Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość De MoK

pytanie do osób, które się rozstały z małżonką/em o dzieci

Polecane posty

Gość odpowiedział-a

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do De MoK
De MoK, tylko nie sluchaj tego 'od popapranca' bo normalnie co za czub... moze modlic sie za niego trzeba? a moze juz za pozno? poczytalam kilka wypowiedzi, sa calkiem madre. ciezka to sprawa. nie znam wlasciwej odpowiedzi, ale wiem, ze jak cos chcesz zrobic i masz wiekszy pokoj w sercu jak o tym pomyslisz to to jest to. napewno rozstanie nie odbije sie bez echa na dzieciach, ale mysle ze beda mniej cierpialy niz jakby mialy sie wychowac w 'zimnej' rodzinie. z tego co obserwuje, ci co sie poswiecali i wytrwali w zwiazku potem tego zaluja. bo dzieci i tak cierpia, byc moze nawet dluzej. tak tez bylo z moim kumplem, co wytrwal, w kosc dostal, a jego syn ma problemy emocjonalne, bo matka co chwila pieklo robila (byla niezrownowazona emocjonalnie). nie wiem jak jest u Ciebie dokladnie, ale moze zona jest totalnie oddana dzieciom i juz nie ma sily na nic, dzieci sa dosc wymagajace? probowaliscie rozmawiac na ten temat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest coś co chciałabym autorowi powiedzieć, jednak dotyczy osoby 3 i może jeżeli chce przeczytać historię, proponuję mail - jest dostępny pod nikiem. Mogę tylko powiedzieć, że mimo wielu ciężkich chwil kocham tego mężczyznę, którego historia podobna jest do Twojej. Ale dlatego że go kocham nie opowiem jej otwarcie, tu gdzie naraziłabym nas na wiele przykrych i krytycznych uwag. Dodam jeszcze, że jestem z domu rozbitego. Nad sobą ciężko pracuję by tak jak autor pisze odczuwać bliskość z drugim człowiekiem, z której się nie wyrasta. Obojętnie jaka będzie Twoja autorze decyzja, spróbuj myśleć o swoich dzieciaczkach jak o rozumnych istotach, które o wiele więcej czują i rozumieją niż nam dorosłym się zdaje. Osobiście wszystkie moje złe doświadczenia zaczęłam przekuwać w świadomą, dojrzałą miłość, gotową coraz częściej ogarniać ciepłem delikatnością i zrozumieniem. Nie chcę piać peanów o sobie. Po prostu znam tę drogę, o której tu była mowa - od dziecka w niekochanej rodzinie, po związek z mężczyzną, który stanął był przed takim jak Twój dylematem. Bardzo serdecznie pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość De MoK
analizując Twój wpis - a ja uważam - Przyznaję, mądrze piszesz, ale nie wszystko. Byc może dlatego, że nie wyartykułowałem wszystkiego. Nie chcę uzewnetrzniać wszystkiego, łącznie z przeszłościa z młodych lat, w których brakowało mi ciepła rodzinnego i ...ciepła matki. Jestem wychowany ... bez matki, i być może to uczucie braku miłości matczynej, ciągle mi doskwiera. Nie jestem jednak, aż tak spragniony opieki matczynej, coś jak podane do stołu, masz wyprasowane, ugotowane, pościelone, ułożone na półce itd. NIE ! bo ja to wszystko robię sam. Jestem samodzielny. Tak jakbym był w wojsku. Mogę na palcach jednej ręki policzyć, ile razy żona zrobiła mi posiłek, albo podała do stołu. Czy wpadam w panikę, bo jest spokojnie? NIE. lubię ciepło i spokój rodzinny. Czy szukam problemów? NIE, raczej staram sie ich unikać. Problemem byłoby dla mnie dalsze życie po podjęciu decyzji o odejściu ... ale to nie jest rozwiązanie sytuacji. Staram sie unikać problemów. Pytam, czytam, szukam, jesli mam problem. Ten topik jest dlatego, że tak jak napisałem. Szukam rozwiązania u ludzi z doświadczeniem, choć wiem, że jest to jaskinia lwa dla mężczyzny. NIE szukam powodów do odejścia! Szukam porady by pozostać! Szukam wzmocnienia, zdań obiektywnych, pomocnych ułatwiających mi podjęcie decyzji w lewo czy prawo... Nie moge napisać "odchodzę, jak to rozegrać" bo nie uważam, życia za rozgrywki. Życie nie jest oparte na gierkach ..Lecz na kompromisach. Nie zrobiłem sobie sztucznego problemu. Prosiłem juz tu kiedyś na tym forum o pomoc. Dostałem kilka bardzo fajnych porad. Skorzystałem, poprawiło sie i...pogorszyło. Dlatego wróciłem. Wiem, że są tu ludzie z doświadczeniem i zdrowym podejściem do życia. Ich wpisy świadczą o tym, że przeżyli wiele i rozumieją innych. A to jest sztuka. Niezmiernie ważne dla innych z problemem, nawet małym