Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 00......00

Doradźcie mi

Polecane posty

Gość 00......00

Witajcie. To będzie długie ale przeczytajcie. Mój związek jest krótki (4 msce), ale zdążyłam się już przywiązać do faceta, ciężko byłoby mi odejść z dnia na dzień, jednak ostatnio mam dużo wątpliwości i często się kłócimy. Oceńcie obiektywnie co powinnam zrobić. Po pierwsze - nie potrafi walczyć. Już kilka razy było tak, że się ostro pokłóciliśmy, a mój facet się potem nie odzywa. Zawsze to ja wyciągałam rękę. Gdy go pytam czy nigdy by się już nie odezwał, odpowiada "nie wiem, chyba nie". Czy tak robi ktoś komu zależy? Po drugie - on uwielbia swoich kolegów. Gdy jest taka sytuacja że chce jechać do jakiegoś kilkaset km, a ja nie chcę, to jedzie sam. Ma swojego jednego super kumpla któremu się ciągle na mnie skarży, dzwoni po naszych kłótniach do niego, tamten ma więc o mnie jak najgorsze zdanie i nie raz kazał mu mnie rzucić. Teraz ten kolega zaprasza nas do siebie (nie znam go). On zaprasza "nas" tam, bo tak naprawdę chce spotkania z moim facetem, a ja... już na dokładkę. Dobrze wiem że jak nie będę chciała jechać to on pojedzie sam. Nie wyobrażam sobie powiedzieć "mamy zaproszenie do mojej koleżanki z drugiego krańca Polski, która wie o wszystkich naszych kłótniach, któa uważa że marnuję z tobą czas, którą wtajemniczam we wszystko. Jeśli nie chcesz jechać ze mną to sorry, ale pojadę sama". To jest tak że gdy kłócę się ze swoim facetem to już dzwoni do swojego przyjaciela, cytuje mu nasze rozmowy itd... Tamten nazywa mnie wariatką i idiotką. Dobrze wiem że każda nasza kłótnia od razu przesiąknie dalej. Wiem że zawsze gdy nie odzywa się po kłótni, już komuś o tym opowiada. Czuję się niepewnie, czuję się w jakiś sposób zdradzana, bo w nasze sprawy wtajemniczany jest ktoś jeszcze. Potrafi gadać z nim kilka godzin przez telefon, mimo mojego zniecierpliwienia. Potem naskakuje na mnie że nie rozumiem jego przyjaźni, a broni swojego kolegi. Do tego wmawia mi że ten kolega chce dobrze dla NAS. Że chce żebyśmy byli razem i się nie kłócili. Tylko jak to się ma do tego, że chwilę wczesniej ten kolega namawiał go do odejscia ode mnie i nazywał mnie niezbyt dobrze? Wczoraj powiedziałam mu że dzięki temu "przyjacielowi" własnie między nami jest gorzej a nie lepiej i pewnie skończy się tak, że zostanie sam ale za to z super kumplem. Powiedział mi "wolę dobrego przyjaciela niż kobietę która się czepia". Mówi że tamten rozumie go jak nikt. A ja? Rozmowy z nim nic nie pomagają, on nie widzi w tym nic niestosownego. To mnie ma za pieprzniętą babę która nie rozumie czym jest przyjaźń. Uważa że zabraniam mu mieć kolegów, ale to nieprawda. Nigdy nie zabraniałam. Chodzi o coś innego. Mój facet nie rozumie tego. Twierdzi że tak wygląda prawdziwa przyjaźń i skoro ja nie mam prawdziwego przyjaciela to nie jego wina. A ja po prostu nie robię tak jak on, że z każdym problemem lecę do znajomego i wtajemniczam go w sprawy mojego związku. A gdy już mi się zdarzyło, to raczej słyszałam od znajomych "przemyśl to, postaraj się go zrozumieć, dogadajcie się jakoś". Chyba tak mówią przyjaciele, prawda? Bo moim zdaniem prawdziwy przyjaciel nie pwoie "rzuć ją, po co się będziesz męczył" (mój facet twierdzi że tak własnie postępuje przyjaciel - że trzyma jego stronę) tylko będzie się starał jakoś przemówić mu do rozsądku i bedzie chciał aby był szczęśliwy w związku. Mam wrażenie że kiedyś rzeczywiście tak będzie - obudzi się z ręką w nocniku, wprawdzie otoczony świetnymi kumplami, ale samotny. Nie potrafi dokonać właściwej hierarchii. Opowiadał mi o jedynym długim związku który miał. Zerwał z dziewczyną m.in. dlatego, że koledzy mu powiedzieli że ona ma na