co do reszty - tak to jest, jak na studia idą ludzie 'z musu' i bez pasji. Panuje jakieś przekonanie ogólne, że każdy powinien mieć wyższe wykształcenie albo i doktorat - a większość społeczeństwa jest na to zwyczajnie za głupia, żeby pracować intelektualnie, i lepiej by się nadali, jako mechanik samochodowy czy kucharka... Ale nie, pchają się na turystyki zaoczne, bo są "ambitni". To i potem panuje głupie przekonanie, że wyższe wykształcenie jest bez sensu i pracy po nim nie ma. Jak się idzie na kierunek dla młotów, samemu będąc średnio zdolnym, to i tak bywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do znalazlam na kafe
a tobie to co, może przestańmy się uczyc, bawic tylko rodzic w wieku 18 lat i to dziecko za dzieckiem. A, że nie będa miały co jeśc, to najwyżej jak bylo u już u nas po dawno. ... dawno.... temu albo w Afryce. Wyżyją tylko najsilniejsze gatunki ludzkie, pozostala częśc niedożywionych, chorych najwyżej umrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emmmmv
Żadna NORMALNA 18-latka ze zdrowej rodziny a nie patologicznej, z marzeniami pasjami i ambicjami nie marzy o dziecku, co za brednie! O dziecku w moje klasie marzy li tylko pannica, która i tak już z góy wiadoko, że nie podjedzie do matury, bo nie ma po co. Szpanuje głupio tymi opowieściami jak to zaraz sobie zrobią z chłopakiem dziecko - oboje z rodzin, gdzie w jednym pokoju gnieździ się 6 osób, rodzice na rentach, niepełnosprawne rodzeństwo. Pozostałe laski głównie zastanawiają się na jakie studia startować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gkkkkkkk
Sorry, w ciąże to zachodzą 18-stki z patologicznych środowisk chyba tylko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moglabym sie z tym zgodzic ale ... zaraz po zmiane ustroju zaczela sie wielka szajba. ludzie sie pchali na studia drzwiami oknami, zeby tylko miec papier bo po zmiane ustroju kazdy z papierem w reku dostawal prace. gdzie zostali ci po zawodowkach i szkolach srednich nie trzeba mowic. no i to nakrecilo spirale. pamietam, jeszcze jak sie staralam o pierwsza prace w sklepie, bylo to po maturze, 6 lat temu. na wiesc ze mam tylko mature kierowniczka sie zasmiala i powiedziala, ze ona przyjmuje tylko z magistrem i jezykiem obcym. byly to czasy kiedy nawet sprzataczka musiala miec szkole srednia, na wyzsze stanowiska mieli wymagania jak z kosmosu. i stad sie wzial ped do studiowania. to nie jest tak, ze wszyscy nagle prgna wiedzy. tylko, ze sama matura teraz nie wystrcza do niczego wiec trzeba isc dalej. wiadomo, moja mama majac 17 lat po zawodowce poszla do pierwszej pracy w sklepie, w wieku 24 latach zostala kierownkiem tego sklepu i poszla do zaocznego liceum, rok pozniej wyszla za maz, rok po slubie urodzilam sie ja a mama juz miala mature w kieszeni. w wieku 17 lat ja bylam w trzeciej klasie szkoly sredniej. roznoszenie ulotek bylo po znajomosci (tak zalatwil sasiad). w wieku 25 lat jestem po studiach, szukam nowej pracy, pracodowacy mowia, ze mam ladne cv, znam jezyki ale nie mam doswiadczenia. oczywiscie praca w rodzaju kasjerki czy kelnerki sie nie liczy. skad rok po studiach mam miec minimum 2-3 lata w programowaniu sterownikow w duzej firmie profukcyjnej? no wiec w wieku 25 lat nie stac mnie ani na slub ani na dewycje o posiadaniu dziecka, z braku wlasnego lokum, ktorego nabyc nie moge bo nie mam stalej pracy. i kilo sie zamyka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaluniaaaaa
bo przeczytalam twoja stopke i.. ty masz 21 lat a od 4 jestes mezatka?:D przepraszam ze pytam ale mnie to zaciekawilo:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widze ze jedak nie tylko do mnie nie przemawia \"madrosc zlotousta\" :-) Jednak dobrze miec odrobine wiary w ludzki zdrowy rozsadek... Catarinka - bardzo sie ciesze ze jestes szczesliwa, ale moge powiedziec tylko jedno - nie wiesz co stracilas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do lady
...." no wiec w wieku 25 lat nie stac mnie ani na slub ani na dewycje o posiadaniu dziecka, z braku wlasnego lokum, ktorego nabyc nie moge bo nie mam stalej pracy. i kilo sie zamyka....' ja nie wiem nad czym ty się rozczulasz. Teraz nie bierze się slubu tylko żyje na tzw. kocią łapę. Dziecko się robi, nie myśli o tym czy będzie za co je utrzyma. Później po porodzie idzie się do opieki społecznej i innych instytucji, gdzie dają za darmo. Biadoli się, ze masz dziecko, to najlepsze co może by, bo na dziecko dużo osób się łapie, samej bez dziecka napewno by ci nie pomogli. Jak brak lokum, to biega się do urzedu miasta, czy tp. instytucji po mieszkanie socjalne. Znów tutaj chwyt na dziecko, że nie masz gdzie mieszkasz, bo sama bez dziecka to najwyżej pod most. także koło to się zamyka dla osób co myślą realnie o zyciu, a nie dla tych co idą na żywioł, aby dziś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i to mnie wlasnie dobija. a ja nie umiem isc na zywiom a potem mowic dookola jaka ja jestem biedna bo mam dziecko, nie mam za co go utrzymac i gdzie mieszkac wiec wszyscy mi musza pomagac i sie nademna litowac. a do tgo wszytkiego jestem z gory posadzana o chec zajscia w ciaze na drugi dzien po otrzymaniu umowy na stale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaluniaaaaa->> Już się z tego tłumaczyłam ale wytłumaczę jeszcze raz. Oficjalnie ze stopki nie oznacza małżeństwa, oznacza bycie parą przed znajomymi, rodzicami itp. Na razie ślub nas po prostu nie kręci więc zostajemy przy takiej oficjalności:) szanta-----> może mnie oświecisz?? Jak już pisałam nie kręciły mnie nigdy balety. Domówki, ogniska.. owszem były ale też już mi się znudziły. Wakacje.. fakt trochę będzie mi brakowało tej wolności ale w wieku 17 lat zaczęłam sama za swoje jeździć nad morze, w zeszłe wakacje zwiedziłam pół Polski wracając z Łeby do Wrocławia ot tak bo nam się nudziło ( Gdańska, Sopot, Gdynia, Hel, mazury, Warszawa... trochę nie po drodze ale co tam;) ) Zdałam prawko, mam własne auto a do tego razem z chłopakiem mamy vana. Szkoła?? Już pisałam, dobrze się uczyłam ale po prostu nie chciało mi się iść na studia i nawet jakbym nie zaszła w ciąże to bym nie poszła. Pracowałam i do pracy wrócić mam zamiar. To samo stanowisko ale już w innej firmie. Ja po szkole średniej jestem fakturzystką a mam koleżanki co po studiach na kasie siedzą bo po mimo studiów w głowie pusto mają za przeproszeniem;) A jak mi się odwidzi w wieku 25 lat to córcia będzie już w przedszkolu i spokojnie będę mogła iść na studia. Moi rówieśnicy mieszkają z rodzicami, my co prawda jeszcze też ale to dla tego że nie chcemy pakować się w kawalerkę tylko chcemy kupić działkę i się budować. Wakację.. takich jak tamte już nie będzie.. będą lepsze bo z moją ukochaną córeczką. Piszecie że młode matki to kobiety bez ambicji i perspektyw... Każdy po prostu jest inny. Ja już w wieku 17 lat zaczęłam pracować na siebie i takie były moje ambicję. Dziecko może i nie planowane ale jak najbardziej kochane. Hmmm... na prawdę nie wiem co straciłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to tak jak czarni
