Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

AniaZ

Gdzie rodzić w Lublinie?

Polecane posty

Gość mezatkaa
witam, ja rodzilam na staszica, niby w 2006 roku ale nie narzekam lekarze przy porodzie, poloznee tez bo mi nawet odbierala porod. warunki nie najgorsze, posciel mialam czysta, codziennie sprzatali na salach.a co do sztuccow to mialam swoje i papier tez, lepiej miec swoje.a wyprawka byla dwa pudelka troche kremow troche ulotek. wtedy bylo po 4 kobiety na sali a teraz byl tam remont i nie wiem jak tam teraz wyglada. ale drugie dziecko w wrzesniu tez tam urodze. a tylko za malo pampersow dla dzieci dawali bo po 5 mi to nie starczaalo i mialam swoje naszczescie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martuś1234
Rodziłam na Jaczewskiego przez cc 23.12.2009r. Wg mnie szpital naprawdę SUPER. Opieka po porodzie też zarówno nad kobietą jak i dzieckiem bez zastrzeżeń. Położne też w porządku po za jedną ale da się przeżyć. Położne wszystko tłumaczą, pokazują jak przewinąć kąpać itp. Dla dziecka trzeba zabrać tylko pampersy i chusteczki a wszelkiego rodzaju wkładki dla kobiet daje szpital. Ja później mojego synka przebrałam w swoje ubranka, bo wszystko co oni dali było za małe ale nie ma się co dziwić jak on ważył 4560 i 60 cm długości. Jedyne co dla nie których stanowiło problem to to, że odwiedziny odbywają się w specjalnym pokoju na salę nikt nie może wejść. Ja osobiście trochę się tego bałam ale tak naprawdę to nie jest złe rozwiązanie. A ten pokój jest na końcu korytarza i spokojnie z dzieckiem można przejść. Jeśli będę drugi raz w ciąży to z całą pewnością ponownie wybiorę Jaczewskiego. Mam nadzieję, że troszkę pomogłam. POZDRAWIAM :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martuś1234
Rodziłam na Jaczewskiego przez cc 23.12.2008r. Wg mnie szpital naprawdę SUPER. Opieka po porodzie też zarówno nad kobietą jak i dzieckiem bez zastrzeżeń. Położne też w porządku po za jedną ale da się przeżyć. Położne wszystko tłumaczą, pokazują jak przewinąć kąpać itp. Dla dziecka trzeba zabrać tylko pampersy i chusteczki a wszelkiego rodzaju wkładki dla kobiet daje szpital. Ja później mojego synka przebrałam w swoje ubranka, bo wszystko co oni dali było za małe ale nie ma się co dziwić jak on ważył 4560 i 60 cm długości. Jedyne co dla nie których stanowiło problem to to, że odwiedziny odbywają się w specjalnym pokoju na salę nikt nie może wejść. Ja osobiście trochę się tego bałam ale tak naprawdę to nie jest złe rozwiązanie. A ten pokój jest na końcu korytarza i spokojnie z dzieckiem można przejść. Jeśli będę drugi raz w ciąży to z całą pewnością ponownie wybiorę Jaczewskiego. Mam nadzieję, że troszkę pomogłam. POZDRAWIAM :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama łucji
ja 19.12.2009 rodzilam na staszica i wierzcie mi ze to rewelacyjne miejsce z rewelacyjna opieka,rozne badania niuni po porodzie .....pisac bym mogla i mogla!!! mam jedna chyba najwazniesza uwage dla przyszlych mam:SLUCHAJCIE SIE POLOZNEJ,POMOZE LEPIEJ NIZ NIE JEDNO ZNIECZULENIE ITP!!!!generalnie kobitki z tym calym porodem to jest tak ze jest do przezycia a historie o rodzeniu zyletek to TOTALNY MIT....!!!!powodzenia.........:):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tata12345