niego zły wpływ. Wprawdzie tłumaczył to tak, że wtedy sam przejrzał na oczy, ale fakt jest taki, że to koledzy mu podsunęli tę myśl. Nie mogę sobie wyobrazić... gdybyśmy mieszkali razem albo byli po ślubie, to też po każdej naszej sprzeczce spowiadałby się koledze? A potem jechał do niego na kilka dni zostawiając mnie samą? Nie czuję w tym związku lojalności z jego strony, nie czuję żebym była najważniejsza. On wprawdzie mówi że jestem najwazniejsza, ale tak naprawdę nigdy mi tego nie udowodnił. Zawsze gdy ma do wyboru: ja albo coś innego, wybiera to drugie, chociaż mówi coś innego i sam nie dostrzega jak bardzo to się różni od jego czynów. Było jeszcze kilka sytuacji podczas których mnie zranił lub zawiódł. To chyba trochę za dużo i za często jak na 4 msce. Poza tymi incydentami jest naprawdę kochany, dobry, wyrozumiały. Nigdy mnie nie obraził i nigdy nie powiedział niczego przykrego. Ale czy to wystarczy? Poważnie zastanawiam się nad końcem związku. W sytuacjach gdy jest dobrze - jest dla mnie idealny. W sytuacjach kryzysowych - potrafi tak rozegrać sytuację że czuję się jak śmieć. Zaczynam sądzić że wcale nie ma tak dobrego charakteru jak myślałam. Szkoda mi zmarnować tych kilka miesięcy, ale z drugiej strony nie możemy się dogadać, czasami płaczę przez niego, on bez mrugnięcia okiem potrafi zrobić coś co mnie zaboli a po wszystkim stwierdzić że to ja sobie coś wymyślam - tak chyba nie powinno być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gterterter
powiem ci tak że on nie dorósł do związku, o problemach to powinno się rozmawiać z kobietą a nie z przyjacielem....... ok, przyjaciel przyjacielem - nikt nie każe z nich rezygnować ale w momencie gdy zaczyna się związek to jednak koledzy powinni spaść o jeden poziom niżej współczuję ci, ja nie mam takiego problemu mój chłopak, mimo że ma wielu kolegów to i tak wyznaje zasadę że albo ze mną albo wcale i nie ma tak że trzyma z nimi sztamę spychając mnie na boczny tor tracisz czas z tym człowiekiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bzyku na patyku
To że czasami pojedzie gdzieś sam, mogę jeszcze zrozumieć (też niespecjalnie, ale powiedzmy). Ale to że dzwoni do kolegi po awanturach? Albo to że nie milczy po kłótni? Powiedz, co Ty z nim jeszcze robisz? Mogłaś to skończyć gdy pierwszy raz paplał z kolegą po waszej kłótni. Ten chłopak nie potrafi sobie ułożyć życia. I wiesz co? Nie żałuj go. To jego wybory. Sam Ci powiedział że woli kolegę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bzyku na patyku
miało być Albo to że milczy po kłótni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chce
przeciez ten temat juz dzis tu byl...........baaaardzo podobny.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasada jest prosta
zasada jest prosta : jak facet doprowadza cię do łez to po prostu nie ma sensu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chce
byl pt: "Pojechałabyś na moim miejscu?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasada jest prosta
to nie wazne czy jego zdaniem ty wymyślasz czy przesadzasz. skoro jest ci przykro i skoro to on do tego doprowadził to o czymś swiadczy, nie spadło ci to z sufitu, tylko skądś się wzięło. kazdy facet zawsze powie że wymyślasz, bo nie chcą się przyznać że coś zjebali, chcą mysleć że są taaaaaaacy doooobrzy, a to kobieta ma jakieś problemy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vvvvvvvvvvvvvvvvv
