Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość młodaa żonkaa

Jak przekonać męża żeby wyprowadził się ze mną daleko od swojej mamusi..??

Polecane posty

Gość młodaa żonkaa

On jest maminsynkiem. A teściowa znienawidziła mnie od samego początku, gdy dowiedziała się że nie chodzę do kościoła. Mam dosyć traktowania, protekcjonalnie. I jej obgadywania mnie za plecami... Ogólnie to cała rodzina męża zawsze wywierała na niego presje, żeby znalazł sobie wierzącą i praktykującą dziewczynę. A ja mam tego dosyć. W tym roku kończymy studia i chciałabym go przekonać do wyjazdu. Gdziekolwiek, i jak najdalej. Ja nie wytrzymuje tej sytuacji, bo nigdy nie stanę się taka jak teściowa i cała rodzina męża chcieliby. Jest mi okropnie. Beznadziejnie. skoro nawet ostatnio na urodzinach jego wuja (ja nie mogłam z nim pojechać) moja teściowa stwierdziła, że "nie chce takiej synowej jak ja"... Chciałabym mieć dobre stosunki z jego rodziną. Żeby mnie ktoś polubił i żeby ciągle nie oceniali mnie pod tym kontem że jestem nie wierząca... Ale tak nie będzie... Nagle nie staną się bardziej religijni, czy tolerancyjni... Więc pozostało mi tylko jedno? :( Muszę wyjechać i zabrać męża z rodzinnego miasta i spotkania moje z jego rodziną zmniejszyć do minimum... Tylko że jednocześnie sama pozbawię się kontaktu z moją mamą.... Już nie wiem co robić. Siedzę i płaczę, tak czuję się źle i tak bardzo nie chciana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fgdgdgg
tez mam podobnie..tyle ze my nie jestesmy jeszcze po slubie. wedlug mojego to jego rodzina jest naj....a najbardziej jego siostra....3maj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość młodaa żonkaa
no właśnie :(. Jemu się nie podoba, że ciągle wymiguje się od wizyt u niego. A ja tam chodzę jak na szpilkach. Boje się nawet zażartować, bo kto wie, moze znowu zostanę opacznie zrozumiana.... A najlepsze jest to, że mój mąż uważa że : (cytuje teraz go) to on sie poświęca, że ma problemy przez to że nie chodzę do kościoła, ale on jest ze mną , bo wierzy że warto.." No cholera mnie po prostu wzięła jak to powiedział... On się poświęca? ....Fajnie mi to słyszeć. Ciekawe, co ja mam czuć, gdy zostając sam na sam z teściową, panuje CISZA. Ona nawet nie próbuje ze mną rozmawiać, ukróca szybko wszelkie moje próby nawiązania rozmowy. Czuje się w domu teściów jak jakaś trędowata... A mój facet stwierdził, że się dla mnie poświęca... Co za beznadziejna sytuacja. Już nie wiem co robić... "problem wiary" robi się coraz większym problemem z roku na rok....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fgdgdgg
dokladie..a czasami jak chce pojsc juz z nim do tego kosciola..to on mi wyskakuje ze jego parafia jest inna niz moja..i on bedzie tylko do wojej chodzil..NO CHOLERA JASNA...WIARA CHYBA TA SAMA TO CO ZA ROZNICA KTORY BUDYNEK??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paranoja ludzi tępych
to nie wiara, katolicyzm tylko wypaczenia religijne do wiary sie nawraca- to fakt- ale nie potepia, tylko toleruje, a nawracanie nastepuje przez gloszenie slowa Bozego, nie ponizanie i odtracanie najwazniejsze przykazanie to przeciez przykazanie milosci, a tutaj milosci blizniego zadnej jak ja nie lubie takich katoli, co nie wiedza nic o wierze i wydaje im sie ze wierza ja bym im wyjasnila co oznacza pojecie chrzescijanin i sie wyniosla w ekstremalnej wersji- sama jeslimaz zostalby z mama moherowa niech z nia zyje do konca zywota i klepie rozance

