Gość jaaaa123 Napisano Lipiec 21, 2009 Moja historia jest dość długa dlatego opisze tylko to co najważniejsze... Znam GO od ok.11 lat... Spędziłam z NIM połowę swojego życia... Najpierw po prostu jak to dzieci bawiliśmy się ze sobą, z czasem stałam się dla NIEGO kimś wyjątkowym, jedynym i naprawdę ważnym (ja jednak traktowałam GO jak przyjaciela)... Zawsze mogłam na NIEGO liczyć (a ON na mnie)... Spędzaliśmy ze sobą cudowne chwile (dni, miesiące, lata)... Razem śmialiśmy się i płakaliśmy... Ufaliśmy sobie bezgranicznie... Któregoś dnia poznałam chłopaka z którym w niedługim czasie zaczęłam chodzić... Tak szybko jak to wszystko się zaczęło również się rozpadło... To jednak było najgorszym posunięciem jakie tylko mogłam zrobić- wtedy tego nie widziałam ale teraz to wiem..;( Chłopak z którym byłam już dawno odszedł w zapomnienie ale przez to zobaczyłam kto tak na prawdę jest dla mnie wszystkim i bez kogo moje życie nie ma sensu... Zraniłam mojego przyjaciela dla którego byłam wszystkim- on mnie kochał a ja tak z dnia na dzień zostawiłam go z jednym tylko słowem: 'przepraszam'... Wtedy on żeby jak najszybciej załagodzić ból po stracie mnie zaczął chodzić z jakąś dziewczyną... Rozmawialiśmy potem o całej sytuacji i powiedział mi o tym co wtedy czuł i jak to wszystko wyglądało z JEGO strony... Przeprosiłam i wszystko jakoś wyjaśniliśmy... Było OK (choć już nie tak jak kiedyś)... Czasem spotykaliśmy się wieczorami i naprawdę cudownie spędzaliśmy ze sobą czas ale bywało też tak że zachowywał się jakoś obco w stosunku do mnie... Kiedy zrozumiałam że GO kocham powiedziałam MU o tym... Odpowiedział że zawsze będzie miał do mnie sentyment ale już nie czuje do mnie tego co kiedyś, że wierzy że znajdę jeszcze miłość swojego życia i wszystko się jakoś ułoży... (Kocha inną)... Niestety ja nie potrafię o nim zapomnieć i nie wiem co robić dalej... Teraz w ogóle do siebie nie piszemy i tylko czasem ze sobą rozmawiamy kiedy się widzimy... (widuję GO często bo mieszkamy blisko siebie)... To tak boli tym bardziej że w pamięci mam te wszystkie chwile razem spędzone (a to nie był jakiś miesiąc czy dwa tylko całe długie lata)... Kiedy stoi obok mnie a ja mam świadomość że już nigdy mnie nie przytuli, nie pocałuje... Pamiętam JEGO dotyk, każde nasze rozmowy lub wręcz odwrotnie długie godziny spędzone w JEGO ramionach w milczeniu... Wiem że to moja wina;( Nie mam pomysłu jak zapomnieć o tym wszystkim i po prostu żyć dalej..;( Kocham GO… Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach