Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość -=EwUnIa=-

ByCiE IdEaLnĄ..

Polecane posty

Gość -=EwUnIa=-

Witam wszystkie osoby, ktore tutaj zagladaja.. :) Powiem, a razcezj napisze tak.. Byl juz tutaj nie jeden temat, ktory nawet sama zalozylam.. Kazdy wielce pisze, ze sie odchudza.. Ze chce schudnac itd.. A tak na prawde, wiekszosc osob rezygnuje ze swoich postanowien po natknieciu sie na pierwsza przeszkoda.. Sama tak robilam, jakos tak wyszlo, ze bardzo sie zmieniloam.. I to w dosc krotkim czasie.. Nie tylko z wygladu, ale rowniez wewnetrznie.. Zawsze bylam, strasznie uparta, dazylam do wyznaczonych celow, jak sobie cos postanowilam, to wiedzialam ze uda mi sie to osiagnac.. No i zawsze tak bylo.. Wiedzialm, ze nie ma silniejszej rzeczy odemnie, i ze jak chce to sobie poradze.. (moze to brzmi tak, chodzbym byla nie wiadomo jak pewna siebie.. ale to nie jest to.. po prostu zycie mnie tego nauczylo, wiedzialam, ze jak sama do czegos nie osiagne.. to nikt nie osiagnie czegos za mnie..) Jezeli chodzi o wyglad, to teraz jak patrze na swoje zdiecia, to wygladam na ideal.. Opalone cialo.. 162 wzrostu do tego 45, albo gora 47 kg.. Chude nogi, fdajne posladki, do tego plaski umiesniony brzuch.. No i usmiechnieta twarz.. Tak jeszcze bylo przez wakacje.. Teraz patrzac na te zdiecia.. cos mnie trafia, widze tam sliczna usmiechnieta dziewcyne, ktora ja juz nie ejstem, a moge podziekowac tylko sobie za to, ze jest tak a nie innaczej.. Sama doprowadzilam sie do takeigo stanu.. Nie ma juz tej idealnej dziewczyny, ktora zawsze osoagala to co chciala.. Teraz jest 54 kg, slaba, zalosna dziewczyna.. Ktora z dnia na dzien pograza sie coraz bardziej.. Powiem wam, ze nigdy nawet nie sadilam ze doprowadze sie do takiego stanu, w jakim jestem teraz.. A najgorsze w tym wszystkim jest to, ze nawet nie przejmowalam sie tym co robie.. Nie przejelam sie tym , ze spodnie ktore idealnie na mnie lezaly sa zaciasne.. ze nawet nie potrafie w nie wejsc... O zapieciu sie juz nie bede wspominala.. Ze z rozmiaru 32, albo 34 zrobvil sie 36... Ja mam 17 lat, stracilam, to o co tak dbalam, walczylam.. zawsze dazylam do tego, zeby wygladac idealnie.. Pod koniec wakacji wayzlam 50 kg.. Potembyly diety 500 kcal po kilku dniach ''wielkie zarcie'' (jadlam po 4 dni po jakies 4 tys kalori..) wiem zalosne, za kazdym razem mowilam sobieze od jutra sie odchudzam itd.. jadlam nawet gdy nie bylam glodna.. sama nie wiem czemu heh ... Odechcialo mi sie chodzic do szkoly, wychodzic na dwor.. Moje zycie wyglada tak, ze wychodze gdzies gdy musze, a tak siedze przed komputerem.. Dzisiaj ogladajac te swoje stare zdiecia, powiedzialm sobie DOSC... Koniec z tym, gdzie ejst ta dawna dziewczyna, ktora bylas, pelna zycia, energi,usmiechu... No i od jutra koncze z tym.. Wracam do dawnej idealnej siebie, wiem, ze nie bedzie latwo bo to jakies 8 czy 9 kg do zzucenia.. Ale wiem, ze teraz mi sie uda.. Tym razem nie poddam sie.. Po prostu chce byc taka jak kiedys, nie tylko z wygladu ale rowniez z charakteru.. Zaczynam diete, no i zmieniam swoje zycie... Jezeli ktos chce sie przylaczyc, to zapraszam.. Ale juz mowie, jezeli ktos chce niby podjac walke, i na niby zmianic swoje cialo to moze lepeij niech nawet nic nie pisze.. Bo to nie ma sensu... Ja mam w planie zzucic te kilka kg, udoskonalic swoje cialo, pozbyc sie celuitu, ujedrnuc skore, wyrobic miesnie brzucha i posladkow, no i opalic sie :D Awiem, ze mi sie uda.. Tym razem nie moze byc innaczej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurka szanel
