Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Martuka

NIEMCY II WOJNA SWIATOWA

Polecane posty

Gość Martuka

Czy kos z was mógłby mi podac stan wojska niemieckiego i polskiego w dniu wybuchu II wojny swiatowej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martuka
obszukałam całe google i jest tylko pobieznie czy ktos by mógł napisac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BikiniKill
na początku konfliktu wojska niemieckie liczyly ok.1.8 mln zołnierzy, 2900 czołgow, 4000 samolotow : wojsko polskie 1,o mln zołnierzy , 600 czołgow, 380 samolotow, pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 września... Kilka luźnych, a ciekawych spostrzeżeń wojennych. Przyzwoitość Węgrów. Niemcy mało subtelnie naciskali na bratanków aby przyłączyli się do ataku na Polskę. Chodziło o zabezpieczenie ataku od południa, Węgrzy mieliby ponadto oddać do dyspozycji Wehrmachtu linię kolejową do przerzutu niemieckich wojsk. Węgierski rząd oraz regent Horthy zachowali się wobec żądań Hitlera fantastycznie. Pal Teleki (premier Węgier) napisał po prostu: "Ze strony Węgier jest sprawą honoru narodowego nie brać udziału w jakiejkolwiek akcji zbrojnej przeciw Polsce". Gdy naciski się powtarzały, Teleki nakazał zaminowanie tuneli na trasie linii kolejowej i ich wysadzenie w powietrze w przypadku próby sforsowania siłą przez Niemców. Hitler dostał ponoć ataku szału na wieść o tym, ale musiał tę pigułę przełknąć. Ech, że nie mamy z nimi znów wspólnej granicy... jakaś zadziwiająca, wręcz instynktowna przyjaźń panuje między narodami polskim i węgierskim! Błąd Francji jeszcze trudniejszy do zrozumienia Powszechnie uważa się - i słusznie- że w tych wrześniowych dniach nasi sojusznicy zachodni zaprzepaścili niepowtarzalną szansę zakończenia wojny w miesiąc. Niemcy rzucili przecież większość swoich sił na Polskę, pozostawiając na zachodzie nieliczne stosunkowo jednostki. Najbardziej wymowny jest fakt, że nie posiadali tam ani jednego batalionu czołgów! (Francuzi – 18 batalionów!) Francji zaś – dysponującej czwartą armią lądową świata – brakowało trochę ciężkiej amunicji (do uzupełnienia w ciągu kilku dni) ale na pewno nie sprzętu, samolotów i żołnierzy. Wielka Brytania dołożyła jeszcze nowoczesne myśliwce i lekkie bombowce. Ale to jeszcze byłoby do zrozumienia, gdyby Francuzi w ogóle nie ruszyli się z okopów, nie przełamali tej psychologicznej bariery pierwszego kontaktu z wrogiem. Tymczasem mało znanym obecnie faktem jest, że ograniczone działania ofensywne Francuzi jednak podjęli i to już 7 września. Przekroczyli granicę w Saarlandzie, posunęli się kilka kilometrów w głąb Niemiec i zaczęli atakować lekkie stanowiska niemieckie przed właściwą Linią Zygfryda. To nie były symboliczne działania – śmierć poniosło ponad 1700 francuskich żołnierzy! Niemniej akcja oczyszczania przedpola przed bunkrami Linii okazała się sukcesem i dowództwo francuskie musiało widzieć, że Niemcy stawiają stosunkowo słaby opór, ponadto krew francuska się już przelała, kości zostały rzucone, na co jeszcze czekać?! W tej sytuacji postanowienia konferencji anglo-francuskiej w Abeville, na której 12 września zdecydowano się wstrzymać działania jawią się jako jeszcze bardziej nonsensowne. Wyobrażam sobie rozpaczliwą bezsilność polskiej misji w Abeville, która jako pierwsi Polacy dowiedzieli się, że jednak zostaniemy na razie pozostawieni sami. I radość w Moskwie gdy wieści z Abeville tam dotarły, teraz już można było porzucić oficjalną „neutralność”. Francja zapłaciła za swój brak woli walki w następnym roku, który był jej już prawdziwą kompromitacją. Ja nawet się nie dziwię, że premier czy prezydent Francji nie przyjeżdża do Gdańska dzisiaj... przecież II wojna to dla Francji jeden wielki wstyd, co tu świętować? Zdrada księdza Tiso Co my zrobiliśmy Słowacji? Ano, niepotrzebnie zagarnęliśmy kawałki Spiszu i Orawy przy okazji akcji z Zaolziem w 1938.. Było to