Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Gość aulait
do tego powiem wam jedno największy błąd to wrócić to kogoś kto was zranił, zawiódł wasze zaufanie i męczył psychicznie, to się nie uda drugi raz wiem na własnym przykładzie już nigdy się nie zaufa, nie uwierzy poszukajcie kogoś innego, albo poczekajcie na kogoś innego ja wiem co to znaczy czuć wewnętrzna pustkę nadal ją czuję :( czasami ale zerwałam kontakt, po raz kolejny musiałam sięgnąć po psychotropy i zaczynam wychodzić na prostą dwa tyg. po rozstaniu głowa do góry aaaaaaaaaaaaa i nie wierzcie w bajki typu gdyby nie dziecko to bym wrócił, totalna bzdura

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeszcze nie...
Dziewczyny, ja też trafiłam na chorego człowieka. Strasznego manipulanta, cwaniaka i narcyza. Uzależnił mnie od siebie. Udało mu się to, przyznaję. Pozwoliłam mu na to, spragniona wielkiej miłości. On ma bardzo silną psychikę, ja - jak się okazało bardzo słabą. Ten pseudozwiązek nauczył mnie bardzo wiele. Jeszcze ciężko mi się z tego otrząsnąć...jeszcze cały czas siedzi mi w głowie :o...ale muszę jak najprędzej wstać na nogi, bo to się źle skończy. Dam radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kocham cierpie
JEszcze nie..., ja mam tak samo. Powiedz jak sobie z tym radzisz... mnie przeraża bo juz rok od 1 rozstania a ja dalej daje sobą manipulować... jestem uzależniona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej dziewczyny 🖐️ juz jestem spowrotem. musialam skoczyc do sklepu po nowe baterie do klawiatury, bo chyba na skutek intensywnej produkcji postow w tym temacie wydaly ostatnie tchnienie:D przy okazji kupilam spodniczke... troche krotkawa... ale ten zakup poprawil mi humor. chce znow (i moge) przyciagac meskie spojrzenia. Aga, juz odpowiadam, tak, to ja zerwalam kontakt, tak, bylo mi cholernie trudno... decyzje o rozstaniu podjelismy wspolnie, choc z mojej inicjatywy. Aga, ale co do przyjazni, jak Cie czytam, to jakbym czytala o sobie. on tez chce czy moze raczej chcial "przyjazni", ale po tym, jak mnie zawiodl w zwiazku, jak mi nie mowil o rzeczach ktore byly ekstremalnie wazne i o tych mniej waznych, jak nie liczac sie z tym, co ja moge czuc, myslal glownie o sobie i swoim dobrym samopoczuciu... nie moge mu juz zaufac. stwierdzilam, ze nie chce TAKIEGO przyjaciela. chociaz Aga, jest naprawde ciezko, ale wiem, ze dopoki mu nie wybacze, o ile kiedykolwiek wybacze... to i tak nie bedzie prawdziwa przyjazn, dopoki tli sie we mnie jakas resztka uczuc do niego, milosci, nienawisci, zalu, tesknoty, pozadania - to i tak nie bedzie prawdziwa przyjazn. musze zapomniec, a to jest latwiejsze, kiedy sie nie rozdrapuje - tak jak piszesz. nie wiem, co jest w Twojej sytuacji lepsze - czy on Cie w jakis sposob zawiodl? czy stwierdzil, ze uczucie sie wypalilo? dobry jest taki czas na zalobe. ja tez sie ciesze, ze jeszcze caly miesiac wylacznie na dojscie z tym do ladu. musi sie udac:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze nie... uwazam, ze nie jestes slaba, jestes bardzo silna, skoro sie z tego wyplatalas i mozesz byc z siebie naprawde dumna. dobrze zrobilas. i wiesz co? najgorsze za Toba, teraz moze byc juz tylko lepiej.😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefaniaharper
właściwie psycholog nie powiedziała mi nic innego, czego bym sama nie wiedziała, ale chyba musiałam to usłyszeć od specjalisty ;) związek z dorosłym dzieckiem alkoholika to związek jak każdy inny, pod warunkiem, ze taki człowiek jest świadom tego, jak wielką krzywdę wyrządził mu pijący rodzic, dowiedziałam się, że tak skrzywdzony w dzieciństwie człowiek jak mój były po prostu nie ma szans samodzielnie wyjść z tego bagna, choc to smutne, to nie ma szans na szczęśliwe życie, jeśli nie przepracuje swojej traumy na terapii, psycholog powiedziała mi, że nie jest to na pewno zły człowiek, tylko chory... ale to wcale nie znaczy, że ja mam z nim sobie marnować życie, bo tak by było, gdybym nadal przy nim tkwiła i czekała, aż zacznie nad sobą pracować... jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej o dorosłych dzieciach alkoholików, to zajrzyj na stronę dda.pl, tam jest mnóstwo wypowiedzi dda i ich partnerów też ja kocham swojego nadal, ale po wizycie u psychologa wiem, że choćbym się skichała, to nie przekonam go, że można żyć normalnie, bez kłótni i kręcenia, bez ciągłego przyciągania i odpychania, manipulowania... on po prostu inaczej nie umie, bo nikt go w domu tego nie nauczył, ale sam musi dojrzeć do tego, że trzeba iść po taką naukę do specjalisty, nikt go do tego nie namówi no i jeszcze dodała, już pomijając dda, że nie powinnam się dołować, bo chyba na dobre mi to wyszło, zmieniłam pracę na ciekawszą i w zawodzie (teatrologiem jestem, a to mało praktyczny zawód ;) ), przeprowadziłam się do miasta w którym studiowałam, co drugi dzień łażę sobie do kina, teatru itp. cały weekend prawie mnie w domu nie było ;) jestem bliżej przyjaciół, autko nawet mam własne i za mieszkaniem sie rozglądam... a mój były siedzi z ojcem pijakiem za ścianą, bez pracy i widoków na jakąś, bez kasy, bez baby, bez przyjaciół starych i nowych... no i kto tu jest górą he he he he

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stefaniaherper - tak wlasnie jest, bywa ze potrzebujemy po prostu utwierdzenia w czyms co same wiemy. dzieki ze napisalas, co prawda kiedy zadawalam pytanie nie wiedzialam, ze tutaj chodzi o dda, wiec raczej nie ma to u mnie zastosowania. ale poczytam tak czy tak, te mechanizmy przyciagania i odpychania - zastanawiam sie, czy sama sie tak nie zachowuje momentami:D hahaha i - stefaniaharper - gdybysmy urzadzily glosowanie pt. kto jest gora, Twoja wygrana bylaby jednoglosna:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
waniliowa mandarynka, kiedy tak roztrzasalam i roztrzasalam, moja mama powiedziala w koncu, zebym sobie o tym pomyslala... za kazdym razem, kiedy tak rozpamietuje, specjalnie rozdrapuje rane na nowo. i caly proces gojenia szlag trafil..:D i wiem, ze kiedy naprawde bede gotowa juz go pozegnac, skorzystam z tej rady. nie ma sensu rozpaczac ponad miare, naprawde. waniliowa mandarynka, spotkalas go przypadkiem? moj byly na szczescie mieszka w innym miescie, co prawda nieodleglym, ale zawsze prawdopodobienstwo spotkania jest mniejsze;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Akurat jak postanowiłam zerwać kontakt on pisze i dzwoni...dziwne, jakby wyczuwał. Ale jestem na razie twarda... Dziewczyny trzymajcie się ❤️ Miłego wieczorku Wam, ja lecę oglądać serial...