Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mainnnka

ślub córki a ja czuję się niepotrzebna w przygotowaniach

Polecane posty

Gość mainnnka
Tą kasę dajemy na przed slubemale w prezencie bo ta sala też miała byc w prezencie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie jest tak, długo próbowałam rodzicom wyperswadować huczne wesele, nie dało się... zmieniłam zatem nastawienie... ja martwię się o ślub, oni niech się martwią o wesele, skoro chcą biby na ponad 200 osób proszę bardzo, niech zatem chodzą za salą, zespołem, ciastem, wódką, nie interesuję mnie nawet menu ślubne, ani przystrojenie sali - nie zależy mi na tym. Mi marzyło się skromne przyjęcie weselne dla najbliższych, ale to ślub i wesele ich pierwszego dziecka - więc chcą się pokazać (co mi osobiście nie odpowiada, ale co tam jedną noc męczarni jakoś zniosę - już nawet narzeczony tak mi to tłumaczył). My w kwestii ślubu wszystko już mamy załatwione - księdza, dekorację kościoła, samochód, nawet wstępnie suknię i ubiór pana młodego... I ślub, jako że za niego w całości płacimy sami, robimy tak jak nam się podoba i nie ustąpimy. Ostatnio mama powiedziała mi, że chce wyprawić mi wesele takie o jakim marzę - wesele jak z bajki - ale widzę, że ona wyprawia wesele takie jak jej się marzy. Ciotka jeszcze dodała, że najwyraźniej mało się cenię, skoro marzy mi się cicha i skromna uroczystość. uff... no po prostu zaczęłam się śmiać... A suknię ślubna wybieram sama - nie potrzebuję doradców, którzy ubiorą mnie w to co sami by chcieli nosić. Na twoim miejscu nie pomogłabym córce - niech robi jak uważa. Przesada w żadną stronę nie jest wskazana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piekna maryna
Myslę, że powinnaś porozmawiac z córką. Nie wtedy, jak akurat jej gul skoczy, tylko neutralnie, w momencie, kiedy jestescie obie odprężone. Umów się z nią na ciastko i kawe czy piwko i pogadaj spokojnie. Że masz wrazenie, ze ma w sobie jakaś złosć na ciebie, że chce ci cos pokazać, cos udowodnic. Że nie chcesz jej dyktowac, co ma jak robić, ze zwyczajnie chciałabys byc pomocna, bo dla ciebie to też jest ważny dzień, chciałabyś jej dac uczucie, że nie została z tym wszystkim na głowie sama. Tylko ja jednak mam wrazenie, że ty, może mimowolnie, moze z przyzwyczajenia - ale jednak zawsze jestes zdania, że wiesz lepiej. Przypominasz mi moją mamę. Ja znalazłam na nia sposób, przemyślałam sobie jej motywy, jej postawę i dzieki temu juz prawie nie jest w stanie mnie wyprowadzić z równowagi swoimi zagrywkami. Zresztą jej jasno powiedziałam, jakie zachowania nie podobają mi sie w ogole i jak wejdzie na niedozwolony teren, to wystarczy jedno moje słowo i juz wie, co jest grane. Mamy jasno ustalone, co można, a co nie mozna i przez to mogę ja traktować jak przyjaciółke i uwielbiam przebywac w jej towarzystwie. Ale moja siostra nie doszła jeszcze do swojej metody i widzę, jak ją matka wkurwia. Widzę te wściekłosć i jednocześnie bezradność. Odsuń się i daj jej odczuć, że jest dorosla. Tylko musi w tym być konsekwencja. Nie bądź chlopcem na posylki - ze jak jej pasuje twoja pomoc, to ty masz przyleciec, a jak nie, to masz spierdalac. Odsuń się - ale jak cie poprosi o pomoc, a ty masz inne plany - to to jasno powiedz. w ogóle nie ma nic lepszego w kontaktach miedzyludzkich, niż jasnosć i konsekwencja w działaniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no cóż. zdaje się że teoria o nieodcietej pępowinie jest potwierdzona. ciekawa jestem czy byłabyś w stanie szczerze i obiektywnie ustosunkowac sie do mojej wypowiedzi. nie żadam tego, jestem tylko ciekawa. sama przyznajesz ze jestes nadopiekuńczą mamą i że Twoja córka zawsze będzie dla Ciebie Twoją małą córeczką. to juz nie jest mała córeczka. to dorosła baba, która zaczyna SWOJE życie i zakłada SWOJĄ rodzinę. moze do tej pory