nacięcie krocza

nacinanie krocza wcale nie jest takie zbawienne jak tu sie wypisuje... niestety w naszych szpitalach robi sie je rutynowo. Podczas mojego porodu polozna miala chronic krocze ale lekarka kazala jej ciac... Jestem o to do dzisiaj wsciekla. Dziecko nie nalezalo do olbrzymow, ja wspolpracowalam z polozna, a mimo wszystko mnie nacieto. Mimo ze na skurczu, bolalo... A szycie to istny koszmar.. Bylo znieczulenie, ale jakies malo dzialajace. Wiecej krzyczalam podczas szycia niz podczas porodu... Bo bylo to dla mnie duzo gorsze przezycie... O dwoch tygodniach po wszystkich nie chce pamietac... Nie wazne jak siedzialam, lezalam, caly czas bolalo. Kilka tabletek przeciwbolowych dziennie bylo norma... nie wypisujcie tutaj o jakichs tragicznych peknieciach, byc moze sie zdarzaja, ale na pewno nie tak czesto jak to sie wydaje niektorym siejacym panike. Nie ma sie co upierac przy ochronie krocza, bo wiadomo ze roznie moze byc...Ale jesli macie mozliwosc wyboru dobrej poloznej, ktora bedzie starala sie chronic was przed nacinaniem, to chyba nie ma sie nad czym zastanawiac. A jak slysze wypowiedzi o dobrodziejstwach nacinania, to dochodze do wniosku, ze wszystko mozna sobie zracjonalizowac. Nie zastanawia was jednak jak to sie dzieje, ze na zachodzie jest to dosyc rzadki zabieg, a kobiety moga rodzic w domu???

moja "kruszynka" ważyla 4150g...nie chcę rozmyślać co by było gdyby mnie nie nacinali, mimo że nacięcie bolało a dolegliwości po trwały prawie miesiąc...

Dafodilek-o kurde ale masz nick..podobny do mojego... jesli chodzi o naciecie...2x rodzilam(raz z nacieciem, raz nie) i mysle ze....jesli krocze bedzie porzadnie zszyte to lepiej miec to naciecie..bo jak sie naciagnie tu i tam...to moze byc problem..pisze z wlasnego doswiadczenia! pozdrawiam..