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak teraz przychodzi kryzys pokłóciłam się z byłem i mi ulżyło matko najechałam na niego aż miło bo tak mi zostało tylko płacz a tak zostanie przestane go kochać a zacznę nienawidzić i będzie mi lepiej chciałam być z nim koleżanką ale on tego nawet to nie chce bo wyrzucił mnie z kontaktów z blipa to jest taki komunikator jak gg (podobne) i zaczęłam dla czego i poco i on zrobił to bo bał się zatęsknić i się zaczęło jak ja sie cieszę że to tak się stało bo bym sobie robiła nadzieje że może wrócimy ja już nie chce być przez niego skrzywdzona płakać nerwy tracić o wszystko sie upominać proszę Boga bym zapomniała ten rok i 6 miesięcy by mi się dom z nim nie kojarzył każdy pokój bym sie mogła znowu zakochać w lepszym człowieku a nie nim :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech, Aga... nie wiem, co by bylo gdyby moj byly tak do mnie pisal i wydzwanial jak Twoj do Ciebie... nie wiem, czy bym sie nie zlamala... dlatego powiedzialam mu kategorycznie, ze nie chce z nim kontaktu, ze zmienie adres mailowy, zablokowalam go na gg. powiedzialam, ze jak bede gotowa, sama sie do niego odezwe. i wiecie co, on to tym razem (poprzednio bywalo roznie) respektuje, ale dziewczyny, mowie wam, choc mam co chcialam, jestem z tego powodu raczej zdolowana, bo dla mnie to jeszcze jeden dowod na to, ze jemu wcale az tak bardzo nie zalezy na kontakcie ze mna. ale gdy sie odzywal poprzednio (Aga!) ja zawsze sie ludzilam, ze moze on jednak cos zrozumial, ze moze teraz juz bedzie inaczej, ze moze... i tracilam tylko wiecej, i wiecej czasu. nie wiem, czy teraz potrafilabym sie juz w koncu nie ludzic - teraz, gdy wiem, ze mnie nie kocha, i szczerze - naprawde boje sie to sprawdzac. boje sie ze znow sie zaangazuje, a tak prawde mowiac, to mam juz tej przydlugiej historii, pelnej mojej niepewnosci i bolu i jego polowicznego zaangazowania, po dziurki w nosie:D i chce sie z tego wyrwac, uwolnic, wyzwolic wreszcie, zakochac sie znow, byc szczesliwa... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Wolna w niewoli - dopiero zauważyłam pytanie do mnie. Nie, nie zawiódł mnie, nie okłamywał, nie zdradzał, traktował zawsze dobrze i z szacunkiem, do końca. Dlatego tak szczęśliwa byłam. Dzień przed rozstaniem pisał że jestem jego ideałem, że kocha i nigdy nie przestanie. To jedyna rzecz o którą mogę mieć żal, że jak już nie kochał wmawiał że kocha...Twierdził, że nie chciał mnie ranić, że w ostatnich miesiącach był ze mną ale tak naprawdę dlatego by mnie nie ranić, ale że dłużej tak nie może...że jestem bardzo ważna w jego życiu i będę...długo by pisać. Stwierdził że się wypaliło, że go zamęczyłam, czuł się ograniczony i mówił, że ma wolność na łańcuchu...w skrócie - nie dojrzał do poważnego związku. Wiem, że jest dobrym człowiekiem, naprawdę. I wiem, że zawsze będę mogła na niego liczyć. Ale nie teraz. Nie - puki go kocham...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Wolna - no właśnie i co tu robić...i tak źle i tak niedobrze... Chciałabym jego przyjaźni bo wiem, że to wartościowy facet, na którym można polegać. Pomocny, lojalny... U niego łatwo jest przestawić się z trybu miłość na tryb przyjaźń bo miłość sama uleciała z niego (może ja zabiłam swoim marudzeniem, jęczeniem ale ja już tak mam- ciągle mi mało uczuć, kontaktu itd) ale ja z dnia na dzień nie przestawię się z miłości bo kocham:( Mandarynko - współczuję Ci bardzo ale podejrzewam, że może u Was sytuacja się odmieni skoro tyle Was łączy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aga, ja o to samo mam zal. to, ze mnie nie kocha - to wlasnie ta ekstremalnie wazna rzecz, ktorej mi nie powiedzial. zreszta, nawet gdyby wmawial ze kocha, tak jak to bylo u Ciebie, Aga... to ja nie czulam sie kochana tak do konca. mowil mi ze jestem dla niego wazna, bliska jego idealu, ze o mnie