Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość flofloflo

problemy w malzenstwie... co robic? ratowac czy nie?

Polecane posty

Gość fdeee
Przeraża mnie jak /zmęczona30/ pisze o swoim tyranie; "Ogólnie nie mogę powiedzieć, że jest najgorszym mężem i pewnie ma swoje racje." Jesli wbił Ci do głowy, że jesteś głupia, leniwa i masz mu usługiwać, to teraz trudno będzie mu odebrać te "przywileje"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madlena778
Zyje w podobnym zwiazku i mozna powiedziec, ze osiagnelam wyzszy poziom szalenstwa. Teraz moj maz ze mna nie rozmawia...tygodniami, miesiacami. A jak sie odezwie to nie bedzie to nic milego...Zyjemy niby razem ale jestem sama i bardzo samotna. Szukam informacji o rozwodzie, o separacji, o mieszkaniach do wynajecia i nic nie robie. Nie chce sie wyprowadzac, lubie swoj dom, nie wiem czy jestem gotowa na zmiane, ale meczy mnie juz taki chory zwiazek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfpoiouytzzz
Miałam takiego samego chłopaka, jak twój mąż. na dłuższą metę tak się nie da żyć, straciłam całkowicie poczucie własnej wartości :/. Albo mu pokażesz, że ma się uspokoić, albo uciekaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmeczona 30
Jakbym pisała o kimś innym, też pewnie byłoby mi łatwo mi oceniać. Mam takie zasady, że jeżeli nie jestem krystaliczna, nie umiem czepiać się innych. A przecież nikt nie jest idealny, tylko, że ja wstaję rano, idę do pracy, mało nie zarabiam, oddaję się w całości temu, co robię, ale tylko po to, żeby rodzinie było lepiej. Zarabiałam mniej, był zarzut, że mało, zarabiam więcej, dowiedziałam się, że praca jest ważniejsza niż dom i dzieci. A przecież żeby zarabiać więcej, trzeba delikatnie mówiąc za....dalać. Nie wiem już co robić. Staram się jak mogę, a wiecznie jest źle. Jeśli muszę zostać w pracy trochę dłużej, bo mam odpowiedzialne stanowisko, słyszę, że mam gdzieś rodzinę. To jakaś paranoja, potrzebuję pomocy, mam ochotę odejść, bo jak można kochać kogoś kto tak mnie traktuje, z drugiej strony są dzieci, a on nie jest najgorszym ojcem. Chyba już go nie kocham, ale boję się o dzieci i boję się co będzie dalej. Boję się, że będzie tak samo przez kolejnych kilka lat, a potem umrę i nie będzie już nic......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Przed kilkoma dniami odpisalam na posta floflo, bylam iekawa jak jej idzie, bo moja sytuacja jest prawie identyczna. Nawet mamy chyba dziecko w tym samym wieku. Zmazalam wszystko i nie wpisalam nic, bo wydawalo mi sie, ze jeszcze bardzije sie rozdraznilam. DZisiaj mam znowu dola, przez meza. Sytuacji mojej nie bede opisywac, jak ktos czytal floflo to wystarczy. Od przedwczoraj znowu ma do mnie jakies pretensje, Bog jeden wie o co, nie chce mi powiedziec. Zapytalam raz i wiecej nie bede pytac o co chodzi. Ale ja juz mam dosc ciaglych domyslow, co mu jest. Na dodatek w pracy sytuacja niezbyt ciekawa, takze wszystko toczy sie zle! Nie mam z kim porozmawiac, do kogo isc, mieszkam z daleka od domu. Zreszta w rodzinie nikomu nie opowiadam o problemach rodzinnych, mam taka zasade, nie stawiam meza w zlym swietle. I tak sobie radze, a moze i nie, z tym wszystkim sama od lat. Juz powoli nie mam sily, a musze ja miec dla corci. Potrzebuje tylko kogos, z kim moge porozmawiac. Mojego przyjaciela juz stracilam :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MonikaG
czesc! weszłam na forum bo sama mam problemy, trochę inne niz dziewczyny pisały. flofloflo, sama wiem jak trudno jest podjąć decyzje o rozstaniu. sama nie potrafie. jestesmy malzenstwem od roku dopiero i mamy syna. nasze malzenstwo polega na pojedynczych zdaniach. zawsze ja jestem winna. dlaczego? bo potrafie sie wydrzec jak mi sie skonczy cierpliwosc. ale on nie pomysli czemu tak sie dzieje. ze 100 razy go o cos prosze a on mowi "pozniej". wszystko robie sama, oboje tymczasowo nie pracujemy tylko ze ja zajmuje sie domem, ucze sie zeby dostac prace...a on gra albo spi. wiem, ze jakbym z nim nie byla to czeka ktos, kto jest idealem. i tak nie mam odwagi. nie zdradzilam meza i nie zdradze, ale nie moge przestac myslec o tym jak byloby fajnie gdybysmy juz nie byli razem. flofloflo, trzymam kciuki za Twoja madra decyzje. miej odwage....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szok....
