Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość De MoK

pytanie do osób, które się rozstały z małżonką/em o dzieci

Polecane posty

Gość mentorXXX
uważam że najprawdopodobniej ten temat to jest prowokacją autorstwa kobiety być może kochanki mentalnie szukającej potwierdzenia wyrwania żonatego z jego rodziny od jego dzieci takie typowe reakcje i sposób myślenia jeśli to nie prowokacja i rzeczywisty temat rzeczywistego faceta (w co wątpię), to zauważam że nastawienie tego aurora jest jedno z z góry określone....decyzja porzucenia żony jest jedynie słuszna i co tam dzieci...ostatecznie dzieci to nie argument klimat wypowiedzi autora jest jednoznaczny, a komentarze do wypowiedzi też jednoznaczne.....w nim klamka już zapadła ...decyzja porzucenia podjęta...a dyskusja to tylko szukanie pogłaskania po główce Z wszystkich wypowiedzi...aprobatę znalazły jedynie wypowiedzi Ewy33.....najbardziej głaskające "dobrego" chłopczyka po główce...od dawna Ewę 33 postrzegam jako złego człowieka taki charakter bezwzględnej egoistycznej kochanki, i jej rady są tylko tego typu z podtekstem nienawiści do żon postrzeganych jako najgorsze żmije wysysające biednego misia. jeśli szukałeś poklasku dla uczynienia zła swojej rodzinie to Ewa 33 do tego doskonale się nadaje. I jeszcze dodam że twoje argumenty że zrobiłes wszystko dla polepszenia sytuacji...bo ksiązka , bo film do myślenia bo parę razy rozmawiałes i zgłaszałeś problemy..............to twoje "wszystko"...to jest ciągle wielkie NIC Ty nie masz pojęcia jak inni faceci potrafią robić wszystko..niezłomnie..przez lata całe...i udaje im się..odzyskują szczęście dla swego małżeństwa i rodziny Ty już wybrałeś i zdecydowałeś...odejdziesz...po latach zauważysz że nie warto było...w innym układzie też przyjdzie codzienność. i epoka lodowcowa . więc znowu zmiana? Ile razy uda ci się zmieniać i znowu się zawodzić? .tylko tej minionej rodziny i zażyłości będzie brakować....a za sobą zostawisz zniszczone trzy życia...swej żony i dzieci za które zobowiązałeś się ponosić odpowiedzialność...ale już zawiodłeś...nie ma możliwości aby swym dzieciom nie uczynić krzywdy jeśli odejdziesz . ojciec z doskoku jest jeszcze większą krzywdą . Ale ty już postanowiłeś, uczynisz taką krzywdę ........bo jesteś egoistą...bo wybierasz siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmmm... Też od dawna czytam wypowiedzi Ewy i mam wrażenie że niewiele jej wypowiedzi przeczytałeś, może daruj sobie jednak więc analizy całościowe. Po drugie uwierz że człowiek nie ma monopolu na jedyną prawdę i orzekanie że odejście z domu w którym brak miłości jest krzywdą dzieci, może oburzać dorosłe już dzieci których dom się rozpadł ale trwał „bo tak trzeba”. Tak samo jak grożenie że po ladach się stwierdzi że nie warto było... a jeśli jednak się mylisz? Wiele osób po latach stwierdza że było warto! Gdy człowiek ma w sobie wolę pomocy to nie grozi i nie zakłada złej woli w innych, tylko radzi, Ty więc radź a nie osądzaj, albo nie udawaj że Twoim celem jest jakiekolwiek dobro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość De MoK
