Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość smutnanamaksa

Nie czuje wsparcia z jego strony

Polecane posty

Gość smutnanamaksa

Znowu zdalam sobie sprawe jak fatalnie czuje sie w swoim związku:( Mam teraz ciężki okres. I czuję się z tym kompletnie sama. Mój chlopak z ktorym jestem juz od ponad roku ma to wszystko gdzies. Liczy sie tylko tojak on spędził dzień, jego sprawy i problemy. Musze zawsze doradzić .wysłuchać ... Lekceważy mnie kompletnie, powiem wam szczerze że nie moge z nim porozmawiać tak naprawde od serca o wszystkim co mnie boli i co mi sprawia trudnosć bo czuje ze on uznaje to za błahostki...Rozmawaiałam nie raz, nie dwa, mówiłam wprost że czuje się z tym źle ale jak grochem o ściane. "On sie przeciez stara i robi wszystko zeby bylo dobrze " Poprostu nie ma sobie nic do zarzucenia.. Brakuje mi jego zainteresowania.Np kiedy mam w szkole egzaminy, ucze się po nocach. Nigdy nie zapyta ja mi idzie nauka, czego się ucze, pozniej nawet jak mi poszło :( Poprostu milczy albo gada jakies pierdoły....Zastanawiam sie czyjak robie z igly widly i niepotrzebnie sie wkurzam, czy jest cos nie tak Co myslicie o tym wszystkim ? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutne to. Może to okrutne co napiszę ale on jest dupkiem. Każdy człowiek w związku potrzebuje wsparcia- to istota związku! On chyba nie wie na czym polega to. Czy on Cię kocha? bo miłość tak nie wygląda. Zdobył Cię, uznał że jesteś już jego i teraz olewa. Wyobrażasz sobie waszą przyszłość za 5, 10 lat? Chyba blado to widzę. Zastanów się czy to ma sens iść dalej z nim, z kimś kto nie widzi czego potrzebujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"On sie przeciez stara i robi wszystko zeby bylo dobrze \" a co on pod tym rozumie? rozwinął to jakoś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cóż mam taki sam problem ale z przyjaciółką :( Ona obiecuje, że wszystko będzie już ok, a póżniej obietnic nie dotrzymuje, mówi, że jestem dla niej najważniejsza, a jednocześnie traktuje mnie jak kogoś zupełnie niepotrzebnego. Dlatego myślę, że nic dobrego z tego nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdy człowiek w związku potrzebuje wsparcia - to istota związku! Zaprzeczam. Ja tam się zamykam w sobie, nie szukam wsparcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Znam to z autospsji... nie zmieni się :( Ja mam to juz 3 lata i jest coraz gorzej. Tez wkolko tylko on, jego problemy, jego samopoczucie. Smutne,ale chyba w jego swiecie nie ma miejsca tez dla mnie. Np. jak mi jest smutno/przykro/jestem zla to sie na mnie obraza! Brak slow ;/ I tez nie wiem co ja mam zrobic, a wlasciwie to wiem ale boje sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnanamaksa
Hm on ma na mysli ze dba o mnie, zawsze jest slodki, prawi komplementy, itditp Bo to jest wlasnie tak- na plaszczyznie takiej "lajcikowej"- typu jakies wyjscia, spacerki wolny czas jest między nami rewelacyjnie, zawsze dobrze sie bawimy... Ale potem kazdy ma swoj swiat i swoje sprawy, przy czym moje wogole go nie obchodzą musze z wszystkim zmagac sie sama...:( Nie wiem czy o to wlasnie w zwiazku mi chodzi, przeciez to nie tylko rozrywka ale tez prawdziwe zycie i problemy.... Nie wiem jak mam ten problem rozwiązać, bardzo go kocham ale obawiam się ze on sie nie zmieni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnanamaksa
Na samą mysl o zerwaniu lzy stają mi w oczach,chyba nie moglabym sie z nim rozstac,serce by mi pekło. ALe czy jest sens ciągnąc cos takiego ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam podobnie i ...