czarni w afryce a takze w stanach jak tylko zaczna "myslec" robia sobie dzieci i tak jedno po drugich, bo rodzina jest najwazniejsza przeciez. Panstwo utrzymuje(mowie o ameryce) Ona 21 lat ma przecietnie 3 dzieci kazde z innym tatusiem, bo jaki facet w wieku 18 lat chce sie ustabilizowac i bawic w dom. Ale podatnicy utrzymuja, ona w wieku mojej mamy jest juz prababcia. Musicie tak samo bo inaczej rasa czarna wybrze biala. I zrobia z nas niewolnikow, ktorzy beda tanczyc zakuci w lancuchy w ich teledyskach hiphiopowych. (takich niecenzurowanych). Biale kobiety beda musialy trzasc swoje plaskie tylki( co jest nie lada wyczynem) inaczej dostana do buzi za kare.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeszcze biała
tak jest, to u nas co niektóre kobiety winno malowac się na czarno, no bo już mając 15-16 lat rodzą dziecko a 20-21 letnia to już ma 2 - 3 dzieci. Także na czarno ich, przynajmniej będziemy wiedzieli, która to taka do przodu w seksie a nie w nauce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Catarinka - prosze bardzo Nie chodzi mi ani o balety ani o imprezy ani nawet o wyjscia do kina. Chodzi mi o czas tylko dla siebie, ktory mozna zainwestowac we wlasny rozwoj, zwiedzianie swiata bez obciazen i obowiazkow, czytanie ksiazek o najdziwniejszej tematyce, zglebianie wiedzy w dziedzinie ktora Cie naprawde interesuje. Rozwijanie pasji sportowej, zawodowej, turystycznej, jakiejkowiek wreszcie. Kiedy decyduje sie na dziecko, te wszystkie sprawy musza odejsc na dalszy plan, z tysiaca roznych wzgledow - i roznica jest kolosalna. Teoretycznie da sie pracowac zawodowo, wychowywac dzieci i rozwijac wlasne pasje i zainteresowania. teoretycznie, pod warunkiem, ze zainteresowania sa zbiezne z wychowaniem dzieci. Na wszystko w zyciu jest czas, a czlowiek tym sie m.in. wyroznia sposrod innych zwierzat, ze jego potomstwo cieszy sie okresem dziecinstwa, ktore moze poswiecic na nauke i zdobywanie rozmaitych doswiadczen, a nie wchodzi w cykl prokreacji bezposrednio po osiagnieciu dojrzalosci plciowej. I mozna sie klocic, ze kolejnosc powiunna byc; najpierw dzici, potem wyksztalcenie i pasja - ja wiem tylko tyle - jak zacznie sie od dzici, na inne rzeczy po prostu brakuje sil i ....wyobrazni.... bo trudo tesknic za czyms czego sie nie zaznalo. A potem jak dzieci dorastaja i odchodza zostaje \"puste gniazdo\" i czlowiek ktory nie ma co ze soba zrobic, bo caly sie poswiecil rodzinie i wychowaniu dzieci....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szanta zgadzam się z Tobą, że można to stracić. Tylko uwierz że każdy chce czegoś innego. Nie wiem może to kwestia wychowania:) Ja jak miałam 10 lat zajmowałam się dziećmi sąsiadek ( mieszkałam na małym osiedlu na uboczu Wrocławia i wiadomo z każdego rocznika pełno nas było) Od zawsze uwielbiałam dzieci i od zawsze pragnęłam je mieć. Piszesz o pasjach - tu się zgodzę - kocham podróże. I będzie mi brakowało tego jak pisałam że wracając z nad morza ot tak zwiedziliśmy sobie jeszcze pół kraju. W 4 osoby spaliśmy w zwykłym samochodzie pod Malborkiem:) Chociaż było nie wygodnie to będę to zawsze wspominać. Na mazurach w ciuchach wskoczyliśmy do jeziora. A jeszcze nad morzem.. dzika plaża koło Jastarni ( kto był to wie że jadąc na hel można zatrzymać się wszędzie i przejść przez las na pustą plaże) Piwko i kąpiel chociaż nikt nie miał stroju;) Oj tak to były wspaniałe wakacje i takie już się na pewno nie powtórzą ale ja po prostu tego nie żałuje. Nie wiem czemu, po prostu jak patrze