mysli, czasem dawal kwiaty... nie byl wobec mnie opryskliwy, nie zdradzal ani nie gapil na inne kobiety, kumple nie byli wazniejsi... i chcialam wierzyc, ze to milosc, chociaz on wcale nie pragnal spedzac ze mna kazdej chwili, chociaz nie dawal mi odczuc, ze jestem dla niego najwazniejsza. tkwilam w tym, sadzilam, ze to powsciagliwosc, ktora on sie zawsze zaslanial, wielkie slowa i gesty mialy nie byc w jego stylu. pozniej sie okazalo, ze on po prostu byl zdania takiego, jak jakas kobieta tu pisala na poczatku tematu, ze prawdziwa milosc zdarza sie tylko raz w zyciu. on juz swoja przezyl, jak sie domyslacie, nie do mnie:D nie moge mu wybaczyc, ze mimo tego ze mna byl, to byla jakas komedia dla niego, tragedia dla mnie. nie wiem, co on sobie myslal - ze mnie pokocha? ze bedzie w stanie dac mi szczescie, nie kochajac? o ile w ogole to byla prawda, a nie jakas bajeczka, ktora chcial mi sprzedac, zeby sie wybielic. w ogole cala ta sprawa wywoluje we mnie teraz jakies dziwne uczucie zazenowania:D te jego tlumaczenia.. bleh:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aga, nie szukaj winy w sobie, jednym z moich "zarzutow" tez bylo to, ze spedzamy za malo czasu razem i mysle, ze byl on uzasadniony:) nie obwiniaj sie - gdy kochasz, to oczywiste ze chcesz spedzac z ukochanym wiecej czasu. ja nie marudzilam, ani nie jeczalam, kontakt srednio raz na tydzien trudno uznac za szczegolne natrectwo, a i tak sie rozstalismy :D nie ma recepty, oczywiscie jesli uwazasz, ze za duzo marudzilas, to mozesz nad tym pracowac, ale nie sadze, zebys mogla miec sobie cos do zarzucenia przynajmniej w tej kwestii. uczucia albo sa albo ich nie ma i to nie zalezy od tego, co robimy, gdyby Ci powiedzial, ze czuje sie zmeczony marudzeniem, ale mimo wszystko kocha, sytuacja bylaby inna.. jak myslisz? "wartościowy facet, na którym można polegać. Pomocny, lojalny..." ech, no wlasnie... gwoli sprawiedliwosci, na mojego eks tez zawsze mozna bylo liczyc. i tak sobie mysle, ze w sumie, to lepszy z niego material na przyjaciela, niz na partnera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć! Dziewczyny, z moich obserwacji wynika, że jeśli się zwiążesz z nieodpowiednią osobą, wszystko jest nie na miejscu - i mało kontaktu, i dużo, i słowa miłości, i wykazywanie inicjatywy, i nie... Ja kiedyś sama "zaczepiłam" faceta, który mi się spodobał i to się obróciło przeciwko mnie. Mam w pracy kolegę, który się cieszy, że jego dziewczyna go "poderwała". Wobec ostatniego faceta zachowałam rezerwę z początku i to on mnie zdobył. Ale potem pozwoliłam sobie na więcej otwartości i w końcu to mu się też znudziło. Ale kiedy trafi się na swojego człowieka, wszystko jest właściwe i cenione i wychodzi na dobre - nawet kłótnie. Nic się nie da na to poradzić, można tylko starać się znaleźć kogoś, kto pasuje do nas i nie warto iść na zbyt duże kompromisy. PS. Piłam ziółka wczoraj - niezbyt dobre w smaku - ale dzisiaj jestem spokojna, a wczoraj się wyspałam i nawet już całkiem pogodnie rozmawiałam ze współlokatorką o jej przeprowadzce. I zaplanowałyśmy oblewanie w piątek ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wolna- no własnie nie spotykam go przypadkiem...jestem zmęczona,chciałabym aby zniknął z pola widzenia dopóki nie będę mogła normalnie widzieć i czuć obojętność...Ale nie mogę bo razem pracujemy w firmie,widujemy się w naszej knajpie(prowadzimy razem),na zajęciach tanecznych...mamy wielu wspólnych znajomych,którzy zapraszają