To jest rzeczywisty temat od rzeczywistego faceta. Ja jeszcze nie zdecydowałem, że odejdę. Ja szukam pomocy, słowa innego niż moje, które sie kołaczą w mojej głowie. Szukam, pytam, rozmawiam. Gdybym zdecydował, nie pisałbym tu teraz tylko po .. czasie gdy podjąłem decyzję. Podziękowałem Ewiw33 za słowa, ale tez i innym bo były ciekawe i słuszne...podobnie teksty od - ingeborga We mnie klamka nie zapadła....Ja staram się aby było lepiej, i wierze jeszcze, że może być lepiej. Te komentarze, które czytam wzmacniaja mnie. Bo piszą je ludzie z doświadczeniem - kobiety z przeszłością. To mnie buduje. dziekuje takze za te słowa które napisał - mentorXXX, każde zdanie, uwaga jest dla szukającego rozwiązania niezmiernie cenna ! dziękuje z to...dzieki za wasz czas... Być może, moje wszystko, to ciagle NIC.... Nie przeczę, że znalazłem wszelkie rozwiązania, i pozjadałem wiele rozumów. Może jestem egositą? Też stawiam sobie te pytanie.... ale z drugiej stronyegoiści mysla tylko o SOBIE, ja nie myślę i nie pisze o sobie tylko o związku, w którym jestem... Egosita myśli w liczbie pojedynczej, a ja myślę i pisze ..w mnogiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Następna, co czytać ze zrozumieniem nie portafi, ale wie na 100% że wszystkie żony są dobre a wszyscy mężowie źli? Akurat tak się składa, że do byłej żony swojego M. nic nie mam, nigdy nie mialam z nią scysji ani nawet niemiłej wymiany zdań. Nie wiem, skąd takie wnioski, podejrzewam konfabulację, ale to juz sprawa dla psychiatry a nie dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to jest bardzo trudna decyzja i niestety niektórzy zamiast odpowiedzieć Ci na pytanie postanawiają ją podjąć już za Ciebie, tak jakby po przeczytaniu ich odpowiedzi na tym forum Tobie zaświeciła się żaróweczka w głowie i od razu zacząłbyś pakować walizki, albo przeciwnie - zostałbyś do końca życia nigdy nie przeżywając podobnych dylematów widzisz, problem jest taki, że każdy na to pytanie może Ci odpowiedzieć inaczej a to też Ci niewiele pomoże...poza zobaczeniem innych punktów widzenia na ten sam dylemat, który dla każdej osoby zostawiającej swoje dzieci jest mniej czy bardziej bolesny są mężczyźni, którzy nie potrafią żyć bez dzieci i dla nich decydują się zostać i cierpieć u boku żony, której nie kochają; są tacy, którzy kochają dzieci a mimo to odchodzą a potem wracają, albo są samotni do końca życia, bo okazuje się, że nie są w stanie stworzyć normalnego związku i zaangażować się jako mężczyzna, bo są już tylko ojcami; są tacy, którzy mają podobne dylematy a potem okazuje się, że odchodząc podjęli słuszną decyzję, bo mają z dziećmi dobry kontakt, czasem z nimi mieszkają a jeszcze spotkali kogoś kto rozumie ich rodzicielstwo i ułożyli sobie życie, są ojcami na tyle na ile mogą i są też mężami, mają partnerkę o jakiej marzyli, ciepło i bliskość, której brakowało w poprzednim związku; ile ludzi tyle sytuacji i niekoniecznie te wszystkie które są inne od naszych są patologią, jak niektóre najbardziej krzyczące panie starają się tu Tobie wmówić - ludzie są inni, inaczej im się układa, mają inne doświadczenia, inne dzieciństwo, spotykają inne osoby w życiu itp a mimo to nadzwyczaj wiele osób nadużywa słowa NORMALNE opisując wyłącznie swoje doświadczenia i swój punkt widzenia - i tak czytamy, że oziębienie w małżeństwie jest NORMALNE, miłość się ZAWSZE wypala w związku, WSZYSTKIE dzieci są nieszczęśliwe po rozwodzie i każda była żona kocha i cierpia każdy facet który zostawia rodzine to sk** itp nawet Ty już zostałeś oceniony i sklasyfikowany odpowiednio, ba, niektórzy juz Cie nawet zdążyli potępic za Twoja decyzję, chociaż Ty sam jeszcze jej nawet nie podjąłeś ;-) wystarczy poczytać opinie ludzi na temat samego uczucia \"miłości\", żeby zobaczyć jak różnie się to uczucie objawia i uświadomić sobie, że niektórzy może nigdy jej nie przeżyli - a mimo to wydaje sie im, że są expertami i że ta \"iskierka\" która znikła to właśnie