ja mam te same problemy co wyzej opisałyszcie szok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szok....
nie mam siły walczyc juz o małzeństwo trwa juz 7 lat masakra,podjęłam decyzje o rozwodzie wiem ze nie bedzie łatwo ale musze dac rade.....pokazac ze zycie jest tylko jedno i trzeba walczyc o swoje szczescie mam dziecko 6 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grace_w_opalach
Nie wiem czy ten wątek jeszcze żyje :-) Kurcze, to wszystko taki skomplikowane...Ja mam naprawdę dobrego faceta...ale jest trochę za wrażliwy z jednej strony a z drugiej ma temperament choleryka. Jak go poznałam miałam 20 lat. Teraz mam po 30stce. Był i jest moją prawdziwą miłością. Nie wiem, ciągle w nim to widzę. Ale życie z nim ostatnio jest męcżące. Oczywiście wszystko przez problemy życiowe. Od kiedy zaszłam w ciąże miał problemy z pracą. Pracował najpierw z przerwami, bardzo się angażował. Potem dostał super pracę, ale przyszedł kryzys i był pierwszy do odstrzału. Od tamtej pory to już w ogóle nie pracuje (2 lata). Ponieważ sytuacja zrobiła się niestabilna (mamy kredyt na mieszkanie no i małe dziecko), wzięłam drugi etat i część tygodnia dojeżdżam do innego miasta (2 godziny drogi pociągiem). Mój rozwój zawodowy przebiega wzorcowo. Zawsze w tej działce mi dobrze szło. Jestem wysoko wykwalifikowanym specjalistą z nagrodami w swej dziedzinie. Jest mi ciężko, bo czasami pracuję nawet w weekendy. Ale cieszę się że mam pracę i mogę utzrymać moją rodzinę. Smutno mi że mam mało czasu dla dziecka. Ale cieszę się że ma tatę blisko. Jak chorował dużo, to przynajmniej mąż się nim zajmował a nie mamy pomocy rodziny.Mąż umie się zająć domem. Ale nie ma do tego wielkich motywacji. Teściowa wyszkoliła go do porządków. U niej w domu jak w muzeum. Jednak ten podział ról nie uszczęśliwia go. Planujemy że jak już dziecko nie będzie chorować, pójdzie do szkoły to poszuka pracy bo teraz to z tym trudno bez pomocy rodziny. Jednak jest między nami coraz gorzej. On ma wybuchy złości. Że kubek nie tu co trzeba, że to zostawiłam nie na miejscu, tamto niesprzątnięte. Wyzywa mnie od lenia i że jestem taka i taka, jak moja mama. Ja staram się ignorować te uwagi, ale niestety już nie mogę. Zauważyłam że nie lubi kiedy go instruuję, że coś ma zrobić. Wtedy najczęściej są wybuchy. Jestem osobą kulturalną i spokojną. Staram się nie wybuchać, nie wypominać że nie ma pracy, doceniam jego wkład i często podkreślam że to co robi jest ważne. Trzymam jego stronę, bo nie żyje w najlepszych relacjach ze swoimi rodzicami. Nie powiodło mu się w życiu (nie skończył studiów, czego rodzice nie mogą mu wybaczyć). Trochę mi głupio że mi jakoś wychodzi a jemu nie. Ale ja nie jestem nastawiona na sukces. Rodzina dla mnie to nr 1. Po prostu jakoś tak wychodzi, chociaż czasu muszę teraz sporo na pracę poświęcać. Jak jest kłótnia to zawsze reaguje "To mnie zostaw" albo "to możemy się rozwieść". Nic konstruktywnie. Dzisiaj dowiedziałam się że chciał "to rozwiązać" już kilka lat temu. Co mnie zdziwiło, bo nie byłam tego świadoma. Pamiętam, że mieliśmy jakąś taką poważną sprzeczkę bo się na mnie wydarł żębym cytuję "Spierdalała z tego domu" jak miał taki swój wybuch złości. Ale o tak drastycznych posunięciach nie było mowy. pamiętam że przeprosił. 2 lata temu wyprowadził się z naszego łóżka. Woli grać w gry lub oglądać tv. Całe dnie czasmi spędza grając. A mi wypomina lenistwo... Zrobił się oziębły. Jestem atrakcyjną kobietą. Z pewnością dużo powyżej przeciętnej. Ale skromną. Nie wylansowaną. Podobam się mężczyznom ale nie wykorzystuję tego. Kiedyś mogłam z nim o wszystkim pogadać. Był moim najlepszym przyjacielem. Teraz nie chce mnie słuchać Jak mam jakiś problem to prosi żebym swoimi problemami go nie obarczała. Jest mi ciężko. Z jednej strony nie wyobrażam sobie życia bez niego a z drugiej czuję że jest coś nie tak. Aha, nie mam komu się wygadać. Moja mama ma swoje problemy - całkiem poważne (mój ojciec jest alkoholikiem) a rodzeństwo w innym mieście i ma swoje problemy. Co myślicie o mojej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja juz nie wiem nic...
szukam tez rozwiazania i nie znajduje jestem po kolejnej klotni o nico czyli moj Pan nie mial ochoty na zupe...i znow to samo on zarabia, on daje pieniadze, on jest panem i wladca a ja juz nie mam sily na plakanie....jestem troskliwa zona i kochanka nie mamy dzieci. a ja nie daje rady znalezc pracy..dbam o wszystko jak nalezy i mam punktualnie zaplate. Rece mi opadaja i zniechecam sie do osoby ktora nie ma dla mnie szacunku....zostawilabym ten balagan z checia ale boje sie jego reakcji i mamy jeszcze wspolne interesy a z nim to nie latwo zalatwic sprawy po dobroci. Pytanie jak poradzic sobie z mezem cholerykiem????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypowiem sie...
Witam wszystkie obarczone takim typem człowieka. Czytam i widzę, że nie tylko ja miałam styczność z takim typem osobowości. Co ciekawe, to wszystko z czasem wyłazi, nie tak od razu te charaktery się ujawniają. Kobietki, ja jestem już po rozwodzie, nie wytrzymałam, po tym jak dwa razy w kłótni (o byle co) rzucił się do duszenia. Nie chciałam tego rozwodu, bo serce tego nie chciało, ale wygrał rozum. Bardzo boli. Ale zważywszy na to, że mamy 5 letnia córkę nie mogłam dopuścić do takiej sytuacji, że udusiłby mnie, a potem zrobił coś sobie, albo dziecku. Doszedł do tego alkohol , towarzystwo. On wybrał inne życie. Bałam się go. Skrzywdził nas wszystkich. Jest coś takiego jak kryzys w małżeństwie, który przychodzi po około 7 latach, jedni przetrwają inni no cóż. Autorko, zrób sobie prosty rachunek, weź pustą kartkę i po dziel na pół, po jednej stronie jego wady, po drugiej zalety. Odpowiedź już znasz. Pozdrawiam i trzymam kciuki za pomyślny rozwój sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gugusia
Cierpliwość... ignorowanie...psycholog... przestać się bać... dać poczuć obowiązki... w końcu zostawić. Mojemu mężowi nic nie pomogło, może dlatego że wróciłam po 2 miesiącach. Błagał na kolanach z kwiatami, przyznał się do zdrady. Od tego czasu mineły prawie trzy lata, pojawiło się drugie dziecko. NIC NIE POMOGŁO. Jest ciągle to samo, awantury o byle co, zabieranie pieniędzy, telefonu, wizwiska, obelgi (przy dzieciach też). I te słowa, które zapamiętam do końca życia, kiedy go proszę, żeby 5 minut zają się dziećmi: "ty jesteś od tego". Tak, ja jestem od dzieci, sprzątania, gotowania, (fakt że nie pracuje, dzieci mają 4 i 1 rok), prania, prasowania, kończe studia, zajmuje się papierkową robotą w jego firmie. W lato dostawało mi się, że trawniki nie skoszone, w piecu nie rozpalone, kwiatki nie opielone (przy 6 miesięcznym dziecku, bez żadnej pomocy z rodziny)... Myślę, że odejde od niego jeszcze w tym roku.... Jestem psychicznym wrakiem człowieka.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aszcz26