za długie. spadaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
-=AnGeL=- (angel0610@buziaczek.pl) -> o boże to znowu Ty.. masz 17 lat a piszesz jak 12 latka;/ Zakładanie nowych topikow co 3 dni nie sprawi ze bedziesz chuda.. :) Pomysl nad soba.. poważnie. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie istnieją takie firmy
To Pan Tadeusz? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka8123
Hej! Czytałam Twój tekst jakbym i czułam, że jest on też o mnie. Ja mam do zrzucenia troche mniej - jakieś 6 kg, ale za cholere nie mogę go osiągnąć właśnie też od wakacji. Też robiłam głodówki, które przynosiły rezultaty, a później objadałam się przez kilka dni i tak w kółko:/. Już mam tego dość. W sobotę idę zapisać się na siłownie i basen, a na przyszły piątek jestem zapisana do psychologa od zaburzeń odżywiania. Można więc powiedzieć, że wzięłam się za siebie, ale jest mi naprawdę strasznie trudno:/. W każdym razie sądzę, że w Twoim wątku możemy wspierać się nawzajem. Napisz co konkretnie planujesz??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -=EwUnIa=-
Majka8123 --> Diete ok 1200 albo 1000 kcal do tego cwiczenia, brzuszki, hula hop.. Rower skakanka, lyzwy, i basen, Nie chce sie juz glodzic i jest po 500 kcal, bo wiem, ze to nie ma sensu no i nie daje efektow.. Co do psychologa, to doszlam do wniosku, ze sama sobie poradze.. :) A ty co masz w planie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gggggggggg
a ja chcę schudnąć 3 kg.... boję się efektu jojo:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka8123
Ja mam plan połączyć dietę proteinową z dietą 1200-1500 kalorii. Przy 1000 bywam głodna, no i wiadomo jak to się może skończyć:/. Myślę, że duża białka, a mało węgli + ćwiczenia wystarczą. Też nie zamierzam się głodzić w każdym razie. No, a co do psychologa to ja sobie już od wakacji powtarzam, że poradzę sobie sama, a efekt jest taki jaki jest:/. Tzn, ja nie jestem gruba i w sumie powinna być zadowolona ze swojego ciała, ale chcę skończyć z obsesyjnym myśleniu o jedzeniu i powrócić do czasów kiedy byłam sama dla siebie jak to napisałaś "idealna". Wakacje się zbliżają, a ja nie chcę obudzić się w maju z dołem i zacząć kolejna "cudowną" dietę. Myślę, że u mnie objadanie się występuje na tle emocjonalnym np. kiedy się stresuje:/. Zresztą przekonam się o tym w piątek, bo ta wizyta to taka wstępna konsultacja, kiedy lekarz ma określić, czy to już choroba czy zwykłe łakomostwo. Może wpisujmy w tym wątku nasze sukcesy i porażki (oby ich było jak najmniej), wtedy łatwiej nam będzie się zmotywować,bo nie chcę codziennie pisać, że znowu zawaliłam:P Co Ty na to??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrózka semiraa
