Gość Napisano Luty 2, 2009 2 kwiecień 1983 rok, jest ładna, słoneczna pogoda, rodzę się śniada, taka drobniutka. Siostra przynosi mnie do mamy,- witaj Słowiczko - uśmiecha się do mnie, śpię słodko w tłumoczku. Przez otwarte okno słychać śpiew ptaków. Trzy lata pózniej, biegam po pokoju z plastikową rybką po pokoju, nie chcę spać, mam duże sińce pod oczami, płaczę, marudzę, rodzice kładą mnie do łóżeczka. W przedszkolu nie chcę bawić się z dziećmi, tęsknię za domem. Odkryto u mnie niedosłuch, to było powodem,że pózniej mówiłam. W wieku 6 lat jadę do Warszawy na badania słuchu. Doktorzy mówili,że nie usłyszę śpiewu ptaków, mylili się. W wieku 10 lat jadę na kolonie, są cztery grupy, jestem w pierwszej, zaprzyjazniam się z Lidką, spędzamy dużo czasu na świeżym powietrzu, chętnie zbieramy maliny, bawimy się. Chłopcy lubią chodzić ze mną w pary do stołówki Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach