Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nie mam sil..........

jak poradzic sobie z takim powaznym problemem??

Polecane posty

Gość nie mam sil..........

non stop mam awantury z narzeczonym glownie o sprawy zwiazane z jego dziecmi (9 i 16lat) z poprzedniego zwiazku uwazam, ze sa rozpieszczone, jak do nas przyjezdzaja nie maja zadnych obowiazkow a ojciec lata za nimi jak sluga unizony ciagle pyta a moze kanapeczke, a moze soczek, tamto sramto siamto jeszcze do niedawna usypial czy wchodzil razem z corka do lazienki jak sie kapala, mimo ze ma prawie 9 lat to udalo mi sie zmienic, ale ciagle sa male wojny o bzdury on przygotowuje dzieciom ubrania, podaje wszystko do jedzenia i picia, wszystko sprzata, scieli, odklada (lub jestem zmuszona robic to ja gdy ich juz nie ma). jak rano wstaje a oni sa w drodze do szkoly czesto zastaje zostawione w kuchni platki, miseczki po mleku czy inne brudne naczynia i pierdoly jego syn oklada rzeczy do zlewu ale np. z fura kosci od kurczaka przez co mam podwojna prace lozka nie zascielil ani razu gdy zle postepuje ojciec tylko delikatnie zwraca mu uwage, zeby mu sie nie narazic... ale i tak najwiekszy problem jest z corka, moj narzeczony traktuje ja jak ksiazniczke przez co jest kompletnie niesamodzielna nie potrafi sama poprosic i zaplacic za loda, nie chce jezdzic na obozy w lato, nie mowi dzien dobry poznawanym doroslym (np. znajomym ojca) najbardziej obwiniam jej matke, ktora kroi jej nawet kotleta zal mi tego dziecka bo jest uzaleznione od matki i ojca teraz jest w prywatnej szkole gdzie wychowawczyni traktuje dzieci jak wlasne, ale obawiam sie co bedzie za rok kiedy pojdzie do publicznej szkoly w sasiedztwie doszlo do tego, ze jestem nielubiana, bo wprowadzam zasady "normalnosci" chce zeby dzieci obracaly sie w rodzinnym, normalnym domu a nie zyly w wylukrowanej nibylandii czy to zle? przez to wszystko nasz zwiazek wisi na wlosku ja sie ciagle czepiam o te szczegoly, ktorych on nie zmienia on robi wawntury, bo sie czepiam i tak w kolko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
typ twojego narzeczonego to chyba typ nieuleczalny. wychowuje swoje dzieci na kaleki, a ty widze nie masz zbyt wiele do powiedzenia. dla mnie to chora sytuacja. rozumiem, ze to jego dzieci (widzi sie z nimi raz na jakis czas, tak?), ze chce je rozpiescic, wynagrodzic moze to, ze nie jest z ich matka. ale to WASZ wspolny dom, wiec powinniscie miec wspolne zasady w nim obowiazujace. Widze tylko dwa rozwiazania: 1. pojscie na kompromis i dogadanie sie jakos sensownie (np ty zmywasz po obiedzie, ale dzieci zmywaja po kolacji i sniadaniu; sciela po sobie lozka, a ty w tym czasie przyrzadzasz im sniadanie). 2. powazna rozmowa z narzeczonym - albo sie dogadacie w elementarnych kwestiach, albo nie wyobrazasz sobie dalej bycia sluzaca dla jego dzieci bo on tak sobie zyczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×