Co jest niby ideałem a co nie?Kto niby ustala i kto ma mi mówic jaka mam byc? Jaki jest wyznacznik i kto go tworzy?Co jest norma a co nie, ideałam a ci szmatławcem? Mam być taka jaka mnie stworzył Bóg,mam siebie kochać i akceptować taka jaka jestem.Nie chce wyglądać jak Doda czy Jola Rutowicz,chce być oryginalna ,nie chce być klonem. Niby moda teraz na fiolet czy czerwień i co?Mam sobie kopic fioletów ciuszki i czerwone i chodzić jak 88 % społeczeństwa kobiet??Bez sensu. Dziewczyny nie bądźcie głupie.Nie dajcie sie zwariować jakimiś ideałami ,które nie istnieją,bo dla każdego jest ładnego co innego. Mnie wybrał mąż za to ,ze nie byłam taka jak inne,ze miałam w sobie to coś,a czego nie miały .A co gorsza zakochał sie we mnie kolega z pracy ,który zauroczył się mną,ale jestem zajęta, i przykro mi z tego powodu,ale co zrobię. Bądźcie pewne siebie ,akceptujcie się a wyjdzie wasze prawdziwe piękno ,nie to z solarium.Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gggggggggg
Wróżka masz rację na pewno ale wcale nie jest tak łatwo siebie akceptować... długo trzeba pracować na to a jak już się udaje każda porażka, choćby nieduża niszczy tę budowaną latami konstrukcję... przynajmniej u mnie. ale jeśli tobie się udaje to gratuluję.. może to z wiekiem przychodzi ja na razie jestem młoda i głupia :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka8123
Wiadomo, że są gusta i guściki i dla każdego ideał jest inny. Tu chodzi o to, żeby być takim "ideałem" dla siebie. Tzn. wiadomo, że nie ma cudów i nikt nie jest perfekcyjny, ale mój "ideał" to stan, kiedy w pełni akceptuję samą siebie i dobrze czuję się w swoim ciele. To poczucie, że wykorzystuje w pełni to co dostałam od natury i, że panuje sama nad swoim ciałem. Właśnie do takiego stanu dążę, bo wiem jak znajdowanie się w nim potrafi wpłynąć na nastrój i pewność siebie. Gdy wiem, że fajnie wyglądam, zachowuje się inaczej niż w momencie gdy mam kompleksy. Tego jak oceniasz sama siebie nie da się ukryć przed otoczeniem i ono odbiera Cię tak jak Ty siebie odbierasz. No a to wszystko ma wpływ na całe Twoje życie - każdy jego aspekt. Jeśli chodzi o facetów to ja na brak powodzenia nie narzekam, tylko to ja wybredna jestem i czekam na kogoś w kim dostrzegę jak to napisałaś to "coś". I na pewno celem moich diet żaden facet nie jest i nie będzie. Mi chodzi o mój komfort psychiczny. Właśnie dlatego idę do psychologa, żeby nauczyć się zapanować nad emocjami, a co się z tym wiąże nad jedzeniem i moim ciałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrózka semiraa
Majka,bardzo rozsądne rozwiązanie. Polecam tez do poczytanie ksiazki Louise L.Hay,rewelacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka8123
Dzięki na pewno sięgneęprzy najbliższej okazji:). Btw. fajnie, że Ty odnalazłaś taką wewnętrzną równowagę której ja wciąż poszukuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość foliowanie
Dziewczyny a czy nie przyszło Wam do głowy, że jesteście już kobietami i dziecięca sylwetka poszla już w zapomnienie? To normalne, że w wieku dojrzewania waga się zwiększa, ciało nabiera kształtów i czy tego chcecie czy nie nie będziecie miały już figury małego chłopca ale figurę kobiety i to nie powód do zmartwień ale do radości.I drastyczne diety nie są Wam potrzebne, potrzebne Wam zdrowe odżywianie i ruch by sylwetkę ładnie wymodelować. Głupimi dietami tylko zrujnujecie swój metabolizm i kiedyś będziecie to przeklinały. Także zacznijcie ćwiczyć, myśleć jak dorosłe, bo niestety beztroskie dzieciństwa niedługo minie- i nikt inny tylko wy będziecie obarczone konsekwencjami tego co zrobicie teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 21 wiek- sama radosc...