TO i że każdy czuje tak samo i że każdemu znika po kilku miesiącach a potem to już tylko praca i praca :-) jesteś bardzo myślącym facetem i bardzo wrażliwym, ale musisz się pogodzić z tym, że na wiele rzeczy nie masz wpływu i nawet najgłębsze przemyślenia mogą niczego nie rozwiązać, niestety... może się okazać, że nawet jeśli będziesz się bardzo starał, niczego nie uda Ci sie wskrzesić i epoka lodowcowa zagości w Waszym małżeństwie na stałe zrób tak, żebyś nie miał sobie nic do zarzucenia, ale nie marnuj życia, jeśli uznasz, że Twoje działanie nie przynosi efektów jeśli zdecydujesz się odejść, daj sobie najpierw czas na ułożenie relacji z dziećmi i sprawdzenie samego siebie w takim układzie, bo może okazać się, że czujesz się przede wszystkim ojcem a wtedy nie każdy potrafi pogodzić taką rolę z byciem partnerem dla innej kobiety, która dając Ci uczucie i ciepło też będzie potrzebowała tego samego trzeba myśleć, że będzie dobrze, obojętnie jak się życie potoczy bo jedni ludzie są szczęśliwi i udaje im się uratować związek, inni odchodzą i znajdują szczęście dopiero po rozwodzie i dzieci też są szczęśliwe nie tylko w pełnych rodzinach - są takie, które marzą, żeby ich rodzice się rozstali szczęście nie zależy przecież ani od miejsca ani od czasu ani od stanu cywilnego tylko od tego czy dzielimy je z odpowiednią osobą - nie zawsze jest to pierwsza żona/pierwszy mąż i nie zawsze rozstanie w partnerem musi oznaczać rozstanie z dziećmi i ich krzywdę często jest dokładnie odwrotnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego zaraz
Uważam, że "a ja uważam" jest bardzo mądrą osobą. Uważam też, że na kafe jest duzo skrzywionych życiem osób albo osób, które są bardzo młode tak naprawde, nie bardzo wiedza o czym piszą. Powiem taK: ja zostałam z meżem w zimnym złym okrutnym momentami małżeństwie. Dla dzieci. I najpierw marzyłam, ze się rozwiodę jak podrosną, dlaej jak będą pełnoletnie, jak dostaną sie na studia,... teraz czekam na co?.. aż sie pożenią może. I wiesz co? Mam wrażenie, że jednak przegrałam to życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość De MoK
TAK to zauważyłem, że - a ja uważam - napisała bardzo mądrze. To sa dylematy, i bedzie tyle zdań i uwag i rozwiązań, ile ludzi wypowiadających sie na ten temat. Zdaje sobie z tego rację. Nawet przed napisanie tego postu w "jaskini lwa" zdawałem sobie z tego sprawę. Ale wiesz, to jest tak, że tonący brzytwy sie chwyta. Jestem gotów wszędzie napisać i każdego prosić o porade bo zalezy mi na podjeciu mądrej decyji. Teraz chyba wiem, że musze sie kierować sercem wobec dzieci, a nie rozumem dla siebie.... To co napisała - a dlaczego zaraz - daje do myslenia. Może Ty czujesz, że ci źle, ale ktos na tym skorzystał...dzieci. Może każdy ma swój krzyż w życiu i powinien go nieść. Dla jednych jest on lekki, a dla drugi cięższy...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
piszesz, że \"każdy ma swój krzyż\" - tak, ale nie sądzę, żeby można było to inerpretować właśnie tak jak Ty - czyli jest mi źle ale może nic nie będę robił bo to właśnie będzie \"mój krzyż\" skąd wiesz czy TO akurat jest Twoim krzyżem i nic gorszego/trudniejszego/cięższego w życiu Cię nie spotka? nie wiesz nikt z nas nie wie uważam, że trzeba robić w życiu tak, żeby było nam dobrze a kiedy sami będziemy szczęśliwi, będziemy mogli się tym szczęściem podzielić i sprawić, że Ci, których kochamy też będą z nami szczęśliwi i wcale nie piszę tu o egoistycznym myśleniu wyłącznie o sobie, ani o dążeniu po trupach do swojego