Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wypalony

Kiedy wiadomo że już jest 82308230 po wszystkim

Polecane posty

Gość szkoda...albo i nie
a ten analfabetyzm społeczny to czym sie objawia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
Tylko jak prosić o coś co dla drugiej osoby jest obce i nie zrozumiałe. Ostatnio dowiedziałam sie na kafeterii, że w pół roku to i krowe można do matury przygotować :D A więc mój drogi nic straconego...w końcu ty możesz małżonkę wielu rzeczy nauczyć :D Problem jak sądzę może też leżeć gdzie indziej...jako facet pewnie nie gadasz językiem kobiet (emocjami), a twoja zona zna tylko ten język. Jesli nie miała dobrego kontaktu z ojcem mogło sie zdarzyć, że odsuwania emocji na bok w celu konstruktywnego rozwiazywania problemu nie miał jej kto nauczyć. Dobrze się domyslam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
"Czy ty aby nie dramatyzujesz?" może trochę przesadzam.. ale widzę że jej sprawia radość jak mnie "oficjalnie" olewa ....ech ta jej złudna pewność siebie ... "a ten analfabetyzm społeczny to czym się objawia?" a to dobre pytanie.... np .jak poszli raz do kina to wzięli pierwszy rząd wierząc że to najlepsze miejsca ha ha ha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
"mogło sie zdarzyć, że odsuwania emocji na bok w celu konstruktywnego rozwiazywania problemu nie miał jej kto nauczyć" - może tak bo do tej pory jedynym skutecznym sposobem rozwiązania problemu w jej stylu jest chowanie go pod dywan...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
ale widzę że jej sprawia radość jak mnie "oficjalnie" olewa nie rozumiem co masz na myśli. Możesz rozwinac tę myśl? a to dobre pytanie.... np .jak poszli raz do kina to wzięli pierwszy rząd wierząc że to najlepsze miejsca ha ha ha najmadrzejsza kobieta jaką w życiu spotkałam miała ukończone 3 klasy podstawówki i nigdy nie była w kinie... :O może tak bo do tej pory jedynym skutecznym sposobem rozwiązania problemu w jej stylu jest chowanie go pod dywan... chyba nie mówimy o tym samym. Cały czas usiłuję złapać clou tego, co sie u was dzieje, ale nie ułatwiasz mi zadania ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
"najmadrzejsza kobieta jaką w życiu spotkałam miała ukończone 3 klasy podstawówki i nigdy nie była w kinie" nie to miałem na myśli ...oczywiste jest że mądrość życiowa nie jest mierzona wykształceniem czy znajomością posługiwania się dorobkiem techniki itp... to była trochę przenośnia... widzisz są ludzie z którymi po prostu nie ma o czym porozmawiać, ludzie dla których nie ma wartości, w towarzystwie potrafią tylko przytakiwać bo nie mają nawet własnego zdania. Ludzie którzy oceniają ludzi po zasobności portfela a do szczęścia potrzebują tylko jedzenia i spania. ale do rzeczy, w 2 zdaniach : mamy z żoną zupełnie oddzielne priorytety, i nie jesteśmy w stanie dojść do kompromisu. Dla mnie oprócz przyziemnych potrzeb "bycia razem" czyli jedzenia sprzątania i spędzania ze sobą czasu ważne są rzeczy których nie można dostrzec za pomocą "szkiełka i oka".W/g mnie Każdy wiąże się z kimś z jednego a właściwie 2 powodów: żeby kochać i być kochanym w KAŻDYM TEGO SŁOWA ZNACZENIU, Czuję że według teorii Roberta Sternberga jestem w piątej fazie związku a tu cytat z wiki -----start------ 5. Faza związku pustego Charakteryzuje się jedynie zaangażowaniem, które jest jedynym składnikiem podtrzymującym go. Diada taka jest jedynie pozostałością po miłości, gdyż opierając się na samym zaangażowaniu należy się liczyć z możliwością, że któryś z partnerów zapragnie zmiany i zrezygnuje z dalszego trwania takiego związku. Jest to faza, która nie musi pojawić się w związku, o ile partnerom uda się podtrzymać intymność. Jednak w momencie spadku intymności, zaangażowanie może również podtrzymywać dany związek z równie dobrym rezultatem. Jeżeli dochodzi do tej fazy najczęściej związek przechodzi w fazę szóstą. 6. Rozpad związku ------ Koniec -----

