Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

hanana

brak powietrza

Polecane posty

A co jeśli się kocha, ale wspólne mieszkanie powoduje, że nie mogę oddychać? Wizja, że będziemy przebywać w tym samym mieszkaniu przez następne x czasu, jest dla mnie nie do zniesienia. Jak rozwiązać ten problem bez rozwiązania związku? Czy ktoś ma podobne doświadczenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aleksandrja
żyć chwilą a nie przyszłością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wietrzyć wietrzyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rrtrerereer
miej swoj wlasny pokoj, ja tez bym nie chciala meiszkac z kims w jednym pokoju, a miec swoje wlasnne miejscie, meic sie gdzie schowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rrtrerereer
jestem przyzwyczajona, ze mam teraz swoje pokoj i jakbym mieszkala z mężem to tez bym tak chciala, tak chyba najlepiej. nie wyobrazam sobie przebywac non stop z jedna osobą, musze meic swoje miesjce, gdzie moge byc sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tą książkę
Mieszkanie, choćby najmniejsze, musi mieć wyznaczoną przestrzeń wspólną i przestrzeń prywatną (choćby pół blatu biurka) - wtedy żyje się zdrowiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Takie są ustalenia - mam mieć własną kanciapę, gdzie rządzę JA. W praktyce to niestety trochę inaczej wygląda. Jako jedynaczka i byłe dziecko \"z kluczem na szyi\" strasznie ciężko znieść mi samo wyobrażenie o czyjejś obecności na STAŁE, a co dopiero fakt. Jestem po miesiącu mieszkania tak zmęczona, że przybijam czołem klawiaturę :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poza tym, kiedy wieszam (psychiczną) tabliczkę "nie ma mnie w domu", jemu się robi przykro i zapewnienia, że nie robię tego "przeciwko" niemu nie skutkują :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aleksandrja
to może do psychologa się wybierz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rrtrerereer
rozumiem, tez bym tak miala. nie ejstem jedynaczka, ale siostra juz dawno sie wyprowadzila, mam swoj wlasny pokoj, gdzie jestem sama, moge robic co mi sie podoba i nie wyobrazam sobie jakbym miala dzielic z kims pokoj. a w przyszlosci jak ebde miec meza to owszem mozemy miec wspolny duzy pokoj, ale poza tym jeszcze jeden maly pokoj dla mnie, gdzie moglabym odpoczac, poprzebywac w spokoju

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psycholog mi zapewne powie, że to przyzwyczajenie. Jestem bardzo towarzyska, ale muszę mieć swoją jaskinię. Codzienność mnie zabija. Uwielbiam wracać do pustego mieszkania i sama decydować kto w nim jest i jak długo. Nie nadaję się do związków???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tą książkę
to zbiera się na powazną rozmowę o wspólnym funkcjonowaniu w związku i w przestrzeni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rrtrerereer
hanana ale to nawet lepiej wiesz, jak tak faceta czasem potrzymasz na dystans ;) nie znudzi sie tak szybko wiec spoko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rrtrerereer
nie przesadzajcie z tym psychologiem. moze i sa takie kobiety co uwieszą sie na facecie i moglyby byc z nim non stop, no ale nie kazdy musi meic tak samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aleksandrja
hanana a ile ty masz lat ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tą książkę
Nie musisz rezygnować zupełnie z przyzwyczajeń, ale niestety powiem teraz brzydkie słowo na K Kompromis :) Ty musisz iśc na ustępstwo i on, Ty zrozumieć jego, on ciebie daj sobie szansę, może okaże się, że polubisz "część wspólną" bardziej niż "część własną"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tą książkę, była niejedna. Facet jest kochany itp. i niby wszystko rozumie, ale potem i tak robi po swojemu. Czasami się czuję, jakby mnie traktował jak babcię z demencją, która sobie pogada, ale sama nie wie o czym i potem o tym zapomni :/ Tymczasem ja komunikuję, pamiętam o zasadach dyskutowania. Tyle, że dla mnie stan normalny to własna przestrzeń, a dla niego - wszystko wspólne. Normalnie niebawem zwariuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aleksandrja, hehe. 35, cholera. I jak dotąd skutecznie udawało mi się unikać wspólnego mieszkania :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rrtrerereer
uspokoj sie i zachowuje sie dojrzale, pomysl jak ktos madry by sie zachowal w takiej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aleksandrja
może ty jednak czasu potrzebujesz by pobyć ze sobą i zatęsknić za dzieleniem z drugą osobą życia, mieszkania, telewizora i czajnika ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aleksandrja
:) ja proponuje psychologa mi pomógł :> a mieszkamy z facetem w jednopokojowym mieszkaniu :>

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Definitywnie potrzebuję potęsknić, ale on nie daje mi na to szansy. Jak wywalić go raz na jakiś czas z domu, żeby nie czuł się wywalany???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aleksandrja
ciężka sprawa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rrtrerereer, staram się być dojrzała. Analizuję swoje odczucia, zastanawiam się, skąd wynikają, pracuję nad sobą. Wynik jest jeden: muszę mieś trochę przestrzeni, mam syndrom "gonienia króliczka", itp. Jednocześnie doceniam to, jak fajny związek się zawiązał, bo kilka już przerabiałam. Nie chcę w żaden sposób ranić partnera, ale nic nie poradzę na to, że brakuje mi powietrza i MUSZĘ jakoś wywalczyć własny kawałek nieba. Tye że nie mam pomysłu w jaki sposób zrobić to bezinwazyjnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A może powinniśmy sobie kupić kozę? Jak się jej pozbędziemy, docenię bycie we dwoje :D Czas spędzany razem jest fantastyczny, o ile nie jest to CAŁY czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W sumie... Hm, może go pobiję jego bronią? Pamiętam, jak go odzwyczaiłam od gadania ze mną rano: wyczaiłam poranek, kiedy nie chciało mu się nawijać i go napadłam z megasłowotokiem. Pomogło :D Zrozumiał, że to może nie być fajne... Więc jak zacznę mu WSZĘDZIE towarzyszyć? Wpadnę ze trzy razy dziennie do niego do pracy?? Będę mu wisieć za plecami, jak czyta gazetę? Leźć za nim, kiedy umawia się z kumplami, siedzieć mu na łbie, kiedy sprawdza pocztę czy grzebie w inecie... hm...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobre dobre - może pomóc
a nie możesz sama gdzieś wychodzić czasem? facet też cżłowiek i ma prawo posiedzieć sobie w domu potrzebujesz aż całego mieszkania dla siebie? Nie możesz np wyizolowac się w jakimś pokoju lub kąciku, z muzyką na uszach np?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bigcyc
kurcze jakbym siebie słyszała:( jest na to rozwiązanie ja jestem w długoletnim związku, ale razem nie mieszkamy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jasne, że mogę. Jeżdżę sobie też z koleżanką (np. wybywam na miesiąc w dzikie kraje). Tyle, że jemu jest przykro, kiedy nie chcę go gdzieś zabrać, bo słyszy "nie chcę cię" zamiast "potrzebuję wyjść sama". Poza tym lubimy w zasadzie te same rzeczy, więc jak uzasadnić, że chcę do kina/spacer/rower/koncert/knajpa iść z kimś innym lub sama? Wyjątkiem są babskie spotkania. Tego żaden samiec by nie zniósł. Ale przecież nie będę mu zmyślać, że znowu się widzę z Fruzią czy Józią. Zresztą ja też czasami chcę spędzić wieczór sama w domu. Nie pamiętam, kiedy to robiłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×