Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
alice79

Czy potrafię jeszcze kochać ?

Polecane posty

Witajcie Mam prawie 30 lat i na dzień dzisiejszy nie wiem jak ułożyć sobie życie żeby być w końcu szczęśliwą. Ale może od początku. Prawie 3 lata temu rozstałam się z moim mężem z powodu jego zdrady. Byliśmy ze sobą ponad 7 lat zanim się pobraliśmy, w związku małżeńskim byliśmy 2 lata. Nasze małżeństwo, poza oczywiście standardowymi problemami jakie ma chyba każdy, byliśmy świetnie zgraną parą (tak mi się przynajmniej wydawało). Przynajmniej z mojej strony tak było, byłam bardzo szczęśliwa. Mój były mąż jest dobrym, wrażliwym i uczynnym człowiekiem i myślę że właśnie to go zgubiło. Pewnego dnia przez znajomych poznaliśmy pewną parę. Spotykaliśmy się od czasu do czasu. Między nimi raczej nie za bardzo się układało, bywały jakieś zdrady z jego strony, często się kłócili itp. Niestety ta dziewczyna powoli zaczęła robić sobie z mojego męża powiernika swoich problemów, prosiła go często o pomoc w zwykłych sprawach (naprawienie czegoś w domu itp.) Ja mu delikatnie zaczęłam sugerować, że coś jest nie tak ale on mówił, że wymyślam. Wiem, że my kobiety widzimy czasem dużo więcej niż faceci. Ale on tego nie widział I tak sobie mijał czas, a ja patrzyłam coraz bardziej ze strachem jak ona mi go odbiera. Niestety pewnego dnia moje obawy się potwierdziły i mój mąż mi wyznał, że się zakochał.... Od tamtego momentu mijały długie miesiące a on pomimo tego, że wyprowadził się się z domu nie mógł się tak naprawdę zdecydować, którą chce. Ja wiedziałam i byłam tego świadoma, że się spotykają, ale bardzo go kochałam i chciałam go odzyskać. Nie naciskałam na niego, i pomimo tego, że bardzo cierpiałam to wciąż czekałam i czekałam.... On doskonale zdawał sobie sprawę, że tutaj ma sprawdzoną dobrą żonę a tam to tak do końca nie wiadomo jak wyjdzie. Sam mi nawet któregoś dnia powiedział takie słowa \"co ja będę kombinował, mam dobrą żonę, a tam jak za pół roku się na przykład okaże, że to nie to to co ja wtedy zrobię?\" Wtedy nie zdawałam sobie sprawy jaka jestem naiwna, liczył się dla mnie tylko o on i nic innego, był dla mnie całym światem. Teraz już wiem, że zamiast tego czekania i ciągłego takiego \"cichego\" przyzwalania na to co robi trzeba było nim ostro potrząsnąć może wtedy by się obudził. No ale niestety, wtedy nie miałam takich doświadczeń jak teraz i stało się jak się stało (co było do przewidzenia zresztą). Miesiące mijały i w końcu ona zaszła w ciąże. Wtedy cała sytuacja jakby rozwiązała się sama. Musiałam się z tym pogodzić. Nie powiem, że było łatwo, ale przyjaciółki i psycholog pomogły mi dojść do siebie. Z czasem poznałam fajnego faceta. Wszystko było po prostu cudnie. Po mniej więcej roku zaręczyliśmy się. I od tamtego czasu jakby wszystko zaczęło się psuć. Głównym problemem była moja przeszłość. On oczywiście o wszystkim wiedział, nikt przed nim niczego nie ukrywał. No ale niestety coraz bardziej zaczynała mu ona przeszkadzać. Małe konflikty o mojego byłego męża zaczęły się przeradzać w poważne kłótnie. Ciągle słyszałam bezsensowne pretensje, że nasze życie to kontynuacja mojego poprzedniego życia, że on nie chce mieć dzieci bo ja chciałam mieć dzieci z kimś innym itp. No po prostu ręce mi czasem opadały. Już nie miałam argumentów żeby się tłumaczyć, zresztą uważałam, że niby z czego mam się tłumaczyć z tego, że chciałam być szczęśliwa ? I tak to sobie trwało ponad rok. Po każdej kłótni narastała we mnie ogromna frustracja, po pierwsze, że bałam się samotności znowu, po drugie, że znowu mi się nie udało. Jednak pewnego dnia, po kilku miesiącach wewnętrznych rozterek, postanowiłam zakończyć ten związek. No ale jak to zwykle w moim życiu bywa nie było łatwo. On dzwonił, prosił, błagał, groził nawet samobójstwem Ale jakoś udało mi się to przetrzymać (podobno co nas nie zabije to nas wzmocni ) Co prawda do tej pory on nie dał sobie spokoju, dalej prosi i płacze, ale ja już jakby mniej emocjonalnie na to patrzę. W międzyczasie, jakbym miała za mało pogmatwane życie, pojawił się ktoś trzeci. Najpierw wogóle się nie spotykaliśmy, za to bardzo dużo rozmawialiśmy przez GG. W miarę upływu czasu odkrywałam, że mamy bardzo dużo ze sobą wspólnego, potrafiliśmy przegadać nawet 5 godzin, poruszając wszystkie możliwe tematy, od muzyki zaczynając a na murze chińskim kończąc. Potem postanowiliśmy się spotykać. Okazał się naprawdę fajnym facetem, odpowiedzialnym, rozsądnym, zabawnym etc po prostu ideał. No ale nie byłabym chyba sobą gdyby nie było czegoś co by nie odpowiadało Chodzi oczywiście o życie intymne, a uściślając właściwie jego brak. I nie chodzi tu o to, że on ma może trochę z tym problem bo pomimo tego, że ma 25 lat jest prawiczkiem, tylko po prostu jakoś pod tym względem nie składa nam się. W końcu poprosiłam go o chwilową przerwę, chciałam sobie to poukładać wszystko w głowie. Patrząc w tej chwili z dystansu na to wiem już napewno w czym tkwi problem, on nie pociąga mnie fizycznie absolutnie! Mam w tej chwili czasem takie napady, żeby może wrócić do poprzedniego partnera ale jak sobie przypomnę jak było to strasznie się boję. On twierdzi, że pracuje nad sobą chce się zmienić, ale ani on ani nikt inny nie da mi gwarancji niestety, że to się uda. I tak sobie trwam w tej chwili w zawieszeniu, nie wiem co zrobić z własnym życiem. Coraz bardziej irytuje mnie ta moja psyche, bo ciągle się waham, czuję się jak niedojrzała nastolatka, która nie wie czego chce w życiu. A z racji swego wieku chyba już powinnam to wiedzieć I wciąż się zastanawiam, czy ten mój ostatni związek nie jest taki trochę z rozsądku, wiem, że przy tym facecie wiodłabym szczęśliwe, poukładane życie, mając przy boku kochającego wspierającego faceta. I pewnie wiele osób mi powie \"czego Ty kobieto chcesz, taki dobry człowiek a Ty wymyślasz \" Ale ja nie umiem inaczej, niby wiem co jest najważniejsze w życiu, i ten facet mi to może zapewnić, ale co ja poradzę kiedy się wzdrygam na samą myśl o jakiejkolwiek intymnej sytuacji z nim ? Nie pociąga mnie i tyle, zero, null po prostu. Sama nie wiem co w tej chwili zrobić, czy być z nim a jeśli nie to jak mam mu to powiedzieć? przecież przez gardło mi to nie przejdzie. A może próbować popracować nad poprzednim związkiem? może jest szansa żeby z tego coś wyszło ? Bardzo proszę poradźcie mi coś bo czuję, że nie długo nie wytrzymam chyba sama z sobą ( P.s. mam nadzieję, że nie zanudziłam Was moim obszernym elaboratem )) i znajdzie się ktoś kto zechce to przeczytać ) Będę bardzo wdzięczna za rady i z góry dziekuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×