Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość emilia....30

moi rodzice mają wspaniale małżeństwo, a mi sie nic nie udaje

Polecane posty

myślę, ze to się bierze stąd że faceci boją siępokazywac swoje uczucia:O ale są jeszcze tacy którzy zostali mocno skrzywdzeni i zdradzani przez poprzednia kobietę, którą kochali -więc w pewnym sensie ten lek jest uzasadniony:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczrz
pechowiczka - mysle, ze nie trafilas jeszcze na TEGO faceta. Jestem w podobnym wieku do Ciebie i tez mialam wkolko ciuciubabke... Az sie nadazyl TEN wlasciwy. Tyle, ze ja po poprzednich mam juz i tak schize i jeszcze czasem sie zastanawiam: powinnam okazac czulosc czy nie... Kiedy jednak ja juz okaze, to on sie tak cieszy, ze az milo :-D Ergo: Facet musi Cie pokochac. Co do Twojej siostry - ja bym jej nie zazdroscila. W Twoim opisie to nie wyglada na zdrowy zwiazek - oni nie zostawiaja sobie przestrzeni indywiualnej (tak to zabrzmialo w Twoim opisie) a to marnie. Dobrze jezeli oni sa szczesliwi niemniej... Ja bym sie z cala pewnoscia udusila w takim ukladzie. Mysle, ze to nie jest najzdrowsze byc tak calkowicie uzaleznionym od drugiej osoby. Tez znam takie pary. Mnie by to jednak nie odpowiadalo. Mialam takiego faceta i zwialam gdzie pieprz rosnie. Jak i wszystkie moje poprzedniczki... Bliskosc jest wazna ale nie calkowite stopienie sie ze soba. To oczywiscie moje subiektywne zdanie, bazujace tylko na Twojej wypowiedzi, wiec prosze na mnie gromow nie ciskac :-p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emilia....30
"Co do Twojej siostry - ja bym jej nie zazdroscila. W Twoim opisie to nie wyglada na zdrowy zwiazek - oni nie zostawiaja sobie przestrzeni indywiualnej" Myślę że przesadzasz. Moi rodzice właśnie tak mają - nie chodzą osobno na imprezy jak pisałam. Więc u nich nawet nie ma sytuacji że bywają gdzieś osobno (poza tym, że mój tata chodzi do pracy). A jesli mama musi jechać np. do lekarza to tata ją wozi i czeka. Nie wiem co wg Ciebie znaczy stopienie ze sobą. Nie mam pojęcia? Nie wiem co znaczy "niezdrowe"? Dla kogo? Dla nich to pełnia szczęścia i miłości. Chociaż dziś czasy są inne. Dziś lujdzie myślą że związek to przede wszystkim wolność i niezależność. Dlatego jest tyle rozwodów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emilia....30
"Mialam takiego faceta i zwialam gdzie pieprz rosnie. Jak i wszystkie moje poprzedniczki..." Ja też miałam i zwiazłam, ale dlatego że... nie kochałąm go. Dusiłą mnie jego obecność, w myślach nazywałam go "ośmiornicą". A potem zakochałam się naprawdę, do bólu i uwielbiałam gdy był taką ośmiornicą. To naprawdę zalezy od siły uczuć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emilia....30
mialo być: * ja też miałam i zwiałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczrz
nie znam emilio Twoich rodzicow. Ani siostry pechowiczki. Nie wiem wiec, czy te zwiazki sa patologiczne (sorry za paskudne slowo ale wlasnie wyszlam spod prysznica i nie znajduje lepszego sformulowania) czy po prostu cudownie idealne. Sprobuje wyjasnic moje zdanie. Spodobalo mi sie kiedys jedno zdanie pewnego psychologa (nie powiem ktorego, gdzies to wyczytalam, nie pamietam gdzie): milosc nie oznacza patrzec bez przerwy na siebie, tylko w tym samym kierunku. I to jest zasadnicza roznica. Taka jak miedzy "zespoleniem" (piekne!) a "stopieniem sie" (brr!) - w pierwszym wariancie sa dwie baaaaaaardzzo sobie bliskie indywidualnosci, w drugim - jedna masa. Moj eks byl bez przerwy skoncentrowany na mnie, do obrzydzenia. Dostawalam atakow klaustrofobii. KAZDY czlowiek potrzebuje byc czasem sam, potrzebuje troche wolnosci. Jeden wiecej, inny mniej. Zgadzam sie z Toba, ze wspolczesna obsesja wolnosci jest czesto przyczyna problemow i rozpadow zwiazków. Ale zupelnie sie wyzbyc wolnosci - tez zle. Kazda przesada jest zla. Tyle slowem mojego wyjasnienia. Mam nadzieje, ze mnie teraz lepiej zrozumialas :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stylowaa