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paranoja ludzi tępych
do kosciola moze wejsc kazdy- nawet niewierzacy, morederca, zlodziej czy prostytutka, nie jest to zadne skalanie miejsca swietego, jesli chce sie pomodlic przypowiesc o synu marnotrawnym ladnie sie czyta,a wcielic w zycie juz ludzie nie potrafia o nauce spolecznej Koscioła pewnie tez nic nie wiedza, Katolicy od siedmiu bolesci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziwie sie sam jestem facetem ale nie wyobrazam sobie takiej sytuacji ze moja zona byla by innego wyznania i byla by tepiona przez moja rodzine albo czula sie odtracona co to za roznica jaka wiara wazne sa stosunki miedzy ludzmi szacunek i wyrozumialosc nie pojmuje takich ludzi jak tak mozna sie zachowywac i mowic ze nie chce sie takiej synowej to nie ona wybierala lecz twoj maz wybieral sobie przyszla zone ale nie wiem jak to bedzie miedzy wami bo to ze masz okscesy z jego rodzina bedzie sie przekladalo na wasz zwiazek ja mam wyrozumialych rodzicow nigdy sie w nic nie wtracali zawsze stali obok i byli obserwatorami lecz nigdy nikogo nie potepiali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dlatego ja wychodze z zalozenia ze to dwoje ludzi decyduje sie byc ze soba a nie rodzice i rodzice owszem moga czasem cos pomoc doradzic ale wtracanie sie w zycie mlodych tylko pogarsza sprawe w koncu to nasze zycie i my decydujemy z kim jestesmy jak zyjemy itp ......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość młodaa żonkaa
Smile82 - żałuje że mój mąż nie ma takiego podejścia... :(. Niestety ta sytuacja się odbija na naszym związku. Nie potrafi zrozumieć, (milion razy mu to powtarzałam), że ja chciałabym, po prostu żebyśmy nie wracali choć przez 1 tydzień o rozmów o wierze... A ta moja teściowa, to z opowieści mojego męża, bardzo miła i opiekuńcza kobieta, tyle że z powodu wielu niemiłych sytuacji w moich oczach jest niestety po prostu "inkwizytorem". I naprawdę jestem pewna, że gdyby nie moja wiara miałybyśmy poprawne stosunki. Nie rozumiem też mojego męża. Nie powinien mi nawet opowiadać, że jego mama nie chce mnie na synową... :( I że mówi tak w obecności całej rodziny. A mój mąż nawet mnie nie bronił!!!!! :(:( Czuje się okropnie. Już nawet myślałam, nad tym żeby zacząć z nimi chodzić do kościoła, choć po prostu nie "mam wiary". Nie umiem uwierzyć i nie chce uwierzyć pod "przymusem". Moja mama wciąż mi radzi żebym "uważała" i że przez teściową mogę stracić w końcu męża... A ja już nie wiem co robić... Ale czuje, że nie możemy mieszkać w jednym mieście z teściami. I że po prostu muszę się wyprowadzić, bo nie mam nawet już pomysłu, co może uzdrowić tą sytuację. Mam same złe wspomnienia ze spotkań z teściami... Kiedyś gdy jeszcze nie byliśmy małżeństwem, wizyta u mojego faceta w domu jego rodziców przeciągnęła się do późna. Mąż mi zaproponował mi żebym została w jego pokoju na noc. Zgodziłam się. To była niedziela. I rano, mimo że w sobotę wieczorem teściowa była z całą rodziną w kościele, ona oczywiście musiała na cały odbiornik puścić msze z Radio Maryja. ... nie zgodziłam się wyjść z pokoju aż msza w radio się skończyła. Nie muszę mówić chyba że to był ostatni raz, gdy pojawiłam się na noc u mojego męża. Teściowa wystarczająco odpowiednio umiała sprawić, że nie wiedziałam co zrobić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
maminsynek :O u niego zawsze mamusia górą nie wygrasz !!! ja dlatego odeszłam od takiego maminsynka bo po jaka cholere mams ie mećzyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mloda jak chcesz to na gg mozemy popisac bo nie o wszystkim da sie pisac na forum troszke prywatnosci tez musi byc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
myszka83 tu sie z toba zgodze poniewaz na dluzsza mete potem jest duzo klutni niepotrzebnych z reszta przed slubem wiedzieli ze nie jestes wierzaca itp wiec dziwie sie ze takie maja teraz podejscie nie mozna kogos potepiac z jakiego jest domu czy jest biedny lub jakiego jest wyznania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba nie wygrasz z tesciową
a mezowi to pasuje, dwie kobiety zabiegają o niego nie mozesz postawic mu ultimatum?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość młodaa żonkaa
nie wiem, czy sens jest jakaś rozmowa na priv. :( Ja i tak od niego nie odejdę, bo w jakiś sposób kocham go jak nikogo na świecie, jest moim najlepszym przyjacielem. Dużo z nim rozmawiałam, ale nie wiem, czy dotarło do niego że musi mnie bronić, gdy jest taka potrzeba. Że nie można całe życie "trzymać się kobiecej spódnicy". Ale jego matka.. rodzina... Sposób jaki na mnie patrzą gdy np. jestem na czyimś ślubie z moim lubym i nie żegnam się podczas mszy jest straszny. Być może jestem już przez tą sytuację bardzo bardzo przewrażliwiona... Ale tylko obronie prace mgr i szukam pracy min 50km od naszego miasta rodzinnego. Albo pojedzie ze mną po dobroci, albo zostanie z mamą sam. Bo chyba jednak nie zasługuje na bycie "trędowata" przez pól życia... A tu na kafe, naprawdę potrzebowałam się wygadać. W jakiś sposob jest mi lepiej... Ale nie wiem czy coś się zmieni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja byałm 5 lat z maminsynkiem miał byc slub ale on w kwesti sprw naszych jak gdzie miszkac jaki slub rozmawiał z matka nie ze mną :O tu nie hcodiz nawet o wiare tylko o nastawianie meża przeciwko zonie !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie mowie ze masz odchodzic tylko musicie cos postanowic bo bedzie wiele nieporozumien ale ja bym nie chcial byc w rodzinie w ktorej nie jestem akceptowany to takie dziwne troszke musisz usiasc z nim i porozmawiac powaznie jak on dalej to widzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
raz piszesz nie odejde bo mąz to mój najlepszy przyjaciel araz maż mnie nawet nie bronił cos sie mija prwda skoro maż słucha matki i przytakuje słowa nie powie w obronie twojej to jaki przyjaciel ??? mój mąż murem stanie za mna a ja za nim choc by nie wiem co sie działo i jak było