szczęścia - czasem trzeba postawić innych ponad siebie, ale to są trudne i jednoznaczne sytuacje, której u Ciebie nie ma wierz mi, każdy będzie niósł swój krzyż całe życie, ale ten krzyż to przecież tylko symbol cierpienia, które może zmieniać postać, tak jak zmienia się sytuacja nie ma doskonałego szczęścia bez odrobiny cierpienia, choćby po to, żeby można było to szczęście docenić - na zasadzie przeciwieństw, poprostu dla Ciebie krzyżem będą Twoje myśli - bez względu czy zostaniesz czy nie to nie jest tak, że zostając, bierzesz na siebie Twoje przeznaczenie a odchodząc zostawiasz problemy i krzyż, zamykasz drzwi i wszystko magicznie znika odchodząc, przeznaczenie idzie z Tobą, a więc krzyż też, kto wie czy nie cięższy? jeśli zostaniesz, krzyżem będzie dla Ciebie życie bez uczucia, bez bliskości i ciepła - nie wiesz czy dasz radę wytrzymać i jak długo, nawet jeśli teraz zdecydujesz, że pozostaniesz dla dzieci jeśli odejdziesz, Twoim krzyżem będzie to, że nie miszkasz z dziećmi, że nie spełniasz się jako ojciec, że tęsknisz, jest Ci bez nich pusto tak czy inaczej czekają Cię ciężkie chwile i dylematy, nie spiesz się z decyzją, odpocznij trochę od myślenia, może chwytanie się tej przysłowiowej brzytwy wcale nie jest konieczne czasem zamiast próbować desperacko naprawić wszystko \"tu i teraz\" lepiej zrobić krok do tyłu może życie samo doprowadzi Cię do punktu kiedy nie będziesz już mógł wytrzymać i wtedy decyzja stanie się dla Ciebie dużo łatwiejsza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego zaraz
Ja sobie powtarzam takie zdanie, gdzieś wyczytane "jeśli nie wiesz co zrobic, nie rób nic". Może życie samo rozwiąże problem a może podsunie właściwą odpowiedź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem dzieckiem matki
która nie odeszła od ojca "dla mnie". Mam do niej o to wielki żal, do nich obojga w sumie, ale do matki większy. Bo zawsze było zasłanianie się mną, tylko jakoś mnie nikt nie spytał, czy jest mi dobrze w TAKIEJ rodzinie. Nie widziałam moich rodziców RAZEM. obok siebie, tak, ale razem nie. Nic razem nie robili. Nawet na wilgilię, jak sobie życzenia składali, to nie było między nimi serdeczności. Wiecznie mieli do siebie pretensje. Ale jakby kto pytał, to przecież się nie rozwiedli! Nawet na boku nie bardzo kogoś mieli, a jeśli, to niesłychanie dyskretnie. Z zewnątrz przykładne małżeństwo. w środku... szkoda gadać. Żyłam w przekonaniu, że nie ma większego nieszczęścia, niż być żoną. Kiedyś pytałam matki o to, dlaczego jest z moim ojcem, czy go kocha. Powiedziała, że kocha mnie i dla mnie zniesie wszystko. Wykrzyczałam jej wtedy w twarz żeby mnie nie obarczała swoimi decyzjami, że to jej życie. Dzieci chcą żeby rodzice byli RAZEM a nie OBOK siebie. Dzieci nie chcą zakłamania, nie chcą domu, w którym nie ma śmiechu, czułości. Bo jak mają uczyć się miłości, skoro jej nie widzą?? Mają się jej uczyć z filmów? Z książek? Mają tworzyć sobie fikcję w głowach? Ja nie chcę być żoną, bo nie chcę być nieszczęśliwa, a z tym kojarzy mi się małżeństwo - z kajdankami, w które jak raz cię zakują, to już nie ma odwrotu. Nie chcę mieć dzieci, bo nie chcę wpaść w pułapkę związku bez miłości i "dla dzieci". Mam 33 lata i psa. Miałam partnera, ale zaczęły się rozmowy o ślubie i dzieciach i spanikowałam. Może to coś we mnie, ale nie znam szczęśliwego małżeństwa. Znam tylko takie, w których tkwi się z poczucia obowiązku lub braku lepszej perspektywy. I uważam, że większość ludzi nie powinna mieć dzieci w ogóle, bo nie potrafią ich wychować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też jestem dzieckiem
i uważam że ów tatuś pisze tylko po to, żeby się usprawiedliwiać. Szuka poklasku, dla swojej decyzji, kochanka już czeka na boku, kiedy on odejdzie z domu. Być może nawet kochanka ma swoje dzieci które potrzebują ojca, bo prawdziwy sobie poszedł do kochanki oi tak się ten łańcuszek nieszczęść wydłuża. Nikt nie ma prawa zostawiać żony i dzieci dla swojego egoizmu. Niech autor najpierw zadba o własną rodzinę, wówczas zobaczy że żona wcale nie jest oziębła. Mam nadzieję że cię własne dzieci znienawidzą i nie będą chciały się z tobą spotykać jeśli odejdziesz od rodziny. Ja swojego żałosnego dawcę plemników nie oglądam od wielu lat za to co zrobił, wstydzę się za takiego ojca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak... jesteś dzieckiem... ale jest w takim razie nadzieja, że kiedyś dorośniesz i zmądrzejesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość według mego odczucia
może jakas terapia rodzinnna by się znalazła rozmowa wspólna WAsza z psychologiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roger ger
Ewa 33 A CZY JEST CHOCIAZ ODROBIN NADZII NA TO ZE ZNIKNIESZ Z TEGO FORUM I NIE BEDZIESZ GO ZATRUWAC SWOIMI MAŁO WNOSZACYMI WYPOWIEDZIAMI. CHYBA JUZ KARZDY ZACZYNA TOBA RZYGAC :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
porzuć tę nadzieję :) mówiąc każdy - miałaś na myśli każdy z Twoich nicków? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roger ger
TE Ewkaa 33 NAPISALEM CZY JEST TAKA NADZIEJA A NIE ZE JA MAM 😭 WIEC CO MAM PORZUCAC? :O LUDZIE TLUMACZCIE JEJ BO JA JUZ SILY NIE MAM :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
idź sie połóż spać, to moze nabierzesz tej siły tylko po co? żeby się tu produkowac bezsensownie? to może nie idź spać, czuwaj tu do rana :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość De MoK
gdybym szukał poklasku, rozmawiałbym o tym co mnie boli z ludźmi, którzy są do mnie bardziej pozytywnie nastawieni... A to jest tak jak napisałem wczesniej "Jaskinia lwa", ale jeszcze nie taka straszna :-) Chyba faktycznie ten problem odstawię...i zobaczę jak życie potoczy sie dalej. Myślę, że ponownie muszę wrócić do rozmowy ze swoją M.... Może się coś zmieni? Choćby na krótki czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roger ger
Ewa 33 PÓKI CO WIDZE ZE TY TU WYSIADUJESZ I BACZNIE OBSEWUJESZ CO CI ODPISZE HAHA 😭 WRACAJ DO PRZYDUPASA LEPIEJ, TRZYMAJ GO MOCNO ZA NOGI BY DO TRZECIEJ NIE WYFRUNAL HAAH 😭

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poem dla wiecznej Ewy 33
Ewa nie śpi ,Ewa trwa .Bo to taka Ewy gra .Ta szczęśliwa ta kochana ,trwa na kafe i do rana .Tu pochwali a tam zgani ,żeby inni przekonnani .Byli z rana i wieczora ,że to żadna jest potwora :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wzruszajce :) a postu wykrzyczanego wyżej już mi się nawet nie chce komentować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a-aśka
De MoK - czy zastanawiałeś się kiedyś, jakie byłyby twoje relacje z dziećmi, po twoim ewentualnym rozstaniu z żoną? Wydaje mi się, ze dużo zalezy od tego, jak wasze małżeństwo odbiera twoja zona. Jeżeli tkwi w nim dla dzieci i dla wygody, to pewnie twoje odejście tak bardzo jej nie zrani. Może być jednak tak, ze znienawidzi cię i będzie pogrywała dziećmi, aby cię zranić. Widzę, że wielu ojców po rozwodzie calkiem dobrze układa swoje relacje z dziećmi. Nie widują się codziennie, ale spędzają razem dużo czasu. Są jednak też tacy, których każda wizyta musi być poprzedzona walką z ex.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ty ewa
