Gość kabana Napisano Czerwiec 10, 2009 Drodzy Państwo, chciałbym się podzielić moją historią a dosłownie mówiąc zajebistej wtopy. Jakiś czas temu wędrowałem po górach i jak na złość zapomniałem kupić wody do picia. Dzień był upalny i prawdę mówiąc bez wody się nie mogło obejść. Po 8 godzinnej wędrówce bez wytchnienia i wody znalazłem gospodarstwo na skale. Bez pytania zanurzyłem głowę w zbiorniku na obejściu chaty i ugasiłem pragnienie. Następnie ruszyłem w dalszą wędrówkę. Po jakiejś chwili zaczęło mnie coś w kichach kręcić-coś jak zajebisty ferment. Przypominający zatrucie rybą na wigili straszny ból w okolicy łona promieniował na całe ciało. Nie wiedziałem, co się dzieje i pomyślałem o ustronnym miejscu. Wtem za drzewami ukazała się chata i mała kaplica nie myśląc się pobiegłem w tamtym kierunku. Drzwi otworzył mi stary ksiądz i zaprosił do środka wiedział, że wydobywający się ode mnie fetor nie wróży nic dobrego. Pobiegłem bez pytania do wc i stało się coś niesamowitego. Nie zdążyłem usiąść na tronie posrałem się już w progu, kidając po dechach zesłabiony straciwszy przytomność wpadłem do wanny. Obudziłem się po chwili, kiedy gosposia księdza cuciła mnie octem. Leżałem w wanie, spodnie w kolanach a gówna miałem nawet we włosach. To była największa wtopa, jaką moim krótkim życiu przeżyłem. Pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach