Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość And One

Czy jest jeszcze szansa?

Polecane posty

Gość And One

Witam. Nie będę Was zanudzał długimi wywodami, więc opowiem w skrócie. Byłem z dziewczyną 5 lat ( byliśmy zaręczeni ). Mieliśmy wprawdzie sprzeczki, kłotnie, jak to w związku bywa, rozchodziliśmy się i wracaliśmy po paru dniach. I wydawało się, że już zawsze tak będzie. Jakieś pół roku temu napotkaliśmy na poważną przeszkodę. Ona stwierdziła, że mnie nie kocha, zresztą spotykała się z innym ( tylko spotykała ). Zabolało mnie to bardzo. Zostałem pozbawiony złudzeń, ale walczyłem. Wiem, że była to po trochu moja wina ( ja studiuję, dziewczyna pracuje ), więc rzadziej się widywaliśmy. Jednak po 2 tygodniach rozstania zobaczyłem światło na końcu tunelu. Okazało się, że tamten chłopak nadużywał alkoholu, a w dodatku wyjeżdża. Nie dawałem za wygraną i w końcu znów byliśmy razem. Dowiedziałem się, że cały czas mnie kochała, musiała tylko to zrozumieć. Póżniej kilka miesięcy błogiego spokoju - wspólne wakacje, kwiatki, prezenty, czułem się wspaniale. Gdy nadeszła zima, poczułem ochłodzenie nie tylko z jej strony. Przez studia znów rzadziej się widywaliśmy, chociaż codziennie starałem się zadzwonić i porozmawiać. Ona już wcześniej chciała zamieszkać razem, ja czekałem cały czas na większy przypływ gotówki i unikałem tematu. Zemściło to się na mnie. Tydzień temu dowiedziałem się, że jestem egoistą, nie myśle o wspólnej przyszłości i ją "olewam". Była to po częsci prawda, ale myślałem o przyszości, chciałem tylko skonczyc studia, zdobyć troszkę grosza. Mimo moich tłumaczeń, próśb i błagań zostałem znów zostawiony, chociaż dziewczyna stwierdziła, że przemyśli wszystko i mamy dać sobie czas. Ja jednak zdenerwowany o nasze wspólne losy pojechałem do niej następnego dnia, żeby dowiedzieć się chociaż, czy nie czekam na daremno. PO kilku minutowej rozmowie, dowiedziałem się, że nie mam szans. Ona stwierdziła, że nie chce mnie widzieć i ze mną rozmawiać. Obiecałem, że za tydzień możemy mieszkać już razem, niech mi da ostatnia szansę. Stwierdziła, że już za późno, że teraz to chce mnieszkać sama. I odeszła.... Zadzwoniła po chwili, że zgłosi się po swoje rzeczy. Zamarłem... Powiedziała to z taką złością i agresją, jakby już nic do mnie nie czuła. Dałem więc spokój na tydzień, po czym napisałem do niej sms, że tęsknię. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi... Jak myślicie. Co powinienem teraz zrobić? Nie chciałbym tego tak zostawiać. Zbyt dużo przeszliśmy raem... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porannie....
daj sobie spokoj z debilką.... poszukaj normalnej dziewczyny... szkdoa ciebie dla takiej idiotki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chyba musisz zamknąć drzwi za sobą i poczekać aż następne się otworzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olaboggaaaaaaa
And One Szkoda związku, ale nie masz co szaleć !!! nie masz co prosić ! nie nalegaj, nie pisz, nie dzwoń ! To nic nie daje jak ona ma w głowie coś wbite nic nie pomorze !!! Wiem z autopsji niedawno przez to przechodziłem . Żyj dla siebie. Jeśli macie być z sobą to będziecie bez szarpania i walki . Jeśli coś kochasz, a chce odejść-puść to wolno. Jeśli wróci-jest Twoje... Jeśli nie, nigdy Twoje nie było .......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×