w wieku 17 lat wazylam 39 kg przy moich 157cm,gdy mialam 18 juz jakies 45 i tak mi zostalo, no troche dobilam w gore hehe czyli raz 50 raz 47 i 24lata...ale to normalne!!! jak powiedziala porzedniczka wasze ciala sie zmieniaja!!! jak mozna napisac ze w rozmiarze 36 czuje sie gruba i beznadziejna?! myslalas ze spodnie ktore nosilas w wieku 16 lat beda Twoje wiecznie? kobiety potrzebuja i toche tylka, i troche bioderka i troche cycka :D zadna dieta nie jest dla was, zruinowac sobie psychike i cialo przez dure glodzenie sie....ehm szkoda slow, potem bedzie placz ze jak moglam doprowadzic sie do rozmiaru 38 ehm...polecam ruch....ruch to zdrowie przy kazdej wadze i nie ma prowadzic tylko do schudniecia, sport to satysfakcja i sama radosc...gdybym nie miala tyle spraw na glowie na dworze bym przesiedziala caly dzien...czy to z ksiazka, czy z psem, czy pograc sobie w cos...a nie dupe przed komp i jeczec ze rosnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka8123
Heh, no tylko, że ja mam 23 lata, a nie 17 :P. Co więcej to właśnie rok temu ważyłam mniej niż w czasach gimnazjum, więc jednak to nie wpływ "dojrzewania". Dlatego też nie oceniajcie mnie pochopnie, bo nie macie podstaw. Jeśli chodzi o sport to mogę was zapewnić, że jestem bardziej wysportowana od was, bo przez kilka dobrych lat uprawiałam go profesjonalnie. Przed kompem siadam tylko wieczorem - w ciągu dnia studiuję i pracuję, więc zajęć też mi nie brakuje... Napisałam, że chcę wrócić do stanu, w którym czułam się dobrze. Czy to grzech? Nie napisałam tego po to, żeby wysłuchiwać krytyki, tylko po to, żeby się z koleżanką wspierać. To tyle ode mnie. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -=EwUnIa=-
Majka8123 --> Ja powiem tak, nie raz slyszalam, ze jestem psychiczna.. Ze nie mam nadwagi, po co sie odchudzam itd.. Ze dobrze wygladam... Ale czy tu chodzi o opinie innych ? Nie, dla mnie wazne jest to co ja mysle, czuje, i jak sie czuje ze sama soba.. Fakt nie ejdna osoba marzy o tym zeby np wazyc 60 kg czyli nawet wiecej niz ja waze obecnie.. Ale ja nie czuje sie dobrze, w takim stanie w jakim jestem teraz... Dlatego to wszytsko robie.. Moze i kiedys bede tego zalowala.. Ale mysle o tym co ejst teraz.. A nie o tym co bedzie.. Masz racje, to nie grzech.. I chyba kazdy ma prawo zawalczyc.. I osiagnac to co chce..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość onaaaaaaaaa25
EwUnia - naucz sie pisac na kompie, az zle sie czyta to "a la poezje" - nie wciskaj ciegle tego ENTER-ka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka8123
Wy naprawdę nie macie się już czego czepiać?? Niektórym to się chyba naprawdę nudzi :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -=EwUnIa=-
Dokladmie, ale coz.. Moze lepeij bedzie jak pogadamy na gg.. jak chcesz to napisz 15936509 :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -=EwUnIa=-