Witajcie, Trzy dni temu z żoną rodziliśmy syna na Lubartowskiej i jesteśmy przeogromnie zadowoleni, zarówno z samego porodu jak i obecnej opieki na oddziale. Sam szpital wygląda fatalnie, jest stary i zniszczony ale to tylko budynek. Innego zdania jesteśmy o pracownikach traktu porodowego a zwłasza położnej - Pani Małgosi, która odbierała poród i była z nami przez cały czas. Jesteśmy jej niezmiernie wdzięczni za ciepłe podejście, pomoc i słuchanie naszych potrzeb. To samo lekarz który był na nocnym dyżurze - młody ale bardzo przejęty swoją pracą. Natomiast okropnie będziemy wspominać sam przyjazd do szpitala - izba przyjęć i osoby tam pracujące co najmniej minęły się z powołaniem, wszystko robią z wyrzutami i kwaśną miną - bo przeszkodziliśmy im w nocnej drzemce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mori
Rodziłam w grudniu 2009 na Staszica. Oddział kameralny, bałam się "taśmy produkcyjnej" jaka jest na Jaczewskiego. O kraśnickich mówili, że nie ma co tam rodzić jak się nie prowadziło ciąży u tamtejszego lekarza. Na Lubartowskiej leżałam na patologii i NIGDY nie chcę tam wrócić, warunki paskudne, lekarze snuli się i nie odpowiadali na pytania, dziewczyna, która przyjechała w 1tc z krawiewniem i bólem nei miała nawet zrobionego usg. Dali jej nospę i kazali jej "leżeć i nie krawaić" , usg zrobili jej po 4 dniach - oczywiście było już za późno. Mi też kazali tam leżeć jedynie i nic nie tłumaczyli, lekarz prowadzący na niemal każdym obchodzie pytał co dostaję i jakie badania miałam robione (nie wiem po co mu był ten tabun pielęgniarek chodzący za nim z notatnikami). Co do porodu na Staszica miałabym poważne zastrzeżenia do jednej kwestii, tego, że byli studenci/stażyści. Nikt mnie nie zapytał czy się zgadzam,. Leżałam zmroczona bólem, a gdy piąta osoba z kolei szukała mi szwu na głowie dziecka, oczywiście na pełnym skurczu.. to uznalam, że coś jest nie tak. Poza tym panie położne były w przeważającej części miłe. Więcej pomocy otrzymałam po porodzie (skończyło się na cesarce) przy dziecku niż w trakcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anjat
rodziłam w czerwcu tego roku na lubartowskiej i odradzam! jeżeli chodzi o wybór szpitala, to nie miałam w ogóle prawa głosu, a to dlatego, że zaczęłam rodzić 8 dni przed terminem w gabinecie ginekologicznym, kiedy przyszłam na badania. Lekarz wsadził mnie w karetkę, wysłał na lubartowską, a tam jako, że byłam już w trakcie skurczy nie bardzo mogłam cokolwiek zrobić. Lekarze są straszni, chamscy i wulgarni. Po mnie jechali, że się upasłam w ciąży, a dziecko takie małe (co najmniej jakby to moja wina była, że mój organizm tak na ciążę reagował). Położne czepiały się, że dziewczyny krzyczą z bólu. Niektóre kobiety mają bardzo niski próg bólu i krzyczą! poród do rzeczy przyjemnych i bezbolesnych nie należy. Jakaś dziewczyna krzyczała, że ją boli, to lekarz wyskoczył z tekstem: "a jak cię walił to cię nie bolało??" w ogóle na tej porodówce było jak w jakiejś fabryce! Pani ordynator zaczęła wywoływać porody od samego rana, tak więc był poród za porodem. W momencie kiedy ja leżałam na łóżku pod ktg ze skurczami porodowymi ,jedna dziewczyna rodziła na fotelu porodowym, a w tym samym momencie dziewczyna, która leżała na przeciwko mnie (dzielił nas parawan) urodziła na łóżku. Ja przechodziłam na fotel porodowy w trakcie skurczu, na szczęście lekarze trochę mi pomogli fizycznie, nie szczędząc przy tym tekstów na mój temat. w czasie