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
Dla mnie oprócz przyziemnych potrzeb "bycia razem" czyli jedzenia sprzątania i spędzania ze sobą czasu ważne są rzeczy których nie można dostrzec za pomocą "szkiełka i oka" a co sie stało z tymi rzeczami? nagle zdałeś sobie sprawę, że ich potrzebujesz czy też był jakis powód ich zniknięcia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
a to tak dla przemyślenia - zestawienie dwóch cytatów: pewnie będę dalej trwał i udawał że wszystko jest okay. może tak bo do tej pory jedynym skutecznym sposobem rozwiązania problemu w jej stylu jest chowanie go pod dywan... UDAWANIE - wasza cecha wspólna, która okazała sie dla ciebie zbyt ciężka do udźwignięcia? Kiedyś wyczytałam że najbardziej nas irytują u innych cechy które posiadamy sami, ale których nie akceptujemy u siebie... Dobranoc ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
na dziś rzuciłbym hasło do rozmowy - jej rodzice. Jesli oczywiście chcesz. :) Aha - nie znam cie wiec nie wiem dlaczego pomijasz niektóre pytania z moich wpisów oznacza to: (niepotrzebne skreślić :D) -nie twoja sprawa -nie chce mi sie o tym gadać -mam to w głebokim poważaniu -wmiotłem pod dywan ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
"pewnie będę dalej trwał i udawał że wszystko jest okay" to też źle skonstruowane zdanie -miało znaczyć: pewnie będę dalej trwał i zacznę udawać że wszystko jest okey - bo wierz mi wielokrotnie sygnalizowałem że coś nie jest tak, co do drugiego pytania .... żadne z zasugerowanych odpowiedzi mi nie pasuje :-) wracając wcześniej "a co się stało z tymi rzeczami? nagle zdałeś sobie sprawę, że ich potrzebujesz czy też był jakiś powód ich zniknięcia?" chyba ich nigdy nie było :-( tylko moje zauroczenie i miłość kazała mi wierzyć że kiedyś się pojawią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
co do drugiego pytania .... żadne z zasugerowanych odpowiedzi mi nie pasuje Wrrr... urwe głowe i gotowe :P. Skoro żadne domniemanie nie jest trafne to może podasz mi własną koncepcję odpowiedzi na zadane pytanie? chyba ich nigdy nie było tylko moje zauroczenie i miłość kazała mi wierzyć że kiedyś się pojawią ciezka sprawa :(. Dogoniłeś króliczka i okazało sie , że to jednak jest zając? ;) Przypomniał mi sie fragment samych swoich: mozna przerobić kabana na dzika ( a kto mnie zabroni z pastowanym kabanem po lesie chodzić :D) ale w drugą stronę nie da rady :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z trzeciej strony
Miałam do Ciebie autorze sympatię na początku nawet, ale prysła ona po słowach: "wracając wcześniej "a co się stało z tymi rzeczami? nagle zdałeś sobie sprawę, że ich potrzebujesz czy też był jakiś powód ich zniknięcia?" chyba ich nigdy nie było tylko moje zauroczenie i miłość kazała mi wierzyć że kiedyś się pojawią " Wróciłam do początku i znalazłam to: "Między nijakim życiem, nijakimi rozmowami nijakimi filmami brakuje mi jednego: miłości, namiętności i pasji. Oprócz spacerów jedzenia i sprzątania (ot co dla mojej żony jest najważniejsze) potrzebuje jeszcze czegoś. Czegoś o co proszę miesiącami a może nawet latami." I zaczęłam się zastanawiać jak wyglądała ta wasza miłość przed obecnym kryzysem? Nigdy przecież żona nie dawała Ci uciech wyższego rzędu, duchowych. Więc co tylko seks i zauroczenie ciałem? No to miałeś w tej swojej samoświadomości ładną wizję miłości!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