i zupelnie inaczej jednoczesnie:( ja jestem z chlopakiem 3lata. mieszkamy razem i niby jest ok ale... tez nie czuje z jego strony jakiegos takiego wsparcia. a z drugiej strony bardzo wiele mu zawdzieczam. u mnie tak jak pisalam jest troszke inaczej bo ja jestm chora na nerwice. choruje od sierpnia zeszlego roku. obecnie praktycznie nic mi juz nie jest ale czasami wydaje mi sie ze juz nie daje rady. no coz depresja mnie bierze chyba. i to wszystko jest zwiazane z nim. z jednej strony to on mi pomogl z tego wyjsc bo jenak moglam zawsze na niego liczyc a z drugiej strony chyba za malo bo slyszalam czasami teksty" oj przestan wsawaj i sie nie doluj, inni maja gorzej' szkoda tylko ze on nie wie co ja czuje. przepraszam ze sie tak wcielam i sie zale na twoim watku ale musialam. moze i mi ktos cos doradzi bo nie wiem co robic:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnanamaksa
Ja ciebie doskonale rozumiem- sama zmagam się z nerwicą, lęki strach ciągłe obawy td. ale on oczywiscie o tym nie wie, chyba by mnie wysmiał, wiem to po tym jak wypowiada się o innych .... Jak tak sobie mysle o tym wszystkim to normalnie kluche mam w gardle, naprawde :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jeszcze rok temu chyba spulnelabym 3 razy przez lewe ramie gdyby mi ktos powiedzila,ze bede myslala o odejsciu :( Niestety zycie nie sklada sie tylko z przyjemnosci. Ja mu daje z sibie wszystko, wspieram we wszystkim co robi. Moze az za bardzo. Coraz bardziej watpie w sens tego wszystkiego. Kocham okropnie,ale tez nie wyobrazam sobie tego za kilka lat. Smutne,ale prawdziwe. Moglabym ci radzic odejscie,bo to jest najlepsze rozwiazanie,ale wiem ze to nie proste, sama nie potrafie tego zrobic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnanamaksa
Gosiek a rozmawialas z nim o tym? I jak się tlumaczył ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam podobnie i ...
ja pare dni temu postanowilam sie z nim rozstac:( ale coz posatnowilam tylko. nawet mu o tym powiedzialam ale zlapalam takiego dola ze kosmos:( nie umiem bez niego zyc. on chyba bezemnie tez nie. tylko co to za zwiazek:( my sie nawet nie kochamy. sex chyba jest nie dla niego:( a on niestety nie rozumie ze ja mam jakies potrzeby:( kiedys bylo inaczej a teraz... i mam tak jak ty. wspolne spedzanie czasu jest bardzo fajne bo sie super dogadujemy a reszta jest do kitu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ile macie lat? moze to cos wyjasni, faceci baaaaardzo pozno zaczynaja zdawac sobie sprawe z tego, ze istnieje cos takiego jak problemy dnia codziennego (a jezeli juz to ich wlasne). Moze byc tez tak, ze trafilas na tzw \"meczennika\". JCharakteryzuje sie tym, ze nie tyle nie zauwaza twoich problemow (choc na to wyglada), co robi WSZYSTKO, aby jego wlasne przeslonily twoje. Jezeli tak, radze Ci zakonczyc to jak najszybciej. Raz w zyciu mialam z takim stycznosc i nasza znajomosc zakonczyla sie po kilku tygodniach bo idiotka postanowilam od razu go nie skreslac:o Powiedz mi, moja droga, co to za facet, w ktorym nie masz oparcia? Ze wszytskim w zyciu zaostaniesz sama - takze ze smiercia bliskich, porodem, wywaleniem z pracy. Taka ceche w bliskiej osobie mozna zniesc, gdy spotka cie \"nieszczescie\" mniejszego kalibru, np. poklocisz sie z przyjaciolka. Sprobuj sobie wyobrazic, co poczujesz, kiedy umrze Ci ktos baaaardzo bliski (tfu, tfu, tfu) i bedziesz chciala po prostu wyc, oby ktokolwiek byl z toba, a twoj luby zacznie rozprawiac o tym, ze juz po imprezie w weekend bo to akurat bedzie jego problemem:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnanamaksa
Naprawde odechciewa się starać i nawet spotykać... Najgorzej ze nawet on nie zdaje sobie z tego sprawy i mysli ze jest taki super boski i wogole... Tylko ze jak zaczynam robic jakies wymowki to zaraz mam gigantyczne wyrzuty sumienia, czy tez tak macie ?? I na koniec czuje sie wszystkiemu winna ! Kurcze jak w wiezieniu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnanamaksa
Anka masz sporo racji w tym co piszesz, faktycznie on zawsze ma wieksze problemy (przynajmniej tak to ujmuje)i sprawia ze moje odchodzą w kąt...:( Ja mam 20 lat a on 26 . I za ciula nie wiem jak do niego dotrzec :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam podobnie i ...
ja mam 23 lata zycie jest okrutne:( nie wiem juz co ma robic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutna, jestes taka mloda, w tym wieku nie ma sensu tracic cennego czasu na radosc, ten wiek juz NIGDY nie wroci:) Powiem Ci tak... kiedy bylam na drugim roku studiow (mialam chyba 20 lat) zostawil mnie chlopak, dla ktorego zmarnowalam 2 lata. Wydawalo mi sie, ze kocham go ponad zycie, ponad smierc, i umre razem z nasza miloscia (alez to wszytsko przepelnione tragizmem:D). Zostawil mnie, bo... znalazl inna, na chwile, byc moze z lepszym cialem, i liczyl na powazniejszy zwiazek. Bo wczesniej tez mnie zdradzal, tylko nie zostawial mnie, bo wiedzial, ze to jednorazowe sprawy. Przez 2 miesiace dochodzilam do siebie (byl moim pierwszym facetem) i blagalam los, zeby zechcial do mnie wrocic, az nagle - z dnia na dzien - w moim mozdzku urolila sie mysl, ktora uratowala moje zycie przed kleska (bo faktycznie niebawem chcial wrocic). Uswiadomilam sobie, ze to nic nie warty smiec, ktory mnie (totalnie oddanego mu czlowieka) traktuje jak kupe, w zwiazku z czym nie warto poswiecac mu chocby minuty rozmowy telefonicznej. Choc wczesniej nie zdawalam sobie z tego sprawy, DOPIERO w tym momencie uswiadomilam sobie, ze wcale nie jestem kupa:) Od tej pory, od momentu kiedy moja pewnosc siebie i swiadomosc wlasnej wartosci osiagnely poziom zdrowego czlowieka, ani jeden dzien nie minal bez sladu meskiej adoracji:) Niewiarygodne? Sprawdzcie:) To taka mala dygresja, sprawa od dawna zapomniana i nie budzi zadnych emocji, jednak mam nadzieje ze przejrzysz na oczy i uswiadomisz sobie swoja wartosc. Bo uwierz mi, ze aby zwiazek mial jakikolwiek sens niezbedne jest wzajemne zrozumienie i troska. Tego wlasnie u Ciebie brak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siódma rano87
smutnanamaksa, musisz zdecydować czy dasz sobie zawsze radę sama z problemami. Ja byłam w takiej sytacji rok temu. Miałam problemy, z których zwierzałam się chłopakowi, płakałam mu w rękaw a on w ogóle nie reagował w tym temacie. Gdy uciekałam z domu spałam u koleżanek. Zawiodłam się, bo nie dość że miałam problemy rodzinne to jeszcze przejmowałam się tym, że nie jestem szczęśliwa w związku. Dzisiaj, gdy tamta sytuacja problemowa się skończyła, zostały mi skutki po niej, dość odczuwalne. Teraz jestem z mężczyzną, który stara się pomóc i dzięki temu lżej mi stanąć na nogi. Nie wiem, czy tamten z którym byłam 4 lata nie umiał się zmierzyć z tą sytuacją, przerosła go... ale wiem, że to była dobra decyzja bo ja potrzebuje mężczyznę przy którym czuje sie bezpieczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×