kiedy ja rodziłam, na łóżku obok dziewczyna urodziła sobie sama(słuchała tego co lekarze mówią do mnie) bo wszyscy o niej zapomnieli. Na sam koniec położna przekręciła ją na wznak, raz zaparła i dziecko było na świecie. w trakcie kiedy leżałam już z moim maleństwem stała się rzecz straszna-przestał oddychać. w ciężkim stanie przewieziono go do dsk, gdzie wykryto, że miał wirusa w płuckach, czego po porodzie nie stwierdzono. Leżał później pod respiratorem. A potem ja sie dowiedziałam ,że opowiadają jakieś niestworzone legendy na mój temat, że dziecko udusiłam, że jakaś sprawa w prokuraturze się toczy co jest jakąś totalną głupotą. Dziecko leżało przy mnie, a wirus w płucach sprawił, że nie miał siły na oddech. Obecnie jestem w 10tc i wolę rodzić we własnym domu niż na lubartowskiej. Dziewczyny nie zgadzajcie się na poród tam! A teraz zastanawiam się nad porodem na jaczewskiego, bo ponoć bardzo dobrze się tam zajmują mamą i maleństwem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mloda matka
ja rodzilam na lubartowskiej i nie bardzo jestem zadowolona.termin porodu mi sie opoznial tydzien,wiec pojechalam na lubartowska sparwdzic czy wszystko jest w porzadku,poniewaz moja lekarka wyjechala na urlop.tam z pretensjami do mnie po co przyjechalam?czy nie wiedzialam,ze dziecko moze sie urodzic nawet 2 tygodnie po terminie?a ja na to,ze jak im nie pasuje to niech zrobia mi badanie i jade do domu.baba kazala mi wejsc na zardzewialy fotel chyba sprzed 100 lat i tak mnie zbadala,ze zaczelam krwawic i jeszcze zaczela sie dziwic,ze mnie boli! w trakcie badania powiedziala mi,ze zostaje,wiec wyslalam meza na targ po szlafrok,bo mialam za krotki a ta baba kazala mi brac torbe i isc na gore.na co ja,ze poczekam na meza,ale ona kazala mi biegusiem isc na gore!!!raz dwa!!!! tam to samo;po co pani przyjechala?i przyczepili sie,ze tak sporo przytylam:ale teraz tyja w tej ccciazy!!!!codzienne badanie do przyjemnych nie nalezalo.ordynator straszna!!!!ale za to polozna mialam super-banaszkiewicz-bardzo mi pomogla itylko dzieki niej jako tako doradzam ten szpital do porodu!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rybcia2309
Witam, ja rodziłam na Lubartowskiej w styczniu 2010 roku, dopiero teraz jestem w stanie zdobyć się na napisanie, że jest to najgorszy szpital!!!!!!! i wcale nie jestem osobą wymagającą. Zacznę od tego, że stamtąd była moja gin. która zajęła się mną ok i wywołała poród, a widziałam nie jedną dziewczynę, która czekała z bólami nawet po dwa dni. Jak już zaczęłam rodzić, prawie na siłę próbowano wygonić mojego męża z oddziału twierdząc, że ja przecież wcale nie rodzę i na pewno nie urodzę do 6 rano, bo dostałam czopek, który zablokuje bóle...śmieszne! W końcu jak mdlałam w objęciach męża, zaspana pani położna zlitowała się i położyła mnie, żebym zaczęła rodzić, bez znieczulenia oczywiście, naturalnie. Jak tak wiłam się w bólach w końcu kazała mi przejść na drugie łóżko...dziecko urodziło się w zielonych wodach, których miałam bardzo mało czego nikt nie stwierdził wcześniej, na szczęście zdrowe. Jak zabrali dziecko do ważenia położna nagle do mnie z tekstem, że czego jej nie powiedziałam, że mam HPV???? A ja nawet nie wiedziałam co mówi, na to ona, że albo ja albo mąż musieliśmy mieć innego partnera, bo ona nie wieży w zarażenie inną drogą. Wyobraźcie sobie kobieta po porodzie