Witam wszystkich, którzy zaglądają na ten profil... Gugusia to co opisujesz, to jest straszne i wiem co czujesz, bo ja mam to samo... W poniedziałek wybieram się złożyć pozew o rozwód i o alimenty... Nie wiem tylko jak to będzie, bo nigdzie nie pracuje, a ten frajer bo inaczej już nie mogę nazwać mego "mężusia" nie daje mi samochodu ani kasy i jeszcze mieszka wq moim mieszkaniu, zagnieździł się tutaj jak jakas pluskwa. jesteśmy niecały rok po slubie, a już dzieją sie takie rzeczy, że to ludzkie pojęcie przechodzi, dziwię się dlaczego zaden z sąsiadów nie zadzwonił jeszcze po policję, może to i lepiej by było, bo ja nie mam odwagi... Mój mąż tak jak Twój jest nerwowy, rzuca we mnie wyzwiskami cały czas, nie można z nim normalnie pogadać jak z człowiekiem, tylko wtedy jak on ma jakis problem to owszem można, ale jak dla mnie coś trzeba to już wybucha awnatura...Przez niego sama stałam się kłębkiem nerwów, i nigdy go nie wyzywałam to teraz w kótniach nie operuje słowami, chociaż strama sie opanowywać. Doszło nawet do rękoczynów, i to jakich jak oddałam męzowi wobronie własnej, to poleciał i zrobił obdukcję, a dla mnie wypierał się w zywe oczy, gdzie miałam jasno czarno na białym papier w ręku, a on mi kłamał bezczelny typ. teraz się przekonałam jak mną manipulował i ciągle okłamywał... Boże jak ja go nienawidzę, jak wraca do domu po pracy to wszystko we mnie trzęsie się jak jakas galareta, jak go nie ma mam spokój. Jeszcze na dodatke ciągle gada ze jestem wyrodną matką, gdzie to ja cały czas opiekuje sie naszą córcią, a on tylko skacze mi do zębów, wczoraj pociągnął mnie tak za włosy i splunął mi w twarz, że ąz moja córeczka wiszczec zaczęła, po czym zabrał ją na ręce i powiedział do niej "jaką Ty masz kochanie pojebaną matkę"....Ale w tym wszystkim on się czuje biedny i pokrzywdzony nie ja...to co się dzieje w naszym małżenstwie to wszystko jest przeze mnie on niczemu nie jest winny., Jeszcze non stop utrudnia mi zycie, narobił mi takiego wstydu.. Chciałam być wobec niego szczera i pokazałam mu smsa jak ktoś napisła do mnie ze mu się podobam, był to chlopak, któremu pracę pisałam, to mimo to, że chciałam dać mu dowód szczerości, to po tym nazwał mnie dziwką, pobił mi telefon, zadzownił do tego chłopaka wyzywając go zamiats pogadac na inteligentnym poziomie masakra :(koleś do mnie sie przyczepił, że robiłam z niego zboczeńca... tragedia.. myślałam, że oszaleję, jaka głupia byłam jak żałowałam tego, że mu to powiedziałam nie mogę sobie po dziś dzień tego darować :(:( jestem wykonczona psychicznie, byłam już u psychologa, ale ten człowiek potrafi zniszczyć wszystko w jednej chwili.. Codziennie myślę o tym żeby cofnąc czas nigdy bym się w to nie pakowała, myślę jakby tu uciec od niego, ale z drugiej strony z własnego mieszkania.... on chce mi zabrać córeczkę, grozi mi, wiem jak dojdzie co do czego to będzie wojna na całego, najgorzej, że nie mam tu nikogo mama nie zyje, tato jest daleko, nawet nie mam czym zajechac, jak ten burak zabrał mi kluczyki. Do pracy iśc nie mogę, bo będę sie kurwić. Siedzę pół roku w domu nigdzie nie wychodzę a i tak jestem kurwiszonem. Nie rozmawiamy ze sobą, ja spię w innym pokoju. Nie wiem jak tak długo dam radę jeszcze:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A moje zdanie..
