niby on kocha a ja tego nie czuje

Czy tylko ja mam taki problem? jestem z facetem pol roku. Praktycznie przez ten czas zle sie miedzy nami dzieje. Ja to tak odbieram. Rozmawialam z nim o tym, ale on mowi ze przesadzam, dla niego jest wszystk ok. Problem polega na tym, ze kiedy sie nie widzimy moglabym dla niego nie istniec. TAk to wyglada z mojej strony. FAcet nie dzwoni, nie pisze, jesli juz to sporadzycznie po rozmowie na ten temat. Ale to pomaga tylko na dzien. Pozniej jest tak jak wczesniej. Inaczej sytuacja przedstawia sie gdy jestesmy ze soba. Widac ze mu na mnie zalezy. Jest mily, czuly, troskliwy. Fakt rzadka mnie gdziekolwiek zabiera i sporadycznie za mnie zaplaci gdzies. Staralam sie od pocztku sama za siebie placic. Teraz w sumie nie wiem czy dobrze zrobilam. Wydaje mi sie ze mnie olewa, ale kiedy mu o tym mowie to twierdzi, ze wcale tak nie jest. Nie wiem sama co mam z nim zrobic. Wiem, rozstanie byloby najlepszym wyjsciem, ale chyba nie potrafie. Miala ktoras z was taki przypadek? JAk sprawic by on badziej zabiegal i sie staral, zebym ja to widziala? A i nie wchodzi w gre wykorzystanie mnie z jego strony. Znalismy sie wczesniej jakis czas, kolegowalismy.

go troche olac , ja mialam taki sam problem,raz sie zbuntowalam i on zrozumial ze nie moze tak sie zachowywac,teraz jest wszystko w porzadku,jak on tobie tak ty jemu, musi poczuc to co ty czujesz,powodzenia

sprobuje, nie wiem tylko czy dam rade... po tym olewaniu to juz wszystko jest tak jak powinno byc w zwiazku?? bo mnie najbardziej boli fakt, ze ja tak "szalenczo" zakochana w nim bylam tylko miesiac... a teraz to juz raczej bez fajerwerkow...