myśli o tym, że na pewno mąż ją zdradził, tak na marginesie miałam całe życie jednego partnera....Jak się okaz0ało oczywiście diagnoza była błędna, a ja przepłakałam parę dobrych dni martwiąc się, że na pewno coś będzie dziecku i, że mąż jest fagasem.... O oddziale noworodkowym nie wspomnę...przez to wszystko nie miałam mleka nikt mi nie pomógł, mąż nie mógł wejść, nie mogłam się umyć bo mały ciągle płakał, leżałam w zakrwawionej pościeli, przeżyłam traumę. Nie wiem czy zdecyduję się na drugie dziecko.... to i tak w skrócie. Ciepło pozdrawiam przyszłe mamy i odradzam!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jabardzo
Kur..a, ja mam lekarza prowadzącego z lubartowskiej :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lowbatery
lubartowską odradzam!!! ! w szczególności ordynator WAWRZYCKĄ! okropna baba, nie szanuje kobiet, bierze grube pieniądze za pryw wizyty a ciążę prowadziła mi tak że miałam na okrągło skierowanie do szpitala z byle powodu. Żadnych leków na zakażenie nie dostałam bo jak w ciągu 5 minut rozebrać się wleźć na ten fotel i zejść ubrać się zważyć i biegiem zapłacić??? moje dziecko urodziło się chore a to była jej wina że mnie na to nie przygotowała! potem po porodzie nawet nie zapytała się co z dzieckiem! na obchodzie nawet karty nie czytała! przy 2 dziecku miałam lekarza w świdniku i byłam zszokowana że lekarz pyta mnie jak śpię w nocy i jak się czuję ogólnie. W świdniku potraktowali mnie jak człowieka..naprawdę lubartowską odradzam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia monisia
Moja siostra rodziła dwójkę na lubatowskiej a trzecie na staszica. Mówi, że szkoda, że to trzecie to ostatnie bo poród na staszica był wspaniały. A lekarza miała z lubartowskiej... Ja też rodziałm raz na lubartowskiej i powiedziałam, zebym miała na ulicy urodzic to tam nie wrócę. Druga dzidzia przyszła na świat na staszica i też miło wspominam. Opieka poporodowa extra. Lekarza miałam ze szpitala w rykach (państwowo pracuje tam a prywatnie w lublinie) położnej nie znałam wcześniej i nie dałam ani złotówki. Lekarz, który naprawę bardzo mi pomógł, w sumie to mi i partnerowi dostał od nas przy wypisie dobry alkohol i tyle. Koleżanka urodziła dwa tygodnie temu na kraśnickihc i też jest zadowolona. Omijaj lubartowską- to jest oipnia moja i znajomych które tam rodziły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odgrzewam temat
jako że rodziłam już jakiś czas temu chciałabym jedynie powiedzieć że wójcik z jaczewskiego akurat w moim przypadku okazał się pomocny (miły nie był ale kompetentny)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaczewkoe
2 tygodnie temu urodziłam córkę na jaczewskigo przes cc i jestem bardzo zadowolona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaczewskiego jest cool
ja swoją córcię urodziłam na jaczewskiego przez cc i jestem bardzo zadowolona\ lekarz był bardzo miły położne także jeden minus jest taki po 48 godz porodu lekarz dopiero zdecydoował sie na cesarkę drugą córcię urodziłam także tam i przez cesarkę ale wtedy cesarka była konieczna bo ania ważyła 4kg600g i miała 67cm mam nadzieje że pomogłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie masz z kim zostawić swoich skarbów? Szukasz niani? Bardzo dobrze trafiłeś:) Swoje doświadczenie zdobyłam w wyjazdach zagranicznych jako au pair. Przez ostatni rok opiekowalam sie dziecmi w przedziale 9 miesiecy do 8 lat. Bardzo chętnie zajmę sie starszymy dziećmi, pomogę w nauce. Przygotuję dzieciom posiłek:) Chętnie na cały etat:) Na imię mam Joasia i mam 22 lata. Nie mam żadnych nałogów. Zapraszam do współpracy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masza123