dla jednych, ale przytłaczającym dla drugich. Gdyby moja żona zobaczyła topik? Wówczas chciałbym, aby zobaczyła komentarze i mój stan wewnętrzny. Czasami nie można komus wyjaśnić pewnych rzeczy bezpośrednio, choc komunikacja face to face jest pierwszym pożądanym etapem dialogu, ale już w piśmie można zrozumieć więcej. Nie wstydzę się tego, co napisałem. Bo pisałem to szczerze. To moje odczucia, żal, szukanie pomocy, głos z wewnątrz. To dla mnie bardzo istotne, a wierz mi, nie zajmuje się pierdołami, bo mam co robić...To, że tu wchodzę, pisze i czytam, świadczy, że jestem zainteresowany znalezieniem rozwiązania sprawy, na której mi zależy. A zależy mi na dzieciach, cieple rodzinnym, radości i życiu dalej...To trudne do napisania, ale pisze to co mi myśli na klawiaturze odcisną ... Postaram sie żyć radością każdego dnia, robić swoje, a przestanę analizować to, że mam lodowca w domu, trudno albo sie cos zmieni, albo nie. Wówczas zobaczymy co bedzie dalej. "przecież nie od wczoraj wiadomo, że świat się i tak nie zmieni, a przy odpowiednim nastawieniu wiele rzeczy wygląda dużo inaczej" - i tu masz rację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry. Wpadałam tylko na chwilkę. Zastanawiałam się czy jeszcze napiszesz DeMok. Skoro się pojawiłeś, znaczy że miało sen przemyślenie treści mojego wpisu i uzupełnienie go, mam nadzieję o dość istotną informację dla Ciebie. Napisałam o sobie i o moim związku z mężczyzną po przejściach. Jest troje dzieci, a my poznaliśmy się już po jego rozwodzie. Pozew wniosła żona. Lodowiec u nich zamroził resztki wzajemnej sympatii, oraz skłonił na początku do ratowania małżeństwa przez chwytanie się rozpaczliwych metod. Nie chcę o tym pisać, przez wzgląd na nich. Dwie rzeczy mam do Autora, mimo że nie jestem matką i nie mogę w związku z tym współodczuwać czym jest rodzicielstwo. 1. Żona, podczas pierwszych rozpaczliwych prób ratowania małżeństwa już nie kochała męża, decyzje podjęli wspólnie - dla dzieci (poznałam ich oboje - nie jestem oślepiona zachwytem nad mężczyzną, dla jasności, o czym może przekonasz się gdy dotrzesz do punktu 2.) 2. Różnice potrzeb, temperamentów i usposobień do pewnego momentu przyciągały ich młodych i pełnych werwy i nadziei. Jednak on skupiony na swoich potrzebach, nie zauważał jak wiele brakuje jego żonie, nie zauważał jej potrzeb, ona zaś nie potrafiła spełnić jego potrzeb - może wiec spytaj najpierw żonę czego jej brakuje, czego ona oczekuje ? Zakładam oczywiście, że odbyliście taką rozmowę nie raz ale zakładam również, że mogła to być rozmowa w okolicznościach podświadomego, wzajemnego obwiniania się, a może jedynie napięcia Żona po złożeniu pozwu, po kilku miesiącach wyprowadziła się do swojego partnera. Człowiek, którego pokochałam do dziś obawia się czy nie wyrządzi dzieciom krzywdy jeśli poprosi mnie o rękę. Powtarza, że nigdy nie umiał odejść, bo nigdy nie mógłby patrzeć na dzieci wiedząc że to on jest winowajcą i sprawił że dzieciaki nie mają domu. Trudno jest mi mu wytłumaczyć, że może straciły wspólny dom ale zyskały więcej spokoju, przejrzystych reguł, zadowoloną matkę i ojca, który budzi się do życia na nowo. Może nie wiele dla nich teraz znaczę ale zyskały także mnie i moją absolutna lojalność, trzeźwe patrzenie, i promesę, jeśli nie dozgonnej miłości do ich Ojca, to na pewno przyjaźni. Nie mam pojęcia czy pomogłam. Weźmiesz czego potrzebujesz. Tak czy inaczej po prostu życzę Tobie szczęścia i Twojej żonie szczęścia, bo tylko wtedy dzieci nie będą żyły z poczuciem że muszą coś komuś wynagradzać, coś łatać lub czegoś unikać. Wszelkiego dobra Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mezczyzna25
ja mam 25 lat i 6 letnia coreczke pobralismy sie z eks bardzo szybko ze wzgledu na ciaze rozwiedlismy sie jak mala miala 4 lata czyli po 4 i pol lata mauzenstwa bardzo zalezalo mi na malej ona tez wolala mnie wiecej wygralem sprewe w sadzie i corke przyznano mi. rok temu poznalem wspaniala kobiete pod wgledem fizycznym jak i psychicznym kocham ja i w wrzesniu mamy wziasc slub moja coreczke ona uwielbia z wzajemnoscia wiec skoro nie ciagnie cie nic do zony to ja zostaw ale walcz o dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×