Majka8123 --> Tak wogole to ile wazysz ? I jak mozesz to napisz jak u Ciebie zaczelo sie to obrzeranie.. Ja od jakiegos roku zaczelam bardzo dbac o swoja sylwetke.. Byc tzw idealem, chcialm byc uwazana za najlepsza z najlepszych.. :) Zaczelam w pazdzierniku majac jakies 49 kg, moim celem bylo do wakacji wygladac lepiej, byc jeszcze lepsza, ladniejsza itd.. No i tak zeszlam do wagi 45.. Jak ogladam zdiecia z tego czasu no to naprawde wygladalam bardzo fajnie..Moim bledem bylo to, ze nigdy nie wyszlam z diety.. To wygladalo tak, dieta, jedzenie dieta i znowu jedzenie.. Wtedy jeszcze sie nie glodzilam tak jak jeszcze nie dawno, i nie jadlam takich ilosci kalori.. Jadlam mniej, a jak konczylam diete to mozna powiedziec, ze jadlam normalnie.. Zawsze gdy doszlam do wagi 49,5 zaczynalam diete.. Ona trwala zazwyczaj ok tygodnia.. ( w ciagu tego tygodnia dochodzilam do wagi 46,5kg) Wtedy bylam szczesliwa, ze wygladam tak jak chce... Prawie wpadlam w anoreksje, a przy tym w bulimnie, ale to jzu inna bajka.. Wtedy liczylo sie dla mnie tylko to, ze potrafie schudnac i wygladam tak jak chce.. wiem ze to chore a za razem glupie... To bylo jakos zima, gdy spostrzeglam ze mam problem, i to duzy.. doszlam do wniosku, ze nie skoncze tak jak dziewczyny chore na anoreksje, ze nie wyladuje w szpitalu itd.. ze ja tak nie skoncze, ze sobie poradze.. no i tak bylo poreadzilam sobie z tym.. Moj problem (ktory dotyczy mnie teraz) zaczol sie pod koniec wakacji.. Zerwalam z chlopakiem, jakos tak wyszloz e przestalo mi na wszystkim zalezec, olalam swoj wyglad, figore.. wsumie to wszytskio o co tak walczylam i staralam sie przez tyle czasu... Pod koniec wakacji wazylam 50, 5 wiem tragedi nie bylo, tydzien przed wakacjami obudzilam sie z ''palcem w nocniku'' nowa skzola chcialm dobrze wygladac.. Zaczelam swoja cudowna diete.. Udalo mi sie schudnac do 48,5 w ciagu jakiegos tygodnia.. No ale potem jakos zaczelam sie obrzerac waga wrocila.. Bylo 51,3 potem znowu dieta.. tylko ze tym razem nie umialam zejsc ponizej 50 kg... Potem jeszcze bardziej to olalam, stracilam wiare, ze uda mi sie schudnac.. no i jadlam jeszcze wiecej.. na przemian z glodzeniem sie i tak bylo od polowy wrzesnia.. z tym ze po 3 miesiacach to wygladalo jeszcze gorzej... Jadlam, nie bojac sie ze przytyje, nie patrzalam na to ze coraz dalej mi do tego mojego idealu, nie przejmowalam sie tym ze moje ulubione spodnie robia sie za ciasne.. zamiast powiedziec sobie dosc jadlam jeszcze wiecej.. sama nie wiem dlaczego, po co mi to wszytsko bylo.. Mozna powiedziec ze bylam w takiej depresji, nie wiem czy jedzenie, a raczej obrzeranie sie mialo mi w czyms pomuc, mozna powiedziec ze wtedy bylo mi jakos lepiej.. moze to wypelnialo w jakis sposob pustke w moim wnetrzu.. za kazdym razem powtarzalam sobie moge zjesc jeszcze tego batonika a od jutra dieta.. tylko ze dieta po 3 dniach sie konczyla bo cos nie wyszlo i po raz kolejny sie objadalam majac jeszcze mniej wiary w to ze sie uda niz wczesniej.. czulam sie ejszcze gorzej, nie mialam ochoty wychodzic z domu, chodzic do szkoly... Teraz jest troche lepiej.. wtedy zalezalo mi na tym zeby jak najszybciej schudnac i wygladac tak jak kiedys..Przemyslalam sobie to wszystko i teraz troche innaczej do tego podchodze, wzielam sie w garsc ale nie na 5 min tylko tak na powaznie, mozna powiedziec ze odzyskalam ta dawna sile, dzieki ktorej kiedys nie poddalam sie... I mimo, ze upadlam bardzo nisko podnioslam sie.. Wierze ze teraz mi sie uda, poukladac to wszytsko co popsulam.. nie chce stosowac tych diet 500 kcal bo to nie ma sensu.. A co do tych sukcesow i porazek o ktorych pisalas to to swietny pomysl :) z tego co zauwazylam to jestesmy troche podobne, i mamy taki sam problem.. wydaje mi sie ze obie mozemy sobie bardzo pomuc... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka8123