Długo się zastanawiałam, gdzie rodzić. Czy w Lublinie. Mimo, że lekarz prowadzący był z PSK4 w Lublinie, a my sami w Lublinie mieszkamy i do Świdnika trzeba było troszkę dojechać, zdecydowałam się na szpital świdnicki na podstawie pozytywnych opinii znajomych, a także innego lekarza-ginekologa oraz rekomendacji z Aktywnej Mamy, szkoły rodzenia, do której chodziłam (polecam). Nie zawiodłam się: wszystkie pozytywy się sprawdziły, a negatywy, jeśli były, okazały się dla mnie nie być uciążliwe. Warunki na oddziale porodowym: bardzo dobre, sala porodowa z pojedynczym łóżkiem, wyposażona we wszelkie udogodnienia: piłki, drabinki, worek, wanna, prysznic (w osobnym pomieszczeniu, bardzo wygodne). Personel wie jak korzystać z tych ułatwień (nie tak jak w niektórych innych placówkach, gdzie zdobią one jedynie sale), i zachęcał mnie do tego. Te „gadżety” (oraz „mój przyjaciel gaz”) pozwoliły mi przetrwać najgorsze chwile, mimo wielogodzinnych bólów krzyżowych udało się urodzić sn, chociaż był i kryzys i błagania o cc. Szczególnie zaskoczyło mnie indywidualne podejście, położna była za mną cały czas (a trwało to niemało: ponad 9 h na samej porodówce; wcześniej byłam na patologii ciąży), w tym szpitalu nie rodzi 6 osób naraz i nie ma „krążenia” położnej między rodzącymi. Miałam poczucie pełnego wsparcia i opieki przez cały okres porodu: najpierw z panią Małgosią R., a następnie po porannej zmianie, z panią Agnieszką Wierzyńską. Można rodzić w pozycjach wertykalnych, ja chciałam, ale już sił zbrakło (próby były). Przez cały ten czas mogła być ze mną i dula i mój mąż (który zapowiadał ucieczkę, ale ostatecznie dzielnie dotrwał). Dzięki Agnieszce, moment narodzin naszej córki, ja i moi najbliżsi będziemy wspominać szczególnie i ze wzruszeniem: stworzyła atmosferę niemal świąteczną i bardzo rodzinną, rodzice i siostra, którzy „w międzyczasie” pojawili się- nie zostali wyproszeni, mogli ze mną zostać 2 godziny podczas kangurowania maleństwa. Na oddziale noworodkowym warunki bardzo dobre, sale 2-osobowe (niektóre, dla pań po cc - o podwyższonym standardzie, ale i te zwykłe to duży plus w porównaniu z warunkami lubelskimi), toalety, prysznice w dobrym stanie, nigdy nie były „okupowane”. Jedzenie wg mnie skromne, ale za to bezpieczne dla karmiących. Początkowo deprymował fakt szybkiego tempa przekazywania informacji, a także pewien chaos: położne noworodkowe różniły się w instrukcjach udzielanych mamom, np. co do sposobu przystawiania do piersi, wydaje się, że oddział mógłby opracować jakieś standardy, by nie dezorientować pacjentek. Jako, że spędziłam w szpitalu 8 dni (dziecko musiało przyjmować antybiotyk), choć to pierwsze dziecko- wszystkiego co konieczne nauczyłam się w szpitali. Udawało mi się także egzekwować konieczne informacje od personelu lekarskiego- są chętniejsi do udzielania informacji po zakończonym obchodzie. Generalnie opuszczałam szpital z pełnym poczuciem bezpieczeństwa i pod wrażeniem warunków oraz opieki zapewnionej przez placówkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×