dziewczyno!! jak najszybciej pozbądź się go. Są instytucje, które pomagają takim zastraszonym i terroryzowanym kobieyom jak Ty. Udaj się do najbliższego sądu rodzinnego, tam powinni Cię pokierowac. Nie daj się. Masz prawo do godnego życia i nie obwiniaj siebie za taką sytuację. To jest psychol i ratuj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aszcz26
Zamierzam iść w poniedziałek do sądu, boję się powiem szczerze, jak dam z tym wszystkim radę, to nie wiem. Nawet dziś będąc u koleżanki wyszłam na dwie godziny, to ten huj zadzownił, bo on musi gdzies wyjść, zamiast mu powiedzieć, że nie moge wrócić, to przybiegłam do domu jak jakaś głupia\, a koleżanka sama mi powiedziała "dziewczyno jak Ty sie trzęsiesz jak z nim rozmawiasz, taka prawda ten człowiek wywołuje u mnie dreszcze, nienawidzę go jak nie wiem kogo. Mam nadzieję, że zdobędę siły aby pójść do tego sądu, bo takiego dalszego życia nie wyobrażam. Ale jak on mi odbierze moją córcię, to chyba sobie życie odbiorę, bo bez niej moje życie nie ma sensu:(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gugusia
Kochana aszcz26 Jak Przeczytałam Twój wpis to aż ręce mi się zatrzęsły. Nie bądz głupia. Po pierwsze MUSISZ przestać się bać. Twój strach sto jego zwycięstwo. Spotkaj się z prawnikiem, pokieruje Cię. Zrób zapasy dla córeczki, pampersy itp. Poszukaj w rodzinie lub spośród znajomych kogoś kto może Ci pomóc, może tata będzie mógł przyjechać choc na troche. A jak będziesz wiedziała juz co robić to zmień zamki, spakój mężusia i wystaw przed drzwi. Ja wiem co mam zrobić, a raczej co powinnam, to bardzo trudna decyzja. Musze wytrzymać w tym piekle do lata. Wyprowadze sie do rodziców. Teraz moja córeczka chodzi do przedszkola i zrobie to tak żeby dzieci jak najmniej ucierpiały w tej sytuacji. Nie mogę teraz z dnia na dzień przewrócic córce zycia do góry nogami. Odejde ze względu na dzieci, żebym nigdy nie usłyszała od nich "mamo, dlaczego musieliśmy żyć w domu gdzie ciągle były awantury i napięta atmosfera"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gugusia
Dla mnie jest to ostatni moment, kiedy córeczka MOZE nie będzie pamietała tego piekła które rozpęta się gdy się wyprowadzimy i trałmy sprawy rozwodowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aszcz26
Witaj!!! Wiem gugusia, że masz rację, dziś już podjęłam kroki, narazie sama napisałam pozew rozowdowy, bo nie mam pieniędzy aby iść do prawnika, jak mówiłam nie pracuje....a co mnie do tego skłoniło... jak dziś rano mój slubny, połamał moją kartę pamięci albo ją zabrał. Miałam tam trochę nagrań jak mnie wyzywa a teraz zonk:( i splunął mi w twarz i powyzywał od k...ew i dz..ek i ze on odłączy dziś intenet, bo się kurwię wirtualnie:( myślałam, ze oszaleję, a wiec moze to ostatni post tutaj napisany przeze mnie.. po czym się rozpłakał i zrobił z siebie ofiarę, ze to ja go wykańczam psychicznie tragedia jakaś, próbowałam z nim rozmawiać i wiem ze to był mój kolejny błąd:( w poniedziałek idę do sądu mam nadzieję, ze jakos dożyję tego dnia spokojnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czajnik czerwony :)
radze ci uciekac od niego bo na starosc bedzie jeszcze gorszy.... moja mama miala podobnie z moim ojcem, oczywiscie w mlodosci byla bardzo zakochana i nie zwracala uwagi na wady a teraz uzera sie z nim, jego darciem ryja i jego alkoholizmem, a sama walczy z depresja, a ja jako dziecko cóż moge powiedziec... odziedziczylam chujowe geny tez jestem czlowiekiem nerowym i z ojcem kontaktu nie mam , wogole nie rozmawiamy, bo nienawidze go i czasami tez nienawidze siebie jak widze w swoim zachowaniu czastke jego :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aszcz26
Wiem, że macie rację, ale ja mimo to wszystko durna chce wierzyć, bo powie dobre słowo, dziś zrobił obiad ale co z tego tylko na chwile wszystko ok będzie, a przt wiekszej awanturze wyklnie mnie znów... jutro jadę pogadać z ojcem, bo tylko jego mam, mama nie żyje , może mnie zrozumie i coś doradzi zobaczymy... 3 majcie kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do aszcz
tak przeczytałem twoje wypowiedzi io zastanawiam sie czy to naprawde sie dzieje czy ty sobie kpisz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aszcz26
Tak to naprawdę się dzieje a niby czemu mam sobie kpić?? i pisac takie rzeczy, jezeli chciałabym sobie pokpic to nie zawracałabym sobie głowy głupotami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do aszcz
dlatego iż tu nigdy nie wiadomo co ktoś tak naprawde pisze , jeśli to prawda czy naprawde potrzebujesz upewnienia sie co do twojego postępowania ? jak mozesz rozwazać zyciez takim człowiekiem ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aszcz26
bo nauczył się mną manipulować i wiem ze zachowuje sie jak typowy obraz ofiary, że żeby nie to to byłby idelanym człowiekiem.. chcialabym to wszystko rozwód załatwić sama nie wplątując ojca i innych ludzi ale niestety tak się nie da, nawet finansowo leżę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do aszcz
zyczę tobie wytrwałości i pogody ducha , pozdrawiam ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gugusia
do aszcz Witam. Chciała bym wlać w Ciebie nutkę optymizmu, którego nie ukrywam że i mi bardzo brakuje. Przeczytaj sobie kilka pierwszych wpisów w dyskusji "życie po rozwodzie". My siedzimy po uszy w bagnie ale tkwimy w nim bo boimy się nieznanej przyszłości. Tylko, że przyszłość poza "bagnem" nie musi być czarna, smutna i samotna. Mam taki przykład w rodzinie. Ciocia z dwójką dzieci, po rozwodzie ma fajnego drugiego męża, który bardzo ją kocha, wspiera, pomaga w wychwaniu dzieciaków i mają rezolutnego, radosnego synka. Musimy się odwazyć i znaleść w sobie pokłady siły, żeby wydostać się z bagna i przeżycie piekła rozwodu. A pożnej MUSI, po prostu musi być lepiej. Wewnętrzyny nasz spokój i perspektywa spokojnych dni, wieczorów to bedzie nasze zwycięstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, przeczytalam wiekszosc postow i chcialabym podzielic sie Wam moim przykladem. Szczerze mowiac to szukam wsparcia, ale od poczatku. Moje zycie na codzien z mezem to wieczna walka. Walka o wszystko, wieczne zarzuty, wieczne do mnie oskrzenia, wiecznie zrobilam robie badz zaraz zrobie cos nie tak. Ja zle mysle, zle mowie, zle robie, zle planuje, zle zarzadzam czymkolwiek itd Niema w sumie chyba rzeczy