Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość guida87

wakacje za granicą przygoda czy koszmar?

Polecane posty

Gość guida87

Czy uważacie ze wyjeżdżając na wakacje do tzw. egzotycznych krajów lepiej korzystać z biur podróży czy robić to na własna rękę . która z wycieczek jest ciekawsza , a która bezpieczniejsza- może macie jakieś własne plany, doświadczenia, przygody, jaka jest wasza opinia? Poniżej zamieszczam fragment bloga który niedawno znalazłam www.bagaznik.blogspot.com Niech wszyscy, którzy się wybierają do tego podobno cudownego kraju zastanowią się dwa razy... czy aby na pewno warto? Po przekroczeniu granicy boliwijsko-brazylijskiej w San Matias, gdzie nasze bagaże rozłożone na czynniki pierwsze w poszukiwaniu narkotyków (standardowa kontrola) przedostaliśmy się do Caseres, skąd mieliśmy autobus do stolicy kraju, Brasili. Na wysokości miasta Cuiaba (około 200km od Caseres) autobus został zatrzymany przy drogowym posterunku policji. Pasażerów było niewielu, zapowiadała się kolejna rutynowa kontrola. Niestety - nie tym razem. Do autobusu wszedł mundurowy - wszyscy mężczyźnie mieli opuścić pojazd. W międzyczasie poznaliśmy Juniora, młodego Brazylijczyka, który łamaną angielszczyzną tłumaczył nam czego oczekują mundurowi. Po wyjściu z autobusu zobaczyłem około 10-ciu uzbrojonych po zęby policjantów, z których większość trzymała odbezpieczone pistolety lub karabiny. Zaczął lać deszcz. W strugach deszczu wszystkim męskim pasażerom kazano (około 8 osobom) kazano ustawić się przodem do boku autobusu, w pozycji umożliwiającej przeszukanie pod kątem posiadania broni. Junior tłumaczył mi, że policja miałą donos, że na pokładzie autobusu są 3kg narkotyków. I rzeczywiście, po chwili chłopak o urodzie boliwijskiej został aresztowany. Pomyślałem wtedy, że to krótka kontrola z "niekomfortową" rewizją. Po chwili zmieniłem zdanie - kierujący akcją krzyczał coraz bardziej a nasze bagaże zaczęto bardzo dokładnie przeszukiwać. Kiedy doszli do moich, przed oczami stanęły mi sceny z filmu "Bangkok Hilton", gdzie niewinnej podróżniczce podrzucono w Tajlandii narkotyki. Plecaki sprawdzono bardziej niż dokładnie. Kontrola trwała już około 50 minut a mnie zaczął denerwować widok starszego pana, pasażera autobusu, który stał pod karabinami cały zmoczony deszczem z zaparowanymi okularami. Cały czas mundurowi "ubezpieczali" nasze plecy. W autobusie w tym czasie trwała kontrola kobiet. W pewnym momencie w asyście 3 policjantów z autobusu wyprowadzono skutą kajdankami i zapłakaną Paulinę. Zamarłem. Paula wydusiła, że jej jako jedynej zrobiono rewizję, do której musiała się rozebrać. Na wszelkie jej pytania po angielsku nie było odzewu. Zrozumiała tylko, że jej chłopak został aresztowany za posiadanie narkotyków. Prosiła czy może mnie zobaczyć, żeby potwierdzić że aresztowano właśnie mnie. Pytania o imię aresztowanego zostawały bez odpowiedzi. A to wszystko w towarzystwie 3 policjantów z pistoletami w dłoni, co przy "całych" 162cm wzrostu Pauli zakrawa na groteskę. Po rewizji do naga, 3-krotnym przeszukaniu torebki i ubrania, bez słowa skuto ją w kajdanki i wyprowadzono z autobusu. Po tych relacjach wpadłem w furię! Faszystowscy mundurowi dopiero teraz (!!!) zażądali paszportu! Gdy okazało się, że aresztowali niewłaściwą osobę nie opuścili karabinów, powiedzieli że to była rutynowa kontrola i kazali wracać do autobusu. Cały ten czas Junior był jedyną osobą, która starała się tłumaczyć, pomagać, łagodzić sytuację. Bo OCZYWIŚCIE żaden z policjantów nie mówił po angielsku! Tylko portugalski, naturalnie. Jedyny słuszny język... Przechodziłem już kontrolę narkotykową w Tajlandii, kraju słynącym z ostrego podejścia do narkotyków, ale w porównaniu do brazylijskiej, zarówno pod względem brutalności i profesjonalizmu, była na prawdziwie cywilizowanym poziomie. Biegle władający angielskim kolega Juniora, w czasie rozmowy telefonicznej poradził, żeby złożyć skargę na Policji Federalnej. Zapytał także czy Paulina nie została zgwałacona (!!!) i dodał, że to niestety część ich rzeczywistości. Pozostaje nam tylko współczuć Brazylijczykom "takiej" rzeczywistości, dodatkowo określanej wysokimi cenami i brakiem uśmiechu i każdego mieszkańca tego kraju. My, jako osoby podróżujące, znające standardy cywilizowanego świata wiemy już, że ładne widoki i tropikalny klimat to nie wszystko. A na świecie jest mnóstwo pięknych miejsc, których nie trzeba opuszczać z traumatycznymi przeżyciami w sercu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bounce kadounce
popieram. tylko europa ewent amer polnocna turcja rosja - biura, ameryka poludniowa biura

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość e mila
A gdzie można pojechac samemu w jakieś fajne miejsce(europa odpada) tak żeby było bezpiecznie, i zeby nie było przygód jak w tym blogu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kikoo
jak europa odpada to ja nie wiem bo bylam tylko w europie. i zrreszta tu wydaje mi sie najbezpieczniej... najlepej lec do hollywood :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polecam Australie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AUSTRALIA OK.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mazuromania
polecam Mazury11111111111111

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIE MA JAK WAKACYNA PRZYGODA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIE MA JAK WAKACJE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cóż, takie historie niestety się zdarzają. Ale ja faktycznie sama bałabym się jeździć po Ameryce Południowej. Samodzielnie po Europie. Wtedy sprawa jest łatwa - sprawdza się loty, na hotels-globally noclegi i można ruszać. Widać jednak, że do niektórych miejsc samemu lepiej się nie zapuszczać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×