Daj sobie z nim spokój. To jest jak maminsynek, tylko uzależniony od kolegi a nie od matki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Mój związek jest krótki (4 msce), ale zdążyłam się już przywiązać do faceta, ciężko byłoby mi odejść z dnia na dzień, jednak ostatnio mam dużo wątpliwości i często się kłócimy. Oceńcie obiektywnie co powinnam zrobić." "Nie bądź z facetem tylko dlatego że przez ostatnie 4 miesiące przywiązałaś się do niego. 4 miesiące to nie jest dużo... Skoro kłócicie się często i jesteście ze sobą tak króko to radzę dać sobie na wstrzymanie bo z czasem będzie coraz gorzej, a właśnie te pierwsze miesiące powinny być najlepsze bo wiadomo zakochanie, motylki itd. "Po pierwsze - nie potrafi walczyć. Już kilka razy było tak, że się ostro pokłóciliśmy, a mój facet się potem nie odzywa. Zawsze to ja wyciągałam rękę. Gdy go pytam czy nigdy by się już nie odezwał, odpowiada "nie wiem, chyba nie". Czy tak robi ktoś komu zależy?" Może po prostu nie ma o co walczyć skoro ciągle to ty wyciągasz rękę. Komu za bardzo zależy ? Oczywiście ,że tobie... gość wie że jesteś za nim i wykorzystuje to, lub po prostu nie dojrzałaś do takiego związku... bo widze w twym postępowaniu kilka błędów... "Po drugie - on uwielbia swoich kolegów. Gdy jest taka sytuacja że chce jechać do jakiegoś kilkaset km, a ja nie chcę, to jedzie sam." Niech jedzie, to nie więzienie. Ma do tego prawo. "Ma swojego jednego super kumpla któremu się ciągle na mnie skarży, dzwoni po naszych kłótniach do niego, tamten ma więc o mnie jak najgorsze zdanie i nie raz kazał mu mnie rzucić. Teraz ten kolega zaprasza nas do siebie (nie znam go). On zaprasza "nas" tam, bo tak naprawdę chce spotkania z moim facetem, a ja... już na dokładkę. Dobrze wiem że jak nie będę chciała jechać to on pojedzie sam." Jedź i wyjaśnijcie sobie ową sytuacje w trójkę. Ja bym na dodatek awanturę zrobiła. Nie wyobrażam sobie powiedzieć "mamy zaproszenie do mojej koleżanki z drugiego krańca Polski, która wie o wszystkich naszych kłótniach, któa uważa że marnuję z tobą czas, którą wtajemniczam we wszystko. Jeśli nie chcesz jechać ze mną to sorry, ale pojadę sama". Dlaczego nie? Wiesz kobieta powinna być niezależna, bo faceci potrafią szczególnie przy kłótni głęboko zranić. Więc dystans jest jak najbardziej na miejscu. "To jest tak że gdy kłócę się ze swoim facetem to już dzwoni do swojego przyjaciela, cytuje mu nasze rozmowy itd... Tamten nazywa mnie wariatką i idiotką. Dobrze wiem że każda nasza kłótnia od razu przesiąknie dalej. Wiem że zawsze gdy nie odzywa się po kłótni, już komuś o tym opowiada. Czuję się niepewnie, czuję się w jakiś sposób zdradzana, bo w nasze sprawy wtajemniczany jest ktoś jeszcze. Potrafi gadać z nim kilka godzin przez telefon , mimo mojego zniecierpliwienia. Potem naskakuje na mnie że nie rozumiem jego przyjaźni, a broni swojego kolegi." Wina nie leży w koledze a w twoim chłopaku. Porozmawiaj z nim. Bądź twarda i ostra i mu oznajmij że sobie nie życzysz. Do tego wmawia mi że ten kolega chce dobrze dla NAS. Że chce żebyśmy byli razem i się nie kłócili. Tylko jak to się ma do tego, że chwilę wczesniej ten kolega namawiał go do odejscia ode mnie i nazywał mnie niezbyt dobrze? Wczoraj powiedziałam mu że dzięki temu "przyjacielowi" własnie między nami jest gorzej a nie lepiej i pewnie skończy się tak, że zostanie sam ale za to z super kumplem. Powiedział mi "wolę dobrego przyjaciela niż kobietę która się czepia". Mówi że tamten rozumie go jak nikt. A ja? Rozmowy z nim nic nie pomagają, on nie widzi w tym nic niestosownego. To mnie ma za pieprzniętą babę która nie rozumie czym jest przyjaźń. Uważa że zabraniam mu mieć kolegów, ale to nieprawda. Nigdy nie zabraniałam. Chodzi o coś innego. "Mój facet nie rozumie tego. Twierdzi że tak wygląda prawdziwa przyjaźń i skoro ja nie mam prawdziwego przyjaciela to nie jego wina. A ja po prostu nie robię tak jak on, że z każdym problemem lecę do znajomego i wtajemniczam go w sprawy mojego związku. A gdy już mi się zdarzyło, to