ktore robie dobrze. Zawsze w czyms jest moja wina, mimo ze nic sie nie stalo. Mi nie wolno i niewypada rozmawiac z jego kolegami, kiedy przychodza do nas do domu to ja powinnam sie ulotnic, zniknac. Jemu wolno wszystko. Ja niepowinnam dzwonic gdziekolwiek bo i poco, bron Boze jakikolwiek kontakt telefoniczny z rodzina - a ze mieszkamy za granica to staram sie zadzwonic do mamy raz na jakis czas. Doszlo do tego ze dzwonie kiedy go niema, zeby uniknac awantur. Niepowinnam siedziec przy komputerze, czyli ograniczenie kontaktu z kimkolwiek do minimum. Dodam ze mam kontrolowanie na wszystko, regularnie kontroluje moja komorke, moj komputer, czyli poczte, facebook itd wszystko. Znalazlam ktoregos dnia jakis program ktory mi zainstalowal zeby sprawdzac co pisze dokladnie i z kim nawet gdybym cos usunela. Ja pracuje, on nie. Budzi sie o ktorej chce, z reguly ok 12 do 14stej. Niedaj boze mu zaklucac spanie, pierwsze i ostatnie co robi w ciagu dnia to gra na zmiane komputer i pleyka. Ma 40 lat! Caly dzien gry gry. Nic w domu, niema ugotowania, posprzatania czy czegokolwiek. Za to swietnie potrafi powiedziec ze ja jak myje podloge to zostawiam smugi, ze jak gotuje to tez zle bo daje za duzo skaldnikow a on by z tego 5 obiadow zrobil, co swiadczy ze jestem nieoszczedna. Do tego pije czesto i duzo, a jak wypije to to juz przekracza wszelkie granice tego co mowi, obraza mnie na wszystkie strony. Z reguly wszystko u niego konczy sie na tym ze mnie kazdy chce piep... spac ze mna. Doszlo do tego ostatnio wyszedl za mna do pracy sprawdzic czy z szefem czasem mnie nic nielaczy. Robi mi wstyd przy znajomych, na ta chwile juz do nas nikt nie chce przyjsc bo znajomi wiedza ze skonczy sie to jak zwykle, ze on zacznie sie czepiac, mnie obrazac i ponizac. Ostatnio zaprosil kolege do nas do domu, posiedzieli popili i nagle stiwerdzil ze cos by zjedli. troche zeszlo ale zrobilam udka i salatke, nalozylam na talerz jednemu i drugiemu a on nagle wstaje i mowi to ja ide spac - bawcie sie dobrze. Zaznaczam ze napity jak trza. I co robic? Mowie wiec do kolegi ktorego znamy od dawien dawna zeby poszedl juz bo maz chyba juz niewstanie, ale on zjada to co mu nalozylam. Niewiem ile minelo bo zdarzylam tylko pojsc do toalety , moze 2 minuty kiedy moj maz wyszel z sypialni i mowi do kolegi biorac mnie za ramie i klepiac w tylek, cytuje - No czestuj sie kolego czestuj! Jak za dawnych czasow wymianki sobie robilismy, bierze bierz, czestuj sie!!! Myslalam ze spale sie ze wstydu. Kolega sie speczyl, niewiedzial co powiedziec i wyszedl. To co przeplakalam to moje. Takich sytuacji jest tona, musialabym tu blog zalozyc zeby je opisac. W kazdym razie konczy sie wszystko i tak na mojej winie, jestem juz do tego przyzwyczajona. Dniami ciaglej ciszy, nierozmawiania, wiecznych oskarzen. Na ten moment to sil mi brakuje, zeby go znosic. Dzis znowu czeka mnie krotki monolog ze znowu cos spieprzylam, nastepnie kilka dni ciszy. Mieszkamy sami za granica, swieta spedzimy w ciszy, on pewnie zje to co ugotuje i tyle, pogra w gierki. I tak rok za rokiem. Pojac tego niemoge i dosc mam tego wszystkiego, ja sama juz niewiem co robie zle, bo w sumie to wszystko co robie to robie zle. Ja spokojna, doszlo do tego ze placze bez powodu, wychodze z psem na spacer i placze. Niepotrafie juz nad soba panowac, z bezsilnosci. Wszyscy wkolo mi mowia ze on ze mnie wariatke zrobi, ze kreci mna jak chce, ze mnei obraza poniza, zebym przejrzala na oczy. Ja to wszystko wiem, tylko ja glupia baba ciagle mysle ze jemu si ecos odpali w glowie i wkoncu zaczni edoceniac to co ma. Choc sama widze ze juz sil i cierpliwosci mam coraz mniej, zycze sil innym w podobnych sytuacjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyprowadzaj sie
irmina mieszkasz za granica, za granica jest wieksza pomoc dla ofiar przemocy domowej niz w Polsce, wyprowadz sie albo zadzwon na policje, bedzie sie musial trzymac od ciebie z daleka. Uciekaj od niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja czytam katolicy....
to mnie trafia. Kiedy maltretowana kobieta poszła do spowiedzi szukając ratunku u księdza, jako maltretowana zona przez swojego męża to jej wielki cudowny ojciec powiedział: ,,taki jest twój krzyż córko". Więc albo przestań labidzić tylko noś ten katolicki krzyż w cierpieniu i licz na to że po śmierci staniesz się świętą, albo podnieś w końcu głowę i nie daj się poniewierać. Niekoniecznie trzeba się rozstawać,wystarczy przestać być kozłem ofiarnym i zagrozić facetowi, że albo się zmieni i zacznie leczyć albo odejdziesz...on po prostu wykorzystuje to że jesteś pokorna i widzi że ma nad tobą władzę, jeśli go tej władzy pozbawisz może się zmieni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aszcz26
ostro ostro ostro!!!! tylko tyle moge powiedziec, z tego co piszesz to chyba dzieci nie macie i zjednej strony to całe szczęście...dziewczyno ile lat jestes z tym facetem??? on jest po prostu smierdzącym leniem, spi do któej chce ty pracujesz sprzątasz...a on co niech kurwa wezmie sie do roboty, zwykly smierdziel wykorzytsuje ciebie tylko jak sie da i z tej bezczynnosci zatruwa tobie zycie, jak nie chcesz go zosatwic wyprowadx sie na jakis czas, na pewno miałabys do kogo zostaw mu karteczke niech sobie sam radzi, mi tez kiedys mąz potrafil wszystko wmowic ale az do takich rzeczy typu dzielenie sie zkolegami nie robil:( za przykro mi..on wyczuwa naprawde nad Toba wladze i widzi ze zrobisz co zechce... sluchaj przeczytaj sobie na post na forum znecanie sie psychiczne mi to bardzo duzo pomogło, wiele zrozumiałam i teraz mój mąż sam płacze po każdej kłotni bo tak naprawdę okazał się słabym człlowieczkiem jak mu się postawiłam zagroziłam rozowdem, sama robie mu psychiczne pranie mózgu za to co on mi robił i powiem, że teraz on mi już nic nie wmówi kosztowało mnie to dużo nerwów płaczu ale powiedziałam sobie dość!!!!nie będę zahukaną żoneczką, ktora nie ma nic do powioedzenie, jeszcze słyszę oskarżenie w moja stornę, że cos robie i mowie źle ale mam na to serdecznie wyjeb.... i mój mąż jest zdziwiony, że nic już na mnie nie działa, do takich dupków trzeba być twardym bo oni są tak naprawdę słabi psychicznie uwierz mi w to poczytaj sobie na tym forum o takich ludziach mechanizmach jak to działa... jak chcesz pogadać to pisz aszcza2687@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×