No ja to dzisiaj porażka miesiąca - czekolada + kanapki z serem pleśniowym. I to wszystko... przed chwilą:/. No nic dzisiaj ostatni dzień brania hormonów, a jak je biorę (raz w miesiącu przez tydzień) jem 3razy więcej:/. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej, nawet jakoś się nie dołuję:). Powiem Ci, że moja historia jest bardzo podobna... Mam 177 cm , a obecnie ważę 62 kg jak coś:P. W sumie odkąd pamiętam zawsze tyle ważyłam - nawet gimnazjum, ale zawsze byłam wysoka. Nigdy za chudzinke nie uchodziłam, ale też nigdy nikt nie nazwał mnie grubą. Byłam całe życie taka "normalna". Ogólnie jakoś moja waga nigdy mnie nie przejmowałam, bo twierdziłam, że chudsza po prostu nie będę - mam figurę gruszki i udka i tak nigdy nie odchudzę, tylko płaska się bardziej zrobię. Tak myślałam prawie całe życie. Jadłam ile chciałam, niczym się nie przejmowałam, a waga i tak w miejscu stała, więc byłam szczęśliwa. No, a 1,5 roku temu postanowiłam zerwać z chłopakiem z którym byłam bardzo, bardzo długo - od gimnazjum i doszłam do wniosku, że trzeba się wziąć za siebie. No i szło mi bardzo łatwo - wystarczyło, że trochę ograniczyłam jedzenie, a waga zaczęła spadać. Oczywiście szczęśliwa zaczęłam odchudzać się bardziej i bardziej, bardzo dużo ćwiczyć itd. W pewnym momencie miałam już naprawdę świetne ciało - od dzieciństwa marzyłam o brzuszku, który wtedy udało mi się osiągnąć:). Poznałam (jak wtedy stwierdziłam) miłość mojego życia (mój ideał) i zawsze w miarę ładna nie mogłam się wprost opędzić od chłopaków. Wszyscy naokoło zauważyli moją zmianę, a ja doszłam do wniosku, że to moje całe szczęście wynika z mojej nowej lepszej figury... Hmm, no i osiągnęłam wagę 56 kg w około 3 miesiące. Wszystko było fajnie do czasu... Stałam się nerwowa i ciągle zmęczona - tłumaczyłam to bardzo aktywnym trybem życia (mnóstwo imprez, dużo alko, prawie zero jedzenia i bardzo intensywne ćwiczenia). No i stało się ... Pewnego pięknego dnia zemdlałam w domu i dostałam padaczki, której w życiu nie miałam. Upadając rozbiłam sobie głowę... Po wielu wizytach u lekarzy wszystko stało się jasne - mój organizm był na skraju wyczerpania. Oczywiście jak to bywa zanikł mi okres, którego nie odzyskałam do tej pory :/ (stąd te hormony):(. Co jeszcze - moja "miłość" dla której to od pewnego momentu szczególnie się odchudzałam uznała, że nic do mnie nie czuję przy okazji dowiedziałam się, że mam "kościsty tyłek" :). No i już wtedy zaczęłam jeść więcej... Byłam wtedy na skraju anoreksji, więc jedząc sprawiałam sobie karę. Głupia czułam się winna, że on odszedł i chciałam się ukarać:/ A po 2 stwierdziłam, że jak chuda jestem beznadziejna to po co się starać:/. Później doszły inne rzeczy - rzucenie palenia po kilku latach nałogu itd. No i tak się potoczyło. Szoku doznałam dopiero po powrocie do dawnej wagi, co stało się we wrześniu właśnie. Od tamtej pory zaczął się jeszcze większy koszmar - diety cud na zmianę z kompulsami i tak jest do teraz:/. I tak jestem z siebie dumna, że nie przekraczam pewnej bariery wagowej po której bym się załamała, a jak widzę, że waga niebezpiecznie wzrasta potrafię ją trochę zrzucić, ale później znowu przychodzi to samo... No dlatego chcę się leczyć, bo też wiem, że normalna nie jestem. Z drugiej strony chcę też wrócić do tej wagi 56 kg, bo może to głupie, ale to z nią kojarzą mi się najszczęśliwsze chwile mojego życia:/. Dlatego też tym razem chcę to zrobić racjonalnie i powoli, ale idzie mi jak widać... Ale się rozpisałam, a mogłabym napisać jeszcze kilka razy więcej:/. Ciekawe czy ktoś dotrwa do końca:). Tobie Ewunia jak idzie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jooouy22