raczej słyszałam od znajomych "przemyśl to, postaraj się go zrozumieć, dogadajcie się jakoś". Chyba tak mówią przyjaciele, prawda? Bo moim zdaniem prawdziwy przyjaciel nie pwoie "rzuć ją, po co się będziesz męczył" (mój facet twierdzi że tak własnie postępuje przyjaciel - że trzyma jego stronę) tylko będzie się starał jakoś przemówić mu do rozsądku i bedzie chciał aby był szczęśliwy w związku." Jak już wyżej napisałam wina leży po stronie twojego faceta. Albo zmień faceta albo wytłumacz mu iż naprawdę nie masz potrzeby by on o wszystkim wiedział. Podenerwuj się trochę, postrasz go... "Mam wrażenie że kiedyś rzeczywiście tak będzie - obudzi się z ręką w nocniku, wprawdzie otoczony świetnymi kumplami, ale samotny. Nie potrafi dokonać właściwej hierarchii." To już jego problem . "Opowiadał mi o jedynym długim związku który miał. Zerwał z dziewczyną m.in. dlatego, że koledzy mu powiedzieli że ona ma na niego zły wpływ. Wprawdzie tłumaczył to tak, że wtedy sam przejrzał na oczy, ale fakt jest taki, że to koledzy mu podsunęli tę myśl." Koledzy i koledzy... hmm. Zapytaj go czy z tobą też zerwie jeżeli koledzy będą tak chcieli :) "Nie mogę sobie wyobrazić... gdybyśmy mieszkali razem albo byli po ślubie, to też po każdej naszej sprzeczce spowiadałby się koledze? A potem jechał do niego na kilka dni zostawiając mnie samą?" Masz racje. "Nie czuję w tym związku lojalności z jego strony, nie czuję żebym była najważniejsza. On wprawdzie mówi że jestem najwazniejsza, ale tak naprawdę nigdy mi tego nie udowodnił. Zawsze gdy ma do wyboru: ja albo coś innego, wybiera to drugie, chociaż mówi coś innego i sam nie dostrzega jak bardzo to się różni od jego czynów." Hmm bo nie jesteś najważniejsza. Było jeszcze kilka sytuacji podczas których mnie zranił lub zawiódł. To chyba trochę za dużo i za często jak na 4 msce. Poza tymi incydentami jest naprawdę kochany, dobry, wyrozumiały. Nigdy mnie nie obraził i nigdy nie powiedział niczego przykrego. Ale czy to wystarczy? Poważnie zastanawiam się nad końcem związku. W sytuacjach gdy jest dobrze - jest dla mnie idealny. W sytuacjach kryzysowych - potrafi tak rozegrać sytuację że czuję się jak śmieć. Zaczynam sądzić że wcale nie ma tak dobrego charakteru jak myślałam. Szkoda mi zmarnować tych kilka miesięcy, ale z drugiej strony nie możemy się dogadać, czasami płaczę przez niego, on bez mrugnięcia okiem potrafi zrobić coś co mnie zaboli a po wszystkim stwierdzić że to ja sobie coś wymyślam - tak chyba nie powinno być. " Wiesz lepiej zmarnować kilka miesięcy niż kilka lat. A możesz znaleźć wyjątkowszą osobe od niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 00......00
No... tylko że on tego nie zrozumie. Gdyby to przeczytał, to skwitowałby "głupie baby, to nie jest tak jak wygląda".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zxcjkvbnm
"czasami płaczę przez niego, on bez mrugnięcia okiem potrafi zrobić coś co mnie zaboli a po wszystkim stwierdzić że to ja sobie coś wymyślam - tak chyba nie powinno być." dokladnie tak samo jest u mnie i stoję przed dylematem, co z tym dalej zrobic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko hmm.. "głupie, nie głupie" to nie zmienia faktu iź twój facet nie jest w porządku. Nie jest lojalny wobec ciebie a pierwszą wartością w jego życiu są dla niego koledzy. Rozumiem, mieć kolegów wyjść gdzieś z nimi od czasu do czasu ale po jaką cholerę mają ci w butach do związku wchodzić ? myślę że zachowanie twojego chłopaka wynika z jego niedojrzałości do poważniejszego związku .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 00......00
