Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Metilde

rozstanie z rozsądku...

Polecane posty

Gość Metilde

Rozstalismy się... Często przez niego cierpiałam...za brak kontaktu, brak wsparcia, za brak zainteresowania, gdy nie widzielismy się parę dni... Jednak gdy był ze mną...czułam jego miłośc, czułam to spojrzenie, jego siłę....ani razu sie nie pokłóciliśmy gdy byliśmy ze sobą...ani razu nie powiedził mi złego słowa. Jesteśmy odmiennymi charakterami, jak ogień i woda... Dla mnie nie ma to żadnego znaczenia, uwielbiam osoby inne ode mnie. Pewnego dnia doszedł do wniosku,że mnie krzywdzi...że nie ma czasu na zwiazek i że do siebie nie pasujemy,że mamy inne priorytety.... Przyznałam mu rację...z rozsądku... Gdybym z nim została dalej bym cierpiała... A teraz...cierpię podwójnie...kocham go, kocham... Myslę, że on mnie też...ale czemu o mnie nie walczy? Pewnie się łudzę... Uwierzyłam we wszystkie jego słowa, zapewnienia o miłosci... Jak sobie z tym poradzić? Kocham go, ale oboje wiemy,że nie powinnismy ze sobą być...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Też Beznadziejnie
Nie załamuj się. Walcz o Niego!!! Dlaczego sie rozstaliście? Dlaczego On nie miał czasu dla Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może za mało wysiłku włożylisćie w to żeby polepszyć to co kulało w waszym związku. Jeżeli była (jest) miłość to jest fundament. Gorzej gdybyście byli ze sobą z przywiązania czy obowiązku. Coś było nie tak - na pewno na etapie komunikacji. Wbrew temu co się wydaje - odmienne charaktery tworzą wspaniałe pary !! Ale płacą za to inną wysoką cenę - muszą bardzo dobrze się rozumieć i poznawać każdego dnia, walczyć o siebie nawzajem, często ustępować - po prostu uczyć się siebie. Ja sama jestem w takim związku i codziennie muszę na niego pracować. Ale to co dostaję w zamian jest cudowne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Metilde
drożdżyk - masz rację. Cos zawiodło na poziomie komunikacji. To trochę wyglądało na to,że ja chcę, a on nie... Był wiecznie zabiegany, zalatany.... ( Na koniec stwierdził,że przy mnie zrozumiał,że nie ma czasu na zwiazek!?). Pamietał o mnie dopiero pod koniec dnia i wtedy się ze mną kontaktował.... Ale gdy bylismy razem nie odbierałam żadnych sprzecznych sygnałów, to bardzo dziwne! Tak własciwie to przeknonanie o naszym niedpoasowaniu to jego zdanie... Moze faktycznie tak czuł? Może faktycznie we mnie nie znalazł tego czego szukał w kobiecie? Może miłosc to nie wszystko? Wydaje mi się,że sie przestraszył... Jest młodszy ode mnie... Ktoś chyba nabił mu do głowy,że potrzebuje faceta równego sobie (intelektualnie), albo on sie źle z tym czuł? Ale ja nie klasyfikuje ludzi pod tym względem! Bardzo mi cieżko z tym....bo nie mogę tego zrozumieć...a nawet od zerwania ze sobą nie pogadalismy...on się nie odzywa..ja tym bardziej.... Poczekam jeszcze i potem w jakiś sposób sie z nim skontaktuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