własciwie to po co jesteś na kafe? nie masz co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewe wygonili z topiku
Ewe wygonili z topiku polacy za granica!!! i sie przypetala tutaj ;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna macocha 4
de mok, moje zdanie jest takie, że nie zrobiłeś wszystkiego w sprawie ratowania małżeństwa. czytanie książek i rozmowy to bardzo chwalebne, ale jednak nie wszystko. postaraj się o dobrego terapeutę, powiedz żonie czego masz dośc, jak się nie zgodzi chodzic na terapię, to chodź na nią sam. popieram czyjeś tam zdanie, że tak naprawdę to masz problem sam ze sobą większy niż z żoną. do sytuacji typu "lodowiec" nie doprowadziła tylko jedna osoba, jeśli teraz tak masz, znaczy że coś ważnego przegapiłeś również ty. zgadzam się,m że jak nie zrobisz porządku ze sobą to w przyszłości możesz powtórzyc schemat. i zgadzam się, że tymi dziecmi to sie tylko odgradzasz od swojego własnego, palącego problemu. bo bycie w małżeństwie to wiele róznych aspektów życia i wiele ról w stosunku do siebie nawzajem, nie można tego sprowadzac tylko do bycia matką/ojcem. nie słuchaj tych wszystkich "mądrych" wypowiedzi o tym jak to powinieneś dla dzieci zacisnąc zęby i tyłek. myślę że jak pojdziesz na terapię, to będziesz wiedział jaką decyzję podjąc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość De MoK
czarna macocha - myślisz, że terapeuta wszystko rozwiąże? Ja wchodząc tu na forum bardziej myślałem, że pomogą mi w tym ludzie z doświadczeniem. Ale jak to ktoraś z forumowiczek napisała, ile ludzi tyle zdań i nie jest łatwo podjąć decyzję w oparciu o podpowiedzi ludzi. Wiem to, ale mam też pewien obraz... wiesz co? Może i mam problem ze sobą, bo mam dylemat. Gdybym był bardiej stanowczy, to może i bym takiego problemu nie miał. Ale tak się właśnie określa ludzi, którzy szukają rozwiązań. Bo nikt nie jest idealny, można być w błedzie, w nieświadomości, w osamotnieniu, zagubieniu, tych stanów jest wiele i ... Każdemu w takiej sytuacji może napisać - masz problem ze sobą.... Wiem, że nim zaczniesz oceniać innych popatrz na siebie. Robiłem to nie raz. I wierz mi, szukam podpowiedzi u różnych osób, dotychczas finałem podjęcia decyzji były pozytywne rozwiązania. Nie wiem jak będzie teraz. .. Wiem jedno, nudzi mi się już ciągłe jednostronne wyciąganie ręki i zabieganie o pozytywne relacje z drugiej strony. .. Stawiam sobie pytanie kiedy ta druga strona zrozumie moje prośby, wyjaśnienia, moje chęci dązenia do ...ciepła rodzinnego. Mieszkałaś kiedys z robotem? Bo ja się czasami tak czuję... Mam wrażenie, że moja kochająca partnerka staje się lodowcem. Machiną wykonującą codzienne obwiązki i tyle... Bez uczuć, bez uśmiechu, bez radości, ciepla, które być powinno. Zaraz ktoś napisze bo zmęczona, bo dzieci na głowie itd. To ja spieszę odpowiedzieć. NIE, Nie jest zmęczona bo wiem co robi, a co ja robię w domu. Zaręczam, że mamy w domu podział obowiązków, ijak wcześniej pisałem, prace domowe, nawet kobiece nie są mi obce. Daję sobie z tym radę i to robię... Pomagam, nie siedzę przed TV, nie chodzę z kumplami na piwo, lub kręgle itd, bo jestem do dyspozycji w domu 24h. I co z tego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z tego co piszesz to mi wyglą
da, że twoja zona jest z toba nieszczęśliwa. Terapia pomoże znacznie bardziej niż wypytywanie obcych ludzi. Każdy może napisać tylko z własnego doświadczenia a jak wiadomo na każdego jest inny sposob. A terapeuta ogarnie WASZ KONKRETNY problem. A tak wogóle to czytając ciebie mam wrażenie, ze ty wcale nie widzisz swojej winy. Nie szukasz rozwiazań tylko oskarżasz. I rządasz. A TAK NAPRAWDĘ TO WCALE NIE WIEMY JAKIM JESTEŚ CZLOWIEKIEM. mÓJ EKS NAPRZYKŁAD DOPROWADZIŁ MNIE DO WSPOMNIANEGO LODOWCA SWOIM ZACHOWANIEM. nAJPIERW NAOGLĄDAŁ SIE PORNOLI A POTEM DOMAGAŁ SIĘ ODE MNIE odgrywania scenek z obejrzanych filmów. Chciał wprowadzać do sypialni każdą dewiację jaką zobaczył. I może bym sie na nie godziła, gdybym czuła, że w tym jesteśm MY. Ale niestety był tylko On, jego potrzeby, jego fantazje. A ja zeszłam do roli przedmiotu do spełniania jego fantazji. W jego wersji wygladało to oczywiście tak, że ja stałam się oziębła. A to guzik prawda. Ja oziębła stałam się tylko dla człowieka, który sprowadził mnie do roli bezwolnej, podporządkowanej kukłu. Błędy ze strony partnera mogą być jednym z powodów takich zachowań. Więc może lepiej i bardziej szczerze przyjrzyj się sobie. Lub jej. Innym, powodem takich zachowań jak opisujesz może być romans.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość De Monk prwdopodobnie
żona Cie nie kocha. Ale moge sie mylic...jesli tak jest to nie ma o co walczyć. Dowiedz sie najpierw co ona czuje do Ciebie. Powidzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość De MoK
Myślę, że kocha.. ale jak to jednak z kobiet tu napisała .. czasami w małzeństwie wystepuje epoka lodowcowa to normalne.. jestem cierpliwy w tych sprawach. Nigdy nie nalegam, nie naciskam, nie przenoszę filmów do życia, nawet mnie to nie interesuje. Rozpoczecie tu wątku było chyba w dniu gdy miałem doła... Z czasem, czytajac wypowiedzi ludzi, i analizując sytuacje doszedłem do kilku wniosków. Myslę, że chyba nie można zmienic ludzi skoro stająs sie oziebli niech sobie będą. Ja muszę posostać sobą. Chyba przestane oczekiwac zmian, i poprawy. Zaczne żyć radościa każdego dnia. Cieszyc sie z tego co mam i już... Kocham dzieci, jestem szczęsliwy ich mam, mam pracę, zdrowie chyba też, a relacje? Cóż jakoś tam będzie ... :-( pogodzony z losem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz, mam wrażenie, że należysz do grupy osób \"ekstremalnych\", którym żyje się dosyć ciężko, bo jeśli tylko zaczyna się robić zbyt \"normalnie\", spokojnie to od razu wpadają w panikę, że coś jest nie tak stąd szukanie problemów, podejmowanie drastycznych decyzji, niekoniecznie dlatego, że jest naprawdę źle i chcesz odejść, ale żeby coś się działo dlatego ten topik tacy ludzie potrafią przewrócić życie swojej rodziny do góry nogami, wcale nie dlatego, że jest im źle, ale dlatego, że jest im za dobrze, za spokojnie, za prosto i co gorsze, po jakimś czasie, kiedy już wszystko jest do góry nogami i nie ma co zbierać - oni biorą się za naprawianie, budowanie - dla nich TO jest właśnie sens, bo coś się dzieje, coś jest do zrobienia, małżeństwo jest burzliwe, nie stoi w martwym punkcie, można działać, jest co naprawiać jak jest wszystko dobrze, to podświadomie jest nudno, nie ma o co walczyć i nie ma się po co starać musi być więc problem a jak go nie ma, to trzeba znaleźć sam piszesz, że masz fajną żone, która Cię kocha, cudowne dzieci, za którymi przepadasz, jesteście zdrowi, masz fajną pracę, brak nałogów - to opic SZCZĘŚLIWEGO związku, jednak Ty szukasz powodów do odejścia, a że nie ma tak naprawdę nic, czego możnaby się czepić, to stawiasz na to, że żona jest oziębła a Ty zrobiłeś już WSZYSTKO co mogłeś, żeby to naprawić, bo kupiłeś jej dwie