" Porozmawiaj z nim. Bądź twarda i ostra i mu oznajmij że sobie nie życzysz. " "wytłumacz mu iż naprawdę nie masz potrzeby by on o wszystkim wiedział. Podenerwuj się trochę," Mówiłam, mówiłam, mówiłam... My ten temat wałkowaliśmy już parę razy. On nie rozumie o co mi chodzi. Mówi że tak włąsnie wygląda przyjaźń - że się dzowni do przyjaciela gdy chce się wygadać i że prawdziwy przyjaciel go zawsze poprze chociażby nie wiem co. " postrasz go... " Czym? Rozstaniem? On by się tym nie przejął. Powiedziałby "masz rację, to nie ma sensu" i się więcej nie odezwał. Mam czasami wrażenie że on nadal chce żyć tak, jakby był wolny a ja mu to tylko utrudniam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gterterter
>>Niech jedzie, to nie więzienie. Ma do tego prawo. właściwie ma prawo, ale poiwiem ci że to nie jest normalne w początkach związku gdy są właśnie te motylki, zauroczenie....... wtedy zakochany czlowiek chce spędzać z ukochaną każdą wolną chwilę, zamiast rezygnować z tego na rzecz kumpla. Domyslam się że chodzi tu o wyjazd na dłużej, a nie na kilka godzin. Kilka godzin to pestka, niech sobie wyjdzie z kumplami, ale wyjazd na np. tydzień do kolegi który nienawidzi dziewczyny to jest naprawdę duża przesada. zgodzę się z tym co pisze nana, wina jest po stronie chłopaka, a nie po stronie kolegi. Kolega może nawet i chce dobrze, skoro facet opowiada jaka z ciebie świnia, to normalne że tamten, nie znając cię, mówi że ma sobie dać spokój. ale to co robi twój facet to po prostu nie do pomyslenia. sam stwarza takie sytuacje, sam doprowadził do tego że tamten nie znosi ciebie, a ty nie znosisz tamtego, a teraz mowi że masz jechac z nim, albo pojedzie sam? powinien tamtemu powiedzieć że niestety teraz nie przyjedziecie, powienien zacząć starać się normować stosunki, przede wszystkim powinien przestać z nim tyle rozmawiać i donosić o waszych sprawach, a dopiero potem, jak wszystko by się w miarę uregulowało, to zaproponować ci ponownie żebyście pojechali. a teraz to on jest chyba głupi jeśli sądzi że bedziesz akceptowała to co robi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 00......00
To jest tak że po kłótniach i po telefonach mojego faceta do swojego przyjaciela, mój facet mi mówi co tamten powiedział. Tak jakby chce poprzeć swoje stanowisko argumentami kumpla. Wtedy jest mu to na rękę. Ale w sytuacji gdy tamten nas zaprasza, a mojego faceta pewnie aż świerzbi żeby jechać, nagle zmienia stanowisko i twierdzi że tamten chce dobrze, że bardzo chce mnie poznać, że chce żebyśmy się dogadywali, że nigdy nie chciał dla nas źle. Pierdu pierdu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem mężczyzną i nie wyobrażam sobie tego o czym piszesz. Mam wielu kumpli, ale gdy jestem z kobietą to ona jest najważniejsza i nie ma nic ważniejszego od niej. To prawda że z kumplem można pogadać o rzeczach o których z kobietą pogadać nie można, bo np. ją nudzą, nie rozumie ich lub się nie zna. Sam wychodzę z kumplami czasami na piwko gdy moja kobieta idzie np. z kolezankami gdzieś. Ale żeby donosić koledze o każdym problemie? Może wytłumaczę Ci to inaczej: jak facet jest zakochany to zrobi dla babeczki naprawdę dużo. Po kłótniach chce się godzić, a kumple nadal są w jego życiu, ale już mniej ważni, a nie wciąż na pierwszym miejscu. Mój wniosek jest taki że jesteś mu obojętna. Ten facecik nie czuje nic do Ciebie i moim zdaniem nie poczuje. Najbardziej mnie zafrapowało to co napisałaś że on z nim rozmawia godzinami przez telefon. Czy oni mają jakieś ciągotki do siebie? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Patrz na moją stopkę, to powinno być motto dla Twojego faceta. :D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 00......00
Wszystko ładnie, pięknie, tylko jest następujący problem: do niego to nie dotrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gterterter
skoro nie dotrze i nie dociera to nie marnuj z nim czasu, jak on chce to niech sobie dalej tak żyje, niech płacze koledze w rękaw jaka to byłaś niedobra, a najlepiej to niech z nim zamieszka, olej go sikiem prostym i nie zawracaj sobie nim głowy, a to że on potem też niczego nie zrozumie i bedzie uwazał że to wszystko twoja wina i że sobie coś wymyślałaś, to już tylko jego kłopot. ze sposobu w jaki piszesz wnioskuję że jesteś niegłupią dziewczyną, na pewno znajdziesz sobie kogoś lepszego, a on niech sobie będzie sam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moi koledzy nie wiedzeli zazwyczaj o moich problemach z dziewczyną. Chyba że problem był już bardzo poważny i jakoś się z nimi przypadkowo spotkałem gdzieś na piwie, ale to też mówiłem raczej oględnie, nie wdając się w szczegóły. Ale żeby dzwonić po kłótni do kumpla i długo gadać? Toż to kpina jakaś. :D:D Jakby do mnie kumpel dzwonił po każdej kłótni z laską to bym go wyśmiał. Co to za facet który sam sobie nie radzi tylko musi się asekurować kolegą? :D Ty się lepiej zastanów czy ich łączy tylko kumpelstwo :D Z tego co piszesz obaj są nienormalni. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gterterter
pisałaś że z poprzednią zerwał między innymi dlatego że kumple mu coś gadali..... więc sama widzisz, tak będzie kończył się każdy jego związek, ten też już spada po równi pochyłej, dlatego że jak pisałaś, zawsze wybiera coś zamiast ciebie. on nie ma racji mówiąc że wymyślasz, bo ja bym też robiła awantury albo już dawno dała mu kopa, chyba każda by tak reagowała. on bedzie miał takie sytuacje z każdą dziewczyną, a koledzy zawsze mu powiedzą że to szmaty były. koledzy sobie poukładają swoje życia (chyba że są tak pojebani jak twój), a jego związki wciąż beda się sypały. ty sobie znajdziesz kogoś innego, a on niech sobie bedzie sam. i tyle w tym temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 00......00
Chyba macie rację. Po tej wczorajszej sprzeczce też się nie odzywa (przypominam że poszło o jego kumpla). To faktycznie przestaje mieć już sens.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gterterter
ciekawi mnie dlaczego, gdy kolega nazywa cię epitetami, to twojemu facetowi w to graj, a potem ci jeszcze donosi co tamten powiedział, ale jak ty powiesz coś złego o tamtym to twój facet broni go a potem się do ciebie nie odzywa. słuchaj, poznasz faceta który bedzie stał za tobą murem, zawsze i wszędzie, nie martw się, nie wszyscy są tacy jak ten

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gterterter
a w ogole to ile on ma lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 00......00
27

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gterterter
27????? z twojej opowiesci myslalam że jest przed dwudziestką! 27 lat i jeszcze nie wie co w zyciu wazne? on nigdy nie dorosnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 00......00
No... najwidoczniej. Może tacy ludzie nigdy się nie zmieniają? Zawsze chcą być maksymalnie wolni i nie chcą żeby ktoś ich ograniczał, a każdą taką próbę traktują jak zamach na swoją wolność i wolą zrezygnować z kobiety niż z kolegi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gterterter
no więc widzisz, facet ma ciebie, ale wciąż mu się wydaje że jest sam i wolny. związek to zobowiązania, lojalność, wierność, to już nie jest to samo życie jak wtedy gdy się było samemu. nie daj się zamydlić jego słówkom, co z tego że mowi że jesteś naj, skoro czynami pokazuje coś innego. czy chociaż raz, w sytuacji gdy musiał wybrać między czymś a tobą, wybrał ciebie? ale tak że nie zrobił tego pod twoim przymusem, tylko dlatego że chciał?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×