na spotkania zarówno mnie jak i jego...Wiele osób z naszego otoczenia uważa,że pan C.zbyt szybko podjął decyzję o rozstaniu i teraz się miota,kombinuje i chce niby wrócić..i mimo,że "serce krzyczy wróć i bądź ze mną bo tak bardzo Cię kocham i potrzebuję' z drugiej strony mam ochotę kopnąć go tak,żeby mu wszystkie kości połamać..nie wiem co on kombinuje,nie wiem co czuje mieliśmy porozmawiać-w 4 oczy o tym co czujemy i co dalej ale on gra w jakieś te swoje gierki...Powiem jedno-kocham go ale narazie nawet jakby błagał na kolanach nie wróciłabym.Żal jest zbyt duży...zostawił mnie kuźwa tydzień po smierci przyjaciółki,na urodziny,wiedząc że mam kłopoty ze zdrowiem...Byłam przez niego tydzień w szpitalu bo zasłabłam po jego słowach...jest mi głupio,że wtedy nie byłam silniejsza,że wie o szpitalu....napisał tylko 1 smsa jak się czuję...zero litości,współczucia a teraz jak się spotkamy udaje przy innych zajebistego kumpla...palant!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Asteri! swieta racja, calkowicie sie z Toba zgadzam co do tego "nie na miejscu" oraz tego zeby znalezc kogos kto po prostu do nas pasuje:) szkoda, ze kiedy sie tkwi w samym srodku czegos, tak trudno dostrzec oczywista prawde, ktora widza wszyscy dookola, ze to jednak nie jest TEN facet:D tak wlasnie sie balam, ze bedzie niesmaczne... zwlaszcza ze dziala;) Super Asteri, ze juz lepiej sie czujesz 🌼 i ze w perspektywie imprezka:D waniliowa - dla mnie to jakis popapraniec (przepraszam, ale takie wrazenie sprawia po tym, co jak dotad o nim wiem) palant, tak jak napisalas. szkoda, ze musisz go widywac... waniliowa, a tak szczerze, to myslalas o rzuceniu pracy, przepisaniu sie do innej szkoly tanca, zostawieniu prowadzenia knajpki komus innemu? chocby przelotnie? widze ze naprawde cierpisz i w takich warunkach kompletnie mnie to nie dziwi:( tylko strasznie mi przykro.. masz pelne prawo miec do niego zal.. powiem Ci waniliowa, ze podziwiam Cie ze nie plujesz mu w gebe... ja mniejszych przewin chyba bym nie wybaczyla... waniliowa, tracisz przez niego nerwy, zdrowie... i potrafisz kochac... a dawno sie rozstaliscie? (jeszcze nie przeczytalam calego tematu, wiec nie wiem o was "wszystkiego";))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wolna w niewoli, to jest jeszcze tak, że jak się człowiek zakocha, to choćby nawet sam widział, że nie wszystko jest takie jak powinno w tej ukochanej osobie, to zagłusza to przeczucie, wierzy, że jakoś się to rozwiąże itd. Oczywiście z zewnątrz jeszcze lepiej to widać. Ja też widziałam niektóre sprzeczności między nami, zbyt wiele musiałam akceptować i za każdym razem czułam ukłucie strachu, ale tak bardzo chciałam, żeby się udało... No i potem człowiekowi żal miłości, bo z nią życie było pełniejsze, weselsze. Nawet jeśli rozumiem, że to nie był partner dla mnie. No ale trzeba się z tym pogodzić, z pomocą ziółka na nerwicę jak się nie da inaczej. Moja przyjaciółka to też przerabiała po rozstaniu i kłopotach rodzinnych, a teraz jest zadowolona i ma fajnego faceta :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech Asteri... jakbym czytala o sobie... tak bardzo chcialam wierzyc, ze wszystko bedzie tak, jak byc powinno, jesli tylko bede kochala, bede cierpliwa, nie bede naciskac, nie bede poganiac, przemilcze pewne rzeczy, bede usmiechnieta, zawsze zadbana ble ble ble... etc. etc. w koncu to stalo sie niewygodne. to prawda, zycie z miloscia, chocby nawet taka "chora", nieodwzajemniona do konca, sprawiajaca nam bol i tak jest pelniejsze. Kurcze, Asteri, jak Ty to trafnie podsumowujesz:D ja zauwazam, ze czesto sie gubie w swoich emocjach i przez to trace z oczu istote sprawy. Ale fajnie, ze mamy ten topik! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W ramach refleksji obejrzałam po raz kolejny filmy "Pamięć złotej rybki" i "Czerwony" Kieślowskiego - jest nich duuużo prawdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Asteri - tez się z Tobą zgadzam... A co do tej przyjaźni...to pewnie i jest ona możliwa ale tylko wtedy jeśli obie strony podobnie czują i myślą bo jak jedna jest zakochana to będzie to tylko cierpienie...Ja nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, że on miałby kogoś...Umarłabym kolejny raz. A przecież przyjaciel cieszy się ze szczęścia swego przyjaciela. Wiecie, najgorsze że u nas jakiś strasznych kryzysów nie było, nieodzywania kilka dni czy ostrych kłótni.Tym bardziej jest mi ciężko zrozumieć w którym momencie przestał kochać.I dlaczego.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejka! To nie jestem sama! Rozstalam sie niedawno z facetem(ktorego chyba kocham do tej pory) po 5 latach burzliwego, toksycznego wrecz zwiazku. Vzesto sie klocilismy- on wymagal ode mnie tego, czego sam nie przestrzegal itd. zawsze cos musialam mu udowadniac i nigdy szczegolnie sie dla mnie nie staral, ja zas odwrotnie, co mnie wlasnie zgubilo! Rozstawlismy sie w ciagu tych 5 lat wiele razy ale zawsze do siebie szybko wracalismy, twierdzac, ze nie mozemy bez siebie zyc. Ja czesciej sie na niego gniewalam, odrzucalam, bo chcialm wywalczyc nalezyte traktowanie i szacunek. On zas przypominal sobie o mnie, kiedy potrzebowal czulosci, opieki i sexu. Chcialam to ratowac, niby on tez, rozmawialismy powaznie wiele razy, jednak on pewnego dnia zakomunikowal mi, ze "chce sprobowac z kims innym"! Glupia nie jestem,przez poprzedzajace ten fakt 2 tygodnie czulam, ze cos jest nie tak- codzienne imprezy z kolegami i kolezankami...przeczuwalam tez ktora dziewucha na niego "bije" i odwrotnie, jednak najgorszy jest fakt, ze osoby, ktorych uwazalam za swoich przyjaciol ukrywaly ten fakt przede mna,nawet najlepsza moja wydawac by sie moglo przyjaciolka. Druga zas zwykla kolezanka przyszla do mnie i oznajmila mi, ze nie moze dluzej przede mna ukrywac i klamac na moje pytania czy nie zauwazyla, ze moj - wtedy jeszcze nie byly- podbija czy flirtuje z pania X! Niezle co? zwykla kolezanka okazala sie prawdziwa przyjaciolka, tamta ponoc ma wielkie wyrzuty sumienia, ze nie powiedziala mi prawdy ale niby jej chlopak i cale towarzystwo wymusilo na niej ukrywanie tej prawdy. Nie zgodze sie z tym, jak i nie dam sie zaprosic w przyszly weekend do kawiarni - bo chce ze mna na ten temat pogadac i wyjasnic- tak przekazala mi ta druga. Jakby byla w porzadku, to juz dawno by przyszla, wie gdzie mieszkam. Wiec nie mam lekko - falszywy chlopak plus falszywi przyjaciele...A co ja robie?? udaje przeszczesliwa na maxa, ciagle chodze rozesmiana, unikam kontaktu z nielojalna paczka jak i nie kontaktuje sie z bylym, nie robie mu zadnych wyrzutow, tak jakby oni wszyscy dla mnie nie istnieli I TO JEST KLUCZ DO SUKCESU! Nie mozna pokazac, ze sie cierpi, absolutnie- nie wolno dac takiej satysfakcji!! Jest ciezko i przykro, tym bardziej, ze wszyscy mieszkamy obok siebie. Trzeba moim zdaniem zajac sie soba i tylko soba - w burzliwym zwiazku nie bylo takiej opcji, bo czesciej czlowiek byl rozdarty