szczrz-ja zrozumiałam ,że rodzice od Emilii przesadzaja i to co robią to złe Jeśli nawet zaraz powiesz,że nie to miałaś na myśli to i tak chciałam powiedzieć,że myślę że wszelkiego rodzaju "definicje" w jakimkolwiek temacie,mówienie co jest dobre dla ludzi itd nie zawsze się sprawdza ,ewentualnie sprawdza się często,ale to jest takie szufladkowanie ludzi Rozumiem ,że wielu osobom może się nie podobać związek jaki opisuje Emilia(mnie zachwyca),ale podsumowywując go ,że to jest niefajne ,niedobre itp. nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości-ten związekw taki sposób funkcjonuje wbrew wypowiedziom najlepszych psychologów,a co najważniejsze jego autorzy są szczęśliwi!!! Jeśli zaś chodzi o Emilkę to myślę,że jednym z powodów jej nieudanych związków może być szukanie na siłę partnera podobnego do jej ojca,a to ciężkie,acz nie niemożliwe,życzę Emilko powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczrz
wiesz co, emilio, zauwazylam pewna prawidlowosc: Czesto dzieci rodzicow "papuzek nierozlaczek" nie umieja sobie same urzadzic zycia... Albo pakuja sie w nieudany zwiazek, gdyz sa przeswiadczone, ze na tym wlasnie polega malzenstwo i sa zbyt malo czujne, aby zauwazyc, ze nie wszyscy ludzie sa tacy jak ich rodzice - i przez nieostroznosc trafiaja na kanalie. Albo rodzice sa tak skoncentrowani na sobie i swoim uczuciu, ze mimowolnie zaniedbuja emocjonalnie dzieci (to nie musi byc zadna patologia, czasem decyduja drobne sprawy) - dzieci maja poczucie (czesto jedynie podswiadome), ze nie zasluguja na milosc i mimowolnie nie potrafia nawiazac z drugim czlowiekiem prawdziwej bliskosci. Bywa tez tak, ze takie dziecko jest tak zapatrzone na milosc rodzicow, ze chce TYLKO TAKIEGO MODELU i zadnego innego - nie szuka swoich rozwiazan, chce kalki - przez to jest malo elastyczne i w efekcie prowadzi to do katastrofy. Kiedy obserwuje tzw. udane zwiazki to sa one stworzone zazwyczaj przez dzieci szczesliwych rodzicow ALE N I E papuzek-nierozlaczek. Takie dzieci umieja sie klocic (klocic trzeba sie umiec!), godzic, prosic, przepraszac, dziekowac, chodzic na kompromisy, umieja nawiazywac udane relacje spoleczne w swiecie zewnetrznym - bo tego sie nauczyly z domu. Wyniosly z niego umiejetnosci spoleczne i poczucie bezpieczenstwa. Sa zrownowazone emocjonalnie i takich tez szukaja partnerow. Zeby nie bylo, ze pozjadalam wszelkie rozumy: nie jestem z idealnego domu i musze duuuuuuzo pracowac nad moim zwiazkiem. Nie bierz tego wpisu do siebie. Nie znam Cie. Pisze tylko, co zaobserwowalam w moim otoczeniu. Moze Cie to zainspiruje (nawet jesli poprzez negacje) do szukania odpowiedzi na postawione przez Ciebie pytanie - wszak po to zalozylas ten topik, jak rozumiem? aby ludzie wpisywali swoje pomysly. no to ja wpisuje swoje. a czy Ci sie to na cos nada i czy ma to jakis sens - pozostawiam Tobie :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeeeeeeeeeeeeee
Jestem mężatką od 10 lat i kochamy się jeszcze bardziej niż na początku znajomości.A wspólne spędzanie czasu jest dla nas największą przyjemnością. Czasami wychodzimy gdzieś osobno , ale czuję się jak ryba bez wody. Po prostu brak mi go. A mąż jak spotyka się z kimś to dzwoni co 10 min. mówiąc ,że tęskni i kocha.Wcale nie czujemy się stłamszeni własną bliskością.Wręcz przeciwnie , ciągle nie możemy się sobą nasycić. I piękne jest to , że nasze dzieci mówią nam ,że lubią gdy się całujemy.Gdy miłość jest wzajemna i silna to bliskości nie można przedawkować. Widocznie nie kochałyście tak naprawdę ,lub nie byłyście kochane. Życzę wam tego bardzo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczrz
stylowaa: ja nie wiem, jak funkcjonuje malzenstwo rodzicow emilki. sa, jak pisalam, dwa rodzaje bliskosci: uskrzydlajaca i zniewlajaca. Pierwsza rozwija osoby bedace w zwiazku. Druga je uzaleznia od siebie: takie osoby nie wzbogacaja sie na wzajem (nie maja czym, gdyz nie funkcjonuja poza zwiazkiem) a wisza na sobie i uzaleniaja spelnienie wszelkich swoich potrzeb emocjonalnych ui spolecznych od jednej osoby - swoje cala energie kieruja tez tylko w jednym kierunku - na jedna jednya osobe. Zdarza sie tez tak, ze takie osoby nei maja dzieci - ktos trzeci (=dziecko) bylby "intruzem" w takim zwiazku. Zgadzam sie, ze wartosciowanie nie jest dobre. Nie