najgorzej to zostawic jakies niedomowienia. przytaknelas z rozsadku...to badz nadal rozsadna i mow sobie 20 razy dziennie na glos: nie pasujemy do siebie...i on tez tak uwaza. albo przygotuj sobie jakis \"tekst na szczero\" i zaproponuj mu spotkanie...na pogadanie. ale czy on bedzie chcial...bo chyba mu ciebie nie brakuje, patrzac na jego zachowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jedyne co mnie dziwi że tak długo wytrwaliście w ciszy... może warto się zastanowić czy faktycznie jemu tak zalezało jak Tobie. Po prostu nie chciałbym Ci swoim przykładem dawać fałszywych nadziei. Masz rację miłość to nie wystarczy. Musi być jeszcze komunikacja, zrozumienie, zaufanie, partnerstwo. Ale to przychodzi z czasem a Wy nie daliście sobie chyba tak naprawdę szansy. Tzn. z tego co widzę on się poddał. Ważne żeby teraz się przekonac czy on w ogóle chciałby walczyć o tą miłość - bo jeżeli on już to skazał na zapomnienie to sama nic niestety nie zdziałasz i będziesz cierpieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Metilde
Dziewczyny...zgadzam się... Najgorsze są te niedomówienia...i to,że on nam nie dał szansy- to jest to, co mnie najbardziej trapi... Gdyby mi powiedział wprost: nie kocham Cię/ nie lubie w Tobie tego, tego i tego/ potrzebuje tego, tego i tego.../ poznałem inna....to byłoby mi łatwiej.... Ja potrzebuję po prostu konkretów... potrzebuję takiej 'mentalnej pieczatki' pod tym co miedzy nami się zdarzyło z napisem KONIEC. A ja dostałam tylko informacje o tym,że nasze charaktery do siebie nie pasują. Coś tu jest nie tak. Wkrótce załatwię tą sprawę do końca, gdyż ona nie da mi żyć... Ale jeszcze poczekam...bo narazie bardzo mi cieżko przez to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Xymeon
Ja opiszę swoją historię po krótce. Rozstaliśmy się na miesiąc i teraz nagle zaczęło się znowu, wiem, że się bardzo kochamy ale jej rozsądek mówi co innego... Jestem facetem po przejściach, kiedy razem zaczęliśmy się spotykać poczułem jakby tysiące kwiatów wystrzeliło w powietrze, na prawdę, nie myślałem, że coś takiego mi się przytrafi. Było super i nagle buum. A to, że wrócę- chociaż jestem po rozwodzie, zresztą to Ona była tego zapalnikiem, A to, że dziecko- przepraszam ale o tym wiedziała wcześniej. Zresztą żyje w niezbyt dobrych stosunkach z była... gdybyśmy byli przyjaciółmi czy coś- nawet dla dobra dziecka, ale nie da się. Do meritum - nie potrafię zrozumieć, jak w miłości można kierować się rozsądkiem... Przecież miłość nie kieruje się żadnymi regułami, to gorące ciepło w naszej duszy, słońce na niebie... Traktuje ja najlepiej jak potrafię, nigdy nikogo tak nie traktowałem. Dlaczego ona boi się miłości, a kieruje rozsądkiem?? Dlaczego nie rzuci się w wir szczęścia, zwłaszcza ze się kochamy. Jak można żyć z tym uczuciem przez całe życie, z tym, że moglibyśmy być najszczęśliwsi na Ziemii... Jak można bać się tego najpiękniejszego uczucia, które rozpaliło nasze serca, jak po czymś takim żyć?? Nie wiem moze jestem niepoprawnym romantykiem, ale dla mnie milosc to nie nie bilans zysków i strat, to cos czym nie kieruja sie zadne reguly, to cos czego nie da sie okielznac. Przecież kocha się za nic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość delicja z pomaranczy
i rani sie za nic :O tez sie boje, a wynika to z mojej ogromnej milosci. boje sie, ze zostanie ponownie zdeptana, tym bardziej, ze on to zrobil 2x :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety uwazam ze kocha sie za cos...Jesli nie ma tej osoby to sie nie kocha.Proste. A jesli jest to kocha sie dla niej samej wiec za to ze jest chyba, ze kocha sie miloscią własną i egoistyczną a to juz jest kiepska miłosc.Poziom komunikacji jest niezbedny.Jesli miłosc jest prawdziwa, pokona przeszkody wszystkie oprócz smierci ale kogos po smierci mozna kochac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×