z trzeciej strony... sądzisz autora za brak świadomości... a więc posłuchaj - za to jaka wizje miłości nosimy w sobie odpowiada głównie dom rodzinny. Jeśli wychowywała nas np. para pracoholików czy narcyzów nie będziemy miec pojęcia, że istnieje coś takiego jak codzienny kontakt na płaszczynie duchowej. A nawet jeśli to WIEMY to i tak NIE WIEMY jak to praktycznie powinno wyglądać i którędy do tego raju :O Może miałas szczęscie wychować się w rodzinie która tę wiedzę ci zapewniła. Ja nie miałam. Wiele czasu zajęło mi "przebijanie matrycy" wyniesionej z rodzinnego domu, mimo, że nie był to dom patologiczny. Musiałam zadać sobie w zyciu wiele pytań i poszukać wielu odpowiedzi, które - nota bene często wcale mi sie nie spodobały jak ich sobie udzieliłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z trzeciej strony
szkoda...albo i nie - ja nie osądzam autora. Co najwyżej dziwię się i może chciałam go trochę sprowokować. Ty piszesz o codziennym kontakcie na płaszczyźnie duchowej. Trochę to nie na temat moim zdaniem. Są ludzie którzy taki kontakt realizują poprzez dzielenie się prozaicznymi sprawami np zakupy, sprzątanie, wspólnego gapienie się w telewizor i rozmowy o codziennych sprawach i to jest ok jeśli to są ich wszystkie potrzeby. Są też tacy dla których to dyskusja nad wspólnymi lekturami, wyjście do teatru lub wycieczka w góry to też ok to też są potrzeby. Tu jednak chodzi o to, że poznając się widzimy czego możemy oczekiwać po drugiej osobie, jaki ma temperament i styl życia. Czy jak poznasz mężczyznę który najbardziej lubi siedzieć przed TV oglądać mecze z piwem lub grać całymi dniami w gry to masz nadzieję, że porozmawiasz z nim kiedyś o malarstwie i wyciągniesz na narty? Tu sprawa jest bardziej prozaiczna i nie chodzi o brak świadomości ale bardziej brak wyobraźni i poczucia rzeczywistości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
"z trzeciej strony" dużo racji jest w tym co piszesz i rozumiem Twój osąd.... z jednej strony jednak piszesz "obecny kryzys" jakbyś pominęła moje początkowe słowa dotyczące "wielu lat". Może widziałaś we mnie bohatera romantycznego a teraz usłyszałaś głos zawodu - cechę tak bliską wielu facetom. Naprawdę dziwisz się że rozważam sensowność mojego związku po tylu rozpaczliwych próbach ratowania go?? Dziwisz się że szukam przyczyn takiego stanu rzeczy (z zauroczeniem włącznie, które dawało mi wiarę na zmiany), Dziwisz się, że się powoli poddaje a pod ciężarem porażki czuję pustkę i rozczarowanie??.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
odpowiedź na twój post ja znalazłabym jednowyrazową... NADZIEJA. Czy jak poznasz mężczyznę który najbardziej lubi siedzieć przed TV oglądać mecze z piwem lub grać całymi dniami w gry to masz nadzieję, że porozmawiasz z nim kiedyś o malarstwie i wyciągniesz na narty? Tak :) Ja mam. :D I często mi sie to udaje nawet :D Ale do tego potrzebna jest pewna cecha czy też potrzeba osobowości tego mezczyzny. To jej obecność sprawdzam na tak zwane dzień dobry. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z trzeciej strony
szkoda...albo i nie i wypalony - teraz mi się wydaje, że jest możliwa jakaś konkluzja. "Tak Ja mam. I często mi sie to udaje nawet Ale do tego potrzebna jest pewna cecha czy też potrzeba osobowości tego mezczyzny. To jej obecność sprawdzam na tak zwane dzień dobry." I o to chodzi, to popieram całym sercem. Poznajesz kogoś, jego osobowość i możliwości! "Naprawdę dziwisz się że rozważam sensowność mojego związku po tylu rozpaczliwych próbach ratowania go?? " "Tylko jak prosić o coś co dla drugiej osoby jest obce i nie zrozumiałe." Moje słowa "obecny kryzys" miały na celu sprowokowanie Cię i mi się to udało. Nigdy od swojej żony nie dostawałeś tego co dla Ciebie jest takie ważne: duchowych wartości. I teraz obwiniasz tylko ją o tę sytuację. Rozumiem żebyś powiedział: byłem nią zauroczony, dawała mi tak wiele innych rzeczy, ale tych ważnych dla mnie nie i po latach sobie uświadomiłem, że tak nie wytrzymam. Ale Ty swoje zaślepienie i brak wyobraźni, że ta osoba nie może Ci dać czegoś co jest jej obce i nie ukrywa tego, zrzucasz tylko na nią i jeszcze jej rodzinę na której nie zostawiasz suchej nitki. Przecież nikt nie udawał i nie ukrywał niczego przed Tobą! Więc dlaczego winni są wszyscy a Ty nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