wiem jednak, jak to inaczej opisac. Jestem juz jedna noga w lozku. Ludzie sa rozni, rozna sa ich potrzeby i rozne ich zwiazki. Ja pisze OGOLNIE. Od kazdej reguly sa wyjatki. Ja po prostu wypowaiadam moje zdanie. Nie oczekuje, ze wszyscy sie ze mna zgodza. Ani nie odnosze tego do konkretnych osob z tego forum (za to do konkretnych osob w moim otoczeniu - piszac to mam ich przed oczami, nie rodziny emilii czy pechowej - bo tych po prostu nie znam). Wiem na pewno jedna rzecz: gros kobiet marza o takim malzenstwie - calkowitej jednosci. Do niedawna tez to mialam. Tylko, ze model calkowitgo stopienia nie wszystkim sluzy. To, co moze sie wydawac bajka, w istocie moze sie okazac koszmarem. Wszystko zalezy od poszczegolnych ludzi. To tak jak w tym przeklenstwie: uwazaj na swoje marzenia, bo moga ci sie spelnic. Co chcialam powiedziec: nie mylmy bliskosci dwoch osob z byciem jedna osoba w dwoch cialach. To drugie dla wielu moze byc na dlusza mete wyniszczajace. Moej wpisy nie oznaczaja, ze mam recepte na szczeliwy zwiazek. NIE MAM. Nie chce oceniac. przepraszam, jesli to tak brzmi. Przedstwaiam moje subiektywne opinie i dokonuje systematyki bliskosci (wg. moich definicji)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczrz
tak sie staram a czuje sie calkowicie nie rozumiana :-( (nie mylic ze zgadzaniem sie ze mna). eeeeee: wolnosci nie rozumiem jako spedzania osobno czasu. Mozna byc wolnym w objeciach ukochanej osoby i zniewolonym przebywajac w innym miescie niz partner(ka). Chcdzi mi po prostu o rozgrancizenie bliskosci od uwieszania sie na sobie. O roznice stanu umyslowo-emocjonalnego. Jedno to milosc a drugie - uzaleznienie. PS. Gratuluje Ci szczesliwego zwiazku :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeeeeeeeeeeeeee
szczrz nikt nie chciał by żyć z kimś to ogranicza i zniewala nas na siłę. Ale gdy oboje czują wielką i nieodpartą przyjemność bycia razem i nie czują się zduszeni to co to jest? Niektórzy znajomi uważają nas za ograniczonych dziwaków.Tylko to nie ja płaczę po kątach na balu przez olewającego i wyzwolonego partnera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczrz
kazdy czlowiek ma potrzebe bliskosci i potrzebe dystansu - w roznych proprocjach. wielkosc tych portrzeb nie musi odzwierciedlac milosci, czyt. osoba o duzej potrzebie bliskosci moze na przyklad nie umiec kochac wogole a osoba z duza potrzeba dystansu - kochac dozgonnie. lub na odwrot. Problem zaczyna sie, jezeli ktos ma zaburzona / stlamczona / etc. potrzebe bliskosci lub dystansu. kazdy potrzebuje jednego i drugiego. proporcje to rzecz indywidualna. Wy, wynika z wypowiedzi, oboje macie duza potrzebe bliskosci - najwyrazniej wieksza niz przecietna, stad moze zdziwienie u otoczenia. Najwazniejsze jednak, czy sie para pod tym wzgledm dopasuje. Wy sie najwyrazniej dopasowaliscie - i wspaniale! Wazne jest jednak nie to, czy potrzeba bliskoci jest duza czy mala. Tylko czy sie kocha czy zniewala. Jezeli u Was jest milosc a nie uzaleznienie - to wszystko w najlepszym porzadku :-D Nie umiem i nie chce Was oceniac. Sama popatrz na Wasz zwiazek. Jesli w nim kwitniecie a nie kisicie sie - to oby tak dalej :-D Teraz spadam juz do wyrka. Zajrze tu rano. Dobranoc :-D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeeeeeeeeeeeeee
nie czujemy się stłamszeni , a jeśli mamy ochotę wyjść osobno to to robimy bez żadnych awantur.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
emilia ja mam podobnie moi rodzice to jak para zakochanych nastolatkow a ja wiecznie nie moge trafic na normalnego faceta tyle ze juz sie przestalam tym martiwc nie wiem czemu tak wychodzi i nie zastanawiam sie nad tym bo zal casu na takie myslenie rob cos co ci daje radosc moze ta milosc przyjdzie tak z nienacka ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam 20 lat, od 4 lat nikogo, pierwszego faceta miałam w wieku 16 lat przez tydzień. Potem już było tylko coraz gorzej... Każdy następny okazywał się nie tym kandydatem... A moi rodzice są po rozwodzie od 10 lat, bo tata zdradził mamę... Ktoś mi to wyjaśni? Czy coś jest ze mną nie tak...? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×