co to za związek

są razem prawie 8 lat, nie mieszkają razem, nie są nawet zaręczeni, ona ciśnie i ciągnie do ołtarza, on wygląda na takiego co nie jest pewien.. i co pobiorą się kiedyś, będą się zdradzać, pokażą się dzieci, wzajemne pretensje itp, nie rozumiem po co ludzie decydują sie po takim czasie na wspólne życie... ? czy ktoś to przeżył?

moja druga ( i mądrzejsza) połówka rozwiazała ten problem..... zerwała ze mna po półtora roku

półtora roku to jednak troszkę inaczej, tak myślę z własnego doświadczenia, ludzie się rozstają inaczej z kimś po 2 latach, a czy Ci którzy przekroczyli kilka lat, 5, 8, 10 lat? czy tacy ludzie decydują sie na życie razem bo tak trzeba bo inni patrzą i oczekują tego od nich?

bez sensu tyle ze soba byc..co to ma byc..''łażenie ze sobą'' 5 lat i co? zadnych deklaracji?? zareczyn?? slubu? bezsens...

tak miał tak ktoś, moja koleżanka, też cisnęla "swojego " do ołtarza, byli ze soba 8 lat, też nie mieszkali razem wcześniej, pobrali się 1.5 roku temu, w tym roku sie rozwodzą:/

:( no właśnie, smutne, ciekawe co kieruje takimi ludzmi

każdym kieruje coś innego, moja koleżanka powtarzała, że lepiej jest być rozwódka niż stara panną :P więc ma tak jak chciała :/ a to, że dla innych w jej otoczeniu, był jeden z najgłupszych powodów do zamążpójścia to juz inna sprawa:/

o matko, takiego powodu to bym się nawet nie spodziewała... ja osobiście bym nie chciała byc z kimś, kto zna mnie od "zawsze" a nawet ze mną nie mieszka...

zależy w jakim są wieku. jak są razem 8 lat a zaczęli się spotykac jak mieli 16-17 to nie widze powodu żeby sie musieli hajtac. czas trwania związku jest wartością względną, kwestia jak bardzo są ze sobą związani...

ja bym tak nie chciała... tyle czasu z jednym facetem, bez mieszkania? skąd wiedzieć czy w ogóle się go chce?