bo uznanie swojej winy w takich przypadkach wymaga przewartościowania swiata od podstaw? ;) Poza tym, z trzeciej strony --- weź pod uwagę, że ludzie i ich potrzeby zmieniają się w czasie. jak to szło..tylko krowa sie nie zmienia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z trzeciej strony
"Poza tym, z trzeciej strony --- weź pod uwagę, że ludzie i ich potrzeby zmieniają się w czasie. jak to szło..tylko krowa sie nie zmienia?" Ależ ja mam takie samo zdanie jak Ty! Przecież wyraźnie napisałam wyżej, że bym zrozumiała autora jakby powiedział, że kiedyś miłość do jego żony i to co ona mu daje wystarczało mu, ale po latach stwierdził, że to za mało. Autor sam twierdzi, że jego potrzeby są niezmienne i od wielu lat walczy o ten związek i po tych latach walk ma dosyć. To autor wprowadza pojęcie niezmienności - no może poza początkową fazą fascynacją. "bo uznanie swojej winy w takich przypadkach wymaga przewartościowania swiata od podstaw? " Coś pisałaś o mojej rodzinie. Dzięki niej mam postawę szukania we wszystkich moich niepowodzeniach najpierw tego w czym ja zawiniłam, a później dopiero tego co inni zawinili, i na koniec wyrabianie sobie zdania. Jak widać autor ma odwrotną taktykę i zaprzestaje chyba tylko na: winni są inni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
nie do końca - bo nikogo nie obwiniam - pisałem wiele razy. Z jej rodzicami, okey, przyznaje nie powinienem ich do tego mieszać, nie uważam że jest to REGUŁĄ. M moim przypadku jednak tak się stało, trawi mnie złość o to, stąd me słowa. Pisałem też że jestem otwarty na krytykę, i z ciekawością czytam Twoje stanowisko w tej sprawie - problem tylko że oprócz określenia kto jest winny a kto nie Twój post NIC nie wnosi ... nie możesz twierdzić że związek małżeński to dalej zachowanie neutralności dwojga ludzi - wchodząc w niego DECYDUJEMY SIĘ DZIELIĆ I ODDAĆ CZĘŚĆ SIEBIE drugiej osobie z miłości, to przecież dążenie do bycia jednym ciałem a ty piszesz że czemu mam pretensję przecież "widziały gały co brały" sorry za kolokwializm ale feministką jesteś czy co ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
Interesujący wniosek..Ciekawe, czy autor go skomentuje ;) taka osobista dygresja mi się nasunęła: swego czasu mój ex partner zarzucał mi, że widzę tylko to, co chcę widzieć ( prawda, programowo pewnych rzeczy nie dostrzegam). Zapomniał w tych zarzutach o jednym: gdybym widziała to, co pokazuje rzeczywistość on sam nigdy nie zakwalifikowałby się na mojego partnera :D ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
uff przegalopowałem ? ... jednak tak jest że małżeństwo to rezygnacja ze swoich pewnych przyzwyczajeń i zachowań ... nie mam racji ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
i jeszcze jedno mi się nasuwa pytanie ? ? Piszesz że nikt przede mną nie udawał - ale czy to oznacza że wybierając sobie kogoś za partnera a później żonę /czy męża/ nie zakładamy sobie pewnej poprawki na jego zachowanie? przecież gdybyśmy szukali takich ideałów to ludzkość by wymarła. Małżeństwo trzeba pielęgnować, braku tej pielęgnacji nie można usprawiedliwiać swoim pochodzeniem czy predyspozycjami, trzeba to robić i już

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
jednak tak jest że małżeństwo to rezygnacja ze swoich pewnych przyzwyczajeń i zachowań ... nie mam racji ??? Nie. Bywają ludzie tak dopasowani, że z niczego nie muszą rezygnować ;) (Poza tym ta rezygnacja to też jest tylko do pewnego momentu, nie możemy od kogoś wymagać z rezygnacji ze swojej ISTOTY) Ale to nie wasz przypadek, więc zadam ci konkretne pytanie: Z CZEGO ZREZYGNOWAŁEŚ TY?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z trzeciej strony