na moją córcie to zwisają mi wakacje ze znajomymi, ja chce jej pokazać morze, jej pokazać mazury... i dalej będę mogła cieszyć się podróżowaniem tylko już w innym towarzystwie. I tak jak napisałaś teoretycznie da się pogodzić jedno i drugie - u mnie da się to także w praktyce:) Nie będę się sprzeczać że tak ma każdy, jaka powinna być kolejność ale mogę się sprzeczać z osobą która mi powie że \"przegrałam życie\" ( tak co po niektórzy tu na forum piszą o dzieciach w młodym wieku) bo moje dziecko to właśnie to czego MI w życiu do szczęścia brakowało. Zaraz mi tu napiszą że jestem głupia i do płodzenia dzieci się tylko nadaję... Może, ale jakoś mnie to nie boli:) Cieszę się z tego co mam i za nic bym tego nie oddała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Catarinko dobrze prawisz
i pewnie rzeczywiście zaraz zlecą się tutaj i oskarżą Cię o kłamstwo, ze nie można być szczęśliwym mając dzieci. Bo w naszym kraju tak już jest- ludzie nie potrafią cieszyć się z tego co mają, uwielbiają narzekać i się żalić jak im życie dało w kość. Zgadzam się z tym, że z dzieckiem nie będziemy skakać ze spadochronem czy nie pojedziemy na wycieczkę do Iraku. Niesie to ze sobą zagrożenia, a my jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za swoje życie, ale również za życie tego malucha. Nie zgadzam się jednak z tym, ze dziecko to wyrok, że koniec przyjemności i koniec realizacji swoich planów. Być może tak się zdarza u niektórych kobiet że są uziemione i zrzucają to na dzieci- najczęściej jednak jest tak, że im się już dawno odechciało podróży, szaleństwa itd a dziecko jest tylko pretekstem by móc się wyżalić jakie to mam ciężkie życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Catarinko dobrze prawisz
Nie rozumiem też wmawiania wszystkim dookoła, ze jak nie chodzili na imprezy do 30 roku życia to mają tego żałować i twierdzić że przegrali młodość. To tak jak wmawiać człowiekowi, który nie znosi teatru czy kina że przegrał życie bo nie był na wszytskich premierach w ostatnim dziesięcioleciu. Naprawdę to co popularne nie wszystkich musi kręcić. Jedni co tydzień biegną do teatru inni na imprezę, a jeszcze inni spędzają ten czas z dzieckiem w piaskownicy. Nie ważne co robią- ważne by każda z tych osób była spełniona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fillizanka
szanta, ja tak ni z gruszki, ni z pietruszki, ale bardzo podoba mi się cytat w Twojej stopce. Tylko nie wiem, kto to JWG, na myśl przychodzi mi tylko Goethe :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielone krzeselko
Mozecie gadac co chcecie,ale cala ta kolejnosc,o ktora sie wyklocacie,to tylko kwestia PRZYPADKU I ODWAGI. Bo nic innego nie buduje naszego zycia. Przypadek to nieplanowane dziecko (a bo pekla gumka),to znajomosci(a bo sasiadka wujka zalatwila prace),to zdolnosci (albo sie jest utalentowanym fizycznie albo mentalnie albo wcale).No i w koncu odwaga,odwage zeby isc na studia ktore fascynuja albo na te ktora dobrze brzmia(stosunki miedzynarodowe..haha),to odwaga zeby zamiast do ogolniaka isc do ekonomika albo szkoly plastycznej czy muzycznej,to odwaga zeby wyniesc sie od rodzicow,nawet jak kasy brak(nota bene kase znajdzie sie zawsze),to odwaga zeby wyjechac zaraz po maturze za granice i zbierac kase,to w koncu odwaga zeby swiadomie zdecydowac sie na dziecko. I tylko te dwie rzeczy decyduja o naszym zyciu a raczej jak sie ono potoczy.Reszta to kwestia "jak se poscielesz tak sie wyspisz".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×