osaczona Twoją nadopiekuńczością nie mogła bądź nie chciała (w obawie by Cie nie zranić) postępowac jak miała ochotę. teraz moze, ba! - wręcz powinna. ot po prostu opóźnił wam się proces "opuszczania gniazda". a w tym wieku - cóż, każda próba wpłynięcia na suwerenną decyzję jest traktowana jako zamach na dorosłość. Ty lubisz jak Ci Twoja mama bądź teściowa mówi/mówiła co i jak robic? pewnie nie. tak więc wiesz, moze niestety córka ma troche racji. jesli przyzwyczailas ją do tego ze mimo iż ona jest dorosła to Ty decydujesz i rządzisz, to moment ślubu jest doprawdy OSTATECZNYM terminem wyjscia spod skrzydeł. córka ma kompleksy? mówię po sobie - nikt traktowany dostatecznie długo jak małe dziecko nie ucieknie przed nimi. cóż z tego że jest ładna mądra i inteligentna, skoro czuje się zagubioną małą dziewczynką?... mam w rodzinie taką jedną - cóż z tego że mądra, wykształcona, ładna - skoro NIC w jej życiu nie może się obyc bez opinii mamy? po co mieć własne zdanie skoro nieodmiennie trzeba je odłożyć na półkę bo mama szarżuje z własną opinią?... daj córce odejść. a sama zajmij się planowaniem własnej toalety, biżuterii itp. rozumiem że to dla Ciebie bolesne, bo przyzwyczailas sie pewnie do tego ze jestes dla swojej córki najwazniejsza i że z Twoim zdaniem najbardziej się liczy. ale ten czas już się skończył... PS. a jak się pojawi dziecko to jak bedzie? bedziesz sie trzymac linii wychowawczej wytyczonej przez córkę?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mainnnka
Czarna Koala-właśnie o to chodzi,że ja nigdy o niczym nie decydowałam zawsze szanowałam decyzje córki...czy wybór szkoły kierunku studiów...nigdy nie ingerowałam.A co do tego że córka zmoim zdaniem zawsze sie liczyła to niestetry nie było tak...wręcz odwrotnie Na twoje ostatnie pytanie odpowiedz brzmi:to bedzie dziecko córki i ziecia a ja bede tylko babcia więc normalne jest,że wychowywac je będą rodzice.Ja tylko rozpieszczać :) o ile mi pozwolą:O..choć wątpię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piekna maryna
Ale właśnie nie chodzi o to, ze ty decydowałas w sensie - stawiałaś tamę i mowiłaś - zrobimy tak jak ja mówię. Bo wtedy dziecko bardzo wyraxnie widzi, co jest grane i wie, przeciwko czemu sie buntuje. Twoja dominacja polegała na tym, że to, co córka robiła - obserwowalaś, poprawiałaś, trzesłas sie nad tym - przez co w niej rozwinęło sie przekonanie, ze jej robota nigdy nie jest dobra, że zawsze musi przyjść mama i poprawić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piekna maryna
Corka ci wyraxnie powiedziała, ze czuje sie przy tobie jak małe dziecko, sama to napisałaś. Nie wyszukuj sobie argumentów na obronę, po prostu przyjmij do wiadomosci, ze trochę spasciłas sprawę. Nie musisz, nawet nie powinnaś sobie tego wyrzucać - niech to bedzie nauka na przyszłość. allejuja i do przodu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietki
od razu zaznaczam, ze nie czytalam wszystkich wypowiedzi. chcialabym ci powiedziec autorko pare slow z perspektywy corki, tzn. ze swojej perspektywy (jestem w wieku podobnym do twojej corki). ja na razie nie biore slubu, ale jesli bede miala taki zamiar to o wszystkim, podreslam WSZYSTKIM, bede decydowac ja i moj partner. to samo rowniez z finansowaniem przyjecia - nie wyobrazam sobie brac kase na to od rodzicow. owszem, pewnie czasem zapytam o rade swoja mame czy kogos innego, ale to nie znaczy ze postapie zgodnie z tym, jak mi zostanie poradzone. lubie decydowac sama o sobie w kazdym aspekcie zycia, lubie miec wszysko pod kontrola. jedyne "ustepstwa" na jakie moglabym isc, czy rady ktorych mialabym posluchac (w kwestii slubu) bylyby wzgledem partnera, to w koncu nasz wspolny dzien i nasze decyzje. w moim postepowaniu nie ma zlosliwosci skierowanej do mamy, nie robie w koncu nic przeciwko niej. chce tylko