i smutny niz szczesliwy! Takie moje podejscie do sprawy zaowocowalo juz tym,ze koles wypytuje innych o mnie, szweda sie pod moim oknem zapuszczajac co chwile zurawia w moje okno hihihi! nawet podbiegl dzis do mnie i zagail do dyskusji co u mnie slychac?ale go zbylam szybciutko, mowiac, ze -wrecz wysmienicie! A u Ciebie?z kultury zapytalam a on zrobil smutna mine i wybelkotal:"dobrze" Chyba jednak nie bardzo u niego hihi i dobrze mu tak! Sadze, ze powoli teskni i zaluje podjetego kroku. Wiem, ze jak sie postaram, wezme sie ostro za siebie, udowodnie, ze jestem kims,on bedzie chcial do mnie wrocic. Jeszcze go kocham i pewnie jakby sie postaral, to bylabym sklonna wybaczyc i wrocic do niego, jednak dziewczyny - trzeba sie szanowac - nie ma powrotu! zaluj co straciles i tyle! a my z biegiem czasu poznamy kogos, dla ktorego zabieganie o nasze wzgldy bedzie istotnym pragnieniem! Bo na to zaslugujemy! Mam bardzo fajny poradnik, ktory zawiera swiete racje - jakie powinnysmy byc, by nas szczerze pragniono kochano i szanowano! Glowki do gory kochane kobietki, zycze Wam szybkiego "ogarniecia sie" z niemocy i wspanialych przyszlych ale nie przyszlych-bylych facetow!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie widziałam Cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza, Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, Lecz widać można żyć bez powietrza. — Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Śliczny...Chyba najbardziej znany jej wiersz;) No może poza szkolnymi obowiązkowymi Laura i Filon czy jakoś tak:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość migotka26
Hejka! To nie jestem sama! Rozstalam sie niedawno z facetem(ktorego chyba kocham do tej pory) po 5 latach burzliwego, toksycznego wrecz zwiazku. Vzesto sie klocilismy- on wymagal ode mnie tego, czego sam nie przestrzegal itd. zawsze cos musialam mu udowadniac i nigdy szczegolnie sie dla mnie nie staral, ja zas odwrotnie, co mnie wlasnie zgubilo! Rozstawlismy sie w ciagu tych 5 lat wiele razy ale zawsze do siebie szybko wracalismy, twierdzac, ze nie mozemy bez siebie zyc. Ja czesciej sie na niego gniewalam, odrzucalam, bo chcialm wywalczyc nalezyte traktowanie i szacunek. On zas przypominal sobie o mnie, kiedy potrzebowal czulosci, opieki i sexu. Chcialam to ratowac, niby on tez, rozmawialismy powaznie wiele razy, jednak on pewnego dnia zakomunikowal mi, ze "chce sprobowac z kims innym"! Glupia nie jestem,przez poprzedzajace ten fakt 2 tygodnie czulam, ze cos jest nie tak- codzienne imprezy z kolegami i kolezankami...przeczuwalam tez ktora dziewucha na niego "bije" i odwrotnie, jednak najgorszy jest fakt, ze osoby, ktorych uwazalam za swoich przyjaciol ukrywaly ten fakt przede mna,nawet najlepsza moja wydawac by sie moglo przyjaciolka. Druga zas zwykla kolezanka przyszla do mnie i oznajmila mi, ze nie moze dluzej przede mna ukrywac i klamac na moje pytania czy nie zauwazyla, ze moj - wtedy jeszcze nie byly- podbija czy flirtuje z pania X! Niezle co? zwykla kolezanka okazala sie prawdziwa przyjaciolka, tamta ponoc ma wielkie wyrzuty sumienia, ze nie powiedziala mi prawdy ale niby jej chlopak i cale towarzystwo wymusilo na niej ukrywanie tej prawdy. Nie zgodze sie z tym, jak i nie dam sie zaprosic w przyszly weekend do kawiarni - bo chce ze mna na ten temat pogadac i wyjasnic- tak przekazala mi ta druga. Jakby byla w porzadku, to juz dawno by przyszla, wie gdzie mieszkam. Wiec nie mam lekko - falszywy chlopak