Autorze widzę, że Ty tu czekasz aż Ci ktoś da jakąś gotową receptę. A takich po prostu nie ma. Są ludzie, którzy postanawiają przerwać podobnie niesatysfakcjonujące związki jak Twój, są i tacy, którzy tkwią w takich do śmierci. "nie możesz twierdzić że związek małżeński to dalej zachowanie neutralności dwojga ludzi - wchodząc w niego DECYDUJEMY SIĘ DZIELIĆ I ODDAĆ CZĘŚĆ SIEBIE drugiej osobie z miłości" Problem jednak polega na tym, że niektórzy to potrafią inni nie. I to od charakteru i stylu życia zależy ile druga osoba jest w stanie poświęcić dla związku. I to trzeba ocenić żeby "widziały gały co brały". "problem tylko że oprócz określenia kto jest winny a kto nie Twój post NIC nie wnosi ..." Określenie, że Ty też jesteś odpowiedzialny za tą całą sytuację moim zdaniem dużo wnosi. To nie jest coś co na Ciebie spadło jak omen nieprzewidywalnie. Odpowiedzialność to jest ważna sprawa. Ona też będzie ważna w tym co postanowisz dalej. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
myślę że na sile próbujecie szukać drugiego dna ... za dużo filozofii chyba sprawa nie jest tak trudna jak próbujecie ją wykreować "Nie. Bywają ludzie tak dopasowani, że z niczego nie muszą rezygnować" kompletnie się z tym nie zgadzam no chyba że szukasz dziury w całym mnie chodzi o przyziemne sprawy które wynikają z istoty małżeństwa - coś się zmienia wychodzisz z własnego cieplutkiego pokoju w domu rodziców i czekają Cię obowiązki i do tego musisz przyjąć że od tej pory jest ktoś który w jakiś sposób na Ciebie liczy nie można myśleć już tak samo jakby nic się nie zmieniło -- jeżeli tak się dzieje to prędzej czy później wychodzi z tego porażka materialna duchowa czy Bóg wie jaka inna. Ty zapewne mówisz o rezygnacji z dotychczasowych zinteresowań pasji a to jest już ograniczanie drugiej osoby które kompletnie nie wchodzi w grę. "Z trzeciej strony" dobra sorry z określenie że Twój post nic nie wnosi fakt nie oczekuje od Ciebie recepty ...ale myślisz że naprawdę jestem takim egocentrykiem że nie wkalkulowałem w to SWOJEJ winy ?? Czy moje posty naprawdę świadczą o tym że jestem zadufanym w sobie egoistą i pewniakiem ? ? Nie sądziłem też że znajdę odpowiedź na tym forum co mam robić - to czego chciałem osiągnąłem - m.in. rozmowę z kimś co czasem nawet pozostawione bez odpowiedzi jest ciekawym doświadczeniem. Pozdrawiam Was bardzo gorąco !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
Ale to nie wasz przypadek, więc zadam ci konkretne pytanie: Z CZEGO ZREZYGNOWAŁEŚ TY? Zrezygnowałem z wielu rzeczy, z wielu "kawalerskich" przyzwyczajeń o których nie będę się rozpisywał, zrezygnowałem nie dlatego że musiałem - zrobiłem to z przyjemnością bo pojawiły się inne priorytety. Robiłem wszystko żeby osoba którą kocham była pewna mojej miłości i wierności, żeby czułą się TĄ jedyną. Nie robiłem tego z jakimś specjalnym wyrachowaniem, to wszystko przychodziło samo nie musiałem się starać. I w/g mnie właśnie sens tego żeby się nie starać, jeżeli ktoś się "stara" to znaczy nagina swoje EGO do drugiej osoby. Właśnie przeczytałem jeden post tu na forum, nie będę cytował bo może sobie tego nie życzyć autorka w każdym razie wydał mi się jakiś taki podobny /tylko że tam już jest po wszystkim / http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4019564 autorka "coś się wypaliło..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
i wiecie co ? od czasu napisania pierwszego postu trochę nastrój mi się poprawił - tak bardzo brakowało chyba rozmowy :-) ... może to taki mikrokosmos o jakim pisała wcześniej "szkoda że jesteś nie wierzący" (choć czasem wydaje mi się że szkoda albo i nie to ta sama osoba)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda...albo i nie
przyznaję się bez bicia - to ta sama osoba ;) dobrej nocy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×