no cellulit zwalcz cellulit! www.thermacuts.ocom.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -=EwUnIa=-
Majka8123 --> Po tym co teraz napisalas, zdalam sobie sprawe, ze ejszcze wiecej mamy wspolnego... Ja tez mialam prawie anoreksje, jedzac jablko wydawalo mi sie ze odrazu tyje... 2 razy prowokowalam wymioty.. na szczescie mi to nie wyszlo... Tylko ze to juz jest skonczone.. Wyszlam z tego a teraz to kompulsywne objadanie sie.. Tak jak ty.. potrafilam w ciagu kilku dni np zejsc do 50,5 kg.. zamiast schodzic nizej i sie nie poddawac.. to zawsze wygladalo to tak, schudlam to moge sobie zjesc.. przeciez schudne.. i po jakis 4 dniach znowu bylo te 53 kg.. Potem zalamka.. No i znowu dieta i tak wkolko.. Bylam juz na skarju wyczerpania.. Okresu te znie mam... Stracilam go jakeis 4 miesiace po odchudzaniu... Przez 4 go nie mialam poszlam do lekaza dostalam luteine na wywolanie tylko ze dalej sie odchudzalam... po 2 mieisacach dostalam okres w lipcu to bylo.. tyle ze wiecej jadlam i po jakeis 3h na roweze ejzdzilam.. tylko ze mialam go pzrez miasaiac.. okres mi sie wtedy skonczyl i pzreszlam na diete .. bardzo rygorystyczna.. w ciagu jakis 5 dni z 49 zeszlam do 46,5 kg.. Potem okresu nie mialam przez 7 miesiecy.. mowilam sobie szybkos chudne pojde do lekarza znowu bede idealna, bede miala normalne zycie.. powtalama to sobie kilka miesiecy.. Ale od jakiegos miasiaca jem w maire normalnie tzn nie glodze sie i nie schodze poznizej 1200 kcal jem ok 2000 tys czsami wiecej... Bylam u lekarza, z tego co mi babka powiedziala to nie ejst az tak zle.. dostalam tabletki.. Zostaly mi jeszcze 2... Na jutro iniedziele.. do 10 dni powinnam dostac okres.. mam nadzieje ze wroci :) Ja wzielam sie w garsc ale tak na powaznie.. to jak wyglada nasze zycie, to jakie ejstesmy i jak wygladamy zalezy tylko od nas... Koniec z ta zalosna ewa.. ktora nie ma sily i wiary w sobie.. To ja bede decydowala o tym jak wygladam a nie jakas dziwna sila.. wiem z eteraz mi sie uda.. tym razem sie nie poddam.. I wiem ze z tego wyjde, ze zowu bede ''idealna''...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -=EwUnIa=-
A mi idzie hm.. dzisiaj to porazka.. ale wlasnie dzsiaij wieczorem, odnalazlam ta dawna sile.. ktora zagubilam kilka miesiecy temu.. Zjadlam duzo i to nawet bardzo 2 grzeski, prince polo, zelki, 4 bulki, kawalek pizzy, surowke, czekolade, 2 jajka i kromke chleba, do tego chrupki, cukierki.. masakra.. Ale koniec z tym.. juz i tak wystarczajaco duzo krzywdy sobie narobilam.. tak glebiej sie zastanawiajac to po co my to robimy, co nam to daje ? Nic po za tym, ze pograza nas to ejszcze bardziej.. Od jutra jem max 1300 kcal.. Ale nie schodze ponizej 1200.. Bo podobno przemiana materi sie psuje.. A moja i tak jzu jest nie za fajna.. Chce ejsc kilka posilkow o 10, 12, 14, 17 .. Nie ejsc slodyczy.. Glownie zdrowa zywnosc.. Do tego godzina sportu.. Moim pierwszym celem jest 50 kg.. Wiem, ze uda mi sie to osiagnac.. Potem zejde do 46 albo 45... I tym razem nie bedzie tak jakw czesniej, ze shcudne 2 kg a potem przytyje 3 albo 4 bo zaczne sie obrzerac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka8123