przezyc ten dzien po swojemu. nie miej za zle swojej corce, ze chce wszystko zrobic sama. rozumiem, ze chcialabys pomoc, czuc sie potrzebna. ale to, ze corka sama podejmuje decyzje w sprawie slubu to w koncu nic dziwnego - to ona bierze slub, nie ty. i ie znaczy to, ze corka cie nie potrzebuje, po prostu chce byc samodzielna, przeciac ta przyslowiowa pepowine. przynajmniej na weselu nie bedziesz musiala sie niczym martwic, bedziesz gosciem i bedziesz mogla sie pobawic, odprezyc. nie bedziesz musiala zastanawiac sie czy stoly sa dobrze ustawione, czy podoba sie gosciom zespol, czy smakuje im jedzenie itp. to chyba nie taka zla perspektywa ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kapryśna kryśka
Po przeczytaniu Twojego drugiego posta muszę przyznać rację pięknej marynie. Fakt, ze córka nie powinna się na Ciebie wydzierać, ale widocznie nie nauczyła się inaczej reagować. Chciałabym wiedzieć dokładnie jak wyglądała np wizyta w restauracji, bo z tego co napisałaś to TY zaproponowałaś menu i TY wyraziłaś opinie o dekoracji. Wiec jak to było dokładnie? Córka milczała ciągle? Nic nie powiedziała jak byłyście na miejscu? Może masz taki despotyczny sposób wyrażania zdania, ze córka odbiera to jak atak a nie radę? Poza tym, faktycznie bardzo się nad sobą użalasz i jak robisz z siebie taką ofiarę przy domownikach, to córka nie dość, że musi poradzić sobie ze 'spadkiem' jakim ja obdarzyłaś (kompleksy, niepewność), to jeszcze pewnie ma poczucie winy, że walczy o swoje. Powiem tak, ze moja mama tez zawsze była nadopiekuńcza. mimo że jestem dorosła to ciągle traktuje mnie jak upośledzone dziecko, które trzeba za rękę prowadzić. Za to nie lubię jej, nigdy nie traktowałam jak przyjaciółkę, raczej jak wroga przy którym zawsze muszę być czujna. Ona też mi niby niczego wprost nie narzucała. Ale bardzo szybko swoim zachowaniem wbiła mnie w poczucie niepewności. Ona nie mówiła 'nie rób tego'. Mówiła: 'a znowu tylko bałaganu narobisz, a i tak pewnie z tego nic nie będzie'. Takimi tekstami wprowadziła mnie w poczucie niepewności i zniechęciła do podejmowania jakichkolwiek działań. Do tej pory jak buty kupuje to się zastanawiam co by moja mama powiedziała, choć otwarcie nigdy się do tego nie przyznam. Zajmij się swoim mężem, bo to on powinien być Twoim partnerem i przyjacielem. Córce daj od siebie odetchnąć. Nie rób fochów i idź na wesele jako gość i baw się dobrze. I nie zapominaj, ze to ma być dzień Twojej córki i jej narzeczonego, a nie Twojej córki i Twój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Twoja dominacja polegała na tym, że to, co córka robiła - obserwowalaś, poprawiałaś, trzesłas sie nad tym - przez co w niej rozwinęło sie przekonanie, ze jej robota nigdy nie jest dobra, że zawsze musi przyjść mama i poprawić." o to to to... ja tez bylam taką kochaną córunią. mam taki charakter "do lubienia", jestem miła, umiem słuchac itd., w efekcie moi rodzice uważali że trzeba mnie chronić bo mi świat krzywde zrobi. na dokładkę byłam najmłodsza w rodzinie. wiec tak mi pomagali, tak sie mną opiekowali, ze...byłam praktycznie ubezwłasnowolniona. nie przekadzało mi to zasadniczo bo byłam młoda i lubiłam spokój. sprawy sie zmieniły jak poszłam na studia. ale moi rodzice dalej probuja mnie traktowac jak male dziecko. dalej czasem próbują za mnie załatwiac różne sprawy (dla mojego dobra, ja wiem, ale NIE PROSZE o to!). musiałam walczyć o swoją dorosłość, o niezależność, o suwerenność opinii i sądów. było to tym trudniejsze że była to walka przeciw osobom bardzo mi bliskim których nie chciałam ranic. jakos sie udało. u was podejrzewam ten sam etap. córka próbuje zacząć własne życie, trochę inne pewnie od tego jakie Ty dla niej wymarzyłaś... taki lajf. to nie jest przeciwko Tobie personalnie. przetrwaj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×