książki... tylko widzisz, gdyby naprawdę u Was gościła \"epoka lodowcowa\", to Twój topik miałby tytuł \"odchodzę, jak to rozegrać, żeby dzieci najmniej ucierpiały\" Ty wcale nie zamierzasz odejść, bo wcale nie jesteś nieszczęśliwy zrobiłeś sobie sztuczny problem z tego \"ochłodzenia\", bo może przez ostatni tydzień czy dwa żona miała coś innego na głowie, a w Twojej głowie urosło wszystko do rangi \"epoki lodowcowej\" i zacząłeś brać pod uwagę drastyczne rozwiązania... myślisz, analizujesz - to dobrze, bo zagłębiasz się w życie i uczysz wrażliwości i empatii, ale czasem przesadzasz i ..tracisz energię zamiast skupic się na ŻYCIU dlatego napisałam, żebyś zrobił krok do tyłu, bo decyzji o odejściu nie podejmuje się z dnia na dzień, po ówczesnej konsultacji na forum kafeterii... wierz mi, jeśli komuś jest źle, tak naprawdę źle, to WIE, że już dłużej nie wytrzyma i stara sie z tym coś zrobić (chyba, że mówimy o patologii) Ty założyłeś topik, żeby się wyżalić, żeby z kimś pogadać, żeby zobaczyć jak to jest u innych - ale temat dałeś chyba trochę na wyrost, sam przyznasz jestem pewna, że gdyby Twoja żona dowiedziała się o tym topiku to zrobiłaby duże oczy, a gdyby jeszcze zapytała Cię o co chodzi i czy naprawdę chcesz od niej odejść to Ty zacząłbyś ją szczerze przepraszać i obróciłbyś te wszystkie dywagacje w żart socjologiczny dlatego popieram Twoją ostatnią decyzję - żyj i ciesz się z tego co masz, nie podnoś wszystkiego do rangi problemów, bo nie wszystko jest powodem do tego, żeby rzucać wszystko w cholerę i zaczynac od nowa ja u Ciebie tego powodu nie widzę, bo Ty nigdzie nie napisałeś, że żony już nie kochasz, że ona Cię nie podnieca, że ona nie kocha Ciebie i że nic już nie chcesz z tym robić może macie jakiś chwilowy kryzys, może jej się znudziłeś, może denerwuje ją, że robisz z igły widły, kiedy ona wcale tego nei odbiera jako kryzys tylko chwilową niedyspozycję, zmęczenie? może zamiast kupować jej książki psychologiczne i wymagać drastycznych zmian, spróbuj wzbudzić z niej na nowo kobietę - kup jej kwiaty, oczaruj, zapros na kolacje, powiedz jak bardzo ją kochasz i jak dużo ona dla Ciebie znaczy jestem pewna, że szybko zobaczysz zmianę w zachowaniu żony, jeśli sam zmienisz myślenie i zamiast zastanawiać się jak zażegnać kryzys w małżeństwie, zaczniesz myśleć o tym, jak zdobyć kobietę, jak rozbudzić w niej uczucie, jak ją poderwać - dokładnie tak samo, jak kiedy poznałeś ją poraz pierwszy i chciałeś na niej zrobić wrażenie - raz już to na nią zadziałało, więc masz pewne ułatwienie a jeśli któregoś dnia rzeczywiście wpadniecie w emocjonalną lodówkę, to udaj się spokojnie do terapeuty i bądź gotów na to, żeby skonfrontować swoje poważne problemy z poważnym specjalistą i błagam Cię, nie pisz już, że zostajesz tylko dla dzieci, że będziesz się męczył i że jakoś to będzie - bo sam dobrze wiesz, że taka postawa zarówno u kobiet jak i u mężczyzn budzi raczej politowanie niż podziw i w dzisiejszych czasach za męczeńskie poświęcenie nikt pomników nie stawia, ani umęczonym \"matkom polkom\", które dla \"dobra dzieci\" dają się poniżać przeróżnych gnojom zwanym \"mężami\" ani \"ojcom cierpieęnikom\", którzy budują swój światopogląd na empocjonalnej lodówce i sami chyba tylko wierzą, że ich umartwianie się uzdrowi chory układ w jakim tkwią chcesz uzrowic świat - zacznij od siebie przecież nie od wczoraj wiadomo, że świat się i tak nie zmieni, a przy odpowiednim nastawieniu wiele rzeczy wygląda dużo inaczej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×