Wiesz co Ewa gratuluję, że znajdujesz w sobie tą siłę, bo mi jest naprawdę ciężko ją znaleźć. W zasadzie mam podobny plan, a mój pierwszy cel to 59 kg:P. Masz rację od jutra koniec - idę na basen, siłownię, a później na browar:). I cieszę się życiem zamiast się użalać nad sobą. Diety cud - precz!!:D Dawna zadowolona z życia Maja wraca do gry :D. Wspierajmy się nawzajem, a będzie nam łatwiej. Moja główna zasada - wszystko, ale z umiarem, a będzie dobrze:). No z tym pozytywnym nastawieniem idę spać, żeby jutro zacząć od nowa (któryś raz z rzędu), ale kiedyś w końcu trzeba :). Dobranoc Ewa i nie daj się jutro!! PS: Coś czuję, że rano poczytam jakieś "miłe" komentarze:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -=EwUnIa=-
Tu nie ma czego gratulowac, mam tylko nadzieje, ze ta moja ''sila'' nie wyparuje.. I, ze nie zuce sie na jedzedzenie przy pierwszym potknieciu.. Jak Ci dzisiaj idzie ? Ja juz od 18 nic nie jem.. Nie bylo najgorzej, ale tez rewelacji jakiejsc nie bylo.. Ale po malu mam nadzieje, ze dojde do celu.. No i bardzo sie ciesze, ze sie przylaczylas.. Szukalam wlasnie osoby, ktora ma podobny problem, ktora zrozumie.. I wie jak to jest.. A ansze historie praktycznie sa takie same.. Wieze, ze nam sie uda :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka81232
Cześć Ewcia!! Hmm sorry, że się nie odzywałam, ale wiadomo jak jest - Walentynki i ogólnie weekendzik, więc czasu jeszcze mniej :p. Niestety, na jedzenie ten czas jakoś znalazłam:/, wlałam w siebie przez weekend mnóstwo alko, no ale sporo ćwiczyłam:P. Ogólnie z odchudzania nici:/. No ale jakoś energii mam więcej, bo ogólnie fajnie się bawiłam i mam nadzieję, że jak tydzień zacznę tak pozytywnie nastawiona, to i dietka łatwiej przyjdzie:). No nic okaże się... A co u Ciebie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idealna nie ideal...
dwie twarze i ani jednego rozumu...glupota to podstawa diety w waszym przypadku, chociaz dieta nie mozna tego nazwac- bo same porazki macie jak widze..."Myslenie" jeszcze troche schudne i pojde do lekarza, zeby zalatwic sprawe ze znikajacym okresem- Matko Boska mozg staje...musicie sie przewartosciowac bo jak nie to skonczycie na suchym 30-letnim patykowatym ciele, bez faceta, bez dzieci i bez zycia, ale idealna...no chociaz kosci beda wam wystawac-jesli oczywiscie to sie uda...tekst "ja tez prawie mialam anoreksje" nie macie pojecia co to jest, i lepiej niech tak zostanie...nie wiecie co znaczy podjac prawdziwa walke ale o zycie, nie o sylwetke....kazdego ranka szukasz motywu dla ktorego jeszcze istniejesz i powodu dla ktorego warto wstac...potem zeby nie rzygac jak kot po wypiciu kawy albo herbaty...a powodow jest niestety bardzo malo... I moze staniecie sie idealne, ale nie dla wszystkich idealem...a najgorsze jest to, ze same dla siebie idealne tez przestaniecie byc... nie moim celem jest obesztac was, lub wysmiac, tylko ostrzec...jest bardz cienka granica o ktora obie sie juz otarlyscie, i wiecie czym to grozi...Ja juz nigdy nie przejde na diete...za duzo mam do stracenia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×