plus falszywi przyjaciele...A co ja robie?? udaje przeszczesliwa na maxa, ciagle chodze rozesmiana, unikam kontaktu z nielojalna paczka jak i nie kontaktuje sie z bylym, nie robie mu zadnych wyrzutow, tak jakby oni wszyscy dla mnie nie istnieli I TO JEST KLUCZ DO SUKCESU! Nie mozna pokazac, ze sie cierpi, absolutnie- nie wolno dac takiej satysfakcji!! Jest ciezko i przykro, tym bardziej, ze wszyscy mieszkamy obok siebie. Trzeba moim zdaniem zajac sie soba i tylko soba - w burzliwym zwiazku nie bylo takiej opcji, bo czesciej czlowiek byl rozdarty i smutny niz szczesliwy! Takie moje podejscie do sprawy zaowocowalo juz tym,ze koles wypytuje innych o mnie, szweda sie pod moim oknem zapuszczajac co chwile zurawia w moje okno hihihi! nawet podbiegl dzis do mnie i zagail do dyskusji co u mnie slychac?ale go zbylam szybciutko, mowiac, ze -wrecz wysmienicie! A u Ciebie?z kultury zapytalam a on zrobil smutna mine i wybelkotal:"dobrze" Chyba jednak nie bardzo u niego hihi i dobrze mu tak! Sadze, ze powoli teskni i zaluje podjetego kroku. Wiem, ze jak sie postaram, wezme sie ostro za siebie, udowodnie, ze jestem kims,on bedzie chcial do mnie wrocic. Jeszcze go kocham i pewnie jakby sie postaral, to bylabym sklonna wybaczyc i wrocic do niego, jednak dziewczyny - trzeba sie szanowac - nie ma powrotu! zaluj co straciles i tyle! a my z biegiem czasu poznamy kogos, dla ktorego zabieganie o nasze wzgldy bedzie istotnym pragnieniem! Bo na to zaslugujemy! Mam bardzo fajny poradnik, ktory zawiera swiete racje - jakie powinnysmy byc, by nas szczerze pragniono kochano i szanowano! Glowki do gory kochane kobietki, zycze Wam szybkiego "ogarniecia sie" z niemocy i wspanialych przyszlych ale nie przyszlych-bylych facetow!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Powiedziałam, żeby na razie do mnie nie pisał...że się sama odezwę... Ciężko...pisał codziennie, co noc jak kładł się spać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
http://w480.wrzuta.pl/audio/8aS3VXw4Ftu/cut_throat_-_shed_no_tears Love was untrue Just like you and everything you said Part of the last Part of the past Came and faded away Everything I gave spit in my face How can I forgive? Time lade to waist Spended in haste As long as I live Love was untrue, just like you And everything you said Part of the last Part of the past Came and faded away Everything I gave spit in my face How can I forgive? Time lade to waste Spended in haste As long as I live Love to watch you die Shed no tears when you die All that you took from me: suffering and misery Shed no tears when you die Its far beyond all the lies that you told to me Knowing all along a stepping stone is all i would be And in the end you don't make waste for anything you've done Its just a game you play, bitch You do it all for fun I love to watch you die Shed no tears when you die All that you took from me: suffering and misery Shed no tears when you cry BLEED my pretty darling BLEED because of me Let me taste the tears of your sweet misery Watch you as you slip away in to eternal sleep Watch you as you slip away too far to be reached Love to watch you die Shed no tears when you die All that you took from me: suffering and misery Shed no tears when you die SHED NO TEARS as you cry SHED NO TEARS as you die,die,die,die.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
hej, co ja dzisiaj sama pełnię dyżur na kafe??Dziewczyny!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×