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
myszka83 hmm ale jak mozna z przyszla zona nie rozmawiac o slubie i przygotowaniach tylko z matka ja tego nie kuma facet ma byc facet musi podejmowac meskie decyzje a nie mamy sie wiecznie pytac mnie rodzice wychowali do pewnego momentu a potem po 18 roku zycia powiedzialem ze sam chcem podejmowac decyzje chcem przekonac sie jak to jest i do tej pory rodzice tylko przygladaja sie temu jak sobie radze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba nie wygrasz z tesciową
przykro mi ze zwiazalyscie sie z maiminsynkami ale chyba wiedzialyscie o tym wczesniej ja w ogole nei moge rozuiec jak dorosly facet wybiera matkę a nei zonę, jakie bedzie jego dalsze zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie mowie ze nie wiem jak to jest sam mialem kobiete ktora widziala tylko mame po zdjecia z mama po dowod tez az nadszedl moment kiedy zaszla w ciaze i posluchala sie mamy i usunela ....... kariera wazniejsza nie ukrywam ze strasznie to przezylem ale sam sobie poradzilem inni stali z boku i przygladali sie wiec wiem jak sie czuje kobieta kiedy facet jest mamisynkiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taki był mój była facet maminsynek !!! jak sie zareczał to ustalił co i jak z matka jak przygotowania do slubu to on z matką a ja ?:O po 5 latach otworzyłam szeroko oczy i 6 miesicy po zareczynach zwiałam od niego w dodatki ja pracowałm juz w innym miescie a on ja nie wyprowadze sie do innego miasta ( odległosc 60 km ) bo on musi byc blisko mamusi :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widzisz kazdy facet kocha wiele osob naraz inaczej wlasna matke inaczej tesciowa a inaczej zone wydaje mi sie ze mimo iz matka jest to jednak w zyciu najwazniejsza jest zona takie jest moje zdanie ..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
myszka83 ja gdybym kogos spotkal na swojej drodze i po jakims czasie stwierdzil ze to ta jedyna to nawet na drugi koniec swiata bym sie wyprowadzil

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dokładnei smail zona/mąz najwazniejsza w zyciu rodziców kocham owszem ale decyzje podejmuje z mezem !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w sumie to zona ma byc moim wsparciem a twoim maz a nie rodzice rodzice mnie wspierali do pewnego momentu potem czas dorosnac i dac rodzica spokoju maja juz swoje lata i wiem ze chceli by juz odpoczac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość młodaa żonkaa
nie wiem jak to możliwe... :( On najwyraźniej chwilami mnie rozczarowuje... Ale twierdzi, że gdy na początku związku jego rodzice wciąż na mnie "wjeżdżali" za wiarę, to zmusił ich żeby zeszli z tego tematu. Nie wiem jak dokładnie było. Jakoś nie chce wiedzieć więcej niż wiem... Już sobie wyobrażam jak będzie w święta. On pewnie zaproponuje obiad z jego rodzimi. Ja powiem że nie chce. On sie zapyta dlaczego. Ja odpowiem, przecież wiesz... on wtedy, że przesadzam. A ja że nie mam ochoty być wypytywana dlaczego nie byłam w kościele, albo cos w tym rodzaju. on powie ze przesadzam i jestem uprzedzona. i ze ranie go tym ze nie chce tam isc. ja wtedy pewnie powiem, zeby sobie znalazł taka ktora z nim pójdzie i do rodziców i na drogę krzyżową... on pewnie zeby się postawiła w jego sytuacji a ja powiem pewnie żeby raz postawił sie w mojej a nie ciagle myślał o sobie... Tak będzie... Tak zawsze jest. I nie wiem , co zrobić i co powiedzieć, żeby było "fajnie, miło i przyjemnie"... och.... Jestem chyba op prostu do kitu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość młodaa żonkaa
pewnie tak... :( szkoda, że ludzie się praktycznie nie zmieniają, bo wtedy mogłabym liczyć, że się w końcu zmieni w takiego jakby "rycerza na białym koniu", dla którego jestem najważniejsza i broni mnie zawsze... Myślicie że maminsynek może zmienić sie w normalnego faceta? Bo co jeżeli za mną nie pojedzie? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×