zupełnie idiotyczne, małe skrawki a kłopotu dużo no i pretekst do odwetu. Niemniej Tiso (zwany przez Hitlera pogardliwie „proboszczuniem”) zdecydowanie przesadził. Nie tylko odzyskał te kawałeczki ale wpuścił Wehrmacht na teren Słowacji i sam wyprawił słowackie wojska na południową Polskę. Słowacy zajęli część Podhala, Beskidu Niskiego (może nawet Radocynę? hmmm... trzeba by sprawdzić) i Bieszczad. Nie miało to rzecz jasna wielkiego wpływu na całą kampanię ale psychologicznie pogłębiało wrażenie otoczenia Polski z trzech stron. Na plus trzeba poczytać jedynie zachowanie słowackich żołnierzy, którzy w odróżnieniu od niemieckich zachowywali się na ogół przyzwoicie. Tak wkraczali do Ustrzyk (relacja naocznego świadka): Czołgi ustawiły się na rynku i z nich powychodzili żołnierze. Nie było już czasu organizować powitania. Przybiegło jednak kilka ukraińskich dziewcząt i jedna z nich zaczęła witać żołnierzy. Żołnierz jednak nie pozwolił jej jednak dokończyć przemówienia i szorstkim głosem odezwał się: "Mówcie po polsku, bo my po ukraińsku nie rozumiemy!" Speszone Ukrainki powitały ich po polsku. Okazało się, że nie byli to Niemcy, lecz Słowacy. Ambasador Schulenburg ratuje Wacława Grzybowskiego Hrabia Friedrich Werner von der Schulenburg był ambasadorem III Rzeszy w Moskwie. Jego udział w przygotowywaniu zbliżenia sowiecko-niemieckiego jest dobrze znany i zapomnieć mu tego nie można. Oddając mu pewien ukłon, trzeba jednak stwierdzić że nie był nazistą. Hitlera nie lubił (z wzajemnością zresztą – Hitler doceniał jego wielkie kompetencje ale nie ufał mu), a po ataku Niemiec na ZSRS zdecydowanie włączył się do działań opozycyjnych. Został zresztą za to zgładzony w 1944 po nieudanym zamachu na Adolfa. W każdym razie po 17 września nie okazał się świnią w sprawie Grzybowskiego. Polski ambasador, Wacław Grzybowski odmówił przyjęcia noty o wkroczeniu armii czerwonej na tereny Polski. Stalin nie zamierzał specjalnie przejmować się statusem dyplomatycznym ambasadora i nakazał jego aresztowanie. Prawdopodobnie Grzybowski skończyłby na Kołymie albo na Łubiance, gdyby nie osobista interwencja Schulenburga u Stalina. Hrabiemu pewne rzeczy jednak nie mieściły się w głowie i doprowadził do honorowego wyjazdu ambasadora i personelu z terenu ZSRS. Grzybowski przeżył Schulenburga, zmarł po wojnie. Dylematy Rumunów w 1939 Postępowanie Rumunii wobec Polski określa się niekiedy z nutą zawodu. Przecież oba państwa były związane wojskowym sojuszem! Tak naprawdę jednak, co ta biedna Rumunia miała zrobić? Wzięta w kleszcze dokładnie jak Polska – z jednej strony Moskwa, żądająca zwrotu Besarabii, z drugiej Niemcy – coraz bezczelniej wtrącający się w wewnętrzne sprawy a z drugiej podpuszczający, że tylko oni mogą Rumunów uchronić przed stratą tejże Besarabii... (oczywiście gdy ZSRS tam wkroczył, zgodnie z Paktem R-M, Niemcy nie kiwnęły palcem). Jako bardzo fair wobec Polski postawę należy więc ocenić sam fakt przepuszczania dostaw broni do Polski przez Konstancę i Gałacz (już tylko to wywołało wściekłość Niemców) oraz odmowę wykonania niemieckiej noty, w której żądano aby polskim żołnierzom nie udzielać azylu. Nie tylko im go udzielono ale jak wiadomo ogromna ich większość (jak też polskie złoto), przy przymrużonym rumuńskim oku, opuściła Rumunię i przedostała się do Francji aby walczyć dalej. To wszystko przy codziennych niemal połajankach jakie urządzała rumuńskim władzom ambasada niemiecka w Bukareszcie, oznajmiając że w każdej chwili 20 dywizji niemieckich może wkroczyć na teren Rumunii. Szacunek. A teraz można spokojnie wrócić do tipsów, niemowlaków i depilacji odbytu :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej czy ktos z was sklada moze modele samolotow z II wojny swiatowej? ja zastanawiam sie wlasnie nad zakupem czesci z www.modelmaking.pl i skladaniem, bo warto znalezc sobie zajecie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×